"Nie ogarniam jak..."

JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 marca 2016 17:47
Wystawa oprócz sprawdzenia cech pokrojowych psa to również: obce miejsce, z tłumem obcych ludzi, mnóstwem psów (od szczeniaków, poprzez weteranów kończąc np na sukach w cieczce), gdzie są światła, hałas, ujadanie, flesze itp.
Więc oprócz tego, że okaże się czy pies jest krzywy czy nie to wyjdzie jak psychicznie poradzi sobie z takim miejscem. A to już mówi o jakiś predyspozycjach psa.
BASZNIA   mleczna i deserowa
07 marca 2016 20:04
Tak, jasne, ludna ulica, albo psi park już tego nie sprawdzi...
Sprawdzi. Tyle, że wówczas kupując szczenię masz jedynie słowo hodowcy że rodzice psiaka świetnie sprawują się w tłumie ludzi lub w psim parku. Od psów które mają służyć do dalszej hodowli, lub psów sprzedawanych jako pies-ratownik, pies-pomocnik czy pies-przewodnik,wymaga się więcej niż od pieska do kochania, i to "więcej" musi znaleźć pokrycie w papierach.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
07 marca 2016 21:14
Wiem jak moj pies zachowywal sie na wystawie i wiem jak zachowuje sie w centrum Wrocławia, w zatloczonej komunikacji miejskiej w godzinach szczytu. Zupełnie inaczej.
Inaczej kiedy idziesz do psiego parku czy musisz minac ludzi na ulicy. A co innego kiedy na "hali" wielkosci sali gimnastycznej masz zagęszczenie obcych psów wieksze niz ilosc cukru w coca coli. Tak, jasne.
Dava   kiss kiss bang bang
07 marca 2016 21:53
A obcy czlowiek maca mu jaja i zaglada w zeby. W parku przeciez to samo  😁
To, czy pies jest w stanie zignorować błysk fleszy, tłum obcych ludzi, listonosza na rowerze i kota sąsiadów - to wynika z pracy nad psem i odczulaniem na określone bodźce, sytuacje, elementy otoczenia. I stanowczą większość psów można pod tym kątem wypracować. Tyle, że każda rasa ma swoje określone predyspozycje, i w przypadku psów hodowlanych należy określić, czy te predyspozycje oraz określone, wymagane cechy budowy i wyglądu się nie pogubiły  - innymi słowy czy pies nie ma defektu uniemożliwiającego przekazanie wszystkich pożądanych cech kolejnym pokoleniom.
Dziękuję za wyjaśnienie, że hodowlane suki kastruje się po uzyskaniu miotów. Byłam ciekawa, bo jak pisałam, hodowla w praktyce to nie dla mnie, i nawet niespecjalnie lubię hodowców (w tej części ich życia - bo tu muszą być cholernie twardzi), więc nie wiedziałam. Wiem, że "słuszne" hodowle to miot co 2 lata, prawda? Okazjonalnie 1 w roku?

efeemeryda, ok, ok. Cieszę się, że nie chciałaś zamotać. Już rozumiem - z twojego punktu widzenia - Zawsze. Bo takie do ciebie trafiają, przecież nie zdrowe. Czyli różnica doświadczeń, bo kto ze zwykłych śmiertelników ma do czynienia z chorymi psami, jeśli nie ze swoim? Dobrze rozumiem, że miałaś na myśli: "Jak widuję te biedne liczne suki z ropomaciczem, to kastrowałabym wszystko, co nie Musi się rozmnożyć, żeby nie było tego cierpienia"? Na to zgoda.

Gillian, właśnie też jestem ciekawa, co grozi za rozmnażanie bez papierów związkowych z zamiarem handlu, i gdzie to zgłaszać, i w ogóle jak władza rozwiązała Egzekwowanie przepisów ustawy.

Nie myślcie, że jestem za mnożeniem psów na potęgę, ani za niby-związkami komercyjnych hien. Ale jestem przeciw utopii i(!) przeciw monopolom. Padło tu "zakazać rozmnażania...". Ciągle pada "żeby/gdyby nie rozmnażali, to..." To do niczego nie prowadzi, niczego Dobrze nie reguluje. Można jedynie apelować.

Mało kto pamięta, ale kiedyś obowiązywał NAKAZ kastracji ogierków. Pod egzekwowaną karą wysokiej grzywny. Były przeglądy, na których wybitne sztuki dostawały świadectwa ochronne, a reszta - pod nóż. I tak ludzie ryzykowali, i trzymali dzikie ogiery. Wątpię, czy dziś by przeszedł tego typu Nakaz. Że trzeba szczepić na wściekliznę i kastrować każdego samca bez licencji (samice to ludzie coraz częściej kastrują, bo to oszczędza wielu kłopotów).

Karla🙂, rozumiem, i się zgadzam z twoim oglądem. Po całości. Jednak jest podobieństwo pomiędzy wymogami PZHK, powiedzmy, a ZK PL. Sprawdza się Niektóre zagrożenia zdrowotne. Daleko nie wszystkie zagrażające typu "tajemnica Poliszynela".

Z koni sama mam możliwie najbardziej rasowego, jak się da. Folbluta. Kompletny rodowód do XVII wieku. Rasa wspaniała i mało zdegenerowana, a to dzięki brutalnym próbom użytkowym, czyli wyścigom. Czyli to też nie jest dobre wyjście. Wielu by chciało zlikwidować wyścigi, czyli zlikwidować rasę. Cenne cechy rasy.

Ech, gdybyśmy po prostu wszyscy byli dojrzali, odpowiedzialni, życzliwi zwierzętom i bliźnim - nie byłoby żadnego problemu z żadną hodowlą. To jest jedyna utopia, do której mam słabość  😡

Schroniska. Właśnie. Gdy szczeniakiem  brałam Sonię 16 lat temu ze schroniska, było tam pełno fajnych psów, tzn. te fajne były po kilka sztuk dziennie - i znikały, drzwi się tam nie zamykały, wycieczki jak do zoo, pełno psów znajdowało dobre domy. Gdy Sonia mnie wybrała, rozpaczałam, że nie mogę wziąć jeszcze ze 3, upatrzonych. Przychodziło się, przyglądało, pokazywało palcem - ten!, odszukanie w dokumentacji, jeśli nie kwarantanna czy coś, to chwila na zaprzyjaźnienie, decyzja, podpisanie zobowiązań - i cześć. Do schroniska można/trzeba było jechać od razu ze smyczą i obrożą. Potem "coś" się stało. Gdy rok po śmierci Soni szukałam psa, a chciałam któremuś niechcianemu dać dom, okazało się to "mission impossible"  😕 😕 😕 Ściema na ściemie. Bo chciałam kundla, koniecznie. Dużego/wielkiego, nie agresywnego, nie szczekliwego, i... młodego. Ze względu na dzieci, żeby pies mógł długo być z nami, bo same wiecie  😕 NIE MA. W całej PL nie ma. Jeśli są, to natychmiast znikają. Czatowałam jak na to, że rzucą szynkę w PRL-u  😁 Zawsze za późno. Jakiekolwiek sensowne ogłoszenie - i psa już nie ma. Chowają się gorące aukcje Allegro. W schroniskach, fundacjach, psy były... ale chyba tylko na zdjęciach 🙁 Ostatecznie się udało, i to bym radziła ludziom w takiej sytuacji - uderzyć do znajomych wetów. Z tym, że z tym kundlem trochę słabo wyszło, bo pies za mocno "w typie rasy", świetnej (ale nie pseudo, po prostu wpadka z przygarniętej suki i ojca czempiona, miał już 1/2 roku, a gość kompletnie nie miał co z nim zrobić, byle komu by nie oddał). No i wtedy był trochę chory - stąd wet się o nim dowiedział, a od weta my. Ile osób wokół mnie chciało adoptować psy! Różnej wielkości, różnych cech. I Za Nic! NIE MA. Psy, psiakrew, "znikły".
Bo już nie ma tak, że idziesz, mówisz: potrzebuję to a to. Hmm, "to a to" ? Pomyślmy... dobrze, ten będzie pasował. Proszę, kokardka na drogę!
A dobór w parze, wg wzajemnych potrzeb, to coś wróżącego harmonię. Czasem naprawdę "dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane".
dea   primum non nocere
08 marca 2016 06:24
Folblut - rasa mało zdegenerowana?... OK, mają próby użytkowe, ale zdecydowanie nie ma presji selekcyjnej na długowieczność w zdrowiu. Tu już bardziej arab mi pasuje. Zdrowy folblut >25, 30 lat?
Rudzik   wolę brzydkiego konia, niż piękną sukienkę
08 marca 2016 07:19
dziwne jest to co piszecie o schronach. Ja odniosłam inne wrażenie. U nas zadbane, psy leczone (wiem, bo znam weta, który schronisko obsługuje), dopilnowane, w kojcach dobrane tak, żeby się polubiły.

Rok temu brałam sukę ze schroniska, przyjechałam, przedstawiłam po krótce jakie mam wymagania i od razu wskazano mi konkretnego psa. Trochę miałam wątpliwości, że tak szybko Pani dokonała wyboru, ale dzisiaj po roku stwierdzam, że suczka spełnia idealnie wszystkie wymagania jakie stawiałam. Albo Kobita miała wielkie szczęście, albo na prawdę zna czworonogi, które ma pod opieką.

Owszem zdarzają się schrony gdzie tylko bród, smród i padlina, ale w dobie tak wielkiej popularności TOZów i fundacji takie schrony nie funkcjonują długo.
Rudzik ja pisalam o czynniku ludzkim, konkretnie wolo, paluch ma super sprzet wet, db wetow plus konsultacje z najlepszymi specami, o ktorych prywatne osoby w wielu przypadkach moga pomarzyc... niestety...obrazek psuja niektorzy starzy woli🙁
Ja dzisiaj nie ogarnelam kierowcy i pasazerki bialego Fiata Punto (nowa wersja), na warszawskich blachach, z naklejka Pikeur na bagazniku (tylko dlatego zwrocilam uwage w sumie na to auto). Z przodu kierowca, obok kierowcy kobieta trzymajaca na kolanach niemowle lub noworodka w foteliku 🤔 😵 😵 😵 😵 😵 Oczywiscie zgloszone na 112 natychmiast, jesli to ktos z revoltowiczow, to coz..gratuluje glupoty.
Psioczycie na fundacje i schrony, ze tak trudno zwierza dostac, ale nie macie chyba pojecia jak to funkcjonuje i wyglada z drugiej strony.
Raz, ze czesto w te zwierzeta pakowane jest x czasu, poswiecenia i pieniedzy - na leczenie chociazby, operacje itd, nie mowiac o jedzeniu i "mieszkaniu". To nie sa male kwoty, dlatego nie dziwcie sie, ze np kot, ktory kosztowal fundacje/schron 500 czy 1000 zl (przykladowo) trafia do wychodzacego domu po czym za tydzien czy miesiac wpada pod samochod. I moze to jest jakis glupi rodzaj kalkulacji, ale temu zwierzakowi poswiecono serce i srodki nie po to, zeby przejechalo go auto.

Dwa, wiele psow czy kotow wraca, bo "szczeka, drapie, trzeba wychodzic czesto na spracer czy (wpisz cokolwiek)" nawet po nielatwym procesie adopcyjnym, w ktorym mocno zaznacza sie jakie moga byc problemy i za co sie bierze odpowiedzialnosc.

Poki nie mialam z tym stycznosci myslalam podobnie jak wy, ale jednak od srodka wyglada to zupelnie inaczej i po prostu racjonalnie, choc sie tak nie wydaje.
Co nie znaczy, ze tak jest we wszystkich takich placowkach oczywiscie, na minus i na plus.
nerechta, może i są fajne fundacje czy schrony - nie wiem. Natomiast ja do tej pory spotkałam się głównie z kłamstwem - i to kosztem potencjalnych adoptujących. I to mimo, że fundacja dostała wszelkie informacje nt. problemów psa to i tak ich nie przekazuje dalej i celowo zataja. Na co liczy?
Nerechta znam adopcje mysle, ze lepiej niz ty, niestety. Mam porownanie do Kanady, USA i UK.Tylko czesciowo sie zgodze z tym co piszesz. W wiekszosci przypadkow nieudane adopcje to nie wina adoptujacych i zwierzaks, ale wlasnie "wszechwiedzacych i zatajajacych fakty lub przeinaczajacych je" wolo. I to jest straszne! Kupa zwierzat traci przez to szanse na dobry dom. Nawet w najlepszych domach zdarzaja sie wypadki, nuedopilnowsnie to vo innego- tepie to nawet u znajomych.I jeszcze jedno- to nue fundacja wydala, utrzymala itp. TYLKO DARCZYNCY.Jak zaczynsmy rozliczenia finansowe to z czasek okazuje sie, ze adopcje sa nue na reke..ucieja kasa, ktora mozna jeszcze zebrac.moja obserwacja jest taka: zanim adoptujesz zwierzę rozmowa z behawiorysta i wetem (szacowanie kosztow leczenis karm itp.) Na samym koncu z wolontariuszem lub bez niego.
halo, jak będziesz chciała psa to daj znać. Znam miejsce, z którego spokojnie możesz odebrać psa od ręki jeśli jest zdrowy i nie masz wątpliwości, że "to ten". A jeśli okaże się, że jednak nie chcesz go z jakiegoś powodu to można zwrócić w ciągu kilku dni.
Psów jest mało, więc zajmujący się nimi jest w stanie opowiedzieć sporo o każdym z nich w kwestii zachowań wobec ludzi, dzieci, innych psów czy kotów.
karla ale ja naprawde nie kieruje niczego co pisze (w zadnym watku) do Ciebie... bo wiem ze jestes w temacie i od strony medycznej i "zyciowej" 🙂 Pisze do tych, ktorym latwo wydac opinie "nie daja bo dom wychodzacy, gupie fundacje/schrony" np, bo to nie jest jakies widzimisie a stoja za tym konkretne powody... Rozumiesz na pewno bardzo dobrze o co chodzi.

W przypadku "mojego" azylu nie mam watpliwosci, ze wszystkie informacje o zwierzeciu sa przekazane. A zwierzeta wracaja z durnych powodow, wierze wiec, ze w wielu przypadkach, nawet kiedy jakies informacje sa nieprzekazane (no comments) to ludzie sa tylko ludzmi i latwiej jest zwierza oddac z powrotem.

A to o czym piszecie, no przykre i bezsensowne... Zadnego sensu w takim dzialaniu nie ma, to prawda.
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
08 marca 2016 09:37
Miałam styczność z adopcją od zewnątrz kiedy sama byłam kandydatem na dom i wiem jakie było do mnie podejście, jak odmawiali mi adopcji psa.
Mam styczność cały czas z adopcją od środka i bardzo trudno o normalnych ludzi, z normalnym podejściem w schorniskach/fundacjach.
ushia   It's a kind o'magic
08 marca 2016 09:40
nerechta - ja jestem w stanie zrozumiec zaangazowanie i podejrzliwosc do potencjalnego adoptujacego
wiem jak to jest dbac o zwierze nie moje ale jednak "moje"
wiem jak to jest patrzec na w sumie calkiem milych ludzi i zastanawiac sie czy nie planuja jednak uzyc psa jako maszynki do rozmnazania w pseudo
albo nie oleja i wyjdzie doelm ogrodzenia prosto na wylotówke na Warszawę
albo oddadza po tygodniu "bo szczeka"

ale wiem tez ze czesto w tym kryje sie straszliwa pycha - "tylko ja umiem sie zajac psem/kotem/koniem", "tylko ja sie znam, reszta to jakies zacofane barany co psa kasza karmic beda"

i niewyobrazalnie mnie denerwuje jak czytam  histeryczne wrzaski natchnionych wolo "nie dam psa do mieszkania w bloku" "nie dalej niz 5km bo musze ja odwiedzac"  "nie znasz historii tego psa, nie rozumiesz ze (tu wstaw dowolny bełkot)"

i w sumie nie dziwie sie ze jak ludzie maja walczyc o przywilej wziecia do domu psa czy kota z nieznana przeszloscia, czesto wymagajacego leczenia to odpuszczaja i ida do pana Staszka co mu sie suka oszczenila za stodola
albo kupuja hodowlanego
Dworcika   Fantasmagoria
08 marca 2016 09:52
Nie spotkałam się z takimi cyrkami w schronach, ale też styczność miałam z dwoma. Za to fundacje faktycznie potrafią zadziwiać warunkami. Z jednej strony rozumiem, z drugiej niezupełnie. W mniemaniu tych fundacji nie powinnam mieć pewnie żadnego zwierzaka. A całe moje życie jest ich zawsze pełna obsada w domu i nie licząc kilku przypadków znajdek, to wszystkie dożywają spokojnej starości.
Schronisko z którym od kilku lat mam najwięcej styczności nie wydaje zwierząt niekastrowanych. I ja kilka lat temu i moi sąsiedzi kilka tygodnitemu musieliśmy czekać na odbiór ok. tygodnia od momentu wyboru psa (czas na zabieg i obserwację po). Poza tym schron zachęca do wcześniejszego zapoznania się ze zwierzakiem - wyprowadzaniem na spacer itp. No i inwestują w te stwory - organizują szkolenia dla psów, na których behawiorysta razem z wolontariuszami (zgłosić może się każdy, nie tylko stały wolontariusz schronu) pracują nad wychowaniem zwierzaka, żeby zwiększyć jego szanse. Większość psów po szkoleniu udaje się bezpowrotnie wyadoptować 🙂
Dava   kiss kiss bang bang
08 marca 2016 09:53
Z wielu względów ostatnio wiele moich znajomych, po wielkich perypetiach z fundacjami i schronami zdecydowało się na psa z dobrej hodowlii.
Jakkolwiek to brzmi, ja serio mam gdzieś tą niesamowitą łaskę jaką robią wyżej wymienione instytucje: jeżeli nie pracujesz, mam dom z ogrodem itd. to może zasługujesz na bidę jedną czy drugą.
Nie sprawdzają predyspozycji psa, charakteru. Zatajają np. że pies może ugryźć.
A później wielkie oburzenie, bo ludzie oddają te adoptowane zwierzaki. Oburzenie i wręcz nagonka i foch, że NIEODPOWIEDZIALNI opiekuni. Nie chcieli sie POŚWIECIĆ.
Sorry ale dla mnie to nieodpowiedzialni są ludzie zajmujący się adopcjami.
Tak jak napisała Ushia wielka łaska, wyższość, foch.
Nie każdy jest wysokiej klasy behawiorystą. Jeśli rodzina z dzieckiem bierze małego psa i mówi, że ma być miły i łagodny, a dostaje małego diabła, który gryzie, to niby co to jest? I jeszcze później słyszy, że psa powinno się traktować jak członka rodziny (dziecko).

Nie bez powodu w wielu bardziej cywilizowanych krajach, gdzie adopcję, instytucję zajmujące się odbieraniem zwierząt. itd. działają doskonale, psy agresywne są usypiane. Wszystkie są kastrowane. Wszystkie mają zapewnioną prawidłową pomoc i szkolenie.

Koleżanka po śmierci swojej suki zawiozła do schroniska wszystko co zostało, posłania, karmy, zabawki. Cały bagażnik. Wypakowywała to sama, wtedy kiedy 3 wolontariuszy (2 kolesi i jedna dziewczyna) piło sobie kawkę i patrzyło na nią spode łba.  Na koniec nie usłyszała 'dziękuję' tylko jakieś mruczenie, że w złym miejscu położyła  😜
I to nie jedyny taki przypadek.
Tylko że ta wyższość i "monopol na rozumienie psa" przekłada się na dobro zwierzęcia. Wiem, że warunki w schroniskach uległy poprawie, ale nadal to są schroniska - masa klatek i ludzie którzy próbują to ogarnąć. I zwierzęta ze swoją "jakże nierozumianą" historią dostają w ramach specyficznie pojętej troski życie za kratami, bo do kojca nie, do obejścia nie, do mieszkania nie,  tego psa nie, tamtego psa nie. I zgadzam się, że takie uśpienie niemożliwego do adopcji psa jest o wiele humanitarniejsze niż trzymanie go w klatce i podawanie miski na kiju.
nerechta, - ja akurat naprawdę wiem, jak to wygląda od środka, bo jestem z facetem, który w schronisku kilka lat przepracował. Zrezygnował, bo miał dość ludzi. I nieco nie wierzyłam, jak opowiadał pewne historyjki. Jak się sama przejechałam raz, drugi to wierzę. Jak wchodze, widze syf, smród i panienke popijającą kawkę reagującą fochem na sugestie, że chciałabym koty, ale na stajnie, to opinie mam taką, a nie inną.
Do tego dochodzą sytuacje nagminnego mylenia suki z psem, nie ogarniania, co kastrowane, a co nie, totalnego olewania zgłoszeń typu koty pod tarasem gastronomii, robienia z ludzi idiotów... a potem płacze i zbiórki. No i jakoś ciężko mieć pochlebną opinie o tym schronisku. W sumie to się nie da.
Pewnie, są ogarięte schroniska, są ogarnięte fundacje, są normalni wolo. Tylko jakoś tak rzadką się na nie trafia, albo po prostu bardziej widać tych wojujących zdurniałych  🤔
Luna_s20 - o to, to. Klatka w zatłoczonym schronisku cacy, kojec na kilka godzin w ciągu dnia tragedia. Niech żyje logika  😁 Nie no serio, ja wierze, że są zwierzaki po przejściach, sama mam konia i dwa koty po przejściach, ale kurcze, nie róbmy z opieki nad zwierzakami metafilozofii dla nielicznych. Również zgadzam się z usypianiem zwierząt agresywnych.
dea, Dakota odszedł bodaj jako 29 latek. Pełno jest starszych folblutów, i to w pełni użytkowanych. I w PL, i w Stanach. Jeśli tylko znajdą "swojego człowieka" to żyją i służą.
Rasa jest zdegenerowana najbardziej w obszarze płodności i rozmnażania. Tu jest problem.
Arcus w wieku 25 lat skakał międzynarodowe skoki pod małym Głoskowskim 🙂
dea   primum non nocere
08 marca 2016 19:10
To dobrze, że tak piszecie. Folbluty, które znałam, okazami zdrowia nie były. Pewnie to kwestia utrzymania też (a może i głównie?..). Ciekawe ile mój krzywus pociągnie.
BASZNIA   mleczna i deserowa
08 marca 2016 19:42
U nas folblutce zabrakło miesiąca do 34 urodzin.
Mało zdegenerowana?  A wrzody u większości to nie wynik hodowli ukierunkowanej na gorącą głowę i nerwowość? Bo nie wynik tylko samych wyścigów, choruje mnóstwo koni które nigdy się nie scigaly. Wydaje mi się ze może są mocne w obrębie układu ruchu, ale dużo bardziej wrażliwe na kwestie żywieniowe czy środowiskowe
Nie ogarniam.
No co? XXI w. Jak sie paczy! :P. Jeszcze tylko hełm kosmonauty zamiast kasku i ałtfit na czasie będzie 😀
Taki Powrót do przyszłości. Pasowaliby idealnie. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się