Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
07 maja 2010 21:57
aaaaa nasze z Anka poprawianie polszczyzny, bez komentarza  😂 mam nowego konia, wiesz jest taki frech ale calkiem süß. no anka a u mnie ok, Anlaga funkcionuje  😁 😁 😁 😁
hahaha to az niemozliwe, jak sie czlowie przystosowuje latwo do "nowego" jezyka.

Ja ostatnio widzialam sie z bratem. Przez ten pieprz.. wuklan wracal z Rzymu do Doncaster "na stopa". Zalapali sie troche na bus, troche na jakies samochod. Mimo wszystko przejezdzali kolo mnie, bo jedynie jakies 300 km. Nadazyla sie wiec okazja, zeby mnie odwiedzili 🙂

No i jak to ja, prowadze powazne monologi przez cala noc, calkiem niesawiadomie rzecz jasna, podczas snu. Nie byloby by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, ze z relacji brata wynika, ze odbywa sie to po niemiecku  😁
No ja sie zlapalam na tym przy ostatniej wizycie w PL, ze nie umiem juz poprowadzic zajec (tzn jogi) w ojczystym jezyku. To jakis koszmar, ale wszystko tak sie zapamietuje i robi sie mechaniczne, ze musze sie 2 razy bardziej zastanawiac w rodzimym jezyku!wstad  😎

Juz nie mowie o calym materiale ze studiow. Nie jestem w stanie rozmawiac o statystyce po polsku, bo nie znam slowek 😀😀
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
08 maja 2010 01:57
Pandurska - ja mam problem z dogadaniem sie z wlasna Matka  😎 ja do niej po polsko-angielsku a ona do mnie po polsko-francusku, pieknie po prostu  😁
juz o slownictwie "profesjonalnym" nie wspominawszy; powinnas mnie zobaczyc jak cos komus probuje w ojczystym jezyku wyjaznic  😂 smiech na sali.
Jezu, dziewczyny, ja mam to samo. Pracę w branży (finansowa) zaczęłam już za granicą, w związku z czym nomenklaturę znam wyłącznie angielską. Cieżko byłoby mi wyjaśnic po polsku, czym dokładnie się zajmuję. Musiałabym na początek wziąc słownik ekonomiczny angielsko - polski i... nauczyc się polskich odpowiedników. Chyba jestem skazana na pracę po angielsku...
Ja mam tak, ze jak juz gadam po tym niemiecku, to wolalabym po polsku, bo wydawac by sie moglo, ze bedzie latwiej. Guzik prawda normalnie! Bo jak zaczynam po polsku..hmm.. ale bardzo sie staram. Dobrze, ze mam kota i chlopa, z ktorym porozumiewamy sie wylacznie po polsku, bo inaczej bym zdziczala, a nie chce!
Ooooo widzę, że nie jestem sama z moim problemem 😀 Ostatnio coraz trudniej mi znaleźc słowa, takie codziennego użytku. W ogóle zauważyłam ostatnio, że jak zaczynam mówic po polsku, to się jąkam  😡 Mama w dodatku mi zwróciła uwagę, że zamiast mówic polskie "yyyyyyy" (kiedy ktoś się zastanawia, co powiedziec),  mówię angielskie "eeeem"
A najlepsze jest to, że czasami coś mówię i nagle się łapię na tym, że nie wiem, jakiego języka używam. Poezja normalnie.

A tak w ogóle, skoro już tu zajrzałam (bo ostanio rzadko używam kompa) wykorzystam was trochę i zadam pytanie 😉 Ma ktoś pomysł na to, jak uczyc Angola języka polskiego? Znajomy mnie poprosił i w ogóle nie mam pojęcia, od czego zacząc, jak zacząc itd. Nie studiowałam nigdy żadnej filologii i nie wiem, jak uczyc. Poza tym jest wiele rzeczy w naszym przecudownym języku, których sama nie jestem w stanie wyjaśnic (np przypadki - jak to Anglikowi wytłumaczyc? :???🙂 Będę wdzięczna za każdą pomoc  :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Kocham uczyć Polskiego  😜 (nie, nie zostanę nauczycielką)
Myślę, że mimo iż mam 13 lat mogę ci nawet codziennie pisać np. na gg kolejne kroki co ty na to?  😁
Ale będę miała zajęcie  😍
a nauczyłaś kogoś już mówic po polsku? Czytałam już sporo na ten temat, wiem, że jest kilka metod, ale nie wiem, na którą się zdecydowac. Szczególnie, że ten "znajomy" to mój chłopak i interesują go głównie zwroty typu "kocham cię", "jesteś piękna" itp. 😉 Nie mam problemu z uczeniem słówek, najgorzej jest z gramatyką, gdyż sama logicznie nie jestem w stanie sama sobie wyjaśnic wielu rzeczy
Uczyłam przez tydzień znajomych z Włoch  😁
A to jak chcesz to sie pytaj o gramatykę na PW  😀
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 maja 2010 21:53
ikarina, myślę, że bez przygotowania metodycznego to faktycznie nie jest łatwo. Ja nie miałabym pojęcia, jak się za to zabrać. Może poszukaj w necie jakiś e-booków czy stron www typu "Polish for foreigners" itd.  
..albo kup ksiazke-podrecznik do nauki polskiego. Mimo wszytsko siedzi nad nimi kupa specjalistow i wiedza, jak co wytlumaczyc.Jak sie postarasz, to znajdziesz nawet w formie elektronicznej  😎 -- patrz google 😀
Może najpierw zacznij po prostu od dokładnej nauki alfabetu razem z Ć, Ł, ą itd?  😉
Dzięki, dziewczyny, chyba kupię Elementarz 🙂
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
08 maja 2010 22:54
moj znajomy zaczynal sie uczyc od... liczenia  😉 potem uczyl sie zwrotow i teraz pochlania mase slowek  😁 niestety, nie mam pojecia jak jego dziewczyna (ktora go uczy) zamierza nauczyc go polskiej gramatyki. Na cale boskie szczescie nie jest to moj problem, sama gramatyki nie rozumiem i uzywam jej kompletnie na wyczucie  😎
Właśnie tak swojemu chłopakowi powiedziałam - kazałam mu jak najwięcej słuchac polskiego języka, aż w końcu kiedyś sam załapie 😉
O! Mam pomysł ^^ Puszczaj mu filmy, w których mówią po angielsku z polskim lektorem  🙂 ma w tle tłumaczenie a głośniej polski  😀
Kaprioleczka   Apocaloptimist.
08 maja 2010 23:23
lepiej polski film z angielskimi napisami - jesli gdzies taki znajdziesz  😂
na Youtube jest "Katyń" z angielskimi napisami... Chociaż osobiście chciałabym, by było coś lżejszego
Ech, masa czasu minęła od moich studenckich przygód z glottodydaktyką... Mogłabym poodkopywać notatki, zapiski itp.
Pamiętam, że chyba podręcznik "Uczymy się polskiego" miał jakiś sens. Krótkie teksty, dialogi, gramatyka przystępna. http://www.wiedza.pl/index.php?products=product&prod_id=224
Dzięęęęęki, Teodora 😀
Moj maz probowal uczyc sie polskiego, ale dal sobie po jakims czasie spokoj. Nie tylko ze wzgledu na masakryczna gramatyke, jak i z mojego powodu: czasem po prostu nie moglam powstrzymac sie od smiechu, gdy probowal wypowiadac niektore slowa...  👀 potrafi pojedyncze slowa, jednak rozumie wiecej, niz mi sie wydaje.  🤣

Co do nie kumania, w ktorym jezyku mowie, to najlepiej spytac meza Abre. Byli u mnie w odwiedzinach (juz kilka lat temu) i spali u znajomego rolnika. Rano chcialam ich odebrac, zeby pojechac do stajni. Maz Abre otwiera mi drzwi, ja do niego gadam, on kiwa ze zrozumieniem glowa... po skonczonym wywodzie czekam na jego odpowiedz, a on do mnie "No to powiedz mi to teraz po polsku"  😁
Ja skończyłam specjalizację 'glottodydaktyka', w tej chwili uczę polskiego Brytyjczyka 😉
zen, a podzieliłabyś się swoimi doświadczeniami? 😉

Anka, moja ciocia nieraz mi zwracała uwagę, że nie zna angielskiego 🙂

Jeszcze są śmieszne sytuacje, kiedy dwóch Polaków pracuje za granicą w tej samej stajni i prowadzi ze sobą konwersacje polsko - angielskie. Już zdarzało mi się prowadzic rozmowy typu:
- Wymuckingoutowałaś boksy?
- tak, teraz idę hayowac konie
😀
Akurat ten Brytyjczyk ma już swoje lata, więc musiałam zwyczajnie metodą prób i błędów wykombinować jak z nim pracować. Najlepsza okazała się metoda dialogów plus proste formy gramatyczne. Miałam o tyle lepiej, że on już kilkanaście lat siedzi w Polsce, więc jest bardzo osłuchany z naszym językiem- to naprawdę bardzo ułatwia sprawę. Czytamy często wspólnie artykuły w gazetach; ale tak naprawdę polski jest trudnym językiem, więc praktycznie wszystko zależy od motywacji ucznia 😉 Prościej w dziejszych czasach przejść na angielski i tyle.

Nie wiem czy cokolwiek pomogłam, ale się starałam :kwiatek:
Z najgorszych nieporozumień językowych, które mi się przypominają podczas pobytu w Szwajcarii to używanie naszego rodzimego potwierdzenia "no".
Byłam w kantonie fr-niem, porozumiewałam się po niemiecku z chłopakiem, w pracy łamanym fr. I tak np:
On: Idziemy na kawę?
ja: No (i kiwam głową) (po francusku znaczy nie)
On: Czemu mówisz po francusku i na "nie" kiwasz głową?

Każda próba wytłumaczenia czemu u nas się mówi "no" na "tak" kończyła się fiaskiem.

Ogólnie mieszkałyśmy w części francuskiej, ale był czas, kiedy pomieszkiwałyśmy u kumpla mojej koleżanki w części niemieckiej. Kiedyś po ostrym balecie zgubiłam telefon i poszłam go szukać przed blok, w nadziei, że spadł mi gdy wysiadałam z taksówki. No i znalazłam go w sniegu. lecę uradowana do domu i spotykam na klatce listonosza. Ja do niego pięknie :bonjours! A on mi na to z uśmiechem: ta gueule (fr. stul mordę). Myślałyśmy z koleżanką ze dwa dni co facet miał do mnie, aż nam ów kolega wytłumaczył, że w ich regionie (wszak przecież niem) to było Tagel od Guten Tag🙂

Spolszczyłyśmy np. la gar- dworzec- Kup fajki na garze! Podobała mi się nazwa nocnego autobusu : bus étoiles (autobus gwiazd, przy czym gwiazdy to byłyśmy my  :lol🙂.

Pojechałam tam nie znając w ogóle francuskiego, a po miesiącu mając stała styczność z językiem rozumiałam co dookoła mówią, a dokłądniejsze nauki pobierałam z przekładu niemieckiego na  francuski.  Najwięcej przyswoiłam przekleństw oczywiście.

Mimo wszystko nie potrafiłam się zaaklimatyzować i musiałam wrócić 🙂 Koleżanka przebywa po dzień dzisiejszy (lat 8 już chyba), ma męża Portugalczyka i synka.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
11 maja 2010 08:52
apropo nauki języka. przede wszystkim trzeba chcieć samemu się nauczyć.

mieszkając w Danii nauczyłam się języka sama. Zakupiłam kurs duńskiego Linguaphone (kurs polskiego też jest) z kasetami, podręcznikiem podstawowym i od gramatyki (na szczęście gramatyka duńska to prościzna więc podręcznik gramatyki cieniutki) Siedziałam po 2-3 godziny słuchając powtarzając, przepisując to co słyszę w i czytam w książce. Po 2-3 mies podstawy mialam do np. prostych dialogów domowo-uliczno-sklepowych.

Po 5 miesiącach zapisałam sie na kurs językowy gdzie po testach sprawdzających  skierowano mnie do grupy gdzie np była Polka po 7 latach pobytu w Danii. Potem już poszło z górki. Aby dostać pracę musiałam wykazać się znajmościa duńskiego - a bylo to ok. 9 mies. po przyjeździe do tego kraju.

Z tym że tam nauke ułatwia to, że wszystko jest z napisami duńskimi. Nawet wiadomości w TV. Więc słucha się tego  i jednocześnie czyta i widzi obrazki. Baardzo ułatwiające nauke języka. Do tego wszystkie filmy obcojęzyczne w wersji oryginalnej z napisami duńskimi. Super sprawa.

Natomiast sami Duńczycy sprawy nie ułatwiają. Słysząc jak ktoś stara się coś w ich języku wydusić momentalnie przechodzą na angielski. Nie wolno się wtedy poddawać - tylko uporczywie w tym duńskim do nich gadać chocby nie wiem co. Nie poprawiają też błędów (bo wg nich to niegrzeczne). Niektórzy też słysząc obcy akcent, odrobine nie perfekcyjną wymowę -  momentalnie nie rozumieją - mimo że ja np. rozumiem co ten obcokrajowiec chce powiedzieć.

Niestety u nas jeśli o to chodzi to wiadomo jak jest - zero napisów idiotyczny lektor zagłuszający wszystko, Na szczęście inaczej niż Duńczycy Polacy starają się jednak zrozumieć, prowadzić konwersację po polsku choćby nie wiem jak źle obcokrajowiec gadał. Poprawiają tez przeważnie błędy. Tak więc to z kolei jest plusem.
Witam wszystkich
Dopiero debiutuje w tym watku.
Co do  nie porozumien jezykowych to w pelni sie  zgadzam
bo jak zaczelam uczyc Perdolinska na lonzy to z przyzwyczjenia nauczylam ja galopowac na komende "galop"
oczywiscie czesc ludzi w stajni myslala  🤔wirek: ale co ja poradze ze po angielsku galop to polski cwal 😡

Co do nauki polskiego to ja uczylam poprostu wprowadzajac polskie zwroty do rozmowy, a teraz mozemy przeprowadzic rozmowe po polsku  😀 moze nie jest perfekt.
Mojego faceta nie nauczylam polskiego ( choc zna kilka brzydkich zwrotów  😀iabeł🙂  ale jest mi wygodnie obgadywac go z przyjaciólka  😀iabeł:

od jakiegoś czasu przeglądam yard and groom i mam takie troche głupie pytanie , ale co znaczy 'SOLE CHARGE' , a pojawia sie to w wiekszosci ogłoszen  😡
Lotnaa   I'm lovin it! :)
23 maja 2010 11:57
Olga, trudno mi znaleźć polski odpowiednik. Oznacza to tyle, że jesteś sama sobie szefem, nikt Cię nie nadzoruje (czyli jesteś "in charge"😉 = musisz być wystarczająco dobra/doświadczona/odważna, żeby radzić sobie z końmi i ze stajnią sama.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się