Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
13 lutego 2010 18:53
też znam wielu ludzi z Rumuni i Bułgarii. bardzo fajni, ciepli ludzie. i jak spędzam z nimi czas to mam wrażenie, że Bułgaria, Rumunia i Polska są do siebie bardzo podobne 🙂

a tak w ogole bardzo bym chciala pojechać na wycieczkę do Rumuni, widziałam zdjęcia i zakochałam się  😍


przygód w stylu 'to wy macie komórki i laptopy' jeszcze nie miałam. za to panuje przekonanie, że u nas to istna Syberia. ale to też wynika z moich opowieści, bo byłam w Polsce jak było -15 i masa śniegu. po powrocie wszyscy się mnie pytali jaką miałam pogodę, więc powiedziałam prawde. miny były bezcenne, szczególnie mojej nauczycielki japońskiego, która zamarza przy +5 na dworze  😁

ostatnio za to zdarzają mi się pytania w stylu 'z którego regionu UK jesteś, bo nie mogę rozpoznać po akcencie?', a potem 'z Polski? nie zgadłabym'  😁
Edytka - mi mowia, ze mysleli ze jestem ze... Stanow  😎 ja sie zawsze tylko smieje  😂
Lotnaa   I'm lovin it! :)
13 lutego 2010 19:16
Edytka, ja też planuję Rumunię, prawdopodobnie we wrześniu. Albo z pomocą tej grupy: http://chate.pl/ (=>wyprawy => trekkingi), albo na objazdówkę z plecakiem 🙂
A ja myślę, że Polacy też mają swoje za uszami. Ilu z nas myśli o Ukrainie czy o Rumunii jak o miejscu, gdzie nie dotarła cywilizacja? Owszem nie jest tam kolorowo, ale w opinii większości znanych mi osób tam ludzie mieszkają w chatach krytych strzechą i polują za pomocą dzid. Cham jest chamem w każdym kraju i opiniami ludzi tego pokroju nie należy się przejmować.


Właśnie chyba dlatego mnie frustrują te wszystkie pytania, gdyż sama jestem osobą, która stara się szanowac inne kultury, nie ważne, czy ktoś pochodzi ze wschodu, czy z Afryki. Wiem, jakie są realia na Ukrainie (byłam tam) wiem, co się dzieje w Afryce i nigdy mi nie przyszło do głowy, żeby pokazywac mieszkańcom tych rejonów telefon komórkowy,  czy gniazdko.
Znałam także Bułgarkę - super babka, znałam Turka - najbardziej pozytywny facet, jakiego znałam...
A zdjęcia Rumunii też widziałam - zakochałam się w tym miejscu. Te góry, te zamki... 😜 😍
cieciorka   kocioł bałkański
14 lutego 2010 18:21
haha, ja niestety nie mieszkam w anglii, tambylcem tez nie jestem, ale kiedy zdażyło mi się być pytają czy jestem z niemiec. nie, z polski. o, z holandii! z amsterdamu? nie.  🙇

Lotnaa, gdzie w Danii? 😎
🤔

w anglii nigdy się z niczym nie miłym nie spotkałam. za to z francuzami tak: piszecie cyrylicą? macie w polsce chleb? czy wałęsa to pierwszy polak który poleciał na księżyc? wiesz do czego służy mikser?  🙄

ok, mamy w kraju tłumoków, którzy nie wiedzą i nie interesują się niczym- moze nawet większość. ale nie mówcie mi, ze nie mamy w szkole szerszej edukacji z historii czy geografii, że nie są u nas popularne reportaże z innych zakatków swiata i ze nie ma zainteresowania szeroko pojetą kulturą. w wiadomości sledzą wydarzenia ze świata.
nie wymagam od nikogo, żeby wiedział kto jest prezydentem warszawy ale nie jednokrotnie odnosze wrażenie ze ten światły zachód włożył klapki na oczy i jest super.
btw. u nas na prawde biegają łosie, niedźwiedzie i dziki po ulicach  😎
Lotnaa   I'm lovin it! :)
14 lutego 2010 18:24
cieciorka, ok. 50 km na północ od Kopenhagi, najbliższe miasto to Hillerod.
Averis   Czarny charakter
14 lutego 2010 18:31
cieciorka, ja doskonale wiem, że wiedzę np. geograficzną mamy o wiele rozleglejszą. I pewnie dlatego to wszystko tak nas boli, bo ja znam wszystkie niziny w Afryce (ah, to liceum), a ktoś nie wie, gdzie jest jeden z większych krajów UE (dobrze, jeśli w ogóle wie, że Polska jest w UE). Ja tez znam mnóstwo osób z różnych części świata (dzięki warsztatom teatralnym)  i to bardzo pomaga obalać mity na temat różnych narodów. Ale nie oszukujmy się- ludziom się po prostu nie chce poszerzać swojej wiedzy. Tak jest prościej. I dotyczy to obu stron.

Do mnie na przykład we Francji mówiono po rosyjsku, a na odpowiedź, że mamy własny język reagowano zdziwieniem. Raz usłyszałam nawet, że przecież jesteśmy częścią ZSRR (!), więc dlaczego nie mówimy oficjalnym językiem Kraju Rad 😎
btw. u nas na prawde biegają łosie, niedźwiedzie i dziki po ulicach  😎


ze dziki i losie to wiedzialam 😉 ale niedzwiedzia jeszcze w Lublinie nie uswiadczylam  😂

w stanach jest mala wiedza o geografii, ale trudno sie dziwic skoro ich system szkolnictwa polega na tym, ze maja codziennie w high school ilestam godzin (chyba 5 o ile dobrze pamietam) - codziennie te same  😵 np. angielski, matma, wf, biologia, historia. To skad oni maja wiedziec, gdzie lezy Polska jak nie ucza sie w ogole geografii? kazdy uczen ma plan indywidualny i sam sobie przedmioty wybiera.
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
14 lutego 2010 18:36
przypomniał mi się jeden kwiatek. ktoś zapytał się mnie czy ciąza u kobiet też trwa w Polsce 9 miesięcy czy tak jak u słoni 11  🤔wirek:

a niedźwiedzie potrafią biegać po ulicach w rejonach górzystych. sama kiedyś widziałam  😎
Edytka - niedzwiedzie jak niedzwiedzie, ale chyba nie polarne?  😲
no chyba ze jakies zoo mialo problem z ogrodzeniem  😁

PeeS: i tak Nju Jorku i ich krokodyli w kanalizacji nei przebijemy  😎 😂
Edytka   era Turbo-Seniora | Musicalowa Mafia
14 lutego 2010 18:40
takie zwykle brązowe miśki. polarne to tylko jak je snieg przysypał  🤣
Averis   Czarny charakter
14 lutego 2010 18:44
Ja czytałam, że to o misiach polarnych, to przez Walezego wszystko. On jak uciekał z Polski, to głęboka zima była i mrozy ogromne. Nie pałał do nich zbytnią miłością. Nie widział innych warunków atmosferycznych w Polsce, więc plotka o wiecznych mrozach poszła w świat- białe niedźwiedzie to po prostu efekt umiłowanego przez ludzkość ubarwiania historii lub faktu, że mógł widzieć z daleka niedźwiedzie brunatne przysypane śniegiem. Tak samo jak z powodu Walezego długo pokutował w Polsce stereotyp Francuza jako wymuskanego strojnisia najlepiej z małpką na ramieniu.
cieciorka   kocioł bałkański
14 lutego 2010 19:12
a ja- o ile zawsze lubiłam łamać stereotypy teraz jestem pod wrażeniem siły kultur, tego jak on kształtuje ludzi "jej basenu". ludzie różnych krajów i regionów się różnią od siebie, a między sobą mają coś wspólnego i utwierdzam się w przekonaniu, że jednak o społeczeństwach (mocno generalizując co prawda) można powiedziec, ze sa takie a takie.
Rockery   Rocking Horse xD
19 lutego 2010 18:20
Witajcie! Dzielnie przeczytałam cały wątek 😉
Tak się składa, że w tym roku kończę akurat 3-letnie studia licencjackie no i przede mną decyzja - co dalej? Chciałabym wyjechać za granicę. No i tu jest rozkmina. Studia czy praca przy koniach? Najelpiej byłoby połączyć jedno z drugim i ciągnąć sobie studia, a jednocześnie pracować w jakiejś stajni jako luzak, czy berajter.. Chciałam więc zapytać Was - doświadczonych emigrantów 😉 , czy tak da radę? Domyślam się, że dużo zależy od uczelni i kierunku studiów, ale chciałabym wiedzieć, jak było w Waszym przypadku i w ogóle co o tym sądzicie? 🙂
Chcesz studiowac za granicą czy w PL? Bo jeśli chodzi o PL, to w grę wchodziłyby tylko studia zaoczne, musiałabyś znaleźc kogoś, kto na wolne weekendy by się zgodził (praca przy koniach z wolnymi weekendami to jak szukanie igły w stogu siana). Pracodawcy potrzebują na ogół ludzi dyspozycyjnych. Poza tym to byłby jeden wielki bezsens - wydałabyś na podróże tyle, że szkoda gadac.
Jeśli chodzi o studia za granicą, to w UK generalnie nie znajdziesz studiów zaocznych, ewentualnie "part time studies", co oznacza, że praca też musiałaby byc "part time"
Zresztą, ja nie orientuje się zbyt dobrze, bo nie miałam problemu godzenia studiów z jeżdżeniem. Ja postanowiłam wytrwac do końca, aż napiszę licencjat i dopiero potem podjęłam się wyprowadzki za granicę.
Rockery   Rocking Horse xD
19 lutego 2010 19:19
Ok, dla ścisłości - chcę studiować za granicą 😉 Nie chciałabym jednak rezygnować z jeździectwa. W PL nigdy nie miałam problemu, by połączyć studiowanie z jeżdżeniem. Studiuję dziennie, więc zawsze jeździłam popołudniami i w weekendy. Szkoła nigdy nie zabierała mi AŻ tyle czasu, bym nie dała rady jeździć około 5 dni w tygodniu. Z wyjazdami na zawody też nie było żadnego problemu. Chciałam się więc dowiedzieć, czy za granicą też dałoby radę pogodzić dwie rzeczy - studiowanie i konie. Czy komuś z Was się udało? jak dużo czasu zabierają studia za granicą? czy w stajniach chętnie zatrudniają studnetów? ... itp, itd  😉
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 lutego 2010 19:31
Rockery, a masz jakiś konkretny kraj na myśli? Dobrze rozumiem, że skoro kończysz licencjat, to chcesz zrobić za granica magisterkę?

Ja dokładnie tak zrobiłam. Skończyłam lic. w Polsce i bardzo chciałam skończyć studia w UK. Jednocześnie nie chciałam stawiać moich rodziców w sytuacji, gdzie byliby "zmuszeni" płacić za moje fanabelie, więc postanowiłam na studia zarobić sama. W związku z tym wyjechałam do UK na rok przed rozpoczęciem MA, żeby zapracować na czesne i przynajmniej na początek akademickiego życia. Wystarczyło na tyle, że w pierwszym semestrze (MA w UK trwa równy rok, od października do końca września), kiedy miałam więcej zajęć, pracowałam tylko 4,5h tygodniowo plus od czasu do czasu dorywczo jako tłumacz. W drugim semestrze, w związku z topniejącymi oszczędnościami, zaczęłam się rozglądać pracą z większą ilością godzin. I miałam niesamowite szczęście, bo znalazłam stajnię (18min od mojego domu na rowerze), gdzie potrzebna była osoba na 3-5 dni w tyg. To był strzał w dziesiątkę, miałam najlepszą szefową na świecie, niesamowicie elastyczną, która zawsze była skłonna pójść mi na rękę jeśli potrzebowałam wolny dzień, i świetne koniki do jazdy.

Więc udało mi się pogodzić studia z pracą. Latem, podczas pisania magisterki, zredukowałam pracę do 2-3 dni w tygodniu, a pod koniec tylko do jednego.
 
Myślę, że dużo zależy od tego, jaki kierunek sobie wybierzesz, ile będziesz miała zajęć w tygodniu, i czy będziesz tam zdana na siebie, czy będziesz mogła liczyć na wsparcie rodziców. Jeśli chodzi o UK, to przy obecnym kursie funta nie jest to kraj wyjątkowo drogi, chociaż dużo zależy też od miasta które byś wybrała.
No i zawsze jest opcja studiowania part-time - w Wielkiej Brytanii taka magisterka trwa dwa lata, zajęcia odbywają się w tygodniu, razem z "dziennymi", tyle że robisz o połowę mniej modułów, no i czesne jest rozłożone na dwa lata, więc łatwiej na nie zapracować na bieżąco.

Jeśli miałabyś jakieś pytania to służę pomocą.

Aha, co do tej pracy z końmi, to muszę zaznaczyć, że po pierwsze miałam olbrzymie szczęście, a po drugie, pracowałam już z końmi w UK wcześniej, więc miałam sporo referencji i dobre "końskie" CV. Nie jest tak łatwo znaleźć fajną pracę przy koniach tak blisko miasta, part time, i z tak elastyczną szefową.
Ale zawsze można też pracować w sklepie czy gdziekolwiek, jeśli studia są priorytetem, to konie mogą poczekać.
Lotnaa kazdy Master w UK trwa tylko rok? czy tylko wybrane kierunki (tak jest np. w Niemczech)? Kuszaco to brzmi 🙂 W sumie moje plany byly zorientowane tylko na zrobienie Bachelora, ale w sumie, jakbym wyjechala na ten jeden rok do UK, zeby zrobic Mastera, to nie byloby ta zle🙂

Co do wczesniejszego pytania. Ja studiuje w Niemczech.Obecnie nie jezdze konno, ale jestem w stanie pogodzic prace na prawie pelny etat ze studiami. Teraz podczas egzaminow jest troche gorzej i czesto nie daje rady, no ale to w sumie pare tygodni i znowu bedzie luzniej.
warto tez podkreslic ze w UK trudno jest znalezc stajnie do ktorej da sie dojechac transportem publicznym. Lotnaa miala bardzo fajnie, ze miala dojazd rowerem 18 minut od domu. Najblizsza stajnia od miejsca w ktorym ja mieszkam to ponad 40 minut samochodem - i to jesli nie trafia sie korki. Dlatego nawet jesli zdecydujesz sie na takie dojazdy to musisz wziac pod uwage zakup auta, moze (ale nie musi) sie okazac niezbedne.

Zawsze mozna jeszcze studiowac part time, pracowac part time i jezdzic konno raz w tygodniu z uczelniana druzyna. Koszt to ok. 200 funtow rocznie (tzn za rok akademicki), czyli nieporownywalnie mniej niz gdybys chciala jezdzic na wlasna reke (te jazdy wychodza po ok. 10-15 funtow za jazde podczas gdy normalne to 35, przynajmniej u nas). Z tym, ze nie kazdy uniwerek daje taka mozliwosc - trzeba to wczesniej sprawdzic.

Pandurska - z tego co slyszalam jak gadaly moje kolezanki (bo ja sie na MA wybieram za ocean) to zalezy to od kursu, nie tylko od tego czy jest on part time czy nie. Niektore kierunki ponoc moga trwac 1,5 roku albo 2 lata. Ja osobiscie przegladajac MA dla PR & Comms nie znalazlam niczego co by trwalo dluzej niz rok.
Warto tez przeczytac wymagania przed zaaplikowaniem - niektore uczelnie wymagaja na dostanie sie na MA roku lub 2 lat doswiadczenia w wyuczonej branzy. Np. Westminster University dla kierunku PR wymaga. mialam tam aplikowac, ale po przeczytaniu tego juz mi sie odechcialo 😉 jeszcze 2 lata w anglii? mowy nie ma.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 lutego 2010 20:54
Pandurska, zdecydowana większość MA w trybie full time trwa rok, ale widziałam też gdzieś w prospektach 2-letnie. Generalnie są to dwa semestry plus pisanie pracy mgr latem - to daje dość niewiele czasu, wiem że niektóre uniwerki pozwalają za opłatą przedłużyć deadline do grudnia, ja miałam czas z pracą do 28 września. 

Kaprioleczka, a ja znałam stajnię 25 min od centrum Soton  😉 Masę ludzi ma konie, nie koniecznie przecież musi to być duży ośrodek który można znaleźć w necie.
Lotnaa, a widzisz  😡 a ja pytalam, szukalam w sieci i wszystko co znalazlam bylo poza miastem 🙁 a pytalam tez w innych stajniach i tutejszych koniarzy, wiec ludzie teoretycznie powinni znac, ale albo nie znali albo nie chcieli mi powiedziec.

ale nawet majac jedna kameralna stajnie w centrum to szanse ze sie dostanie prace akurat w tej konkretnie sa średnie. Moze sie udac, ale nie musi i jesli sie nie uda to co wtedy?  🙄
Lotnaa   I'm lovin it! :)
19 lutego 2010 21:15
Oczywiście, tak jak napisałam, uważam że miałam ogromne szczęście i nie można z góry zakładać, że każdy będzie miał też taką opcję.
Rockery   Rocking Horse xD
20 lutego 2010 13:34
Dzięki dziewczyny :kwiatek: Dużo mi rozjaśniłyście.
Nie mam jeszcze na myśli konkretnego kraju, ale najbardziej zastanawiam się nad Holandią i UK, rozważam też Skandynawię.
Lotnaa, ja dokładnie tak jak Ty, chcę zrobić za granicą magistra i też myślałam już nad tym, by początkowo zrobić rok przerwy na zebranie trochę oszczędności. No i można przy okazji trochę lepiej poznać kulturę kraju i podszkolić język przed rozpoczęciem studiów. No ale to jeszcze do przemyślenia 😉
A mam do Was jeszcze jedno pytanie. Same załatwiałyście sobie studia, czy poprzez jakąś organizację?
nie mam zielonego pojecia jak jest z magisterka  😡 papiery na licencjat sklada sie przez UCAS (i pisze to w tej chwili tylko dlatego, ze moze ktos bedzie kiedys szukal info, to bedzie mial), ale na magisterke chyba nie  👀
Lotnaa   I'm lovin it! :)
20 lutego 2010 16:31
A na magisterkę papiery składa się bezpośrednio do uniwerków, wszystkie info można znaleźć na www.

Nie wiem jak jest w pozostałej części Skandynawii, ale w Danii studia dla mieszkańców EU są bezpłatne, chociaż trzeba by było sprawdzić, czy dotyczy to też MA. Niestety koszt życia tutaj jest nieporównywalny z UK, no i chociaż studiować można po angielsku i nie ma problemu żeby dogadać się w tym języku nawet z 12-letnim dzieckiem, to już znalezienie pracy w jakimś sklepie czy knajpie bez znajomości duńskiego może stanowić poważny problem.
Dzieki dziewczyny za info. W sumie dobrze miec w glowie gdzies taka perspektywe. Niewykluczone, ze tez wybiore sie za ocean, no ale kiedy to bedzie 🙂😉 W kazdym razie studia, to robie tylko na doczepke, bo prace juz mam i nie zamierzam rezygnowac z obranego kursu w zyciu 🙂

Jesli to kogos interesuje, to MA w Niemczech tez mozna robic na niektorych kier. po angielsku. Czesto wymagaja certyfikatu TEOFL, zeby moc tak studiowac. Z oplatami jest tak, ze czesc landow je ma (Niedersachsen, Berlin i jeszcze kilka), a niektore nie tak jak Hessen, wiec mam szczescie 🙂 W sumie place tylko 230 euro na semestr i mam w tym Semesterticket, czyli jezdze komunikacja miejska i pociagami w obrebie 90km za friko. Z kosztow mieszkania i zycia , to posiadajac budzet max 400 euro mies mozna spokojnie sie utrzymac. Studenci maja prawo pracowac w niepelnym wymiarze godzin, wiec istnieje mozliwosc dorobienia, bo narazie Niemcy maja pozwolenia na prace nawet dla krajow UE.

Jak chcecie cos jeszcze wiedziec, to piszcie 🙂
Hej!
A może ktoś z was jest w Niemczech w okręgu Schleswig-Holstein?Siedzę tu ok 4lat,ale jeszcze żadnego ''koniarza''tu nie spotkałam 👀
Ja siedze w Niedersachsen. Tam, gdzie na mapie ta czarna dziura sie wyswietla  😀
Ok, to ja uzupelnie informacje na temat studiow w Stanach.
Wiem, ze jest tam organizacja podobna do UCASu, ale nie ma obowiazku aplikowania przez nia na kursy licencjackie. Mozna skladac papiery bezposrednio na uczelnie. Jednak wiekszosc szkol ma sto tysiecy swoich wymagan. Do prawie wszystkich trzeba miec zdane SATy + egzamin TEOFL. Wiekszosc chce tez przeprowadzic rozmowy kwalifikacyjne, choc zalezy to od szkoly. Czasami rozmowe mozna odbyc telefonicznie. Studia licencjackie trwaja w stanach 3 albo 4 lata, zaleznie od kursu. Z tego co slyszalam, studentom w stanach (osobom na wizie studenckiej) mozna pracowac zarobkowo tylko 16 godzin tygodniowo, tak przynajmniej twierdza moi znajomi, ale nigdzie nie znalazlam takiego zapisu oficjalnie (chyba, ze jest gdzies przy wizach, ale nei sprawdzalam, przyznaje sie).

na MA sa rozne wymagania, zalezne od kierunkow albo uniwersytetow. MA trwa przewaznie 2 lata, ale moze trwac i 3. Zeby sie dostac na kurs MA na pewno trzeba zdac egzamin GMAT lub GRE, zaleznie od wymagan uczelni. poza tym moze, ale nie musi wymagac tez TEOFLa. Niektore uczelnie, np. te z Ivy League wymagaja niestety dodatkowych egzaminow z 2 innych jezykow poza Angielskim.

Jest bardzo duzo roznych dofinansowan, grantow, scholarships albo pozyczek itp. i duzo kasy mozna wyciagnac, zeby nie placic za studia w stanach, ale nie warto sie tym chwalic w swojej aplikacji na studia z prostego powodu - jesli beda mieli 2 osoby do wyboru, to duzo wieksze szanse ma ta, ktora deklaruje, ze nie bedzie sie ubiegac o zadna pomoc. Zostanie tez sprawdzone Wasze konto, inaczej nie dostaniecie wizy jesli nie bedzie na nim wystarczajaco duzo kasy. Wiec dobrze zrobic jakies konto "zbiorcze" przynajmniej do czasu przyznania wizy, bo szkoda stracic szanse na wyjazd z powodu braku kasy na koncie. Nikt Wam nie kaze podpisac niczego ze "na pewno nigdy nie bedziecie wystepowac po zadne pieniadze na kurs" w zwiazku z czym zawsze mozna "zmienic zdanie" i ubiegac sie o dofinansowania juz po przyjeciu na uczelnie i dostaniu wizy.
To chyba tyle, jesli ktos mialby jakies pytania to postaram sie odpowiedziec, bo dlubie sie juz z tym od dluzszej chwili 😉
[quote author=Anka link=topic=1321.msg493657#msg493657 date=1266689352]
Ja siedze w Niedersachsen. Tam, gdzie na mapie ta czarna dziura sie wyswietla  😀
[/quote
To kawałek drogi,ale kto wie może kiedyś ktoś z nas będzie w tych rejonach 🏇 😀
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się