Obiecalam relacje z Wolga tripu, niestety dramatycznie nie mam czasu i przez najblizsze miesiace miec nie bede 🙁 Takze wersja minimum.
Tytulem wstepu: zrobilismy jedyne 3300 km, od Kazania po granice z Kazachstanem w Niznym Baskunczaku. Zobaczylismy rownie wiele zapierajacych dech w piersiach krajobrazow jak i ponurych grobowcow Zwiazku Radzieckiego; objadalismy sie wloska pizza i cudami kuchni gruzinskiej w "europejskich" miastach takich jak Kazan czy Wolgograd i zagryzalismy kasze gryczana chlebem razowym w post sowieckich hotelach Samary i Uljanowska; spotkalismy sie z ogromem sympatii ze strony lokalsow, od bruderszaftow pitych z plastikowych kubkow na statku do Swijazska 😁 po przymykanie oka na nasze eskapady po terenie pogranicza czy wreszcie na nasza kwestjonowalna rosyjskosc 😉 przy sprzedazy wejsciowek do bunkra Stalina od reki i w nizszej cenie.
KazanMiasto-pocztowka, zaskakujaco zachodnie i zwyczajnie przepiekne (meczet Kul Szarif!). Warto wpasc do Muzeum Zycia Sowieckiego na maly nostalgia trip po ZSRR i nad Golubje Oziera (transkrypcja czesto bedzie zdupna/moja autorska, z gory przepraszam :kwiatek: ) popodziwiac ich turkusowy odcien i poddac sie darmowej krioterapii (woda ma jedyne 4 stopnie, Rosjanie plywaja i to jak! 😀 ). Tu tez wypozyczylismy Dacie od pewnego milego Rosjanina imieniem Dymitrij; Dacia miala blachy na gumki recepturki, dziurawa opone, polamane zderzaki i podajrzana tendencje do samowolnego skrecania w lewo 😁 ale okazala sie byc wierna towarzyszka podrozy.
SwijazskNieduza, malownicza wysepka w gore Wolgi od Kazania, z tradycyjnie zdobionymi tatarskimi domami i pieknie odrestaurowanymi cerkwiami i klasztorem. Swijazsk jest uroczy, wakacyjny i - powiedzmy szczerze - duzo bardziej turystyczny niz autentyczny. Poza niespieszna wycieczka po cerkwiach mozna skoczyc na lody (czarne 😜 ) czy konna przejazdzke (konie maja nawet ochraniacze pod kolor czapraka :P); podczas rejsu lokalsi pija i ucztuja (dominuja wodka i piwo z plastikowych butelek, tradycyjne tatarskie wypieki i suszona ryba), takze wypada nie byc aspolecznym, przyniesc swoje wiktualy i sie przylaczyc.
SamaraMoja nieoczywista milosc i miasto kontrastow. Od pompatycznego i chlodnego Placu Chwaly, przez przypominajacy grobowiec bunkier Stalina - dosc osobliwe przezycie 😉 byc 37 metrow pod ziemia, w dekoracjach z pogietej stali i betonowych plyt i sluchac o osiagnieciach towarzysza Stalina, ktory wielkim patriota byl, oczywiscie przy akompaniamencie hymnu Zwiazku Radzieckiego - po nad wyraz sympatyczna plaze (drewniane laweczki, ceratowe parasole, kukurydza, wata cukrowa, no jak zywo wakacje nad Balatonem w latach 90tych, tylko woda jakby glebsza i nurt jakby konkretniejszy 😉 ) i tetniacy zyciem bulwar nad Wolga. Jako bonus mozna wpasc do browaru na Zigulewskoje prosto z rozlewni i obowiazkowa do piwa suszona rybe.
Samarskaja LukaWidoki 😍 w parku sa piekne, lesiste wzgorza, wapienne klify i Wolga w calej okazalosci. Mozna skoczyc na trekking, rower czy poplywac w ktorejs z zatoczek i - co najlepsze - miec to wszystko tylko dla siebie.
Saratow i droga do Wolgogradu Saratow to juz zdecydowany powiew wschodu: ruch drogowy bardziej niz europejski przypomina ten znany nam z Tibilisi, poza scislym centrum tego prawie milionowego miasta prozno szukac utwardzonych chodnikow czy murowanych domow - miedzy nielicznymi blokami z wielkiej plyty dominuja parterowe, drewnane chaty o pieknie zdobionych okiennicach. Skoczylismy tylko rzucic okiem na najdluzszy most Zwiazku Radzieckiego (Saratow-Engels; Marks jest kawalek dalej 😜 ), przejsc sie bulwarem Kosmonautow - dla smialkow kapiel w Woldze w duzo mniej wakacyjnych warunkach niz w Samarze, woda jest ciemna i gesta od glonow i prozno szukac tu plazy, a do wody z betonowego nabrzeza prowadza pordzewiale metalowe drabinki - i do uzbeckiej knajpki na szaszlyki i tradycyjny makaron lagman. Za Saratowem zaczyna sie suchy, goracy, nieurodzajny step, przecinany glebokimi jarami, na dnie ktorych chowa sie zaskakujaco bujna roslinnosc. Na kilometrach pustkowia jedyne urozmaicenie to przydrozne stragany z arbuzami, kolumny kamazow (tez z arbuzami) i smutne wioski (bez arbuzow, za to z duza domieszka blachy falistej), czasem z bonusem w postaci ruin sowchozu.
WolgogradMoj wymarzony 💘 Tetniace zyciem miasto i jednoczesnie monumentalny, pelen stalinowskiej architektury pomnik chwaly Zwiazku Radzieckiego. O ile juz wczesniej moglismy poczuc sie przytloczeni stezeniem Lenina, Armii Czerwonej, bohaterow ZSRR i komsomolcow na kilometr kwadratowy kazdego z odwiedzanych miast 😉 o tyle Wolgograd podniosl to odczucie do zupelnie nowej rangi. Na kazdej latarni ulicznej obowiazkowy sierp i mlot, na kazdym skwerku pompatyczna tablica pamiatkowa; w kawiarni hotelu Stalingrad, dzielacego budynek z muzeum Stalina, mozna napic sie wodki z wojskowej menazki, przyniesionej przez kelnerke w mundurze Armii Czerwonej - w tle oczywyscie radzieckie piesni wojskowe. Na straganie dostaniemy koszulki ze Stalinem, na plaskorzezbach na Kurhanie Mamaja poczytamy o faszystowskich hordach, ktore dostaly za swoje (do kompletu obraz rzeczonych hord gnanych na Sybir); sam Kurhan i wienczaca go Matka Ojczyzna (jedyne 88 metrow) robia niesamowite wrazenie juz chocby ze wzgledu na skale 😍 Oczywiscie nie ominelismy ruin mlyna nr 4, domu Pawlowa i Muzeum Panoramy - jak ktos ma mala odpornosc na retoryke w stylu opowiesci o zolnierzach radzieckich bez skazy, bohatersko wyzwalajacych Polske z faszystowskich rak 17 wrzesnia 39’ to nie polecam 😉 Sa i faszystowskie hordy o zbrodniczym, niepohamowanym apetycie (tu zdjecie zolnierzy Wehrmachtu… jedzacych udka z kurczaka), narod sowiecki jednoczacy sie w imie Rewolucji i genialna innowacyjnosc uzbrojenia Armii Czerwonej. Niemniej polecam bardzo fajne prezentacje multimedialne na makietach plonacego Stalingradu a i dla samych eksponatow warto wydac te 200 rubli 🙂
Nizny BaskunczakTroche egzotyki 😉 Za nami zostala cywlizacja z asfaltem, przed nam kilometry, setki kilometrow pustynnego stepu, tylko czasem gdzies pasie sie kilka owiec czy melancholijny wielblad. Slone jezioro Baskunczak jest przepiekne, step zaskakujaca barwny; w zalamaniach terenu, tam gdzie tylko pojawi sie woda, rosliny maluja step na zielono i czerwono. Weszlismy na teren pogranicza bez przepustki, na dlugie kilometry niczego, przed nami tafla soli, trzeszczace pod nogami suchorosla, gdzies w oddali rude klify gory Bogo i na horyzoncie - Kazachstan… no magia! Na sama gore Bogo mily pogranicznik nas niestety nie wpuscil, acz chociaz pozyczyl szerokiej drogi 😉
UljanowskStrasznie przygnebiajace miasto, klimatem przywodzace raczej czarnobylska zone niz cel wakacyjnych podrozy. Jest ulica Lenina, dom, w ktorym urodzil sie Lenin, dom, w ktorym wychowal sie Lenin, gimnazjum, do ktorego chodzil Lenin, Memorial Lenina, pomnik Lenina, niezliczone portrety, reliefy i tablice pamiatkowe Lenina… no Uljanowsk wlasnie. Jest szaro, smutno, sypie sie azbest, z pieknych acz zaniedbanych dziewietnastowiecznych domow sypie sie prochno i pstrokata farba, w Muzeum Lotnictwa sypia sie stare Ily i Tupolewy. Na tym ponurym cmentarzysku, pelnym maszyn tonacych w blocie bez ladu i skladu, mozna zajrzec do wnetrza radzieckich samolotow, powdychac zapach plesni z zawilgoconej gabki… Na uwage na pewno zasluguje perelka jaka jest Tu-144 (radziecki Concorde 😉 na zdjeciu), a to nie jedyny rzadki okaz zezlomowany w uljanowskim muzeum.
Ujscie KamyTo woda, bardzo duzo wody, po horyzont i bez konca. I malownicze szaro-rude klify. I bardzo zdziwieni nasza obecnoscia lokalsi 😉
Calosc trasyNo byloby juz wsio 😉 Polecam kazdemu, bo warto. Do Rosji na pewno wrocimy i to niedlugo. Cenowo bardzo spoko, taka wersja tripu na 2 sztuki czlowieka na 15 dni zmiesci sie w wersji economy w 2000 euro juz ze wszystkim, a za 2500 to mozna szalec 😀