Ostrożości nigdy dość.

Bischa   TAFC Polska :)
05 maja 2009 20:51
Mnie to nasi zawodnicy rozbrajają , szczególnie niektórzy . Na treningach/rozprężalni głowy niczym nie chronione , ale do konkursu najdroższe , może i dobre ale wyglądające jak ... No przede wszystkim świecące się jak psu ...
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
05 maja 2009 21:09
A mnie drażni, że mają te kaski, ale zapięte tak, że właściwie w razie czego na nic się nie przydadzą  🙄
oj Pauli w ogole lansu nie czujesz 😎 oni i tak jezdziliby bez, ale skoro juz sa na to przepisy to chociaz moga sie zbuntowac i pokazac "klase" luznym zapieciem-bo przeciez i tak nie jest mu potrzebny ten nieszczesny kask 😉
IloveMosiek   Mościsław & Co
05 maja 2009 21:41
z pozytywów: ja ostatnio byłam świadkiem, jak trener wkkw publicznie opieprzył podopiecznego, jak śmiał wyjechac na cross bez kamizelki. i na nic się zdały tłumaczenia, że to był tylko spacerek.
A ciekawe jakby im zwrócić uwagę.  😁  [sup]Pewnie co najwyżej popukali by się w głowę.[/sup]
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
05 maja 2009 21:59
ciri
Jaka ja nielansiarska jestem  😵

Nikaa
Dziewczyno, oni by nawet nie spojrzeli na takiego delikwenta, który śmiałby im zwrócić uwagę... gdzie nam do elity  🙄
dzionka Tak myślałam, że ucieczkę konia przeżyłaś (też nic miłego) ale wyrwania ze stawu - nie. To informuję uprzejmie: ból wściekły - już wolę dzieci rodzić, narkoza (gdy już na stół trafisz - po kilku godzinach, jeśli miałaś nieszczęście się czegoś choćby napić), 15% trwałego uszczerbku na zdrowiu, ręka kilka! lat niesprawna, a w pełni sprawna - nigdy nie będzie - np. o noszeniu w niej czegokolwiek ponad kilo można zapomnieć.
Konie i szosy/ludne miejscowości to straszne połączenie co by nie robić. Ale ucieczka konia nawet ze stajni jest możliwa. Kiedyś dziewczyna częstowała czymś konia (niedawno przyszedł do stajni). Otworzyła drzwi. Koń wypadł koło niej, pognał stajnią, drzwi (jak często) były tylko przymknięte, wypadł na teren, elegancko przesadził mur! w narożniku - i dalejże cwałować po szosie! (to folblut był). Ganiania samochodami - ze dwie godziny było - a szosa ruchliwa i tirowa bardzo, a koń z gatunku "bezcennych"  😀iabeł: Pewnych rzeczy przewidzieć się nie da - a do takich należy wyprawa konia w nieokreślonym kierunku. Koń - gdy '"poważnie"zechce pójść w długą - pójdzie zawsze. Nie powstrzymają go wodze, ani lonża, ani munsztuk, ani nic!

Kaski: A "oni" sędziego komisarza też potrafią zrugać za zwrócenie uwagi  😀iabeł:
halo no domyślam się, że z tą ręką różowo nie jest i b. ci współczuję całego zajścia. Ale uwierz, miałam kilka razy koszmary po tej ucieczce Dzionka  w świat i cały czas mam teraz schizę żeby zawsze mieć go na oku i nigdy nie puszczać luzem. Może jak trochę się ten ślad zatrze to będę bardziej logicznie myśleć. No ale prawda jest taka, że i tak koń zrobi co zechce, włącznie ze staranowaniem ogrodzenia/wyskoczeniem/zerwaniem ogłowia, itd  😵

Przypomniała mi sie ciekawa sytuacja którą widziałam w gospodarstwie agro. Kilka koni rekreanci przygotowują sobie na jazdę. Jedna kobyła (180 w kłębie, trakenka z super papierem) wpatruje się podejrzanie w ogrodzeni, do którego jest przywiązana obok innych koni. Patrzy... patrzy... i nagle z miejsca przez to ogrodzenie próbuje przeskoczyć. Oczywiście zahacza o nie nogami, zrywa belkę i w popłochu rusza w długą. Do belki są przywiązane inne konie, które spanikowane lecą tam, gdzie je belka i uwiązy ciągną. Zanim wszystkie kantary nie puściły trochę się zeszło, a wżyciu nie widziałam takiej spektakularnej ucieczki  😀 😀 Kobyła stała w tej stajni od urodzenia, nie wiadomo co jej odbiło. Na szczęście nikt nie ucierpiał, a wszyscy do tej pory opowiadają sobie tą historię  🙂
Seksta   brumby drover !
05 maja 2009 23:07
Pare lat temu,wracajac kilkuosobowa grupa z dlugiego i meczacego terenu,jakis kilometr przed stajnia postanowilismy wjechac na gore,ktora  stalana srodku pola. Gdy bylismy juz na samym czubku i nasycalismy sie pieknym widokiem (   😉 ) jeden kon sobie radosnie bryknal na co w odpowiedzi reszta koni....poniosla. Moj osiołek, naprawde taka "dzidzia" tym razem wyprzedzil w dzikim galopie z gorki WSZYSTKIE konie ( i te po karierze wyscigowej rowniez), na zakrecie spadl moj kumpel a ja na 'dzikim' koniu gnalam dalej ( mialam juz wizje jak galopuje po autostradzie). Wiedzialam, ze nie dam rady go zatrzymac,  siedzialam pewnie i wiedzialam, ze nie spadne. Mialam siedziec na nim do konca i na jego grzbiecie wpasc na metalowa brame stajni?? Moje bezpieczenstwo bylo wazniejsze- zeskoczylam na ostatnim kawalku pola- ścierniska (bo pozniej byl tylko beton....  🤔). Konie wpadly w metalowa brame, byly spocone, zdenerwowane ale im NIC sie nie stalo.  Ja zaliczylam pare siniakow, zbite kolano z ktorym mam problemy do dzis.
"Najsmieszniejsze" jest to,ze najbardziej ucierpiala dziewczyna ,ktora spadla po doslownie kilku krokach galopu, przy spadaniu sciagajac koniowi oglowie- wstrzas mozgu,zlamany bark a miala KAMIZELKE!! Ja katapultowalam sie z konia ostatnia i skonczylo sie na paru siniakach.



Kolejna sytuacja:   trening w hali. Za kilka dni zawody.  Koń jest jakis nerwowy, ciagle ponosi w galopie ale okej- radze sobie. Po godzinie jazdy ujezdzeniowej trener postanawia wyjechac z hali na odkryta ujezdzalnie ( jakies 200 m do przejechania ) ( "taka ładna pogoda i poskaczemy trochę!!"😉 . Stoimy paruosobowa grupa przed wejsciem do hali, jeden kon strzela barana ale nic poza tym sie nie dzieje. Trener w przyplywie radosci klepie mojego konia w zad i......cala grupa koni ponosi do stajni. Cudnie!
Wszyscy pospadali a ja znow- trzymam sie. Szarpie, ciagne, jestem pewna, ze uda mi sie konia zatrzymac ( o ja głupia   🤔wirek: ) i? Jak juz myslalam, ze jest dobrze, kon gwaltownie skreca w prawo a ja lece prosto....bez konia.  Rezultat?  Spadlam na beton, zbite oba kolana (znów...), jedno kolano zmiazdzone, rana, kamien w srodku, szwy, utrata przytomnosci, zadrapana twarz, piasekw ustach.

Teraz uwazam, ze nie warto walczyc i wierzyc w to,ze uda nam sie z koniem wygrac. Jesli nie czuje, ze spadne- katapultuje się.

najbardziej ucierpiala dziewczyna ,ktora spadla po doslownie kilku krokach galopu, przy spadaniu sciagajac koniowi oglowie- wstrzas mozgu,zlamany bark

Stoimy paruosobowa grupa przed wejsciem do hali


1. To właśnie wg mnie jest prosty rezultat hasła "trzymaj wodze"!
2.  🤔 Czy Wy naprawdę macie w zwyczaju stać! gdziekolwiek! grupą! koni? (może nienormalna jestem - bo większość czasu na siodłach ogierów - ale nie, nawet w klasycznej "rekreacji" - nigdy nie staliśmy - chyba że w "wachlarzyk" pyskami do ściany lasu/budynku.)
Seksta   brumby drover !
05 maja 2009 23:36
halo po dojsciu do bramy hali staliśmy dosłownie ułamek sekundy ( mielismy poczekac na trenera czy cos,w sumie- niepamiętam  😡 ).
vissenna   Turecki niewolnik
05 maja 2009 23:45
Ja jeszcze co do kasków...

Widziałam w życiu kilka poważnych upadków, sama spadałam kilka razy dość niefajnie i nie wyobrażam sobie co mogłoby się stać

Ostatnio spadła moja koleżanka. Prosto pod kopyta swojego konia (którego ma od 10 lat i znała doskonale) i mimo, że miała dobry kask doznała wstrząśnienia mózgu. Strach pomyśleć co byłoby gdyby jechała bez nakrycia głowy.

Innej koleżance w terenie spłoszył się rekreacyjny tuptuś i rzucił nią o drzewo. Kask wyglądał okropnie, wgnieciony po jednej stronie na kształt pnia. Kto widział ten kask, do końca życia nie zapomni po co na głowę zakłada się ochronę...

Samej mi zdarzyło się raz wsiąść i skakać bez kasku, byłam przekonana, że mam go na głowie (a miałam czapkę z daszkiem). Moja głupota.
180 w kłębie, trakenka z super papierem


🤔
goyza, twój post jest niezgodny z regulaminem.
z pozytywów: ja ostatnio byłam świadkiem, jak trener wkkw publicznie opieprzył podopiecznego, jak śmiał wyjechac na cross bez kamizelki. i na nic się zdały tłumaczenia, że to był tylko spacerek.


I chwała mu za to. Niestety nawet w wkkw nie zawsze jest to regułą. Pewnie Znany Pan Zawodnik przed zawodami jeździł sobie bez kasku ( przepisy zabraniają ) po czworoboku konkursowym ( j.w. ) i kto mu podskoczy? Nikt, bo przecież to Znany Pan Zawodnik. I to w naszym jeździeckim światku jest złe, bo od tych wielkich podpatrują ci nieco mniejsi i tak powstają złe zwyczaje.
Oj,z tym katapultowaniem się to jednak bywa różnie.
Byłam świadkiem takiej sceny:
- zawodnicy rajdowcy dojeżdzali na miejsce startu-dróżka wąska,pełna ludzi i koni.
Coś tam trzy konie spłoszyło,dwie osoby zleciały od razu ,trzecia trzymała się i pędziła krzycząc w niebogłosy. Katapultowała się wprost pod moje nogi . No i na szczescie tylko się potłukła niegroźnie.
Tak przy okazji-nie wolno telefonu komórkowego wciskać w kieszeń bryczesów!  Odbił pokaźny siniak.
Ale wracając do tematu-dosłownie kilka metrów dalej była już pusta duża bezpieczna łąka.
I wystarczyło tam dojechać,zrobić koło i opanować sytuację . Ani dwa luźne konie by nie uciekły w województwo,ani nic.
Takie katapultowanie się w tłumie ludzi i koni bez myślenia o bezpieczeństwie innych też nie jest specjalnie rozsądne. Trudno-trzeba zachować się jak pilot,co zrzuca paliwo i rozbija się z dala od wsi.
Bischa   TAFC Polska :)
06 maja 2009 11:06
Jeszcze do trzymania wodzy . Dwie identyczne sytuacje - ten sam koń i ten sam zawodnik , w obu przypadkach okser . Lena powinnaś pamiętać z Sopotu tą sytuację z ubiegłego roku  😉 Silvio i Łukasz Appel - stopa przed okserem , zawodnik leci przez łeb i ściąga całe ogłowie - na zdjęciu moim z Sopotu ( jak znajdę - wrzucę ) widać , jak zawodnik leży na plecach , ale wciąż trzyma w dłoniach wodze . Identyczna sytuacja przydarzyła się tej samej parze w Lesznie , zdjęć brak .
majek   zwykle sobie żartuję
06 maja 2009 12:14
halo... Aleś mnie zaskoczyła... Pierwsze słyszę, że nie powinno się stać na koniach... Autentycznie...
Napisz coś więcej... Proszę...

A co do toczków - to ja mam piękną bliznę między brwiami nad nosem właśnie dzięki temu, że złamałam sobie na głowie toczek, daszek odpadł i wbił mi się w czoło...
Koledze toczek prawie urwał ucho...

Jak skaczę to tylko w kasku... Ale przyznaję, że na spacerki to wolę czapkę z daszkiem albo kapelutek...

Mój najgorszy upadek?
Na jakimś pokazie byłam ubrana w długą skórę z tygrysa (husaria) i trochę mi się przesunęła, tak, że w efekcie kawałeczek ciągnął się po ziemi...
I właśnie na ten kawałeczek, w pełnym galopie nadepnął mi koń kolegi. Efekt: W pełnym galopie coś ściągnęło mnie niechcący na ziemię.. Okropność. Ale wiem, że moje wina...
m4jek A ja z kolei nigdy nie zastanawiałam się "w drugą stronę"  🤣. Po prostu stanie luźną grupą ogierów to proszenie się o potężne! kłopoty. Naprawdę z opuszczoną szczęką oglądałam w Białogórze wyjazd koni w teren: konie bez żadnego szyku skotłowane na asfalcie (czy betonie), dosłownie przeciskający się między nimi człowiek podciągający popręgi itp. Gdyby stanąć w ten sposób na ogierach - krew lałaby się gęsto. Nie przypadkiem wymyślono różne rodzaje szyku, w którym poruszają się/stoją konie. Gdy na hubertusach jest jakakolwiek przerwa - nawet komendy wydawać nie trzeba - wiadomo, że konie mają być w ruchu - krążyć stępując lub być trzymane po zejściu z siodła w nieco odległym, bezpiecznym miejscu - bez "pustej" przestrzeni przed pyskiem. Gdy coś się na ujeżdżalni dzieje - nie pada przecież komenda: "stój!", tylko: "wszystkie konie: stęp!". Koń w stępie jest o wiele! bezpieczniejszy. Czasem stanąć grupą trzeba - powiedzmy pod sklep na "redbulla"  😀iabeł: zajechaliśmy - wtedy jeźdźcy formują wachlarz lekkim łukiem pyskami do środka w stronę ściany - zady oddalone od siebie, wolnej "zachęcającej" przestrzeni przed jakimkolwiek pyskiem - brak. Podobnie stają zawodnicy na konsultacjach np. (o ile stanąć muszą, bo lepiej stępować w koło udzielającego instrukcji): albo wachlarzem w stronę długiej ściany, albo formując koło pyskami do środka. A już przy wjazdach - wyjazdach - nie gromadzimy się nigdy! Konie ujeżdżalnię powinny opuszczać w konkretnym szyku.

A w sprawie przydepnięcia i podobnych: pamiętajcie proszę! o wszelkich paskach, pasikach i szlufkach! I o słomie w ogonie też! Mnie konieczność "opłacania się" za słomę w ogonie do staranności nie zmobilizowała - a prosta informacja, że konia może "ciało obce" w ogonie - irytować - owszem. Żadna rzecz "powiewająca", "chlapiąca" na koniu znaleźć się nie powinna, chyba że pokazy właśnie. Ale konie muszą być do tego przyzwyczajane - i wzmożonej! uwagi takie zabawy wymagają.
A ja mam traumę toczkowo - kaskową...
Jakiś czas temu osa wpadła mi pod toczek i użarła w ucho  😤
Dlatego nie lubię jazdy w kasku, zmuszam się do zakładania go na jazdę  🤔wirek:
Po co Ci był toczek, pod który! mogła osa wpaść? (miejsce miała)  😀iabeł:
majek   zwykle sobie żartuję
06 maja 2009 14:22
halo, dziękuję..
Faktycznie - zapomniałam o tym, jak się jeździ na ogierach. I w ogóle jak się jeździ z innymi. Bo ja teraz 100% rekreacji i tylko spacerki na własnych ciapciusiach...  
Seksta   brumby drover !
06 maja 2009 18:04
Tania Dlatego właśnie nie katapultuję się w tłumie ludzi czy koni. Jak ostatnia zostaje na grzbiecie ponoszacego konia, ktory w oddali widzi reszte stada to jestem samajak paluch 😉
Ja od czasu ostatniego końskiego wypadku w zeszłe wakacje, kiedy zabierało mnie angielskie pogotowie, a ja myślałam , że tak właśnie wygląda śmierć, cierpię na " traumę wsiadaniową".
Jeździłam na grzecznym poniaku, nigdy niebrykającym,i w ogóle misiaczku.
Chciałam wsiąść na ujeżdżalni, ledwo przełożyłam nogę przez siodło, koń wyrwał dzikim galopem, wybiegł z ujeżdżalni i wyskoczył z czterech nóg, wystrzelając mnie jak z procy prosto na beton.
Miałam kask crossowy i kamizelkę- złamane żebro, wstrząs mózgu, potłuczony kręgosłup .
Nie chcę nawet sobie wyobrażać co by ze mną było gdyby nie kask i kamizelka.
Od tego czasu strasznie się boję przy wsiadaniu, staram się zawsze poprosić kogoś o potrzymanie konia, ale wiadomo nie zawsze się ktoś taki znajdzie.
Po co Ci był toczek, pod który! mogła osa wpaść? (miejsce miała)  😀iabeł:

Użarła mnie w ucho i miała jak wpaść.
A ten toczek zmieniłam na porządny kask.
pozdrawiam.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 maja 2009 20:01
Poncioch , jeśli w ucho to nie ma związku przyczynowo-skutkowego między osą a toczkiem  😉
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
06 maja 2009 20:14
co do kasków na zawodach. to zawodnik pełnoletni może jeździć bez kasku po rozprężalni i sędziemu komisarzowi tak naprawdę "nic do tego". juniorom nie wolno bez kasków wsiadać, bo (jeżeli są w kadrze grozi im z niej wylot w trybie prędkim)są upominani. tak samo jak nie wolno wsiadać nikomu "na stępa" niepełnoletniemu bez kasku. co do zwracania uwagi to ja też nie lubię wtrącania się w nie swoje sprawy. to są zawody i dorośli ludzie ich sprawa, że jeżdżą bez czy w kasku. jeżeli chcecie zwracać im uwagę bez "zmrożenia" wzrokiem to zróbcie to ale na osobności i po zejściu z konia. w większości nawet śmiem twierdzić, że w 99%nasza czołówka jest przesympatyczna i zapewne powiedzą, że zdają sobie z tego sprawę, że to niebezpieczne ale czego rutyna nie robi z człowiekiem?
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
06 maja 2009 20:25
co do zwracania uwagi to ja też nie lubię wtrącania się w nie swoje sprawy. to są zawody i dorośli ludzie ich sprawa, że jeżdżą bez czy w kasku.

A czyja to będzie sprawa jeśli na rozprężalni zdarzy się wypadek w wyniku którego ucierpi jeździec??
Czy w takim wypadku powinno się machnąć ręką i powiedzieć "był świadomy tego, co może się stać, to jego sprawa".
Brzmi absurdalnie, prawda? ale moim zdaniem to powinno działać w obie strony.
Jeśli ktoś chce się narażać, to wolnoć Tomku z SWOIM domku, ale między ludźmi zachowywać się rozsądnie.
Moim zdaniem takie "przypadki" powinny być karane.

Wiem, że to dosyć skrajna wizja, ale ten wątek idealnie pokazuje, że żadnego scenariusza nie należy odrzucać.
christine   zawodnikowanie reaktywacja. on the go.
06 maja 2009 20:34
no właśnie trzeba byłoby tak zrobić. machnąć ręką- chociaż to trudne- i powiedzieć, że był świadomy. tak samo jak świadomy jest ten, który przekracza prędkość, czy ten który myje okna w czasie wichury na 12 piętrze wieżowca. to jego życie i jego prywatna sprawa co z nim robi. to, że on złamie kark nikomu nie zrobi krzywdy z wyjątkiem jego bliskich (i całego tłumu rządnego wrażeń), która mogła go przekonać do zmiany przyzwyczajeń. to takie hipotetyczne gdybanie. takiego przepisu nie ma i dopóki go nie będzie czepianie się niczego nie da. a taki przepis wprowadzony raczej nie będzie.

a co do właściwego rozprężenia przed konkursem/tj. skoków/żadnego "mocnego" na jazdę bez kasku nie udało mi się spotkać.
Lotnaa   I'm lovin it! :)
06 maja 2009 20:35
Zgadzam się z każdym słowem Pauli. I smutne jest, że przepisy PZJ tego nie regulują. Wg mnie powinien się tam znaleźć zapis, że przez cały czas na terenie zawodów KAŻDY jeździec - junior, młody jeździec, osoba pełnoletnia, luzak czy ciocia Marynia powinni nosić kask. Dla mnie takie gadanie, że to rutyna, przypomina zabawę dziecka z zapałkami - sparzy się, nie sparzy, wybuchnie pożar, a może się uda?

Edit:
to, że on złamie kark nikomu nie zrobi krzywdy z wyjątkiem jego bliskich (i całego tłumu rządnego wrażeń)


Myślę, że nie takich wrażeni tłumy oczekują  🙄
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się