Metody wychowawcze - bezstresowe wychowywanie dzieci kontra "klaps"

ostatnio ojcu na przejściu dwulatek wpadł pod auto, kierowca był trzeźwy, światło pieszych czerwone, może gdyby go strząchnął jak się dzieć szarpał do dziś miałby tylko wyrzuty sumienia ale całe dziecko w domu
nie jestem zwolenniczką, ale jakby mi dziecko leciało pod tira wybrałabym mniejsze zło

Ja kilka razy weszłam do klasy mojego dziecka w podstawówce w starszych klasach i ... zastanawiam się, czy ta linijka po łapach nie była jednak dobrym rozwiązaniem.
Wchodziłam na różne lekcje, do różnych pan ( czyli nie była to jedna nieudolna pani, która nie potrafiła sobie poradzić) TO CO ZOBACZYŁAM..nie zapomnę. BANDA rozwydrzonych dzieciaków, do których nic nie dociera. Autentycznie doznałam szoku. Bo pamiętam swoją podstawówkę. Takie zachowania NIE miały miejsca! Żeby mnie zrozumieć, trzeba by zobaczyć to co ja zobaczyłam.
dragonnia   "Coś się kończy, coś się zaczyna..."
19 września 2014 06:31
tunrida, ja miałam akcję marketingową z nauczycielami z mojej podstawówki. Wiem o czym napisałaś. Sami nauczyciele przyznali, że tęsknią do naszego rocznika. Teraz to grupowe darcie dziobow nawet na zajęciach. Jak pamiętam, u nas tego nie było. Owszem aniołami nie byliśmy ale nauczyciel zawsze miał posluch i jak raz powiedział to się stosowalismy.
Dla mnie tytuł tego wątku jest wątpliwy. Czy brak klapsów oznacza bezstresowe wychowanie ? Czy krótki klaps jest gorszy niż przysłowiowy karny jeżyk gdzie dzieciak dostaje histerii przez kilka minut. Czy znęcanie psychiczne jest lepsze ? Znam matkę, która nigdy nie uderzyła dziecka ale zamykała go za karę w łazience. Dzieciak wył i dosłownie chodził po ścianach. I proszę mnie dobrze zrozumieć- ja nie popieram bicia. Uważam jednak że niepotrzebnie demonizujecie klapsy.
Dzieci nie tylko gadały, mimo wielu upomnień nauczycielek. Wstawały z ławek, chodziły między ławkami, rzucały się papierami. Nie wykonywały poleceń. Pani kazała otworzyć książki i poczytać coś tam, bo musi ze mną chwilę porozmawiać. A dzieciaki mimo to albo coś do niej mówiły, albo siedziały z podniesionymi palcami, że chcą coś powiedzieć, mimo iż pani mówiła "Kasiu..opuść rękę, porozmawiam z tą panią i za chwilkę cię spytam"
Meksyk. Po prostu Meksyk.. zgłupiałabym tam... I nie wierzę, że kilka nauczycielek jest totalnie niekompetentnych.

Widzę po wypowiedziach kolegów syna, że...to są inne czasy. Totalnie inne czasy. Dzieci są pyskate, roszczeniowe, aroganckie, nie mają szacunku do starszych takiego jak miały kiedyś, cwane, wymagające.  Są po prostu..inne.
I jeśli takie dziecko nie nauczy się gdzie są granice, to ja się boję czasów które przyjdą.

Tylko jak czekałam pod klasą gdzie była historia było cicho jak makiem zasiał. Spytałam potem syna, czemu na historii jest tak cichutko. A on mówi, "Bo pani jest głupia i straszna i straaaaaasznie krzyczy i my się jej boimy".
Mi ręce opadają na taką bezsensowną dyskusję. To wieczne wpadanie ze skrajnościw  skrajność  😵

Franek miał 10 miesięcy jak ten wątek pojawił się w dzieciowym i mówiłam, że nie chcę (nie, że się nie zdarzy, ale nie chcę!) dawać mojemu dziecku klapsów, bo nie widzę plusów wychowawczych. Wawrek napisał wtedy, że pogadamy jak Franek będzie dwulatkiem. Mój syn ma trzy lata i jakoś mu się upiekło. Nie oznacza to, że wcale go nie wychowuję, wręcz przeciwnie w każdej minucie gdy z nim przebywam pamiętam, że albo go czegoś uczę, albo oduczam. Jestem konsekwentna do bólu: mojego i jego. Ja swoją drogę w macierzyństwie znalazłam w informacji. Gdy Franek siada do bajek zawsze mu mówię, że może obejrzeć dwie i koniec. Teraz sam już wyłącza, wcześniej robiłam to ja (nie bez buntów z jego strony). Gdy wiem, że zaraz wychodzimy to odpowiednio wcześniej proszę go o posprzątanie zabawek i np. spakowanie ulubionego plecaka do wyjścia. Czasem naprawdę jest niegrzeczny. Głównie dla osób, które go na maksa rozpieszczają. Umie niestety (stety) rozdzielić sytuację gdy ja jestem w pobliżu i gdy mnie nie ma, ale potrafi powiedzieć przepraszam i pilnować się po zbrojeniu, bo wie, że mama mówi prawdę mówiąc, że jeszcze jeden wyskok i wychodzimy (z tym, że trzeba wtedy wiedzieć, czy dziecko chce wyjść czy nie 😉 )

Ja po prostu nie uznaję dawania klapsów jako metody wychowawczej, natomiast nie demonizuję matek, którym się zdarzy raz czy dwa z rozemocjonowania - choć wciąż uważam, że godne naśladowania to nie jest. Nie widziałam jeszcze klapsa wychowawczego. Widziałam klapsy matek (no akurat ojców nie widziałam) z zaciśniętymi zębami i czerwoną twarzą. Najczęściej ze wstydu, że dziecko płacze.

A przytaczanie sytuacji z jakimś wbieganiem pod tira jest śmieszne. Co to ma do wychowania? Jakby miało to mojemu synowi uratować życie to na pewno bym go szarpnęła, a pewnie jeszcze powaliła na ziemię i ugryzła  🤣

Przestańcie sugerować że moje dziecko w związku z moimi poglądami jest rozpuszczonym bachorem. Zapraszam na kawę i zabawę z Frankiem. Lubimy poznawać nowych ludzi.
Atea, nie jest śmieszna
po prostu pokazuje ze w sytuacjach zagrożenia nie ma czasu na negocjacje, tłumaczenia
sznurka No jasne, że nie ma. Nadal nie widzę związku z wychowaniem dziecka.

tunrida Ale ja jeszcze z liceum pamiętam, że byli pewni nauczyciele, przy których się siedziało jak trusia mimo, że nigdy nie krzyczeli, o biciu nie wspominając bo to nie te czasy. Byli też tacy, którzy udawali, że nie widzą. Zaczynało się od najmniejszych szeptów, a na koniec zajęć w klasie już huczało. A nauczyciel dalej prowadzi lekcje przebąkując coś do siebie. To nawet często nie ze złośliwości dzieciaków wynikało, tylko z braku charyzmy, nieumiejętności zaciekawienia i jakiegoś takiego wewnętrznego strachu nauczyciela.
Atea, też mnie strasznie denerwuje to popadanie ze skrajności w skrajność, nie tylko w tym temacie. Jeśli jestem przeciwna klapsowaniu, to ma znaczyć, że tylko głaszczę po główce, a moje dziecko jest rozpuszczone do granic możliwości, skacze po głowach innych ludzi, a ja jedynie sprawdzam, czy się za bardzo nie spocił 😉 I w drugą stronę. Zwolennicy bezklapsowego wychowania często sugerują, że osoby, którym zdarza się uderzyć leją dzieci bez opamiętania, a wieczorem wymierzają jeszcze "podsumowanie całego dnia". Otóż nie. Jestem z moim partnerem przykładem kompletnie nieidealnych rodziców, którzy często popełniają błędy, czasami krzykną, czasami robią sobie wyrzuty z innych powodów, ale po prostu - jesteśmy na NIE dla klapsów, uderzania, pacania, ciągnięcia, potrząsania i bicia, jakkolwiek by tego nie nazwać. Nie zamykamy też dziecka w łazience, pokoju, ani innym miejscu odosobnienia, a jak płacze - znaczy trzeba przytulić (obojętnie, czy ryczy ze złości, czy coś się mu stało). Ja nie dopuszczam żadnego wytłumaczenia dla klapsa, a Andrzej - mówił, że nie wyklucza, a ja na to "wykluczasz, wykluczasz" 😉 I do tej pory udało mu się opanować (ma dwójkę starszych dorosłych już dzieci, z których chłopaka również udało mu się nie bijać, a dziewczynkę sieknął w tyłek raz, "aż przeleciała jak z procy kilka metrów", za odpowiedzenie "odpiejdoj się", jak miała dobre 3,5roku - zrobili z tego śmieszną rodzinną anegdotę i nikt nie ma do nikogo żalu).

sznurka No jasne, że nie. Nadal nie widzę związku z wychowaniem dziecka.
związek jest. Nie ma jednej cudownej metody tak jak nie ma identycznych dzieci. Reakcje powinny być adekwatne do sytuacji.mojej starszej córce jak powoedziałam posprzątaj zabawki bo nie bedzie oglądania bajki to sprzątała w 15 sekund. Młodsza na takie dictum szła w zaparte i mogła bajki nie oglądać miesiąc. Gdybym ją uderzyła reakcja taka sama. Na nią żaden przymus nie działał.  Rozsądny rodzić widzi co działa i takie metody stosuje.
Majowa Zgodzę się z tym, że każde dziecko jest inne i na pewno metody muszą być różne. Jednak jeśli sugerujesz, że są dzieci, na które działają tylko klapsy to się już zgodzić nie mogę. Musi być wtedy jakiś problem z relacją, albo z niekonsekwencją, albo z emocjami.

Przychodzą mi na myśl też moje Panie z przedszkola. Jednej się słuchaliśmy, bo jak była zła to się robiła czerwona i krzyczała (pewnie gdyby się nie bała, to rozdałaby kilka klapsów  🤣 ), a drugiej słuchaliśmy, bo potrafiła ustalić granice, w których było dobrze i nam, i jej. Słuchaliśmy jej, bo ją lubiliśmy. I ja taką matką chciałam być.
Majowa Jednak jeśli sugerujesz, że są dzieci, na które działają tylko klapsy to się już zgodzić nie mogę.
nigdy nic takiego nie sugerowałam.
Majowa A no to przepraszam  :kwiatek:
Atea A no to proszę bardzo  :kwiatek:
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
19 września 2014 08:22
sznurka, no ale jak klaps ma być lekarstwem na wybieganie pod tira??? Ja tego nie rozumiem. Jasne, mojemu też się raz zdarzyło pobiec w kierunku ulicy- i co, miałam dopaść i dać klapsa?? Dopadłam, złapałam mocno i już. Danie klapsa w tym momencie byłoby według mnie tylko wyładowaniem moich emocji na dziecku. Bardzo się boję takiej sytuacji, że Wojtek wbiega pod tira i dlatego przy drodze trzymam go mocno za rękę albo wręcz niosę (bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉, ale nie widzę możliwości, żeby bicie (dawanie klapsa  😎 ) miało mi jakoś pomóc i zapobiec na przyszłość takim sytuacjom.
Mój oberwał kilka razy kiedy miał pomysły, żeby się wyrywać i wbiegać na ulicę. Tłumaczenia można sobie było... o kant tyłka rozbić. Klapsy pomogły. Przestał się wyrywać głupio i chcieć biec przez ulicę.

Potem miał pomysły, żeby mi się chować. W sklepie z ciuchami puściłam jego rękę, spuściłam go na zbyt długą chwilę z oczu i moje zwykle grzeczne i posłuszne dziecko nagle ZNIKNĘŁO! Oblatałam calutki sklep, wybiegałam na zewnątrz, pytałam przechodniów, taksówkarzy z postoju tuż obok. NIKT NIC. Nie wiecie jakie to uczucie, kiedy uświadamiasz sobie, że Twojego dziecka po prostu NIE MA, NIE MA !! A ty nie wiesz co robić, gdzie iść.
A on? On w tym czasie siedział w sklepie, niedaleko miejsca gdzie go zostawiłam, pochowany w wiszących ciuchach na stojaku i miał ubaw, że matka go szuka. Oberwał !!!! Tłumaczenie, by nie dotarło. Klapsy dotarły. Powtórzyłabym to. I można se gdybać co ze mnie za matka, że puściłam rękę dziecka i co ze mnie za matka, że spuściłam go z oka na kilkanaście sekund. Mam top gdzieś. Ideałem nie jestem i nie zamierzam być.

Oberwał  kiedy bezczelnie wsadzał paluch do kontaktu. Albo kiedy smarował żarcie po stole, mimo, że prosiłam, tłumaczyłam, groziłam karami. Klaps był skuteczniejszy. Przestał smarować żarciem po stole.
AleksandraAlicja, czy gdzies w mojej wypowiedzi jest w ogole słowo klaps?
w temacie przewijają się też inne zachowania przemocowe jak szarpniecie czy mocne przytrzymanie dziecka - bo przytrzymanie wyrywajacego się dziecka przecież też jest przemocowe, tak jak trzymanie go na siłę w ramionach jak wyrywa się jak opętany (daleko temu do holdingu ale to największy zarzut że to przemocowa metoda🙂

każdy mam wrazenie czyta to co chce przeczytać;] tyle ode mnie
sznurka, no ale jak klaps ma być lekarstwem na wybieganie pod tira??? Ja tego nie rozumiem. Jasne, mojemu też się raz zdarzyło pobiec w kierunku ulicy- i co, miałam dopaść i dać klapsa?? Dopadłam, złapałam mocno i już.
mnie moja mama nie zdążyła dopaść. Wylądowałam pod autobusem w wieku 4 lat. Cud że żyję.(bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉
cudowne.
To co sie dzieje w szkolach, to nie jest wina dzieci, tylko systemu szkolnictwa, niedofinansowania szkol, marnego przygotowania nauczycieli i przede wszystkim braku komunikacji rodzic-szkola- nauczyciel.

Moje dzieci chodza od 3 tyg do szkoly w Norwegii, tutaj nauczyciel nie ma nawet prawa podniesc glosu na dzieci, nie mowiac o szarpankach, ktore sa! w polskich szkolach. I co? I dzieci sa fajne i grzeczne, chetnie chodza do szkoly i maja mnostwo regul, ktorych musza przestrzegac, maja w zamian mnostwo przywilei. Ale tutaj nauczyciele dysponuja szeregiem metod, aby wplywac na zachowanie dzieci- od wyuczonych technik wyciszania, przez fantastyczny program nauczania, ktory nie jest nudny dla dzieci, po scisly! kontakt rodzic-szkola-nauczyciel i przyjmowanie wspolnego frontu wobec dziecka.

Czarownica, kazdy ma inne granice. Ja mam tak, ze dla mnie nawet szturchniecie dla zartu jest obraza mego majestatu 😀 No tak mam i juz, od dziecka do dzis.
ja nigdy nie uderzyłam swojego dziecka, ba, nigdy nie miał żadnej kary, upomnienia, nigdy na niego nie podniosłam głosu
dlaczego?: BO NIE MA ZA CO,
nie było buntów dwu-trzy czy x-latka, nie było jakiegokolwiek zachowania, które by mnie zirytowało czy było zagrożeniem czy było niestosowne

nie wiem dlaczego - prawdopodobnie taki charakter (z jego strony)
i moje hmmm "nie zwracanie i olewanie wielu rzeczy" z mojej strony

jak dziecko (takie małe) siedzi w kałuży i robi klopsy z błota:
a) 90% matek drze się, wyciąga na siłę, szarpie itd
b) 5% dołącza
c) 5% olewa
ja właśnie olewam, a nawet mówię: jakie piękne klopsy, dodaj robaka będą bardziej mięsne
Majowa Zgodzę się z tym, że każde dziecko jest inne i na pewno metody muszą być różne. Jednak jeśli sugerujesz, że są dzieci, na które działają tylko klapsy to się już zgodzić nie mogę.

"Tylko" na pewno nie. Ale tak jak sama piszesz- każde dziecko jest inne i inne metody.
Jedne dzieci są wzrokowcami, inne słuchowcami, jeszcze inne kinestetykami...
Wychowanie jest nauką jak każda inna.
Każde uczy się inaczej.
Ja byłam spokojnym dzieckiem i typowym słuchowcem- do mnie można mówić, jak moja mama schodzi do szeptu z nutką pogardy- mnie się robi słabo i niedobrze, nawet teraz! Nie ma gorszej kary i bardziej wstrząsającego przeżycia.
Moja mama jest wzrokowcem i ją sam widok babci przyprawia o mdłości.
A kinestetycy? Myślę, że klaps tutaj jest formą "korekty". To jest ich "język" (Oczywiście nie mówię o biciu, przemocy)
Wiadomo- mądry nauczyciel dąży do tego by uczeń sam poszukiwał wiedzy i tylko nakierowuje na dobre tory.
Każdy dąży by korekta złych zachowań była jak najsubtelniejsza, aż w ogóle nie będzie potrzebna.
Najpierw krzykniemy, później powiemy ostrzejszym głosem, dalej wytłumaczymy twardo, aż wystarczy sugestia.
Jesteśmy wszyscy koniarzami: palcat, ostroga, nacisk buta, spięcie mięśni.
Czy nie tak to działa?
Atea mówi- nie musiałam. Fajnie, na Twoje dziecko działa inny szereg korekt. Inne będzie kinestetykiem, ale bardziej "przepuszczalnym" i wystarczy przytrzymać za ramię z tłumaczeniem.
Jak na razie ja to tak widzę. Ale czytam wszystkich argumentów i staram się "myśleć" 😉
I tak jak tu zostało powiedziane póki co dla mnie osoby mówiące: "klaps- NIGDY" to ten sam rząd co fanatyczni naturalsi, czy zafiksowani klikerowcy (psi)
AleksandraAlicja   Naturalny pingwin w kowbojkach ;-)
19 września 2014 08:54
(bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉
cudowne.
[/quote]
Uroki dwulatka  😉
Bo chyba nie myślisz, że to wynik braku klapsów?  😂

sznurka, myślałam, że dyskutujemy o klapsach  😉 Bo mocno przytrzymać w tirowej sytuacji to chyba nawet zalecą najbardziej pokręcone matki z mojej "ulubionej"  😎 grupy RB na fejsie  😉

Ja tam swojego przytrzymuję i siłowo powstrzymuję od pewnych rzeczy, np. ciągnięcia psa za ucho. Zestawiam, odstawiam. Przesuwam, zabieram. Zabraniam (nawet za dużo zabraniam, ale mój to ma takie pomysły  🙄 ). Ale też jak Dodo wiele rzeczy olewam albo dołączam, bo w końcu zawsze mogę umyć/uprać/wyrzucić itp.
To co sie dzieje w szkolach, to nie jest wina dzieci, tylko systemu szkolnictwa, niedofinansowania szkol, marnego przygotowania nauczycieli i przede wszystkim braku komunikacji rodzic-szkola- nauczyciel.



nie zgodzę się absolutnie z tym co piszesz
Moje dziecko chodzi do szkoły społecznej - czyli już są "wybrani",
klasy po 18 osób, super wyposażenie, super zajęcia, rodzice MUSZĄ być obowiązkowo zaangażowani w życie szkoły (i są)
komunikacja mailowa, przez system, z nauczycielami idealna
i co?
na lekcjach dzieciaki BIEGAJĄ nogami na stołach  😲 😲 (teraz nie, bo Pani ich spacyfikowała ale na początku), agresja, głupie zabawy w podpalania (przynoszenie zapałek do szkoły)
czy to wina szkoły??
chyba wychowania w domu - jakoś moje dziecko nie biega po stołach,
bieganie na basenie po tych metalowych szafkach w szatni
i też wina szkoły? mojemu dziecku w pale się nie mieści, że można wleźć na szafkę na basenie, albo w niej zamknąć kolegę, czy na czworakach latać na golasa po szatni i się gonić

przecież oni w szkole byli dopiero miesiąc
i co szkoła ich "zdeprawowała"?

ale 90% rodziców "sra ogniem", że ich dzieciątka są idealne,
takie rzeczy wynosi się z domu - wychowanie bazowe, zasady, a nie ze szkoły


[quote author=Isabelle link=topic=96039.msg2184629#msg2184629 date=1411072657]

Jeśli Nika będzie tak nieusłuchana jak teraz to nie wykluczam klapsa. Teraz tłumaczę sobie, że ona tego i tak nie zrozumie, więc celu nie ma. Ale jeśli będzie wiedziała, że nie wolno a będzie zwiewała jak teraz zwiewa i nie zwracała uwagi na "stój" to klap będzie, bo wolę klapa niż zbieranie dziecka spod kopyt 😉


ale to jest ciągle karanie dziecka za TWOJĄ nieuwagę, bo to Ty jako matka/rodzic/opiekun odpowiadasz za bezpieczeństwo dziecka - żeby sobie wrzątku nie ściągnęła na głowę, nie wtykała palców do kontaktu i nie wpadła pod samochód... sorry, ale dziecka trzeba pilnować, a nie karać za to, że się go nie upilnowało...i nie chodzi tu o mega szklarniowy chów, ale o wyobraźnię, której wielu brakuje...

[/quote]

czyli nie zostawiasz dziecka nawet na sekundę samego, ok. Ale też NIGDY nie zajmujesz się niczym innym, tylko wpatrujesz się w dziecko i jesteś krok za nim? Nigdy nie odwracasz wzroku? nigdy nie rozmawiałaś z nikim opiekując się dzieckiem (bo sekunda kiedy nie patrzy się na nie to może być właśnie TA sekunda?).  do toalety/zjeść coś idziesz tylko i wyłącznie jak ktoś inny się dzieckiem zajmuje? bo co z tego jak dziecko byłoby z Tobą w łazience, skoro przez sekundę skupienia na defekacji dziecko może się uszkodzić?

ja wyznaję trochę inną zasadę.
Mam świadomość zagrożeń świata. Wiem, że NIE DA SIĘ wpatrywać w dziecko całą dobę. I wolę mieć dziecko, które nie wsadzi palucha do kontaktu, niż takie za którym muszę gonić bo sekunda nieuwagi i paluch w kontakcie. Poza tym, nawet jeśli JA będę wiecznie wlepiać wzrok w malucha, to świat nie kończy się na mnie. W przedszkolu dzieci idą grupowo i w takim wypadku dziecko musi słuchać "nie wybiegaj na ulicę", bo to nie jest już jeden człowiek na jedno dziecko a jeden człowiek na jakieś 5 dzieci, albo więcej.

chcę móc puścić kumate dziecko do ogrodu i wiedzieć, że nie pójdzie pod kopyta a nie krok w krok za nim chodzić, bo nie ma świadomości, że mu tego nie wolno, bo wiem, że momenty nieuwagi mi się zdarzają (sądziłam, że każda matka robi coś poza wlepianiem wzroku w dziecko cały czas, bez sekundy odwracania)

Jesli tak to slusznie, ale teraz zapodam przemadrzala, doswiadczona matką :-D : rozumie, zapewniam Cie :-) . Czlowiek sie przyzwyczail do nalesnika, a potem czlowieka dwulatek zastrzela tekstem :-D . A przeciez w jedna noc tak nie zmadrzal ;-) .
Troche zarty, oczywiscie najlepiej sama wiesz co Twoja cora kuma :-) .


A wiesz, że teściowa mówi dokładnie to samo? że to mały cwaniak jest 😉
Z resztą mnie zadziwiła, bo sądziłam, że kontakt z jej mózgiem jest zerowy, a poproszona o przyniesienie smoka... wyciągnęła smoczek z zabawek i przyniosła 😉
co nie zmienia faktu, że w moim odczuciu rozumie zbyt mało, żeby karać ją za to. Mogę ukarać dziecko za świadome złamanie zakazu, ale nie ukarzę jej za polecenie, którego nie zrozumiała, a ciągle nie mam pewności, czy rozumie 😉


sznurka, no ale jak klaps ma być lekarstwem na wybieganie pod tira??? Ja tego nie rozumiem. Jasne, mojemu też się raz zdarzyło pobiec w kierunku ulicy- i co, miałam dopaść i dać klapsa?? Dopadłam, złapałam mocno i już. Danie klapsa w tym momencie byłoby według mnie tylko wyładowaniem moich emocji na dziecku. Bardzo się boję takiej sytuacji, że Wojtek wbiega pod tira i dlatego przy drodze trzymam go mocno za rękę albo wręcz niosę (bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉, ale nie widzę możliwości, żeby bicie (dawanie klapsa  😎 ) miało mi jakoś pomóc i zapobiec na przyszłość takim sytuacjom.


nie chodzi o to, że jak dziecko dostanie klapa to nie wbiegnie pod tira 😉
jedno dziecko słucha "NIE WOLNO" "ZATRZYMAJ SIĘ" "STÓJ", a drugie... idzie sobie dalej mając w nosie. a są momenty, że miejsca na dyskusję nie ma i pewne polecenia są NIEPODWAŻALNE. stąd brak respektowania tych poleceń powyżej może skutkować klapsem, aby dziecko wiedziało, że jest to polecenie, które MUSI wykonać, choćby "skały srały" i nie ma tu miejsca na gonienie za nim i proszenie, żeby może jednak się zatrzymało. Jak usłyszy słowo "stój" to ma się zatrzymać.

Sam klaps z tirem ma niewiele wspólnego. ale słuchanie bezapelacyjne poleceń, które mogą przed tirem uchronić - już tak.

Jeśli Nika mimo setnego tłumaczenia, że na "stój" ma zrobić "stój" dalej będzie to ignorować, celowo, umyślnie, z premedytacją - klapa nie wykluczam, bo musi, MUSI wiedzieć, że są polecenia, których ignorować nie wolno. A jakbym tłumaczyła stotysięczny raz i ciągle miałaby w nosie? jeśli to byłby właśnie ten jeden raz? mam przed oczami wizję, kiedy się dzieje mi jakaś krzywda, np znów łamię nogę. I NIE MOGĘ za nią pobiec a ona wbiega pod końskie kopyta. gdybym wcześniej położyła większy nacisk na respektowanie słowa "stój" to może by nie pobiegła.


Dodofon ja też multum rzeczy olewam. Olewam właściwie wszystko o nie powoduje uszkodzeń ciała. Jak dziecko chce się babrać w smarze razem z ojcem i grzebać śrubokrętem w kosiarce-grzebie, kiedyś się ją doszoruje.
Zgadzam się. To efekty wychowania przez rodziców! Poza tym, jesli rodzice w domu przy dziecku mówią, że szkoła jest głupia, nauczycielka się nie zna, to dziecko nie ma szacunku do nauczycieli i szkoły. A jeśli nauczyciele boją się nawet krzyknąć na uczniów, to efekty są takie jakie widziałam.
Bardzo się boję takiej sytuacji, że Wojtek wbiega pod tira i dlatego przy drodze trzymam go mocno za rękę albo wręcz niosę (bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉
Można ograniczać, a można nauczyć.
(rozmawiałyśmy o tym odnośnie psów 😉 )
podobnie jedne matki wsadzają do wózka, zapinając solidnie pasy idąc do marketu- bo chcą spokojnie zrobić zakupy, a inne uczą odkąd sanie na nogi, jak się należy zachować w takim miejscu.
Ja pamiętam kary cielesne w szkole.  🤔 Panie lały dzieci bez konsekwencji. Takie drewniane wskaźniki na nich łamały. Serio.
Stawiały do kąta. Klęczenia na grochu już nie było. A nieco starsza ode mnie pani mi o nich mówiła. O tym, że się do domu (!) dostawało woreczki z grochem do klęczenia!!!
I wiecie, co? Dzieci na widok nauczyciela truchlały i były grzeczne, ale jak znikał z horyzontu-skakały po szafkach, biły się w szatni i rozrabiały. A prawo do lania dzieci deprawowało panie nauczycielki i zwalniało je z obowiązku rozmowy, wychowania i nawet nauczania. Pamiętam, jak ja (grzeczne dziecko) bałam się panicznie nauczycielek. Pociłam się jak taka pani brała wskaźnik do ręki.
Bałam się przy tablicy. Kurczę, bałam się szkoły. I to nie było ani dobre ani mądre.
dodofon, troche skrotem myslowym pojechalam, ale masz racje.
W NO jest taka roznica, ze szkola rowniez dyscyplinuje rodzicow, jesli trzeba 😀 Tu ten kontakt na czym innym polega, tu szkola stawia wymagania rodzicom co do skorygowania u dzieci niepozadanych zachowan. Gdyby tu Twoje dziecko przynioslo zapalki do szkoly, to Ty bys miala problemy. I jesli bys zlekcewazyla raz drugi trzeci dziesiaty- to te problemy sa coraz powazniejsze. Oczywiscie Skandynawia jest za to bardzo krytykowana, ale ja widze plusy kontroli nad idiotami.

Czytalam kiedys fajny artykul, gdzie zadano pytanie, dlaczego jest taki problem z dziecmi teraz. I odpowiedz brzmiala, ze wychowuja je niewychowani rodzice (nasze pokolenie), to jak ma byc inaczej? I chyba cos w tym jest.
Ja pamiętam kary cielesne w szkole.  🤔 Panie lały dzieci bez konsekwencji. Takie drewniane wskaźniki na nich łamały. Serio.
Stawiały do kąta. Klęczenia na grochu już nie było. A nieco starsza ode mnie pani mi o nich mówiła. O tym, że się do domu (!) dostawało woreczki z grochem do klęczenia!!!


No ok- ale to już jest przemoc i agresja a nie korekta.
Chyba nie o tym wątek.
Dlaczego nie rozdzielamy tego?
Niektórzy powiedzą, że teraz potem uderzenie. Że klaps to też przemoc ale "mniejsza w wymiarze".
W takim razie czy upomnienie jest tyranią w mniejszym wymiarze? Przemocą psychiczną?
Przecież też sprawia dyskomfort.

Czytalam kiedys fajny artykul, gdzie zadano pytanie, dlaczego jest taki problem z dziecmi teraz. I odpowiedz brzmiala, ze wychowuja je niewychowani rodzice (nasze pokolenie), to jak ma byc inaczej? I chyba cos w tym jest.

Zgadzam się
[quote author=AleksandraAlicja link=topic=96039.msg2184848#msg2184848 date=1411111343]
(bo oczywiście on protestuje, kładzie się na drodze i kombinuje, żeby iść "siam"😉
cudowne.
[/quote]
Uroki dwulatka  😉
Bo chyba nie myślisz, że to wynik braku klapsów?  😂

[/quote] to nie jest wynik braku klapsów tylko wynik Twoich metod wychowawczych .
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się