Depresja.

kajpo, nie, żaden atak.

Po prostu osoby z wszelkimi zaburzeniami mogą być kłopotliwe w kontaktach. wieczne wyciąganie za uszy depresanta też potrafi wykończyć. i smutno mi czytać, że TRZEBA kogos skreślić tylko przez to, że ma osobowość borderline. jakby ludzie chorzy/ z zaburzeniami to byli trędowaci, których należy unikać za wszelką cenę. Smutno się takie coś czyta.
Taki terapeuta który mówi "Zrób to lub nie rób tamtego" to do du*y terapeuta, mijający się z zasadami zawodu.
Piszę to z perspektywy osoby która już kilku terapeutów testowała.

Polecam chodzenie do terapeutów z polecenia znajomych/ rodziny. U mnie spośród 6 terapeutów, tylko 2 spośród 3 poleconych okazało się osobami
dobrymi dla mnie.
Bo w terapii ważna jest nie tylko jakość pracy i doświadczenie terapeuty, ale także to, czy 2 osoby potrafią wejść w relację potrzebną dla celów terapeutycznych.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
27 lipca 2015 11:06
Dzionka, gdybyś przedstawiła mi to w ten sposób, podeszłym do tego inaczej. Bo to brzmi inaczej. Racjonalne podejście. I zapewne najpierw wysłuchałabyś, co mam do powiedzenia na temat tej relacji, a nie zareagowała alergiczne na słowo "borderline". :kwiatek:

Broń boże nie oczekuję głaskania po głowie - od tego mam męża. Za to z moją Panią psychiatrą mam kontakt rewelacyjny - i ona umie prowadzić dyskusję, nie próbować narzucać swoją wolę.
Macie rację, nie powinnam była tego tak napisać... Ale nie bez powodu zareagowałam ciężką alergią na słowo borderline. Jestem przekonana że jeśli jeszcze kiedykolwiek spotkam w życiu osobę która na to cierpi, bez zastanowienia zawijam manatki i pędzę w swoją stronę. Z obawy o własne zdrowie psychiczne. Bo to tak własnie wygląda: tak dobrze się rozumiecie, tak dużo dobrego wyciągasz z tej znajomości. Ale do pewnego momentu... Wtedy właśnie wynajduje czułe punkt i uderza z największą mocą.
Aniapa pomyśl o tym w ten sposób - może właśnie dlatego ten człowiek uciął z tobą kontakt, bo ma poważne problemy i wie że może cię skrzywdzić więc zawczasu się odciął? To rzeczywiście miło z jego z strony... 😉

Jeśli masz trochę wolnego czasu, usiądź wygodnie i przeczytaj uważnie tę historię http://forum.gazeta.pl/forum/w,35861,152411065,152411065,Maz_przed_slubem_nie_powiedzial_ze_ma_BPD_Pomocy.html


Po prostu osoby z wszelkimi zaburzeniami mogą być kłopotliwe w kontaktach.
Kłopotliwe? Kłopotliwa to może być chandra na jesień. Border może być wręcz cholernie niebezpieczny.
aniapa, rozumiem, że to w formie leżał problem a nie w tym, że w ogóle terapeuta może wyrazić niepokój o pacjenta, jeśli widzi, że mąż/przyjaciółka/ktokolwiek nie zachowuje się wobec niego fair. Nawet tu na forum można poczytać wpisy osób, które żałują, że tak długo były zaślepione i nie ewakuowały się zawczasu z jakiejś relacji.

kajpo, ja tam cię dobrze rozumiem - jesteś zwykłym człowiekiem a nie czyimś psychoterapeutą 🙂 Ja w realnym życiu też kieruję się zasadą, że z pewnym typem osób nie chcę mieć nic wspólnego i nie wchodzę z nimi w żadne relacje mimo chęci z ich strony. Taki nasz wolny wybór, żeby siebie chronić, i nic w tym złego - nie jesteśmy od zbawiania świata przecież.
Poczułam się zobowiązana żeby się z tego wytłumaczyć. Bo ja jako chyba-zdrowa osoba nie udźwignęłam zdarzeń których byłam świadkiem. Aniapa sama napisała że bardzo emocjonalnie przeżywa każdą znajomość, nawet z panią z warzywniaka. Ma lęki, fobię społeczną, bała się wyjść z domu. Przecież to idealna ofiara dla bordera. Dlatego tak się przeraziłam, bo skoro mi (pośrednio) zrobił sieczkę z mózgu, to co zrobi takiej osobie?
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
27 lipca 2015 12:37
Tak, chodziło o formę  :kwiatek: bo przeciw dyskusji i rozsądnym argumentów nie mam nic przeciwko.

Wiesz kajpo, też rozważam taką możliwość. Być może wiedział, że nasza znajomość zbliża się do tej granicy, za którą rozpoczyna się u bordera niszczenie człowieka. Kilka razy wyrażał troskę o to, że jestem wrażliwa, a on nie chce mnie skrzywdzić. Ewidentnie życzył mi dobrze.

Czuję się cały czas niefajnie z myślą, że tyle dla  mnie zrobił, a ja nie zrobiłam nic dla niego. Że nie rozstaliśmy się w zgodzie, że zawiódł się na mnie, a dzięki temu, jak mną pokierował, znów cieszę się życiem, małżeństwem, pasją. No, ale mówi się trudno i płynie się dalej.

Edit: rozwinięcie myśli 🙂
No tak... Wywoływanie poczucia winy, że za mało od siebie dajesz... Wygląda na to, że mają sprawdzone schematy. Nie oglądaj się za siebie, może jak mu się polepszy to się odezwie i znów będzie dobrze. A potem na zmianę coraz gorzej i coraz lepiej. Ale nigdy nie będzie normalnie.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
27 lipca 2015 13:06
Nie nastawiam się na to, że się jeszcze odezwie - szczerze mówiąc, nie wierzę w to. Było, minęło, żyję dalej w naprawdę fajnym nastroju. I to dla mnie najważniejsze.  :kwiatek:

Z mojej strony EOT na moje prywatne sprawy.  😉
Dziewczyny, czy któraś z Was byłaby tak miła udzielić mi na PW kilku porad odnośnie postępowania z osobą z podejrzeniem depresji?  :kwiatek:
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
31 lipca 2015 07:36
Aniapa - to była psycholog czy terapeutka?
Jestem przekonana że jeśli jeszcze kiedykolwiek spotkam w życiu osobę która na to cierpi, bez zastanowienia zawijam manatki i pędzę w swoją stronę.


ja też
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
05 sierpnia 2015 00:03
Aniapa - to była psycholog czy terapeutka?


Psychoterapeuta
Cariotka   płomienna pasja
30 września 2015 16:40
Dostałam skierowanie do psychoterapeuty. Polecacie jakiegoś bardzo dobrego w Krakowie? Ile mniej trwa i kosztuje wizyta?
Polecam terapeutow z instytutu gestalt na Gwarnej 🙂 koszt pewnie 120zl, musialabym sprawdzic.
koszt nie gra roli 🙂 bardziej mi chodzi o kogoś sprawdzonego. będę patrzeć...póki co się przymierzam.
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
08 grudnia 2015 14:38
Trochę dzięki Dzionce, trochę z innych powodów postanowiłam spróbować raz jeszcze - jutro wizyta u psychologa klinicznego. Zobaczymy, co wyjdzie, trzymajcie kciuki.

A w zasadzie wpadłam podzielić się z Wami czymś fajnym - https://tacyjakja.pl/ - to darmowy dzienniczek pozwalający obserwować, w jaki sposób zmienia się nasz nastrój codziennie. Składa się z kilku prostych, czytelnych ankiet - od kilku dni codziennie wypełniam kwestionariusz samooceny emocji, skalę oceny samopoczucia (i nasłonecznienia), "dziś mi się udało" oraz wypisuję swoje notatki. Można w czytelny sposób wyświetlić wykres dzienniczka, wydrukować go i zabrać do lekarza/psychologa. Polecam do monitorowania swojego stanu  :kwiatek:
A mogę zapytać jak się rozwinęła sytuacja o której pisałyśmy jeszcze na tej samej stronie przed paroma miesiącami?  :kwiatek: O ile w ogóle się jakoś rozwinęła, czy zostało tak jak było i nic się nie zmieniło?
aniapa   Niedobre zwierzę wierzchowe nieznanego gatunku.
08 grudnia 2015 18:13
kajpo, poszło pw  😉
Mam problem, od dłuższego czasu, z przerwami. Polecicie jakieś tabletki które pomogą mi funkcjonować na codzien? Mogą byc na recepte. Jedyną moją radością jest koń (no i papierosy) a że jest chory i nikomu go nie oddam to wiem, ze musze wstawać codziennie zeby na niego zarabiac. Chcialabym tez podjąć drugą prace no i jestem na studiach, zbliża się sesja. Nie udźwigne tego wszystkiego w takim stanie. Boje sie ze zaczne cos zawalac, mimo ze poczucie odpowiedzialności mam bardzo duże.
Ja bym jednak poleciła psychologa (psychiatrę?). Ja jeszcze rok temu baardzo chciałam leków, czegos co sprawi ze bede chciała zyc. Dobrze ze ich nie dostałam a to przepracowałam. Teraz choc sa różne momenty i dalej masa rzeczy do poukladania przede mną to przynajmniej chce zyc(a co za tym idzie - chodzić do pracy, itd) i z pełną świadomością. Teraz mi się to wydaje oczywiste ale jeszcze rok temu nie bylo. I tak ze swojej perspektywy - praca nad sobą, nad traumami to praca ciężka, baaardzo. Ale warto, zawsze warto. Tylko trzeba dobrze trafić z psychogiem czy czymkolwiek innym co ma pomóc.
Ja tez 'zaczynalam' od tego ze ot gorzej się funkcjonowalo na co dzien, jedyną radością byla praca czyli konie ale do teraz to odchorowuję bo wpadłam wtedy  w pracoholizm. A potem tylko gorzej było.

Swoja droga tak w temacie (moze nie samej depresji a wychodzenia z niej)  - zawsze nienawidziłam świąt. Te byly chyba pierwsze tak pozytywne. Nie pamiętam kiedy aż tak odpoczęłam, i tak chętnie sie widziałam z rodziną. Az mnie to samą dziwi, ale jest to przyjemne. Ni spodziewałam sie ze szczerość wobec najbliższych moze byc dobrym pomyslem - a okazało sie ze jest 🙂
Averis   Czarny charakter
27 grudnia 2015 10:10
Z drugiej strony nie ma co leków demonizować. Czasami sama terapia nie wystarcza, a depresja to choroba jak każda inna. Kiedy mózg nie działa, to trzeba mu czasem pomóc. A obecnie leki są bezpieczne i skuteczne. Inna sprawa, że dla mnie mają one jedynie sens wtedy, kiedy są połączone z terapią. Inaczej po odstawieniu wszystko wróci. No i trzeba mieć zaufanego lekarza.
No tak znam nawet jedna osobę co dopiero na lekach ruszyla do przodu. Ale to trzeba we współpracy z psychiatrą, on mysi dobrać co i po co i czy nie mozna bez.
Averis   Czarny charakter
27 grudnia 2015 11:03
Ależ oczywiście. Nie wyobrażam sobie brać takich leków bez stałego nadzoru lekarza. Tym bardziej, że część z nich w początkowej fazie stosowania zaostrza pierwotne objawy choroby. Nie mówiąc o tym, że pełne działanie rozwijają po 3-4 tygodniach. Z tego powodu mogą niebezpieczne zwłaszcza przy myślach samobójczych.
Averis, branka dziękuję za odzew. Ok, rozumiem, czyli bez wizyty u specjalisty sie nie obejdzie. Myślalam ze moze jednak są cudowne tabletki na poprawę humoru. W terapie w moim przypadku nie wierze.
Są cudowne tabletki, ale wypisuje je psychiatra. I lepiej samemu nie kombinować, bo leki przeciwdepresyjne, to jednak z reguły silne leki. Czasami na skutek ich przyjmowania może stan psychiczny się zmienić na tyle, że trzeba koniecznie leki zmienić na zupełnie inne.
Np- nie chcę straszyć, ale można skończyć z ostrą psychozą, albo wywołać sobie stan hipomaniakalny lub maniakalny. Naprawdę lepiej wtedy być pod kontrolą psychiatry, bo samemu można nie zauważyć tego, że mamy do czynienia już z innym zaburzeniem niż wyjściowo.

Możesz sobie bez recepty kupić jakieś preparaty dziurawca, ale moim zdaniem...działa raczej na zasadzie placebo.
Evson, z tym specjalistą to nie do końca prawda. Leki przeciwdepresyjne może przepisać lekarz rodzinny, wcale nie trzeba konsultować się z psychiatrą. Wtedy to właśnie rodzinny myśli nad tym, co i jak ma działać, to do niego chodzi się na wizyty kontrolne. Tylko trzeba znaleźć kogoś, kto jest gotowy się tego podjąć.
Co do samej terapii; chodziłam przez prawie rok, próbowałam z trzema różnymi osobami i, szczerze mówiąc, mój stan jedynie się pogorszył. Od ostatniej psychoterapeutki odchodziłam wręcz z hukiem, po czym zdecydowałam, że nie zamierzam znowu ryzykować. W tej chwili, rok później, mimo braku terapii czuję się lepiej niż kiedykolwiek. W dalszym ciągu biorę leki, ale własna praca nad sobą pomogła mi o wiele bardziej, niż wszyscy "specjaliści".
Można spróbować u rodzinnego, niektórzy się podejmują, ale...
- jeśli w rodzinie młodej osoby jest problem alkoholowy, baaardzo ważne jest wysłanie pacjenta na terapię. Może rozwijać się syndrom DDA i leki tu nie pomogą na dłuższą metę
- jeśli jest tzw reakcja dezadaptacyjna, czyli jakaś reakcja na jakiś stres, leki stosuje się raczej krótko, wskazane czasami nawet kilka wizyt u jakiegoś terapeuty, bo razem z lekami dają często szybką poprawę
- jeśli przyczyną jest złożony problem osobowościowy, leki mogą nie pomóc. Uspokoją tylko, wyciszą trochę, poprawią samopoczucie, ale kijowy nastrój wróci !!! I tu bez długiej i ciężkiej pracy z terapeutą spektakularnych efektów nie będzie
- jeśli zaś komuś naprawdę rozwija się ciężka depresja ( bywa tak czasami i u młodych osób) leki są jak najbardziej niezbędne

W ogóle młode osoby powinny być odsyłane na terapię, koniecznie. Istnieje zbyt duże niebezpieczeństwo wejścia w leki, pójścia na łatwiznę i próbowanie załatwiania swoich problemów tabletkami. Zamiast popracować nad sobą i swoimi problemami. A istnieje takie niebezpieczeństwo, kiedy to rodzinny zleci leki. On raczej nie będzie napierał na wizyty u terapeuty, bo często nawet nie wie, jak bardzo jest to ważne. Zwłaszcza w przypadku młodych osób.
Ogólnie...psychiatra, przepyta o wszystko i będzie wiedział gdzie i dlaczego pokierować młoda osobę. I będzie wiedział jak długo leczyć lekiem. Rodzinny zwykle przepisze łagodny lek przeciwdepresyjny i nie będzie wnikał w istotę problemu.
I wcale nie musi to być długa i upierdliwa terapia. Czasami młodym ludziom starczy kilka, kilkanaście wizyt. Po to, by właśnie uświadomili sobie, że ich problemy nie znikną i że trzeba coś z nimi zrobić. Pakowanie pigułek w młody organizm jest prosto. Baaardzo prosto. Pytanie co dalej z tym człowiekiem będzie?
Averis   Czarny charakter
27 grudnia 2015 13:21
Nostalgia, dla mnie lekarze po to mają specjalizacje, by według nich ich dobierać. Tak jak nie pójdę z problemami z sercem do urologa, tak nie powierzyłabym swojego zdrowia psychicznego lekarzowi rodzinnemu. Na upartego każdy z nich może wypisać receptę. Ale według mnie to jest zbyt poważna sprawa. I dla mnie polecanie lekarza rodzinnego w takich sytuacjach jest nieodpowiedzialne. Owszem, może on zdiagnozować i zalecić dalsze postępowania, ale nie wyobrażam go sobie jako lekarza prowadzącego pacjenta z zaburzeniami psychicznymi.

Edit: w całej rozciągłości zgadzam się z tunridą.
Łopatologiczny przykład.
20-parolatka. Ojciec pije, matka nerwowa, nauka idzie słabo, nie ma pomysłu na siebie i jeszcze chłopak ją rzucił. Ma prawo mieć objawy depresyjne. Dostanie tabletki od rodzinnego, pobierze ze 2 miesiące, poczuje się lepiej. Może znajdzie innego chłopaka i przez chwilę będą motylki w brzuchu. Po 2 miechach znów ją rzuci, ojciec nadal będzie pił, matka nadal będzie nerwowa, nauka nadal słabo i co? I znów biegiem po tabletki? Bo ostatnio pomogły? I tak całe życie? Wiadomo, że terapeuta nie zmieni jej sytuacji rodzinnej i nie sprawi, że nagle zostanie omnibusem, ale sama świadomość pewnych problemów, rozmowa o nich, praca nad tym, co można zmienić powoduje, że człowiek się uczy żyć nieco inaczej, patrzeć na wszystko nieco inaczej. Uczy się tego gdzie popełnia błędy, gdzie ma złe myślenie. Wiadomo, że praca nad sobą jest wtedy potrzebna, bo terapeuta nie cudotwórca. Ale pomoże znaleźć miejsca, momenty w naszym życiu, gdzie możemy coś przydziałać.
Czasami leki są potrzebne, by przełamać błędne koło w naszym stanie psychicznym. Ale młoda osoba= zawsze do terapeuty. Choćby na kilka wizyt!
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się