Cześć! Pierwszy raz mierzę się z odpasaniem konia, bo raczej to było zwierzę tyjące z powietrza, ale jak widać, dało się go doprowadzić do tragicznego stanu (taką emeryturę mu zapewniłam :rozga🙂.
Po kilku miesiącach jest ogólnie dużo lepiej, kręgosłup już nie wystaje, zad się poprawił, żebra dalej widoczne, ale nie aż tak, ale szyja dalej wygląda jak u gąski wyścigowej.
Szczególnie nad kłębem jest wyraźne wcięcie (wcięcie siekiery się na to mówi?). Koń nie wraca do pracy, więc nie ma szans, żeby to nabudować mięśniami, z drugiej strony to nie pierwszy raz kiedy jest roztrenowany i zawsze był beczką - problem był w odwrotną stronę. Krew sprawdzona, zęby ok, sierść znacząco się poprawiła, oko znów błyszczy, tylko ta szyja 🙄
Czy mogę liczyć na troszkę grzebienia z tłuszczyku? Mam wrażenie, że o ile wszystko ruszyło, to ta dziura się nie wypełnia :/
Widziałam, że x stron temu jedna użytkowniczka mówiła o podobnym problemie. Ale było to 4 lata temu i zdjęć już nie ma.
Edit: o kurczę chyba napisałam w złym wątku :/
To, żeby trochę w temacie zostać. Niestety to są dwie różne pozycje, ale różnica jest. Bo umówmy się ze stanu hiper zarobaczenia i anemii to wystarczyło odrobaczyć i dać żreć, żeby choć trochę się poprawiło. 1 zdjęcie połowa listopada, drugie sprzed tygodnia