Baskar i Gniadoszka - historia leczenia Ran Letnich

Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 10:19
caroline ... jesteś aniołem!!!
Jeżeli faktycznie byłaby taka możliwość, to postaram się załatwić jakiś nocleg na dzisiaj, żeby do jutra przesiedzieć z Gniadym, a potem wrócę. Wydaję mi się, że Gniady będzie w dobrych rękach ...
U nas w stajni tez był koń który cierpiał na ta chorobę. Wystarczyło lekkie, niegroźne na pozór skaleczenie na przedniej pecinie. Z dnia na dzień rana powiększała sie. W ostateczności poranione miał wszystkie cztery nogi. Na domiar złego sam sobie to rozdrapywał zębami, jak był wiazany tarł noga o ścianę. Był leczony przez 3 wetów... żaden nie wiedział co to i jak to leczyć... też proponowali leczenie u p. Golonki, ale nie było kasy na tak drogie leczenie. Zaczęło sie to z początkiem lata kiedy powyłaziły wszystkie muchy. Ja myślę, że to może być rodzaj jakiegoś uczulenia...

Gniadoszko zycze powodzenia. Wierzę, że wszystko się uda. Trzymam kciuki.
a ile bedzie trwal ten pobyt w klinice?,  (bo jak byś miała namiot)  to ja bym cie mogla przenocowac u mnie w stajni, codziennie rano kursuje koło kliniki i wracam ok.15 takze moglabym cie zabierac rano ze stajni a potem z kliniki odbierac. Tylko ze ja 31 wyjeżdżam, no i warunki też nie są jak w hotelu, kibelek jest, ale ciepłej wody nie ma.

Współczuje, mam jednego konia uczulonego i wiem jakie to uciażliwe, choć patrząc na zdjęcia i opisy Twojego konia to jednynie kropelka w morzu 🙁
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 10:25
Jest dokładnie tak, jak pisze Vuko ... identycznie!

polonez ... podaj do siebie jakiś namiar, zadzwonię wieczorem i pogadamy. Ostateczną decyzję o tym czy zostanę i na jak długo podejmę dopiero wtedy jak się dowiem w Klinice co i jak ...

Słuchajcie ... sprawdziłam stan konta i SZOK!!! Na koncie mamy już niecałe 1.000 zł !!!!!!!!!!!! Oby tak dalej ... i Gniady będzie znowu biegał!!!
w moim profilu jest podana strona www tam masz moje namiary lacznie z numerem tel.  🙂

jakby coś to dzwoń.

trzynastka   In love with the ordinary
23 lipca 2009 10:31
Ja Cię mogę do Polonez podrzucić jeśli się zdecydujesz 🙂

Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 10:41
Jest kolejna nadzieja ... mój znajomy, który ma sklep internetowy, być może będzie jechał w tamtym kierunku, to pojedziemy razem, zostaniemy do operacji, dam mu na paliwo tyle, ile dostałam od caroline i wtedy będę miała już jak wrócić  🙇 To jeszcze nic pewnego, ale jest jakaś szansa ...
Gniadoszka wiem jak jest Ci ciężko ponieważ moja kobyłka ma alergię połączoną z ranami letnimi. Ma 17 lat a ja mam ją od 9 i pół. Pierwsze lato przeżyłam w szoku bo kobyle na nogach robiły sie rany, wet, antybiotyki, cuda niewidy i nic, codziennie nowe rany które zasklepiły sie dopiero w późnej jesieni. I tak przez następne 2 lata i było coraz gorzej. Dopiero znajomy wet zdiagnozował mi na co choruje moj zwierz i okazało się że najprostrze leki mogą jej pomóc. CTC apray okazal sie zbawieniem, rany zaczely się goić błyskawicznie. Następnie dobrany antybiotyk podawany na wionę i było coraz lepiej. Oczywiscie pojawialy sie rany ale juz duzo mniejsze i sporadycznie, wystarczało je zasuszać. Przez ostatnie dwa lata prawie nie było problemu. Zostaly jej tylko na nogach blizny i brak sierści w tych miejscach. Jak widać każdy  koń przechodzi inaczej to choróbsko.  Niestety w tym roku kobyłka ciężko mi zachorowała i system odpornościowy padł i znowu ją wysypało. Gniadoszka nie jestem w stanie pomóc Ci finansowo ponieważ na leczenie mojej wydałam wszystkie oszczędności i jeszcze sie zapożyczyłam ale życzę Ci żeby ten pobyt w klinice pomógł Twojemu konisiowi i żebyś już wiecej nie miala takich problemów.
Te owrzodzenia wyglądają jak u ludzi z cukrzycą.
Karla! Koń może mieć cukrzycę?
Za moich czasów chyba nie miał,ale to dawno było.
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 11:02
Wartusia ... No właśnie liczę na to, że jak przejdzie te wszystkie badania i operację, to ktoś w końcu dojdzie do tego jak i czym to leczyć ... Ja kupiłam Gniadego, jak miał 1,5 roku, a teraz skończył 13 lat ... Od 7 lat męczymy się z tym choróbskiem i faktycznie, zawsze było tak, jak piszesz ... zaczynało się wiosną, a kończyło zawsze późną jesienią, kiedy już się zimno robiło i nie było much.

Tania ... nikt do tej pory cukrzycy u niego nie stwierdził ... ale cholera wie, może to faktycznie ma jakiś związek.
Pewnie nie mam racji. Ja się znam na ptakach. I na ludzkiej cukrzycy trochę.
Może Karla się pojawi czy ogurek-młode pokolenie.
Nie wiem czy tą chorobę mozna całkowicie wyleczyć, ale myślę ze odpowiednie dobrane leki mogą zadziałać że te choróbsko przestanie stwarzać problem. 
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 11:24
Podobno jest szansa, że nie będzie nawrotów ... Ale mówię, pojadę, porozmawiam i wtedy będę wiedziała coś konkretniej.
Stan konta zwiększył się o kolejne 20 zł ... dziękuję serdecznie wszystkim osobom, które wpłacają!!!
Gniadoszka   Przyjaciel to mało ... to członek rodziny ...
23 lipca 2009 11:44
Na tą chwilę żegnam się z Wami, bo idę do stajni przygotowywać Gniadego do transportu.
Ok 14😲0 wyjazd.

ninevet ... jak uda Ci się dzisiaj podjechać wieczorem do kliniki, to zdaj też potem relację na forum. To samo zrobi Dragonnia, bo jestem z nią w stałym kontakcie telefonicznym.

Raz jeszcze serdecznie dziękuję Wam wszystkim za wsparcie zarówno to finansowe, jak i duchowe. To dla nas znaczy bardzo wiele!

Pozdrawiam i do szybkiego usłyszenia.

Gniadoszka
....
Stan konta zwiększył się o kolejne 20 zł ... dziękuję serdecznie wszystkim osobom, które wpłacają!!!

Dziękuj Caroline-że wkleiła jasno jak wysyłać kasę.
niestety u koni cukrzyca wystepuje, jest sporo udokumentowanych przypadkow cukrzycy wtornej...

trzymam kciuki za konisko! i napisz koniecznie gdzie stoicie w Lodzi to wpadne w odwiedziny jak juz wrocicie
margaritka   Cantair HBC, a Nerwina na emeryturze;)
23 lipca 2009 12:56
[[a]]http://www.wojteklietz.republika.pl/konie%20skora.htm[[a]]
chodzi o to?
Okrucieństwem jest nabywać konia, gdy nie stać na jego leczenie/zakup polisy ubezpieczeniowej. A potem listy błagalne, płacz i prośby. Tak się zapatruję. I tylko konia żal...
Wiem że zabolało. Niestety, prawda boli. Szkoda mi tego stworzenia. Wiem że właścicielka również go na swój sposób kocha, ale koń to nie tylko pojazd, to też ogromna odpowiedzialność- także finansowa! Nie można liczyć, że w takich wypadkach pomogą inni, bo się jest niewypłacalnym.
Życzę zwierzęciu szybkiego powrotu do zdrowia, a człowiekowi- więcej rozsądku.
denahill, utrzymujesz sama konia? zarabiasz? więc na pewno dobrze wiesz, że są różne losowe sytuacje finansowe, które mogą się przydarzyć KAŻDEMU. I taka jest natura pieniądza, że raz jest ich więcej a raz mniej. Czytałaś historie tej pary na blogu? Gniadoszka do tej pory jakoś radziła sobie finansowo z utrzymaniem i leczeniem konia - czyli stać ją.
Bardzo łatwo jest osądzać  🙄
Życzę żebyś nigdy nie musiała prosić o pomoc dla swojego konia.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
23 lipca 2009 13:55
denahill ja chyba tez się z tobą nie zgodzę, pewnych spraw nie da się przewidzieć. To chyba trochę tak jakbyś miała dziecko na którego utrzymanie stać cię a które nagle zaczyna poważnie chorować co wiąże się z wydatkami.  To wszyscy , którzy decydują się na dzieci mają robić kalkulacje czy za 5-10 lat bedzie ich stać na leczenie ? Życie czasami jest bardzo brutalne.
Może taki głupi przykład ale taki przyszedł mi do głowy.
Większość z nas utrzymuje swoje konie, pracuje, więc doskonale zna 'wartość' pieniądza. Nie każdy miałby śmiałość wyciągnąć rękę do obcych po pomoc, gdy mu się w życiu przytrafiła trudna sytuacja. Nikogo nie oceniam, po prostu denahill w pewnym sensie ma rację.
Euforia_80   "W siodle nie ma miejsca dla dupków!"
23 lipca 2009 14:05
ale do tej pory Gniadoszka jakos sobie radziła z tą sytuacją, czasami życia stawia nas pod ścianą. Myślę jednak , że jest to bardzo indywidualna sprawa.
Czy nas wszystkich voltowiczów mających własne konie stać na wyłożenie z kieszeni kilku tyś zł. w przypadku choroby naszych koni? Myślę , że jest wielu którzy mieli by z tym problem . Oczywistym jest ,że należy podejmować pewne decyzje z rozwagą i jeżeli ktoś ledwo wiąże koniec z końcem nie powinien (jakimś cudem) brać na siebie odpowiedzialność utrzymania konia.
Ostrzegłam, że zaboli. Przy koniach NIE MA MIEJSCA na przypadek. I zawsze wina leży po stronie człowieka. Jeśli ktoś nie może się z tym pogodzić, świadczy to o jego braku odpowiedzialności.
Swoją sytuację finansową i stan majątkowy pozostawię dla siebie. Jestem jednak przekonana, że do takiej sytuacji u mnie nigdy nie dojdzie. Wolała bym oddać konia już wtedy, gdy na lokacie zabrakłoby "środków awaryjnych". Warto przeczytać artykuł, który pojawił się w "Świecie Koni" 07/09 "Koszty leczenia". I chyba każdy inteligentny człowiek się ze mną zgodzi, że - cytując za autorem- "(...)jeśli ktoś nie liczy się z ewentualnością leczenia swojego pupila, to lepiej, żeby nie posiadał żadnego zwierzęcia". Tak więc nie tylko bieżące wydatki się liczą.
Życzę jednak powodzenia w leczeniu zwierzęcia i wysnucia odpowiednich wniosków na przyszłość. pozdrawiam.
denahill - my tu dorośli jesteśmy prawie wszyscy.
Nie musisz tłumaczyć jak dzieciom. Te sprawy były wałkowane sto razy.
Zdecydowaliśmy pomóc i tyle.
Daruj sobie dalsze wywody-wiemy co myślisz i kropka.
czasem przychodzi dzien, kiedy trzeba stanac oko w oko z problemem.
na moment sie wtrace a propos tego calego szumnego zastanawiania sie przed kupnem czy nas stac czy nie.

otoz mam dwa konie, mam czesto gesto troszke pieniazkow 'gorka' w zapasie, w razie czego, w razie tragedii, w razie cos tam. ale ja nie o koniu chcialam pisac. mam tez samochod- i we wtorek dostalam prawie palpitacji serca, kiedy dowiedzialam sie, ze musze wymienic skrzynie biegow, co kosztuje, hmm, bagatela, drobnostka, groszowe sprawy- 13. 848 pln plus robocizna w wysokosci 165 zl za roboczogodzine. przy najlepszych ukladach finansowych, w tej chwili nie stac mnie na wzruszenie ramion 'ot, chcialas prestizowy samochod, to se plac idiotko'. nie mam skad wziac tych cholernych pieniedzy. i co, mozna mi powiedziec 'trzeba bylo sobie realnie kalkulowac czy ci sie oplaca miec takie auto czy nie'. owszem, jest kilka zamiennikow, moge kupic uzywana i miec zero gwarancji ze sie nie spitoli po 2 miechach. stoje przed beznadziejnym dylematem.

takze latwo ocenic, czasem po prostu jest tak, ze pomimo dobrej sytuacji finansowej, pewnego stania na nogach- staje przed czlowiekiem kwota, ktorej nie przewidzial w najczarniejszych snach. bo co mam przewidziec? zeby kupic samochod za 160 000 musze co najmniej polowe miec w zapasie w razie gdyby sie spieprzylo cos wiecej? bo co jak mi, odpukac, za miesiac pojdzie silnik? i kolejna, bagatela, kwota 30 000? musze miec tyle na koncie do luznej dyspozycji? i zeby kupic konia musze zsumowac koszt leczenia wiekszosci przypadlosci? czym innym jest jak sie pojawia dodatkowe, nieprzewidziane 900 zl a czym innym wieksze tysiace.....

przestalam naprawde radykalnie oceniac. czym innym jest prowadzenie fundacji, gromadzenie koni i potem olaboga, nie mam kasy, mam 100 koni, 200 psow i kota i nie mam ich za co utrzymac- a czym innym jest apel osoby fizycznej, ktorej nagle nie stac na jednorazowe wybulenie pokaznej kwoty..
zen ale auto możesz postawić w garażu na dowolnie wybrany przez siebie okres czasu, a konia i to chorego jak wiadomo nie... Sytuacje są różne, apele o pomoc pojawiają się regularnie, ja nie do końca kumam dlaczego jedne się spotykają z reakcją pozytywną a inne negatywną, ale rozumieć nie muszę. Oby ten konkretny koń jak najszybciej wrócił do zdrowia, a właścicielka znalazła pracę i tym samym fundusze na dalsze jego trzymanie.
co nie zmienia faktu, ze obie sytuacje dla wlasnej poprawy wymagaja nakladu finansowego, nie przewidzianego w biznesplanie. owszem, roznica taka, ze moje autko o jesc nie wola (ale jesli go nie usprawnie, to zaraz ja bede wolac o jedzenie, bo nie majac samochodu nie zarabiam- w duzym skrocie), a kon malo ze je, to jeszcze wymaga leczenia.

ale padl argument, ze trzeba bylo sobie kalkulowac. i to mnie obrusza lekko, bo czy kazdy z nas ma w tej chwili luzne 5 000 pln, ktore w kazdej chwili moze ruszyc? w kazdej minucie naszym koniom moze stac sie tragedia, czy w kazdej minucie mamy dostep do niewyczerpanych pokladow gotowki..?

Niewyczerpanych na pewno nie, ale dobrze jest mieć coś w skarpecie na czarną godzinę... Nie tylko z myślą o koniu, także o sobie.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
23 lipca 2009 14:53
Nie róbmy sobie dzieci, nie kupujmy aut, koni, mieszkań itd bo to "zabawki" tylko dla bogaczy. Kurde nas to może spotkać w każdej sferze życia. Żeby pozwolić sobie na konia rozumiem trzeba mieć grube tysiące na koncie. Można je mieć albo i nie. Może się wydarzyć albo i nie.


Poza tym zapewne nie prosiła by o wsparcie gdyby nie to, że straciła pracę.

trzynastka   In love with the ordinary
23 lipca 2009 14:55
Czekałam na takie argumenty.
Wiadomo, że w życiu bywa różnie jednak Gniadoszka była w stanie przez 12 lat utrzymywać konia z tego przez ostatnich 7 go leczyć i nigdy nie prosiła o pomoc, nie żaliła się na forum, trzeba to robiła, nie każe postawić sobie ołtarzyku.
Teraz straciła pracę i stanęła pod ścianą, nie chce się z koniem rozstawać, a wyleczyć go trzeba. Wolałybyście żeby nic nie robiła i patrzyła jak sie zwierzak męczy czy próbowała oddać czy sprzedać - kto kupi w tak szybkim czasie chorego konia, któremu pierwsze co to trzeba zafundować kosztowną operacje, rehabilitacje a i tak nie ma pewności, że się uda...

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się