Co ćwiczyć z koniem, na którym się nie jeździ? Lista przydatnych umiejętności.

Czyli "Co chcielibyście poradzić, ale nikt nie pyta" - ale dotyczące wyłącznie rzeczy, do których koń powinien być przyzwyczajony za młodu i nie tylko.
😀

Kiedyś na jakimś forum był fajny wątek, którego tytuł brzmiał "Lista rzeczy do wykonania z młodym koniem" czy jakoś tak... Dużo dobrych rad wypunktowała Teo i mam nadzieję, że uda mi się ją tu wywołać do odpowiedzi.

Często ludzie zastanawiają się co można robić z roczniakiem, czy dwulatkiem, a czego jeszcze nie można.
Wiele osób nie ma pomysłu co robić z koniem kontuzjowanym, w okresie rekonwalescencji, czy na którym z jakiegoś powodu jeździć tymczasowo nie można.
Jest to doskonały czas, na odrobienie zadań domowych  ❗
Takich na które normalnie nie mamy czasu, albo pomysłu, bo jesteśmy zajęci "normalną" pracą treningową.
A potem przychodzą chwile, że plujemy sobie w brodę "czemu nie przyzwyczaiłam konia do tego wcześniej..."

Myślę, że wątek zainspiruje też ludzi, którzy się zastanawiają co robić w te mrozy i z braku pomysłu nie jadą do stajni wcale.  😀

Oto moje przykłady:

Wchodzenie do przyczepy - chyba nie ma o czym mówić 😉

Zakładanie różnych dziwnych rzeczy na nogi - takich, których nie używamy na co dzień, a potem koń robi wielkie oczy jak je widzi. Np. ochraniacze transportowe, opatrunek z folią...

Stanie z nogą w wiaderku z wodą - bardzo przydatne, gdy zdarzy się ropa w kopycie. Często okazuje się, że trzeba potrzymać kopytko w ciepłej wodzie, a tu konik histerii dostaje...

Powiewające flots przy ogłowiu - a czemu nie być gotowym na bezstresową chwilę chwały?  😉

Zakładanie dutki - wiadomo. Niech koń myśli że to fajna zabawa z górną wargą 😉

Nie wymyślam więcej, bo liczę na wasze pomysły.
Proszę o rzeczy, które będą przydatne w praktyce.
Julie, ja mam nadzieję, że mając na myśli naukę zakładania dutki to myslisz raczej o tym, że sznurek mizia po nosie jedynie? Bo nauka zakładania dutki tak naprawdę, to jak jakieś zabawy masochistyczne we dwoje.
Nie. Mam namyśli normalne zakładanie dutki, ale bez pełnego zaciśnięcia. Po prostu lekkie łapanie górnej wargi.
A czemu nie?
Widziałam kilka razy sytuację, w których była potrzebna natychmiastowa pomoc, a fakt że konia nikt nigdy za górną wargę nie łapał, tylko tą pomoc utrudniał i opóźniał.
A są sytuacje w których liczą się minuty, a może nawet sekundy...
cieciorka   kocioł bałkański
30 stycznia 2012 21:19
Ja bym dodała otwieranie parasola przy koniu- zdarza się, nawet na spacerze i robi piorunujące wrażenie  😂
A, no pewnie 🙂
Czyli "Oswajanie z przedmiotami niecodziennego użytku" typu parasole, wózki dziecięce, itp...
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
30 stycznia 2012 21:47
W temacie parasolki, mam nadzieję, że Szafirowa się nie obrazi. Film autorstwa mojego męża:
.
zawsze jak przyjadą do mnie motocykliści na kawę proszę aby odpalili maszyny i przed wyjazdem zrobili trochę hałasu...
konie to uwielbiają ;-) dla nich hałas maszyn = cukierki cukierki i jeszcze raz cukierki (oczywiście uczone stopniowo: 1 podejść do motoru = cukierek, 2. podejść do odpalonego motoru - cukierek, podejść i zjeść cukierek z motoru itd... ;-))
na dźwięk motoru/quada/crossu... rżą 😀
zdecydowanie przydatne w terenie
poniżej obrazek pt:
"jak to nie ma cukierka  😵 ??"

potem był foch ;-)
toto czarne duże biegało też za quadem jak wyrównywałam ujeżdżalnię
"just for fun" (nie żeby na quadzie były cukierki... noo może ze dwa ;-))
No, bardzo fajne ćwiczenia!  💃

A ja jeszcze próbuję, wymyślać coś z zakresu zaskakujących sytuacji zabiegowo-weterynaryjnych.
I wymyśliłam, że przydatne mogą być:

Spotkania z obcymi, dziwnie pachnącymi osobami i substancjami.  - Często, z koniem ma do czynienia tylko jedna osoba - czyli pańcia 😉 - bywa że konie głupieją na sam widok/zapach mężczyzny, a nie daj boże weterynarza czy kowala.
Dobrze jeśli naszego konia czasem pogłaszcze, przytrzyma, przeprowadzi z miejsca na miejsce ktoś inny, inaczej ubrany, inaczej pachnący, nie związany ze stajnią i końmi.
Bo jeśli taka osoba pojawia się tylko przy zabiegach niemiłych, to co się koniom dziwić, że z góry ich nie lubią.
Oprócz tego dobrze jeśli czasem koń poczuje zapach typu lekarstwo czy jakaś chemia, ale nic poza tym się nie dzieje.
Spotkania z obcymi, dziwnie pachnącymi osobami i substancjami
- dokładnie! Super rada 🙂 Oczywiście zgadzam się ze wszystkimi wymieniony dotychczas, ale to również jest bardzo ważne. W mojej stajni stoi klacz, która panicznie boi się widoku... białego fartucha 😉 W większości przypadków nasz vet, przyjeżdżając do stajni, jest w niego ubrany. Jak podchodzi do jej boksu w nim - kobyła wpada w panikę. I nie, nie tyczy się to jego osoby; nieważne kto miałby na sobie taki fartuch, wstarczy, że jest biały 😉
delta   Truth begins in lies.
31 stycznia 2012 06:22
A czemu tu nie ma wymienionej podstawowej umiejętności czyli podawanie nóg? Niby oczywiste a wciąż jednak dużo koni nie umie tego robić 🙁 Jak zwykłe podawanie nie jest problemem to można się pokusić o podawanie na skos czyli stojąc po prawej stronie bierzemy nogę zarówno prawą jak i lewą 🙂
Dla mnie podawanie nóg, chodzenie i spokojne stanie na uwiązie, czy stanie bez uwiązu, dalej - podawanie nóg na pastwisku, cofanie (w ręku), ustępowanie (w ręku) itp umiejętności są sprawą podstawową i powinien to umieć każdy koń... Moje dodatkowo same podnoszą nogi - wystarczy, że pokażę którą, co oczywiście pozwala podnieść lewą nogę stojąc z prawej strony konia... Ponadto koń (szczególnie wysoki) powinien opuścić łeb (celem np wyczyszczenia, czy zajrzenia gdzieś tam - oko, ucho), zakładać kantar ogłowie (same celują , same łapią wędzidło - również nauczone cukierkami). Psikanie ogona, psikanie całego konia (przeciw muchom), stanie przy kąpieli, etc... Tyle, że to raczej żadna nadzwyczajna umiejętność - każdy koń powinien to umieć
a tutaj dyskutujemy chyba o dodatkowych rzeczach, których warto konia nauczyć
Ja w przypadku jednego z karych mam problem z podawaniem pasty. Próbowałam nauczyć babę podając Kubusia ze strzykawki itd itp... niestety kobyła nigdy się do pasty przekonać nie dała :-( ani Kubuś, ani cukierki ani pasta podana w "zatrutym jabłku" nigdy nie zdały egzaminu :-( Podobny problem mam z zastrzykami - nie i już... często kończy sie po prostu na dudce :-(
Misskiedis   Jeździj nocą, baw się i krzycz na całe gardło!
31 stycznia 2012 06:44
O właśnie- psikanie! Niby nic a jednak jak trzeba spryskać np. przeciw muchom to histeria. W tym psikanie nie tylko wodą ale też "dziwnymi zapachami", w końcu niektóre preparaty mają dziwny zapach- nie są bezwonne 😉
Z psikaniem w przypadku wyhodowanego u mnie - dziś 7 letniego wałacha - poradziłam sobie imprintingiem, chociaż wtedy nie widziałam że to imprinting ;-) dziś koń w obsłudze odnerwiony zupełnie - psikać mogę nawet łeb i uszy
Z jego matką mam problem. Piskać ogon można, chociaż kosztowało to wiele miesięcy żmudnej pracy nad odczulaniem. Psikać całego konia - bez łba oczywiście - mogę tylko ja a i tak kręci się, przestaje oddychać, robi wieelkie oczy i podnosi zadnie nogi czy odbija się jak do wspinania - ot histeria... Jedyny sposób, który z nią wypracowałam, to po pierwsze 100% szacunku - koń w żadnym wypadku na mnie nie wejdzie, nawet spłoszona odskoczy tak aby nie wpaść na mnie. Po drugie - nie zwracam uwagi na histerię , robię swoje tak szybko jak się da, po czym podaję cuksa (dzięki czemu wraca oddech ;-)...
OO istotną umiejętnością moze też być zakrapianie oczu. Ten sam koń miał problem z okiem i przy próbie kropienia zrywała uwiązy i kantary... długo uczyłam ją, że krople to nic złego :-( dziś zakropić może każdy, ale początki były koszmarne :'-(
- nie gryzienia- młode konie lubią skubać potem się rozkręcają łapią zębami a potem gryzą
trzeba tego pierwszego etapu pilnować.
- jedzenia z ręki - jeśli chcemy z ręki coś dawać . Ja właśnie nauczam tego młodego osiołka.
I chyba nauczyłam. Żeby brał wargami nie paszczą.
-bycia czyszczonym- też z osiołkiem ćwiczymy, był sceptyczny, ale jak zoabczył, że mama się daje i poczuł jak to miło byc drapanym odpycha mamę i się podstawia .Teraz oduczam wpychania się.  😉 Bo osiołek ma metodę "na barana" czyli mamę i mnie rozstawia trykaniem głową.
Owijanie się czegoś wokół nogi - na przykład liny, uwiązu. Może się przydać, jeśli się koń zaplącze, zmniejsza ryzyko spanikowania w takiej sytuacji.

Można uczyć podchodzenia do schodków do wsiadania, kiedy człowiek na nich stoi. Przysuwania się do nich. Bycia głaskanym z góry. To znaczy jeśli koń w przyszłości ma być używany pod siodłem.

Dobre są nawyki typu: wprowadzamy konia na wybieg, obracamy konia łbem w stronę wyjścia i dopiero puszczamy. Jeśli koń ma nawyk obrócenia się do człowieka po wejściu, jest jeszcze łatwiej (ogólnie nawyk zapobiega odpalaniu wrotek tuż po wejściu na wybieg, w tym z radosnymi wierzgnięciami, wyrywaniu się).

Przy np. wkręcaniu haceli wygodnie, jeśli można kucnąć obok konia, oprzeć kopyto o własne udo i manewrować dwiema rękami.

Karmienie bobofrutem ze strzykawki (z myślą o przyszłym podawaniu pasty) może nie działa absolutnie zawsze, ale często - więc warto to poćwiczyć.
Zwykłe dobre maniery, których uczenia wiele osób zaniedbuje a z tego biorą się potem większe kłopoty.
- nie włażenie w człowieka,
- nie ciągania go i nie majtanie nim
- nie wyprzedzanie podczas prowadzenia, zatrzymywanie się i ruszanie razem z prowadzącym,
- cofanie z ziemi zarówno jak stoi się twarzą w twarz z koniem jak i obok niego
- nie pchanie się pierwszemu do przejścia/drzwi
- podczas zabierania z padoku/pastwiska nie wybieganie przez człowieka zaraz po otwarciu bramki tylko czekanie ładnie aż się uwiąz zapmnie i pozwoli z miejsca w stronę stajni za prowadzącym ruszyć
- "nastąp się", bardzo fajna komenda 🙂
Generalnie uważam, że powinno się mieć umiejętność zapanowania nad koniem z ziemi tak samo dobrze, jak z siodła.
W sumie racja.
To co napisały Tania i Cejloniara to dla mnie trochę zbyt oczywiste, żeby wspominać o tak standardowych rzeczach.
Ale może nie dla każdego to jest oczywiste, więc warto podkreślić.

A co jeszcze robić z dorosłym, dobrze wychowanym koniem?

Podoba mi się karmienie ze strzykawki! Żeby histerii przy odrobaczaniu nie było 😉

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
31 stycznia 2012 09:23
podstawowe komendy głosowe: wio, prrr, wio dalej (jak ma kroka srobic przy schodkach), nazad
ja robiłam jeszcze odczulanie wykałaczką szyjki do zastrzyków, no ale mojemu minęło bezpowrotnie już ta niechęć i problem minął

- masaż, spacery i rozciąganie obowiązkowo codziennie,
- cofanie i przychodzenie - jojo, i najgorzej co nam wychodzi przestawianie przodu,
- prowadzenie na uwiązie koło strasznych rzeczy
- przechodzenie przez kawaletki w stępie w ręku

- piłkę też miał tamtej zimy, ale niestety stajenny pies ją szybko wykończył 😤

ale generalnie te rzeczy o których pisze Cejloniara to obowiązkowo codziennie pilnujemy

na weekend planuję spacery wśród dziwnych rzeczy - płacht, worków, reklam
Dać mu święty spokój z kolegami na padoku? Czasem go wyprowadzić na spacer dla urozmaicenia? Przekonałam się, że nic tak konia nie uczy jak praktyka. Jeśli z koniem regularnie robi się różne zwykłe czynności, typu pielęgnacja, prowadzanie na padok i z padoku, i robi się to prawidłowo, odpowiednio go traktując to reszta się robi sama, w tak zwanym między czasie. Mi się bardzo podoba zwyczaj prowadzania koni na padok na uwiązie, bo wtedy koń ma dwa razy dziennie małą lekcję posłuszeństwa. Szczególnie dobrze to działa na młode konie.

Kiedyś nieodżałowanym św. Tadeusz zapytany jak osiąga takie porzumienie ze swoimi końmi powiedział mi tak: "znajdź sobie pastwisko kilometr od stajni o codziennie prowadzaj tam konia na linca i sprowadzaj i już" 🙂

edit: Julie napisałam to wcześniej nawiązując do tematu ponieważ baaaardzo często spotykałam konie, które jeśli nie pracowały pod siodłem to nie były też nauczone kultury osobistej, po niby po co? Dziwne, nie? Ale tak wiele osób robi, przynajmniej ja takich znałam sporo.
Ja, jak moja klaczka nie chodziła pod siodłem (z pewnych powodów) to zaczęłam się z nią bawić naturalnie  🙂
A poza naturalem były jeszcze ćwiczenia :
- przechodzenie/cofanie przez drągi ułożone w kształcie litery L
- na poprawę koordynacji ruchowej labirynt i gwiazda
- wchodzenie na podest
- prowadzenie za pomocą pasa na szyi
- wchodzenie na folię

edit a i jeszcze uczyłam ją na lonży zagalopowania wtedy gdy ja galopowałam albo zakłusowania jak ja kłusowałam  🤣
furmanka   zawsze pod górkę...
31 stycznia 2012 09:40
Myślę, że dobrze jest konia przyzwyczaić do muzyki, głośnej muzyki. Mamy jednego konia w stajni, który panicznie reaguje na np. "śpiewy pielgrzymkowe ", lub inne dźwięki z głośnika lub megafonu. 😉.
Szeleszczące worki, reklamówki - wiadomo w lesie jest pełno śmieci.
Kałuże, wchodzenie do wody stojącej i płynącej.
O, daramajka mi coś przypomniała 🙂 faktycznie jak koń umie chodzić na uwiązie przełożonym przez szyje to się przydaje. Mi się też bardzo przydaje, jak konie w stajni naumiały się chodzić "za grzywkę". Szczególnie jak Henio lub muminem zgubia kantary, a lubią gubić, to się przydaje do sprowadzenia z padoku 🙂
Fajny temat ... 🤣
Na moim przykładzie ostrzegam ( przypomniało mi się apropo motor-cukierek) . Wracałam ze spaceru z młodym i niedaleko stajni zatrzymał się traktor z małą przyczepką . Pomyślałam ''o fajnie znowu coś nowego '' i podeszłam , pokazałam młodemu palcem , a ten się zaczyna pakować przednimi nogami na tę przyczepkę , ledwo go zdążyłam wyhamować , bo dwóch nóg by mogła nie wytrzymać . A wszystko przez marchewkę .
A innym razem w lesie , leżą przy drodze ścięte drzewa . Pokazuję młodemu palcem i mówię ''zobacz co to jest " , a ten wpakował się przednimi nogami w te drzewa , szybko krzyknęłam ''prr' , to się zreflektował i wyskoczył z nich do tyłu. Normalnie myśl o marchewce odbiera mu rozum  🤔wirek:
Popieram parasol , linki wokół nóg  , piłki itp. Kiedyś lożowałam młodego w otoczeniu różnych dziwnych przedmiotów ( były dwa rozłożone parasole , piłka , hula-hop , opony i co wyobrażnia podpowie ) . Koło domu znalazłam półmetrowy schodek na taki podest i młody wchodzi tam nawet nieproszony .
Z dudką też dobry pomysł , zawsze może się przydać ...
Na opryskiwacz odczulałam trzy młode i każdy inaczej reagował .... Można fajnie poznawać charakter konia przez kontakty z różnymi dziwnymi przedmiotami .
Aha , oczywiście w lesie zaliczamy wodę , górki , skoki przez rowy ....
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
31 stycznia 2012 09:51
Ja przyzwyczaiłam swoje do strzałów z broni ( pistoletu pneumatycznego, wiatrówki takich tam ... ) w okolicy polują sezonowo myśliwi i wolę, żeby nas takie dźwięki nie zaskakiwały 😉. Mąż też strzela z karabinka sportowego, więc siłą rzeczy ...
Dodatkowo odczuliły się na bardzo nisko latające, tym samym bardzo hałasujące Mig - i 29 i jeszcze głośniejsze F - 16. Wydają bardzo specyficzny dźwięk przy włączeniu dopalaczy. To jednak bezpośrednio nie moja zasługa 😉.
Jeszcze przydatne jest odczulanie na spraye  w stylu alu spray, te co mają taką kuleczkę w środku i trzeba "potrząchnąć", przed spryskaniem i wtedy ten odgłos zjada konia w całości 😵
Ja rudego nauczyłam, żeby w żadnym wypadku nie napinał uwiązu. Bardzo sobie to cenię, bo koń teraz w dowolny sposób sam manewruje tak, żeby uwiąz był luźny i tyczy się to KAŻDEJ sytuacji 😉 Nie ma mowy o szarpnięciu, stanięciu, zostaniu, wyprzedzaniu - ma być luz.

Za przydatną umiejętność uważam też przychodzenie na gwizdanie. Koń niby nigdy na pastwisku nie uciekał, ale przyjemnie jest kiedy zwierzak sam przychodzi z końca padoku i nie trzeba po niego iść czy wyławiać go ze stada upierdliwych kolegów. Nie działa jedynie jak koń nie słyszy 😉 W ogóle przywoływanie konia do siebie - w boksie, na ujeżdżalni, na pastwisku - to w sumie bardzo ważna umiejętność. Uważam, że koń ma sam chętnie dążyć do kontaktu z człowiekiem, a nie widzieć go jako rzecz narzuconą odgórnie.
napisałam to wcześniej nawiązując do tematu ponieważ baaaardzo często spotykałam konie, które jeśli nie pracowały pod siodłem to nie były też nauczone kultury osobistej, po niby po co? Dziwne, nie? Ale tak wiele osób robi, przynajmniej ja takich znałam sporo.

Racja.
Założyłam ten wątek, bo widzę że dużo ludzi nie wie co ze sobą i z koniem robić w te mrozy.
Np. Ćwiczyć wchodzenie do przyczepki! Lub jakiegokolwiek inny "savoir vivre". Idealna okazja.


Na moim przykładzie ostrzegam ( przypomniało mi się apropo motor-cukierek) . Wracałam ze spaceru z młodym i niedaleko stajni zatrzymał się traktor z małą przyczepką . Pomyślałam ''o fajnie znowu coś nowego '' i podeszłam , pokazałam młodemu palcem , a ten się zaczyna pakować przednimi nogami na tę przyczepkę , ledwo go zdążyłam wyhamować , bo dwóch nóg by mogła nie wytrzymać . A wszystko przez marchewkę .

😂 Dobre!
Koń się za dobrze wychował 😉



Ja przyzwyczaiłam swoje do strzałów z broni ( pistoletu pneumatycznego, wiatrówki takich tam ... ) w okolicy polują sezonowo myśliwi i wolę, żeby nas takie dźwięki nie zaskakiwały 😉. Mąż też strzela z karabinka sportowego, więc siłą rzeczy ...
Dodatkowo odczuliły się na bardzo nisko latające, tym samym bardzo hałasujące Mig - i 29 i jeszcze głośniejsze F - 16. Wydają bardzo specyficzny dźwięk przy włączeniu dopalaczy. To jednak bezpośrednio nie moja zasługa 😉.


Tak. Dopisujemy do listy:

"Odczulanie na MIG-29 i F-16"   😁

Za przydatną umiejętność uważam też przychodzenie na gwizdanie. Koń niby nigdy na pastwisku nie uciekał, ale przyjemnie jest kiedy zwierzak sam przychodzi z końca padoku i nie trzeba po niego iść czy wyławiać go ze stada upierdliwych kolegów.


Popieram! W tym głośne gwizdanie na palcach - bardzo przydatne do wołania całego stada jak pastwiska mają po kilkaset metrów 😉
Więc mamy też ćwiczenie dla człowieka 🙂


Moje przyłażą na imię - tyle że "w ogromnym stadzie 3 koni" łatwo tego nauczyć ;-) Jeden mądruś sam sie ładuje do wszelkich przyczep (w przyczepie na pewno są cukierki), ale i do VANów próbuje włazić , trzeba uważać ;-)
Czy rżenie na powitanie też się liczy? nieprzydatne i samo się zrobiło, ale przyjemne  🤣 zwłaszcza takie "pii" od niechcenia (jak są zajęte bardzo np. obserwacją straasznej kozy "zza płota"😉 ;-)
Aleks   Never underestimate the possibility for things to improve in ways you cannot yet imagine - Karen Rohlf
31 stycznia 2012 12:07
[quote author=Aleks link=topic=83580.msg1283700#msg1283700 date=1328003515]
Ja przyzwyczaiłam swoje do strzałów z broni ( pistoletu pneumatycznego, wiatrówki takich tam ... ) w okolicy polują sezonowo myśliwi i wolę, żeby nas takie dźwięki nie zaskakiwały 😉. Mąż też strzela z karabinka sportowego, więc siłą rzeczy ...
Dodatkowo odczuliły się na bardzo nisko latające, tym samym bardzo hałasujące Mig - i 29 i jeszcze głośniejsze F - 16. Wydają bardzo specyficzny dźwięk przy włączeniu dopalaczy. To jednak bezpośrednio nie moja zasługa 😉.


Tak. Dopisujemy do listy:

"Odczulanie na MIG-29 i F-19"   😁

[/quote]

F - 16 😁

To zapewne przydaje się w wyjątkowych sytuacjach, a u zdecydowanej większości pewnie nie będzie przydatne nigdy. Jednak w rejonie, w którym stacjonujemy, silniki ryczą w zasadzie każdego dnia nad głowami. I to jest nam bardzo przydatne 😉. Ponieważ czasem samolot potrafi lecieć bardzo cicho i w najmniej odpowiednim momencie wrzucić dopalacze, a to wierzcie mi potrafi o zawał serca nie tylko konie przyprawić 😉.
Wiem, jednak, że to dość specyficzna sytuacja 😉.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się