KOTY

Arimona codziennie o 4 wstaje mój ojciec, więc sobie nie szkodzi, kot i tak go nie obudzi, bo sam wstanie. Problem pojawia się w weekendy, ale człowiek się przyzwyczaił i bez budzika wstanie, byleby tylko kotu dać. No i zapalić papieroska...  😁

Moja korzysta w kuwety tylko i wyłącznie zimą, bo nie chce już na dwór wychodzić. Pomijając sytuację, kiedy ona śpi, a wszyscy domownicy wychodzą do szkoły/pracy. Tak woli załatwiać potrzeby na dworze, co sygnalizuje. W chacie świeżutki zapach stokrotek.  😁
dea   primum non nocere
18 listopada 2011 17:09
Ja na odporność stosowałam scanomune. Skarmiłam bestyjkom 60 kapsułek w miesiąc i zdecydowanie poprawiła im się kondycja.

Alvika - Twoje maluchy już takie wielkie?? Chyba muszę wpaść w odwiedziny, bo pamiętam małe kleszczyki, panikujące przy podnoszeniu na ręce 🙂

Dziewczyny, a mozecie napisac jaka macie technike sprzatania kuwety? Jaki zwirek, co ile dni, jak dokladnie?
Bo w tej chwili spzatanie konskich boksow to pikus, w porownaniu do kuwety 😉 Niogarniam tego, jak zrobic zeby nie smierdzialo, ale nie zuzywac zwirek w mega ilosci? Na ile wam starcza worka 3,8L? 


Ja, odkąd zaczęłam stosować drewniany drobny PORTA PINE jestem kompletnie kupiona przez ten żwirek. Po pierwsze: wcale nie kosztuje mnie więcej niż bentoniciak - hilton. Tamten ciągle dokupowałam, ten zamawiam raz na jakiś czas i ciągle jeszcze jest (kilka miesięcy mi schodzi). Teraz jak czuję woń bentonitu, to mnie wykręca na lewą stronę (wymieniłam, bo podejrzewałam, że to co stało się z Simbą - rozdrapał sobie całą głowę konkretnie - było spowodowane bentonitem). Przede wszystkim: siki absolutnie, wcale, w ogóle NIE ŚMIERDZĄ. Kupa śmierdzi po zrobieniu, tego się nie da uniknąc 😉 ale jeśli akurat nie ma mnie w domu, a kocurom uda się zakopać (Lemurowi czasem nie wychodzi, niestety), to nie czuje się kuwety wcale. Sprzątam raz, dwa razy dziennie, jedna duża kuweta na dwa kocurki. Bardzo mało tego żwirku mi schodzi. Łopatkę mam jedyną słuszną 😉 z zoomarketu naszego. Dość gęsta kratka (bo żwirek drobny), wykończona płaskim "skosem" (żadnego zawinięcia). Jedyny minus jest taki, że żwirek mam w całej chałupie, ale bentonit też miałam. Ten chociaż nie śmierdzi.
Mamy wesoło. Glitne ma pierwszą w życiu ruję.  😁
Bischa   TAFC Polska :)
18 listopada 2011 17:45
O kurczaki 😎
U mnie Benek jest w całej chałupie, natomiast Coshida wysypana na pół łazienki (Luna strasznie skarbów w żwirku szuka :hihi🙂.

Edit:Po czym poznać, że kot będzie przytulaśny, jak się wybiera z miotu (dachowiec)? Na co zwrócić uwagę? Koleżanka szuka kota dla koleżanki (tamta o tym wie, ma kota ale zupełne przeciwieństwo) i nie wie po czym poznać, ja w sumie też nie, bo sie nigdy nad nie zastanawiałam 😉
Wydaje mi się, że z miotu to najodważniejszy/najśmielszy będzie przytulasem. Kocięta bardziej strachliwe mogą takie pozostać w późniejszym wieku, a to może przekształcić się w: nie dotykaj mnie, bo sobie tego nie życzę. Chociaż też spokojny maluch może spełnić oczekiwania.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
18 listopada 2011 19:34
Bischa, kotek ma byc towarzyski, reagowac dobrze na dotyk, podniesienie, unieruchomienie na chwile, probe wysuniecia pazurkow itp.
cieciorka   kocioł bałkański
18 listopada 2011 23:30
Notarialna, jak u mnie było?
za pierwszym razem przyniosłam kociaka do dorosłej kocicy. to był ten typ, który zdecydowanie nie potrzebował towarzystwa drugiego kota. wydaje mi się nawet, że przez za wczesne odstawienie od matki nie mała wykształconych umiejętności dogadania się z innymi, miała chorobę sierocą. ale sprowadzony do domu pies ją strasznie uszczęśliwił (mimo, że dla suki istnieją tylko i wyłącznie ludzie), więc myślałam że kot tym bardziej. ale nie- warczała, była wściekła. nie robiła krzywdy, nie ganiała jak innych kotów, ale trzymała się z dala. po jakimś czasie sytuacja unormowała się na tyle, że kotka by nawet myślę zaakceptowała małego, gdyby nie to, że strasznie się do niej "podwalał" i chciał nawiązać kontakt.
druga sytuacja- Ninja zawsze był towarzyski i miał wielu kolegów, nowego kota przyjął spokojnie, z zaciekawieniem, ale jak się okazało, że to na stałe czuł się trochę odrzucony. skazane na siebie urządzały sobie brutalne zabawy- wyraźnie zabawy, a nie walki. kitłasiły się na podłodze aż ustaliły ktory jest silniejszy, podzielili obowiązkami domowymi i rozwkitła miłość.
Rudy też przyjął przyjście  kotki ze spokojem. on był wielki, ona malutka i bała się go. bywał brutalny, ale łagodnie nastawiony. tarmosiły się kilka dni na podłodze przy wrzaskach malej i sie uspokoiło. nie było nigdy wprawdzie przytulań, ale codzienne ganianie się i spanie koło siebie oraz mycie Rudego przez Kituszkę.
Bischa może napisać, jak było z Kituchą i Luną

Bischa, zapisz się z Luną na kurs felinoterapii
Teraz, jak nie mieszkają razem, ale się odwiedziły, to też musiały się tarmosić. wprawdzie kotka uciekała i podnosiła wielki wrzask, ale zwykle ona prowokowała, a Rudy nawoływał. Oczywiście- kotka wiedziała gdzie jest więc czuła się bezpiecznie. drugiego dnia, siadały koło siebie, mijały się, wąchały, jadły w spokoju. kotka dalej bała się Rudego, darła się gdy ją łapą pacną i wrzeszczała gdy znalazł się zbyt blisko, ale cały czas była zainteresowana, co robi.
Ha, moja mała kota się dobrze czuje 🙂 Je, bawi się jak zwykle przestała kichać, dziąsła duużo lepsze. Dzwoniłam do weta i kazał zmniejszyć steryd i tylko tydzień go podamy. Zastrzyki wzmacniające te co teraz podał najwyraźniej lepiej zadziałały niż poprzednie.  Bo wczesniej nigdy nie było poprawy tak szybko.

Za tydzień jeszcze raz zastrzyk. A potem zacznę podawać Immunodol Cat - wet mówi, żebym to dała bo dużo tańszy niż Sanomune, a stężenie tej substancji, która tam jest większe.
Dawno nas nie było, ale obiecuję poprawę! 🙂
Pozdrawiamy z Azim i Tobim
Miyako   聞こえる昨日の叫びが。
19 listopada 2011 09:10
U młodej kichanie to reakcja alergiczna, okazało się że reaguje tak na nowe podłoże u świnek. (jakiś granulat roślinny, ale nie drewniany jak pigwa).
Moją inteligentna kota sobie to podgryzała.  🙄
A że jest alergikiem..

Moja cudowna Binka, później wstawię zdjęcie naszego seniorka 🙂
cieciorka   kocioł bałkański
19 listopada 2011 18:49
czy ktoś z warszawiaków będzie robił zamówienie w zooplusie w najbliższym czasie?
dea   primum non nocere
21 listopada 2011 15:01
Edit:Po czym poznać, że kot będzie przytulaśny, jak się wybiera z miotu (dachowiec)? Na co zwrócić uwagę? Koleżanka szuka kota dla koleżanki (tamta o tym wie, ma kota ale zupełne przeciwieństwo) i nie wie po czym poznać, ja w sumie też nie, bo sie nigdy nad nie zastanawiałam 😉


U mnie bardziej przytulakowaty właśnie Lemur, ten nieśmiały (najbardziej płochliwy z całego miotu). Tylko że on w typie "chciałbym i boję się" - trzeba z nim trochę popracować, żeby go upewnić, czasem wymaga to głaskania na siłę. No ale to przypadek ekstremum - bo tylko on przeżył, nie było z czego wybierać (odważne zostały szybko skonsumowane przez psy i stajennych). No i wzięłam go jako roczniaka. Drugi, bardziej pewny siebie (Simba), i owszem, wpakuje się na kolana, ale jak uzna, że wystarczy, to idzie zwiedzać świat. On nie w typie "miziaj mnie cały dzień" 😉 Taka to była Fela - wystarczyło, że na nią spojrzałam, i już miałam kota na pokładzie. No, ale ona była bardzo wyjątkowa i nasz układ był wyjątkowy. Taki kot to się raz w życiu trafia. A ja ją, głupia, parę lat whiskasem karmiłam...
Czyli chyba nie ma reguły...
Bischa   TAFC Polska :)
21 listopada 2011 17:49
(odważne zostały szybko skonsumowane przez psy i stajennych).

Że co? 😲 🤔
dea   primum non nocere
21 listopada 2011 17:59
Ano, koty się łapie, pakuje w worki i wywozi, nie wiesz o tym? :/ Dlatego Lemur mieszka w bloku na 7. piętrze zamknięty na 4 spusty i jest przeszczęśliwy... A do stajni jeden kot (starszy brat Lemura zresztą) przychodzi zimą, przestajemy go dokarmiać jak tylko się cieplej robi, niech spyla do lasu. Tam być może przeżyje. Już drugi rok tak pociągnął, mały rekordzista.
Bischa   TAFC Polska :)
21 listopada 2011 18:17
Ze zdania wynikło mi, że zostały zjedzone przez stajennych 😲
Tak czy siak, metoda pozbycia się kotów przez ludzi, ktrych opisujesz 🤬
Metody bywają i gorsze. Kilka lat temu w rzeczce u nas worki pływały...

Odkąd mam konia, zdarzyło się, że:
- dostałam 3 małe kociaki pod choinkę (dosłownie, bo mam na podwórku wielką choinkę)
- przybłąkał się rosły kocur
- mam kotną kotkę pod nosem

Ach, uroki wsi...
dea   primum non nocere
22 listopada 2011 13:46
Bischa bo to był taki celowy "zabieg stylistyczny" - stajenni nie różnią się podejściem do kotów od lokalnych psów, w sumie psy też ich nie zjadały, tylko zagryzały. Ech... nie rozumiem tych "pływających worków" - nie chcesz sie zwierzakiem zająć, to się nie zajmuj, ale zostaw, moze sobie poradzi - ma chociaż szansę - żal że będzie zdychał z głodu? to uśpić, a nie "pływające worki" albo zakopywanie żywcem.
Bischa   TAFC Polska :)
22 listopada 2011 14:13
Wiesz, różni zwyrodnialcy chodzą po świecie, tacy co to nawet ludzkie mięso jedzą, więc nic nie byłoby chyba w stanie mnie zdziwić.
Pewnie, że lepsza śmierć w paszczy bezpańskiego psa, czy chociażby nagła pod kołami samochodu, niż żywcem być zakopanym, bądź w worku wrzuconym do rzeki, będąc jeszcze żywym i bezbronnym...
Ani nagła śmierć pod kołami, ani w paszczy bezpańskiego psa, nie jest i nie będzie dla mnie czymś normalnym. To reakcja łańcuchowa. Masz kotkę? Idziesz do weterynarza i prosisz o zabieg, zważywszy że się okazuje, iż oni mają go robić za darmo. Oczywiście, nikt nas nie poinformował i wątpię, by szersze grono również. A już w gabinecie się okazuje, że jest takie rozporządzenie. Ten kto pieniędzy nie ma i nie chcę iść, tego nie wie, a powinien.

I stąd: kotka=młode=worki=śmierć w innych formach.

ja mam kota Ryszarda to jest ADHD i wscieklizna w jednym wstawie jutro zdjecia zobaczycie jaki pomysłowy jest. Ogolnie to pogryzl wiecej ludzi niz moj pitt bul i wszyscy wychodza podrapani jesli kota nie zamkne, Jest bardzo niegrzeczny czasem sobie z nim poradzic nie umiem.chyba dlatego, ze mialam 16 lta sokojna kotke, a po jej smierci wzielam ze schroniska kocura  😵 zywa masakra
dea   primum non nocere
22 listopada 2011 14:47
Być. - koty, o których mówiłam, były bezpańskie - przyplatały się do stajni (tzn. kotka, okociła się na miejscu) - zajmowałyśmy się dobrowolnie całą czeredą i matka już była tak oswojona, ze planowałam załatwić sterylkę dla niej, ale najwyraźniej miejscowi ludzie mieli inne plany.
Być. - koty, o których mówiłam, były bezpańskie - przyplatały się do stajni (tzn. kotka, okociła się na miejscu) - zajmowałyśmy się dobrowolnie całą czeredą i matka już była tak oswojona, ze planowałam załatwić sterylkę dla niej, ale najwyraźniej miejscowi ludzie mieli inne plany.

Mój post nie był atakiem, jeżeli został tak odebrany.  😉

Taka pomoc z jednej strony jest dobra jak ma się pełny plan. Z drugiej mogłaby być "zabójcza". Przyzwyczajenie kotki do miejsca, gdzie ma co jeść i pić jest na tyle niekomfortowe, bo będzie się tam kocić zawsze. Skoro chciałaś ją poddać zabiegowi to wszystko ok, tak właściwie powinno być, o ile człowiek ma dobrą wolę.

Miejscowi ludzie często likwidują to, co wg nich jest szkodnikiem, a stan faktyczny mówi, co innego. Zazwyczaj to ludzie ze swoim światem, nieco negatywnie nastawieni do otoczenia z jakąś wizją swojego podwórka, która nie może być zbezczeszczona małymi odciskami kocich łapek.

Był jeden kocur, który nagminnie robił kupkę na wycieraczce przed drzwiami pewnego domu. Właściciel o tym nie wiedział, bo nie został poinformowany, że jego zwierzę ma takie (niefortunne) ulubione miejsce do wypróżniania się. Pech chciał (głupie zrządzenie losu), że właściciel wycieraczki umiał strzelać, a co za tym i idzie, miał też broń. Skończyło się na tym, że kocur został odstrzelony, a jego właściciel usłyszał tylko: "tego kota nie widziałem, nie wiem gdzie jest, dawno do mnie nie przychodził."

Historia autentyczna, niestety.  🙄
Mam pytanie

zauważyłam, że mojej kotce podczas ugniatania posłania i układania się, tulenia itd czasem zdarzy się popuścić z pyska ślinę(?) , zbiera jej się na pyszczku taka mała kropelka, spadnie, potem czasem zbiera się druga itd..

Czy mam się tym przejmować czy może to norma?
Nie znam się jakoś szczególnie na kotach i wolałam się upewnić..
Bischa   TAFC Polska :)
22 listopada 2011 15:36
Być, ja również miałam na myśli koty ze wsi, bezpańskie, które chociażby na zimę przychodzą do ciepłej stajni. Mentalności wielu ludzi nie zmienisz. Na wsi jest również pełno bezpańskich psów, które również się rozmnażają- przykład, mój wujek na wsi ma od kilkudziesięciu lat psy, są to kolejne pokolenia poprzednich (psów jest 5 w tym 3 na łańcucach, w tym dwie suki, niestety nie wiem co się dzieje ze szczeniętami dalej, a wysterylizowane nie są, moje gadanie na nic się nie zdaje, że powinny być wysterylizowane, jak suki mają cieczki, strach wrócić z obory po wieczornym dojeniu, od lat przychodzi ogromny bernardyn, bądź jakaś mieszanka bernardyna) i mają tak głeboko zakorzenioną nienawiść do wszelkiej maści kotów, że żaden kot nie ma prawa się uchować, mordują natychmiast z zimną krwią. Są dwie kotki, obie pamiętam jeszcze z ubiegłego roku, jedna nie wyłazi poza ogrodzenie domu, druga przemyka się jakoś do obory.

Koty wedle obecnegoi unijnego (chyba?) prawa są szkodnikami. Każde zwierzę, które nie jest zwierzęciem trzymanym "normalnie" w danym budynku, jest szkodnikiem w tej chwili. Inne gatunki (mój wujek musiał świnie przenieść do innego budynku) nie mogą być razem trzymane (kiedyś wujek trzymał razem krowy i świnie, w jednym budynku, oddzielnie).
zaba   żółta żaba żarła żur
22 listopada 2011 15:48
Mam pytanie

zauważyłam, że mojej kotce podczas ugniatania posłania i układania się, tulenia itd czasem zdarzy się popuścić z pyska ślinę(?) , zbiera jej się na pyszczku taka mała kropelka, spadnie, potem czasem zbiera się druga itd..

Czy mam się tym przejmować czy może to norma?
Nie znam się jakoś szczególnie na kotach i wolałam się upewnić..


To zupełnie normalne,one z miłości tak się ślinią! 😉
Wieś ma to do siebie, że kiedyś nie było konieczności grodzenia gospodarstwa, pies miał pilnować obejścia i nie wychodzić poza pewien obszar. I to się sprawdzało, ludzie się przyzwyczaili. Problem polegał tylko na tym, że w pewnym okresie na pewno psy/suki szły własnymi ścieżkami i wracały po kilkudniowych wojażach. Dodać też należy, że psy na łańcuchu rzadkim widokiem nie były, a brama zawsze otwarta, bo się wjeżdżało traktorem/ciągnikiem... I to jeszcze do dziś funkcjonuje, jeżeli spojrzeć na te rodziny starsze, które pamiętają jak dawniej było. Teraz rzeczywistość się zmienia. Pies biega luzem, bo uciekł i ma kilka wyjść: wróci do domu, ktoś go przejedzie, złapie go straż miejska bądź złapie go hycel. U mnie już funkcjonuje straż miejsca, która konkretnie mandaty wstawia i się nie bawi w klocki lego, bo nie ma, po co. Też ludzie się wyczulili... Teraz to potrafią cię zaskarżyć telefonicznie wszędzie, nawet za to, że konia masz 24h na dworze i ma tylko (w lecie!) chmurkę pod głową. Ewentualnie otwierasz pewnego dnia drzwi swojego domu, a przed bramą masz miłą panią, która okazuje się być przedstawicielką pewnej fundacji na rzecz zwierząt. Wszystko ok, ładnie i pięknie. Gdyby nie fakt, że ludzie zamiast zaskarżać zwyrodnialców to zaskarżają zwykłych ludzi o byle pierdołę, a gdzieś obok pies uwiązany do drzewa. I to przeraża jak i irytuje.

Jeżeli chodzi o koty to problem jest, nieco mniejszy. Dziki kot przez x czasu przeżyje, bo jest zwierzęciem łownym i da sobie radę, jeżeli ma do tego warunki. One też nie są agresywne jak czasami psy i nie rzucą się na przechodnia. Wydaje mi się, że gdyby zrobić jakieś statystyki to okazałoby się, że ludzie częściej i w większej ilości wyrzucają koty niż psy. Te pierwsze rzadko widać, bo jak zdziczeją to do domów nie podchodzą, chyba że tylko w celu obadania czy jest coś do jedzenia.

Właściwie to ludzie powinni wiedzieć taką rzecz, że nawet jak zabiorą np. kociaki od matki, by je utopić to i tak po pewnym czasie wejdzie ona w następny cykl i znowu będą młode. I to szybciej niż jakby je odchowała i odstawiła.

O tym, że koty są szkodnikami wg unijnego prawa to pierwsze słyszę.
Bischa   TAFC Polska :)
22 listopada 2011 16:33
Szkodnikami w budynku gospodarczym, gdzie sa trzymane krowy/kury/świnie itp. Mówili nam o tym bodajże na higienie. Mogą przenosić zarazki, nie ważne, że polują na myszy/szczury. W oborze/chlewni/kurniku/owczarni zawsze powinny wedle tego prawa (nie jestem pewna, czy chodzi o unijne prawo) być traktowane jako szkodniki. Ale wiadomo, jak to z kotami jest, przez niemal każdą szczelinę się przeciśnie, poza tym trudno latem zamykać budynek na wszystkie spusty, przepływ powietrza musi być, tym bardziej, jeśli nie ma sztucznej wentyalcji.
W takim układzie to raczej zrozumiałe (skoro dba się oto, by zwierzęta przeznaczone na mięso były zdrowe), bo szkodnikami też są wszelakie ptaki, które w środku się znajdują. Pamiętam słynną aferę z jaskółkami. Dziękuję za wytłumaczenie.
Bischa   TAFC Polska :)
22 listopada 2011 16:54
Nie tylko na mięso, bo i krów mlecznych 😉
Jako że temat koci, to o kotach tylko napisałam 😉 Wszelkie ptaki gnieżdżące się w oborze powinny zostać usunięte. Najlepiej jakby tam nie wlatywały (odchody), ale to awykonalne 😁
Też do mlecznych, owszem.  😉

Powracając do tematu, jak tam z łazikami na dworze? Moja kotka coraz mniej wychodzi, bo jej w tyłeczek zimno.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się