Depresja.

halo, czytam twoje posty z poprzedniego tematu i nie wierzę. Mówisz że znałaś osoby w depresji.
Jak można winić chorego za to, że zachorował? Niechęć do podjęcia działania jest SKUTKIEM tej właśnie choroby. Niechęć, poczucie beznadziei, niewiara że coś można zmienić. Obwinianie otoczenia to taka "ostatnia deska ratunku" by nie stracić do siebie całkowicie szacunku, by wierzyć że można z siebie coś jeszcze wykrzesać. Że nie wszystko jest własną winą.
Znałam chorego "leczonego" twoją metodą. Rodzina taką powzięła. Też już chłopak nie żyje. Ciekawe dlaczego...

Pierwszym, instynktownym odruchem jednostki chorej w sposób rzutujący na jej skuteczność jest odizolowanie się. Można to obserwować u najprzeróżniejszych stworzeń. Chory gołąbek który napusza się i nie odlatuje ze stadem ale czeka na najgorsze, chora rybka akwariowa która przycupnie pod kamieniem i przestanie jeść. Chory piesek który pozornie spędza czas z innymi pieskami, ale zawsze oddalony, schowany pod jakimś krzaczkiem czy stolikiem. Również w świecie zwierząt znane są choroby które sprawiają, że ich posiadacz dąży do samounicestwienia.

Zachęcenie chorego na depresje do tego, by chciał zmiany na lepsze, wyleczenia to... też część leczenia.

Jak w przypadku każdej choroby, może ona z różną siłą się ujawniać. Może mieć przebieg łagodny lub ostry. Jeśli ktoś sam szuka pomocy przy depresji, to nie jest jeszcze aż tak chory by nie móc normalnie (no, prawie normalnie) funkcjonować. Ale może mieć też przebieg ostry, gdy choremu po prostu wszystko jedno co się z nim stanie.
Instynkt samozachowawczy budzi się czasem i pojawia się myśl "A gdyby tak coś zmienić? Świat przecież jest tego wart". Ale to działa przez chwilę. I nie sposób przewidzieć, którą chwilę.

To tak, jakby powiedzieć, że jak ktoś z anginą spuchł na gębie i nie jest w stanie utrzymać równowagi, to jest za słaby by go szanować - bo np znałam kogoś kogo przy anginie po prostu bolało gardło i sam był w stanie sobie zapewnić pomoc.
Ja z jednej strony rozumiem chyba halo. Ale tylko z jednej.
Chodzi mi o to, że są osoby z zaburzeniami depresyjnymi którym ciężko się pozbierać. Mimo leczenia farmakologicznego i mimo ewentualnej terapii, pomocy bliskich. I wszyscy mogą stawać na głowie, a taka osoba nadal będzie chora. I są to takie osoby, które po prosu gdzieś w głębi siebie nie chcą się wyleczyć. Takie które wolą tkwić w swojej chorobie i nie mają w sobie woli walki. Są takie przypadki. I mimo, że mają kilka leków w dużych dawkach nadal czują się źle. I bywa że takie osoby "zatruwają" swoje otoczenie.
Ale to są pojedyncze, specyficzne przypadki!!! A nie jakaś norma
[quote author=olorin669 link=topic=9502.msg2560736#msg2560736 date=1466510970]
Jest więc tak, że są idee dobre i niedobre - a sam fakt, że jakaś jest uznawana za dobrą w danej chwili i miejscu przez określona grupę nie jest podstawą do oceny.
Pytanie o tę podstawę pozostaje aktualne.

Są też takie, które są "dobre", a w ich skutkiem jest zło.

Skoro są idee dobre i niedobre, a zło wynika zarówno z jednych, jak i drugich - to nie mają wartości - czyli nie są kryterium odróżniania dobra od zła - tak wynika z twojego wpisu.[/quote]
Albo wynika z tego, że te które propagujesz na przykład Ty (bez ich zrozumienia) mogą być w skutkach opłakane, może wynikać z nich zło. Odróżniać zło od dobra można, ale trzeba kryteria przyjąć, założenia, co dobre co złe i to jest stosunkowo proste dla każdego. Gorzej z ideologiami, których doktryna do czyste dobro, a wynika z nich zło.

Rozumiem, że ty masz certyfikat boskości - i wiesz, co i jak - wiesz które są dobre, a które "niedobre".
Certyfikat boskości zarezerwowałeś sobie w początkach naszej znajomości np. jasnowidzenie, nieomylność itp.

Dyskusja teologiczna to w twoim wydaniu bełkot - skoro żadnego zbawienia nie ma, to o czym mówimy?
Nie no - dyskusja teologiczn... czyli np. to? - " Dla ciebie karą będzie, że cię statek kosmitów nie zabierze - albo, że nie wcielisz się w psa." Mistrzostwo, dziękuje, postoje.

Popełnianie zbrodni ze świadomościa ich popełnienia, tj. liczenie na zagwarantowane rozgrzeszenie - nie podlega rozgrzeszeniu (grzech przeciwko Duchowi Św., Mt 12, 30-37) - nie bierz się za coś, do czego nie masz kompetencji domorosły egzegeto.
Ja przytaczam słowa funkcjonariusz Kościoła, który tak wielbisz i chwalisz - zwróć się do niego, nie do mnie. O co ja proszę człowieka, który czytać ze zrozumieniem nie potrafi...😉

Nie ma większego znaczenia, czy namawiasz do zabicia, czy tylko dajesz narzędzia - dlatego kk (kodeks karny nie Kościół Katolicki) daje za pomoc w eutanazji tylko 5 lat, niemniej daje.
Co mnie kodeks obchodzi? Rozmowa była o czym innym, ale pewnie nie pamiętasz - po kiego do dyskusji się zabierasz?

Samobójcom nie są potrzebne żadne prawa (do samobójstwa) - bo po śmierci postępowanie nie może być prowadzone - żaden z nich nie potrzebuje twojego przyzwolenia czy akceptacji.


Nie bełkocz, bo nic z tego nie wynika.


Ja z jednej strony rozumiem chyba halo. Ale tylko z jednej.
Chodzi mi o to, że są osoby z zaburzeniami depresyjnymi którym ciężko się pozbierać. Mimo leczenia farmakologicznego i mimo ewentualnej terapii, pomocy bliskich. I wszyscy mogą stawać na głowie, a taka osoba nadal będzie chora. I są to takie osoby, które po prosu gdzieś w głębi siebie nie chcą się wyleczyć. Takie które wolą tkwić w swojej chorobie i nie mają w sobie woli walki. Są takie przypadki. I mimo, że mają kilka leków w dużych dawkach nadal czują się źle. I bywa że takie osoby "zatruwają" swoje otoczenie.
Ale to są pojedyncze, specyficzne przypadki!!! A nie jakaś norma

Bo leki nie są jedynym lekarstwem Najczęściej to środowisko, w którym żyje chory nie pozwala mu wrócić do zdrowia, tylko bardzo często chory nie zdaje sobie z tego sprawy, albo z różnych względów nie jest w stanie się od tego środowiska odseparować. Czasem pomoc bliskich jest czymś zgoła odmiennym.
Choć oczywiście może zdarzyć się wyjątek, któremu nic nie pomoże😉
[quote author=Luna_s20 link=topic=9502.msg2560788#msg2560788 date=1466514356]
(...) [/quote]
Coś chyba jest nie tak - skoro to choroba, niezależna od pacjenta - i jednocześnie wywołana przez rodzinę (copyright by olorin) - to przypadkiem szczególnym jest oddziaływanie na samego siebie - tj. że ktoś może z własnej woli i działania przyczynić się do stanu własnej depresji.

Ten koncept o chorobie jako zdarzeniu nieżaleznym to nowa moda [....] - która pozwala tłumaczyć różne zdarzenia jako chorobę (np. zabójstwa) - i depenalizować sprawców w opraciu o nowe świeckie kryteria. Winna jest rodzina (najlepiej katolicka), szkoła, złe społeczeństwo - albo geny. Poszukiwania genu zabójcy, podobnie, jak homoseksualizmu trwają.
Kwestia winy nie wystepuje, występują tylko badanie lekarskie i ocena stanu zdrowia.

Olorin pisze, że to rodzina powoduje depresję - a halo, że depresanci maja pretensje do rodziny (obwiniają ją) - więc olorin przyznaje halo rację 🙂
(tzn. że osoby w depresji sa przekonane i winie rodziny i to deklarują) - przcież olorin też tak pisze, jak ci chorzy - a ty go w tym utwierdzasz, że oni sami są bez winy - to rodzina i choroba są winne.  Generalnie winne chorób są rodziny katolickie.

p.s.
to czy ktoś ma anginę, czy nie też może zależeć od niego samego. Podobnie, jak grzybica.

Skoro KK (kościół, nie kodeks karny) mówi, że chorych należy pocieszać, a olorin pisze, że niekórych należy zabić - i że to tak naprawdę mówi Kosciół, a nie on - to można popaść w depresję.
Bo leki są, jak gips na złamaną rękę. Ręka się zrośnie, ale potrzeba jeszcze rehabilitacji. Poza tym... dobranie odpowiednich leków to SZTUKA. Biorąc pod uwagę fakt, że antydepresanty przepisują lekarze pierwszego kontaktu, tym bardziej UTRUDNIONA. Istnieje mega opór społeczny przed leczeniem u psychiatry, a to tak, jakby za zapalenie zęba brał się lekarz ogólny - mimo najszczerszych chęci, słabo. Zatem wizyta u lekarza rodzinnego może być wstępem, a często jest traktowana jako całe leczenie. Depresja jest bardzo złożoną chorobą i nie może opierać się jedynie na łykaniu leków, a nieodzowną częścią leczenia jest terapia, przed którą wielu chorych broni się rękami i nogami.... i kółko się zamyka.
Bo leki są, jak gips na złamaną rękę. Ręka się zrośnie, ale potrzeba jeszcze rehabilitacji. Poza tym... dobranie odpowiednich leków to SZTUKA. Biorąc pod uwagę fakt, że antydepresanty przepisują lekarze pierwszego kontaktu, tym bardziej UTRUDNIONA. Istnieje mega opór społeczny przed leczeniem u psychiatry, a to tak, jakby za zapalenie zęba brał się lekarz ogólny - mimo najszczerszych chęci, słabo. Zatem wizyta u lekarza rodzinnego może być wstępem, a często jest traktowana jako całe leczenie. Depresja jest bardzo złożoną chorobą i nie może opierać się jedynie na łykaniu leków, a nieodzowną częścią leczenia jest terapia, przed którą wielu chorych broni się rękami i nogami.... i kółko się zamyka.

Często leki mają za zadanie wytłumić emocje, a emocje to nieodzowna składowa bycia człowiekiem. Te emocje powodują określone stany i te niepożądane leki mają za zadanie znieść. Tyle, że to rozwiązanie doraźne (czasem nieodzowne), a problemu trzeba szukać gdzie indziej, ale nie broń boże w rodzinie, to świętość😉
Często leki mają za zadanie wytłumić emocje, a emocje to nieodzowna składowa bycia człowiekiem. Te emocje powodują określone stany i te niepożądane leki mają za zadanie znieść. Tyle, że to rozwiązanie doraźne (czasem nieodzowne), a problemu trzeba szukać gdzie indziej, ale nie broń boże w rodzinie, to świętość😉
Pacjenci zazwyczaj nie chcą, by tłumić ich emocje - wolą wersję, że to rodzina jest winna, a leki im niepotrzebne.

Popadasz w paranoję - rodzina jest winna - pacjent to "stwierdza", halo o tym pisze, że pacjent ma pretensje do rodziny - ale ... tak nie jest, halo źle pisze.
To jak w końcu jest?

Jak nie rodzina, to co - sierociniec czy może Lebensborn-center?
Luna_s20, chyba przegapiłaś, że wielokrotnie pisałam o WSPARCIU. Dla tych, którzy CHCĄ walczyć z Chorobą, choćby odrobinę, a nie dla tych, co z chorobą nic a nic (bo przecież nie mają siły ani woli) za to dręczyć wszystkich wokół to już tak (na to siła i wola to już jest).

tunrida, jeśli już ktoś się leczy (naprawdę, a nie wtykając leki pod łóżko i aby uzbierać niezbyt niebezpieczną ale szkodliwą i straszącą dawkę) to zakładam, że jest w rękach fachowców, którzy czasem dadzą radę chorobie, przynajmniej do znośnego funkcjonowania, a czasem nie 🙁 Bo to jest straszna i groźna choroba, a nie zawsze z każdą chorobą ludzie dają radę.
Chodzi mi o tych, co poniekąd delektują się własną depresją, głównie jako narzędziem manipulacji otoczeniem (stąd podobieństwo do narkomanów) i wykazują ujemną wolę leczenia, nawet nie zerową. Myślę, że ci do ciebie trafiają wyłącznie po płukaniu żołądka.
Averis   Czarny charakter
21 czerwca 2016 15:12
To jeszcze tylko dam sygnał, że jakby ktoś potrzebował dobrego psychiatry z Warszawy, to znam świetną Panią doktor. To nie jest żadna moja rodzina, ani nie mam zniżek 😉 Ale wiem, jak ciężko o dobrego lekarza od głowy, więc służę sprawdzonym źródłem 🙂
Polecam ją każdemu 🙂 Jest bardzo uczciwa i profesjonalna. Powiedziała, że same leki pomogą na część dolegliwości, ale resztę załatwi jedynie terapia.
...

Popadasz w paranoję - rodzina jest winna - pacjent to "stwierdza", halo o tym pisze, że pacjent ma pretensje do rodziny - ale ... tak nie jest, halo źle pisze.
To jak w końcu jest?
...

Tak wygląda sytuacja w polskich rodzinach m.in.:
http://natemat.pl/24195,kosciol-toleruje-przemoc-w-rodzinie-tygodnik-powszechny-przypomina-duchownym-ze-dzieci-bic-nie-wolno

Kościołowi trzeba przypominać o tym, że bicie dzieci to przemoc, ale to rodzina  świętość, a więc temat nie do dyskusji dla fanatyka.
Nie rozumiem? Jaki niby ma być związek między "biciem dzieci" (cokolwiek to w praktyce oznacza...), a depresją?

I, żeby nie było: jako psychopata, socjopata oraz fanatyk stwierdzam, że rodzina jest dużo ważniejsza od jednostki, państwo od swoich poddanych, naród od ludzi. Dlaczego? Dlatego, że kiedy przyjmujemy odwrotne założenie - nieodmiennie popadamy w odmęty niekwantyfikowalnego subiektywizmu, z którego NIC kompletnie logicznie nie wynika i wyniknąć nie może. Co to jest, na ten przykład "zdrowie"? Kto jest "zdrowy"..? Jeśli mierzyć miarą zdolności do wypełniania obowiązków względem ogółu - coś się da orzec. Jeśli mierzyć miarą "samopoczucia" - nic zgoła pewnego ustalić w tej materii nie sposób.

Generalnie, krzywdzą ludzi ci wszyscy, którzy wmawiają im, że ich "samopoczucie", "samorealizacja" i temu podobne dyrdymały są jakkolwiek ważne, poważne czy istotne. Bo raz - że kompletnie nie są. A dwa - że znakomita większość ludzi i tak zdolna jest co najwyżej do picia piwa przed telewizorem i trzeba ich nielicho motywować (negatywnie rzecz jasna... negatywnie!), żeby czasem, w przypływie desperacji, dali z siebie cokolwiek więcej. Jasne, że wymagając od nich "samorealizacji" można ich tylko w poczucie nieszczęścia wpędzić - a obdarzając "wolnością", mamy gwarancję, że popadną en mass w depresję. Nie ma niczego straszniejszego dla "przeciętnego człowieka" niż "wolność"...
(...)
Papier jest cierpliwy, wszystko zniesie - Newsweek czy Tygodnik Powszechny to tuby propagandowe dla lewaków - nawet nie zamierzam z tym polemizować.

Jako przykłąd manipulacji podam:

To jest element miłości względem dziecka. Tak się je wychowuje" – mówił przecież niedawno portalowi Fronda.pl poseł PO John Godson.

"Tygodnik Powszechny" cytuje podobnych opinii wiele. Jak rozmowę dziennikarki "Idź pod prąd" z pastorem Pawłem Chojeckim, gdzie duchowny radzi, w jaki sposób zmienić styl bicia w zależności od wieku dziecka. "W stosunku do niemowląt wystarczy lekkie uderzenie w pupę.

W Starym Testamencie jest napisane, że jeżeli kochamy swoje dziecko, to nie będziemy mu żałować rózgi.


Zarówno Godson jak i Chojecki to heretycy -  to, co mówią i piszą nie jest wykładnią KK, tylko poglądami członków sekty. Obaj są celebrytami.
Fronda nie jest pismam katolickim - tak jak katolicki nie był Ozon wydawany przez Palikota.

A tytuł jest:  "Kościół (w domyśle katolicki) toleruje przemoc.

I do tego propagujesz antysemityzm.
Nie rozumiem? Jaki niby ma być związek między "biciem dzieci" (cokolwiek to w praktyce oznacza...), a depresją?
Chodziło o nienaruszalność bytu jakim jest rodzina. Zaczynasz dyskusje i jesteś jej przeciwnikiem, takie etykietkowanie, ale masz racje, w tej dyskusji to nie ma znaczenia, jak wiele spraw tu poruszanych, jednym słowem sieczka słowna. Niektórzy mają tendencje do niszczenia wątków.

I, żeby nie było: jako psychopata, socjopata oraz fanatyk stwierdzam, że rodzina jest dużo ważniejsza od jednostki, państwo od swoich poddanych, naród od ludzi.
Spoko, możesz mieć takie zdanie i zarazem nie wrzucać sobie na garba😉

Dlaczego? Dlatego, że kiedy przyjmujemy odwrotne założenie - nieodmiennie popadamy w odmęty niekwantyfikowalnego subiektywizmu, z którego NIC kompletnie logicznie nie wynika i wyniknąć nie może. Co to jest, na ten przykład "zdrowie"? Kto jest "zdrowy"..? Jeśli mierzyć miarą zdolności do wypełniania obowiązków względem ogółu - coś się da orzec. Jeśli mierzyć miarą "samopoczucia" - nic zgoła pewnego ustalić w tej materii nie sposób.
I to też jest pole do dyskusji: dlaczego ważniejszy jest byt wirtualny, nazwa, reguły rządzące grupą ludzi niż sam człowiek? Ciekawe.  Ciekawe czy nie dało by się żyć inaczej, tak aby korzyść miała każda jednostka, aby nie trzeba było jej poświęcać w imie "dobra wyższego".

Kto jest zdrowy? A większość zapewne. Ta większość, która stworzyła grupe o wspólnych regułach postępowania. Ta ma zawsze racje. Patrz Nestor.

Generalnie, krzywdzą ludzi ci wszyscy, którzy wmawiają im, że ich "samopoczucie", "samorealizacja" i temu podobne dyrdymały są jakkolwiek ważne, poważne czy istotne. Bo raz - że kompletnie nie są.
A czemu? Kto tak twierdzi? I na jakiej podstawie?

A dwa - że znakomita większość ludzi i tak zdolna jest co najwyżej do picia piwa przed telewizorem i trzeba ich nielicho motywować (negatywnie rzecz jasna... negatywnie!), żeby czasem, w przypływie desperacji, dali z siebie cokolwiek więcej. Jasne, że wymagając od nich "samorealizacji" można ich tylko w poczucie nieszczęścia wpędzić - a obdarzając "wolnością", mamy gwarancję, że popadną en mass w depresję. Nie ma niczego straszniejszego dla "przeciętnego człowieka" niż "wolność"...

Ciekawe czemu tak zalegają? Pewnie się tacy urodzili, bo ludzie rodzą się źli, albo dobrzy, głupi, albo mądrzy, religijni niereligijni, normalni-nienormalni i tak można sobie przylepiać etykietki do bólu.

[quote author=olorin669 link=topic=9502.msg2560837#msg2560837 date=1466518364]
(...)

Papier jest cierpliwy, wszystko zniesie - Newsweek czy Tygodnik Powszechny to tuby propagandowe dla lewaków - nawet nie zamierzam z tym polemizować.[/quote]
Wiem wiem, Twój idol Ksiądz Oko też ma podobne zdanie:
http://natemat.pl/86895,ks-dariusz-oko-to-co-tygodnik-powszechny-robi-w-sprawie-gender-to-juz-jawna-zdrada-piata-kolumna

Ta sama narracja. Wszystko co nie po naszej myśli jest be, jest tubą propagandową lewaków. Zapomniałeś jeszcze o bolszewikach😉

Jako przykłąd manipulacji podam:

To jest element miłości względem dziecka. Tak się je wychowuje" – mówił przecież niedawno portalowi Fronda.pl poseł PO John Godson.

"Tygodnik Powszechny" cytuje podobnych opinii wiele. Jak rozmowę dziennikarki "Idź pod prąd" z pastorem Pawłem Chojeckim, gdzie duchowny radzi, w jaki sposób zmienić styl bicia w zależności od wieku dziecka. "W stosunku do niemowląt wystarczy lekkie uderzenie w pupę.

W Starym Testamencie jest napisane, że jeżeli kochamy swoje dziecko, to nie będziemy mu żałować rózgi.


Zarówno Godson jak i Chojecki to heretycy -  to, co mówią i piszą nie jest wykładnią KK, tylko poglądami członków sekty. Obaj są celebrytami.
Fronda nie jest pismam katolickim - tak jak katolicki nie był Ozon wydawany przez Palikota.

Tiaaaaa, kolejna manipulacja. Jak coś nie po mojej myśli to i urzędnik kościelny jest be. Normalnie bogu Ci będę mówić. Monopol na ocenianie i prawde posiadasz. Nie, Tyś jest Prawdą kolo😉

A tytuł jest:  "Kościół (w domyśle katolicki) toleruje przemoc.

...

Wycinaj dalej jakieś urywki dyskusji i okraszaj je swoimi jedynie słusznymi komentami. Tak właśnie robią manipulanci.
Często leki mają za zadanie wytłumić emocje, a emocje to nieodzowna składowa bycia człowiekiem. Te emocje powodują określone stany i te niepożądane leki mają za zadanie znieść. Tyle, że to rozwiązanie doraźne (czasem nieodzowne), a problemu trzeba szukać gdzie indziej, ale nie broń boże w rodzinie, to świętość😉

Ale te emocje powodują też rozpacz, rozżalenie, poczucie poniżenia, i powodują np spontaniczną decyzję o odebraniu sobie życia. Tutaj chyba zależy od rozsądku lekarza, bo nie tak dawno były czasy, gdy z każdym tego typu problemem najłatwiej było przepisać jakieś fajne pigułki i wrócić do picia kawy. Od określenia przez specjalistę bilansu zysków i strat w związku z zażyciem tych leków.

halo, może już to wiesz, że problem często nasila określone środowisko. Są środowiska w których wizyta u psychologa to największa ujma. Taka osoba nie zgłosi się, nie powie nikomu o swoim problemie, bo boi się początkowo że spowoduje to lawinę nowych problemów i utrudnień. I często jest to całkiem podstawny lęk. W takim otoczeniu samo polecenie komuś, że powinien poszukać pomocy, to wielka obraza. W takim środowisku gdy rozniesie się fama że ktoś "leczył się na głowę" - to właściwie towarzysko i zawodowo jest skreślony. Więc w jakimś stopniu rozumiem ludzi którzy boją się lub wstydzą szukać pomocy.

I taka osoba może próbować poradzić sobie sama, ale z depresją jest jak z anemią. Jak już raz się przyklei, to później trzeba dwa razy bardziej uważać, by nie wróciła. A to nie każdy wie. A najczęściej najmniej sobie z tego zdaje sprawę chory.

A depresja może rozwijać się niepostrzeżenie (nawet dla chorego) latami, i nim otoczenie zauważy że coś jest nie tak, jest już w tak skrajnej formie że leczenie to droga przez mękę i dla chorego i dla jego otoczenia.

jkobus , jak dla mnie to za daleko idziesz. To, że ogół jest ważniejszy od jednostki a skuteczność życiowa od jakichś zaburzeń samopoczucia, jest oczywiste. Ale to nie oznacza że jednostka nie ma żadnego znaczenia. Gdyby nie umiejętność pochylenia się ogółu nad problemem jednostki, nasza cywilizacja w obecnej formie by nie istniała. Chorych wyrzucalibyśmy do umieralni, niezdecydowanych zostawiali w środku dziczy, niezdolnych do pracy pozostawiali głodowi.
Dbałość o jednostkę jest również dobra dla ogółu, bo każda taka jednostka może przyczynić się dla ogółu. Jedne w mniejszym, drugie w większym stopniu. Jednak - gdyby jednostka była całkowicie przekonana o prawie dżungli, nie traciłaby swego cennego zdrowia, czasu i samopoczucia dla dobra kogokolwiek prócz własnego potomstwa. I dalej siedzielibyśmy w jaskiniach :P
[quote author=Luna_s20 link=topic=9502.msg2560854#msg2560854 date=1466520079]
jkobus , jak dla mnie to za daleko idziesz. To, że ogół jest ważniejszy od jednostki a skuteczność życiowa od jakichś zaburzeń samopoczucia, jest oczywiste. Ale to nie oznacza że jednostka nie ma żadnego znaczenia. Gdyby nie umiejętność pochylenia się ogółu nad problemem jednostki, nasza cywilizacja w obecnej formie by nie istniała. Chorych wyrzucalibyśmy do umieralni, niezdecydowanych zostawiali w środku dziczy, niezdolnych do pracy pozostawiali głodowi.
Dbałość o jednostkę jest również dobra dla ogółu, bo każda taka jednostka może przyczynić się dla ogółu. Jedne w mniejszym, drugie w większym stopniu. Jednak - gdyby jednostka była całkowicie przekonana o prawie dżungli, nie traciłaby swego cennego zdrowia, czasu i samopoczucia dla dobra kogokolwiek prócz własnego potomstwa. I dalej siedzielibyśmy w jaskiniach :P
[/quote]
Ale katolicka propaganda ... prawie, ale jednak 🙂
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 czerwca 2016 16:01
Hahaha, tylko ludzie z depresja i zawsze ludzie z depresja sa "upierdliwi dla otoczenia" i "upajają sie w swoim cierpieniu". Komuś by sie przydało na własnej skórze zobaczyc jak człowiek czuje sie zle, jak dopada go to w każdej sekundzie życia i jak pomimo starań, poczuć sie dobrze nie moze. I powinien wtedy bez problemu przyjąć opuszczenie go przez wszystkich najbliższych i z tego czerpać sile do walki z choroba.
Tylko kurde jak ktos ma raka, to wszyscy sa przy nim. A jak ma depresje, to niech spada na drzewo.

Szkoda, ze nie ma możliwości sprawdzenia tych pierdol na sobie. Zaraz by sie inaczej pisało.
Hahaha, tylko ludzie z depresja i zawsze ludzie z depresja sa "upierdliwi dla otoczenia" i "upajają sie w swoim cierpieniu". Komuś by sie przydało na własnej skórze zobaczyc jak człowiek czuje sie zle, jak dopada go to w każdej sekundzie życia i jak pomimo starań, poczuć sie dobrze nie moze. I powinien wtedy bez problemu przyjąć opuszczenie go przez wszystkich najbliższych i z tego czerpać sile do walki z choroba.
Tylko kurde jak ktos ma raka, to wszyscy sa przy nim. A jak ma depresje, to niech spada na drzewo.

Szkoda, ze nie ma możliwości sprawdzenia tych pierdol na sobie. Zaraz by sie inaczej pisało.

Lepiej zamknąć oczka i niczego nie widzieć, a to co nie pasuje za drzwi wystawić.

p.s. zaraz skończysz jak lewak albo jeszcze gorzej, uwazaj na to co piszesz😉
Lepiej zamknąć oczka i niczego nie widzieć, a to co nie pasuje za drzwi wystawić.
... i dać kwit na eutanazję w ramach współczucia dla cierpienia, jak pigułki nie pomagają.
Jakie współczucie, takie metody.
[quote author=olorin669 link=topic=9502.msg2560893#msg2560893 date=1466524533]
Lepiej zamknąć oczka i niczego nie widzieć, a to co nie pasuje za drzwi wystawić.

... i dać kwit na eutanazję w ramach współczucia dla cierpienia, jak pigułki nie pomagają.
Jakie współczucie, takie metody.
[/quote]
i bić żone, dręczyć dzieci, w potem admirować cierpienie i krzyczeć że się jest dobrym katolikiem🙂
Luna_s20, ależ oczywiście. Pełna zgoda. M.in. o to by mi chodziło, żeby chore osoby Mogły się leczyć.
Tu brakuje tego, co pozostało w tamtym wątku (choć już zwątpiłam, że ktokolwiek czyta w komplecie to co piszę, więc to bez różnicy).
A żeby Mogły się leczyć niekiedy potrzebują się wyrwać z toksycznego środowiska. Ale przecież, gdy toksyczne - Nikt za nich tego nie zrobi.
Trzeba nieustannie apelować, że sama troska to za mało. Musi być wsparcie i(!) leczenie. Leczenie w porę dziś nie jest niczym strasznym.
I, jak widzę dookoła, nie jest stygmatyzujące. Z 5 osób z najbliższego otoczenia leczy min. objawy ze spektrum depresji, wszyscy o tym wiedzą, nikomu to nie przeszkadza. Inaczej było te 30 lat wstecz (wtedy to i "leczenie" elektrowstrząsami zachodziło, powszechnie i pochopnie), wtedy, bywało, był to "wstyd". Teraz nie ma powodu żeby nie próbować się leczyć.

Swoją drogą nie rozumiem, jak ktokolwiek może mylić znaczenia 2 słów: "wina" i "odpowiedzialność". Winnym to się jest swoich Złych uczynków (i to jeszcze świadomych), na pewno nie choroby. Odpowiedzialnym jest się za swoje życie (i jeśli kogoś stać, to za innych) - bo nikt inny nie jest. Odpowiedzialny. Za. Nasze. Życie.

olorin669,
Chodziło o nienaruszalność bytu jakim jest rodzina
Mógłbyś rozwinąć? W jakim sensie nienaruszalność? Bo wiesz, tak się głupio składa, że nie da się zmienić matki ani ojca. "Trzeba być bardzo ostrożnym w doborze rodziców" - jak mawiał klasyk. Można powalczyć o zmianę opiekunów prawnych, o objęcie rodziny dodatkową opieką, ale "Matka(,) jest tylko jedna!", jak zauważył Nestor.

Szkoda mi czasu na "rozmawianie" z tobą, oprócz powyższego - dopóki nie zaczniesz być choć minimalnie logiczny. Skoro nie jesteś, to przyjmij, że masz rację.
olorin669,
Chodziło o nienaruszalność bytu jakim jest rodzina

Mógłbyś rozwinąć? W jakim sensie nienaruszalność? Bo wiesz, tak się głupio składa, że nie da się zmienić matki ani ojca. "Trzeba być bardzo ostrożnym w doborze rodziców" - jak mawiał klasyk. Można powalczyć o zmianę opiekunów prawnych, o objęcie rodziny dodatkową opieką, ale "Matka(,) jest tylko jedna!", jak zauważył Nestor.


Myślę, że to smutne, jeśli dziecko musi spędzić całe życie z jednym rodzicem , 6min 20s :



To Szwecja, kraj który ma wyższe statystyki przemocy domowej niż Polska, w tym zakończonej zgonem, jedne z najwyższych w Europie.

Jedne z polskich mediów-promotorów szwedzkiego stylu życia (Soros Zeitung):
http://tinyurl.com/jy98ca8

Swoją drogą nie rozumiem, jak ktokolwiek może mylić znaczenia 2 słów: "wina" i "odpowiedzialność". Winnym to się jest swoich Złych uczynków (i to jeszcze świadomych), na pewno nie choroby. Odpowiedzialnym jest się za swoje życie (i jeśli kogoś stać, to za innych) - bo nikt inny nie jest. Odpowiedzialny. Za. Nasze. Życie.

"Winnym to jest się swoich Złych uczynków (i to jeszcze świadomych)" - czyli tych nieświadomych nie jest się winnych - bardzo to wygodne, ale też dużo pokazuje.

olorin669,
Chodziło o nienaruszalność bytu jakim jest rodzina
Mógłbyś rozwinąć? W jakim sensie nienaruszalność? Bo wiesz, tak się głupio składa, że nie da się zmienić matki ani ojca. "Trzeba być bardzo ostrożnym w doborze rodziców" - jak mawiał klasyk. Można powalczyć o zmianę opiekunów prawnych, o objęcie rodziny dodatkową opieką, ale "Matka(,) jest tylko jedna!", jak zauważył Nestor.[/quote]
No tak, bo "byt rodzina" to tylko tata i mama... To także najmniejsza komórka społeczna i do tego bytu się odnosiłem, ale widze że Cię przerosło. Bywają rodziny patologiczne i nie mam tutaj na myśli np. alkoholików, a sposób funkcjonowania tej rodziny, który bywa przemocowy w stosunku do członków tej rodziny. Szkoda mi tu przepisywać to co zostało pińcet razy opisane przez mądrzejszych ode mnie, więc jakżeś ciekawa to znajdziesz. Ale jak naruszysz temat tabu jakim jest rodzina w niektórych kręgach (patrz Nestor) to reakcje są zawsze takie same. Przykład masz w tej dyskusji.

Tobie tłumaczyć tego nie zamierzam, bo robiłem to już wiele razy, ale widocznie nie jesteś w stanie zrozumieć rzeczy, które przez innych są łapane w lot. Może to sprawa bystrości, a może zabicia ideologicznego. Człowieka sprowadzasz do robota: jak coś jest nie tak, to należy zrobić to i to, a jak tego nie zrobi, zgodnie z instrukcją Halo, to już jego sprawa, jego wina. Gdyby to było takie proste to ludzie nie mieli by problemów, psychologowie i psychiatrzy nie mieli by prawie pracy i byłby Raj na Ziemi, ale z powodów niepojętych dla Halo tak nie jest, ale zagwostka co?

Szkoda mi czasu na "rozmawianie" z tobą, oprócz powyższego - dopóki nie zaczniesz być choć minimalnie logiczny. Skoro nie jesteś, to przyjmij, że masz rację.

Jak Ci szkoda czasu to po co rozmawiasz? To jakiś rodzaj masochizmu? I co Ty, na wojnie jesteś, jak Twój kumpel Nestor? Weź ochłoń troszke.




Myślę, że to smutne, jeśli dziecko musi spędzić całe życie z jednym rodzicem , 6min 20s :


Typowy propagandowy filmik. Lepiej zasięgnąć informacji o tym kraju z bezpośrednich relacji, albo tam pojechać i zobaczyć na własne oczy, ale czego spodziewać się od fanatyka prawicowego i manipulanta?

To Szwecja, kraj który ma wyższe statystyki przemocy domowej niż Polska, w tym zakończonej zgonem, jedne z najwyższych w Europie.


No, tyle że w Polsce o tym co w rodzinie się dzieje trzyma się w ....rodzinie, bo jak naruszysz "dobre imie" rodziny to Cię spotka zasłużona kara. Weź Ty takie statystyki w skarpetke schowaj.
Dla zainteresowanych o statystykach odnośnie Szwecji: http://natemat.pl/152999,internet-znow-robi-ze-szwecji-zachodnia-stolice-gwaltu-jak-sie-narodzila-statystyczna-manipulacja

p.s. i licznik włącz, bo nie na temat piszesz😉
A niech sobie człowiek NIC nie robi. Problem jest wtedy, gdy czyni zło.
Specjalnie dla ciebie:
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2016/06/magda-omilianowicz-bestia-studium-za-on.html
Nieszczęsny i godny współczucia?

Do wszystkich: proszę powyższego nie łączyć z depresją. To specjalnie dla orolin669, w sprawie upartego przypisywania winy otoczeniu.
A niech sobie człowiek NIC nie robi. Problem jest wtedy, gdy czyni zło.
Specjalnie dla ciebie:
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2016/06/magda-omilianowicz-bestia-studium-za-on.html
Nieszczęsny i godny współczucia?

Do wszystkich: proszę powyższego nie łączyć z depresją. To specjalnie dla orolin669, w sprawie upartego przypisywania winy otoczeniu.

I co to ma wspólnego z tym o czym pisze? Tobie się już zwoje jarają. Dawaj jakieś objaśnienia, bo trace czas myśląc, że czegoś się dowiem a trafiam na haos. Wiesz, staram się być uprzejmy i nie zlewać czegoś co dla mnie przygotowałaś, ale zaczynasz wykazywać zachowania logiczne inaczej😉

Edit:
żeby było choć troche merytorycznie to zapytam: czy to udowadnia, że wszyscy chorzy na depresje zabijają? Czy że się rodzą chorzy? Czy stają się przestępcami? O Csso chodzi?
p.s. i licznik włącz, bo nie na temat piszesz😉
Rodzina > opresja > depresja > eutanazja.
Twoje credo.

Wyborcza klamie? Nie spodziewałem się takiej szczerości.

p.s. etykietowanie fanatyzmem na mnie nie działa.
Newsweek to właśnie medium dla zindoktrynowanych baranów - raz już pokazałem jak manipuluje - i wystarczy. Medium o zerowej wiarygodności.
Trupy w Szwecji sa prawdziwe - tego nie da się ukryć manipulując statystykami.
Ja cytuję różne media - ty GW, Newsweek, jest tu jeszcze jeden co jedzie TVNem - to jest własnie dowód indoktrynacji, albo intelektualnej (oby tylko) niemocy.
Co ty być biedaku zrobił bez tych mediów. Nie wiedziałbyś, co masz myśleć.


p.s. etykietowanie fanatyzmem na mnie nie działa.


A jednak działa, akcja - reakcja🙂

p.s. prawda zawsze "boli"😉
(...) A jednak działa, akcja - reakcja🙂

p.s. prawda zawsze "boli"😉


Jak nie odpisuję - niedobrze, bo uciekam z odpowiedzią - jak odpisuję, też niedobrze, bo jakoby denerwuje.
To samo można powiedzieć w drugą stronę - to nic nie znaczy, pusta retoryka.

Dopisane:
Widzę, że dalej  brniesz w pustą retorykę (niżej) i słowne przepychanki.
Może to dlatego, że katolicki fanatyk strzelił dla nas bramkę - i musialeś się nawalić ze zgryzoty i na nic więcej cię nie stać - nie wiem i nie zamierzam sie zastanawiać i bawić w słowne przepychanki.

Wyborcza pisze, co pisze - ty powtarzasz to samo - film, na krórym ktoś podaje fakty czy występują żywe, istniejące osoby - przedstawiaja tę sama rzeczywistość -  tekst z Wyborczej, twoje wypowiedzi i film zawierają te same poglądy  - piszesz, że to propaganda. Rozumiem, że jak ty piszesz, to jest prawda, a jak pisze to Wyborcza, to nie jest prawda, albo jak Szwed gada do kamery to też kłamie. Szwed z definicji nie jest katolikiem, tak na marginesie, więc nie spełnia definicji fanatyka.

Trudno, skoro uważasz, że sam kłamiesz - to ja już nic nie mogę na to poradzić, tak widocznie masz.

Nie masz możlwości wyłgać się z eutanazji oferowanej ludziom z depresją - jedyne na co cię stać, to jekieś dywagacje o katolikach bijących żony i dzieci.

Kiedyś był dowcip "w temacie" - jak ruski komputer nie mógł pokonać amerykańskiego - i pojechał  w swej bezsilności legendarnym tekstem: -"a wy Murzynów bijecie" - zupełnie jak ty.
[quote author=olorin669 link=topic=9502.msg2561043#msg2561043 date=1466543930]
(...) A jednak działa, akcja - reakcja🙂

p.s. prawda zawsze "boli"😉


Jak nie odpisuję - niedobrze, bo uciekam z odpowiedzią - jak odpisuję, też niedobrze, bo jakoby denerwuje.
To samo można powiedzieć w drugą stronę - to nic nie znaczy, pusta retoryka.

[/quote]
I do tego moralność Kalego...

olorin669, naprawdę nie rozumiesz? Zwoje ci się już kompletnie zjarały? (że tak zwrócę się twoim językiem)
Od dawna wywodzisz tezę, że za złe uczynki odpowiada środowisko, szczególnie rodzina. Że gdyby nikt "nie miał pod górkę" to żylibyśmy w raju. To dałam ci przykład osoby, która miała pod górkę. Czy z tego powodu nie powinna siedzieć w więzieniu? Czy fakt ciężkiego dzieciństwa ma tłumaczyć zbrodnie? Jakoś nie wszyscy, którzy mieli (nawet bardziej) ciężkie dzieciństwo mają "na koncie" 67 ofiar.
I nie wszyscy "prześladowani przez rodzinę" popełniają zbrodnię targnięcia się na własne życie (ja - to też człowiek, nie zabijaj to nie zabijaj, i nawet nie waż się mówić, że "wolna wola, to nikogo nie krzywdzi" - bo łzy tych wszystkich zrozpaczonych po utracie bliskiego będą cię prześladować, a jest tych łez na tym świecie wiele).
To jak to jest z tym "środowiskiem"?  Byt kształtuje świadomość czy jednak świadomość ma moc kształtowania bytu? Człowiek ponosi odpowiedzialność za swoje życie i swoje uczynki, czy zgoła nie? Czy ma być "hulaj dusza piekła nie ma"? Konsekwentnie - także w stosunku do ciebie!
olorin669, naprawdę nie rozumiesz? Zwoje ci się już kompletnie zjarały? (że tak zwrócę się twoim językiem)
Od dawna wywodzisz tezę, że za złe uczynki odpowiada środowisko, szczególnie rodzina.

Możesz mi w swej łasce pokazać gdzie wywodziłem tezę o tym, że za złe uczynki odpowiada środowisko, szczególnie rodzina?

WSZYSTKO ma podłoże środowiskowe. O czym pisałam, bo nikt nie żyje w oderwaniu od środowiska.

Gwoli wyjaśnienia, bo znowu myśli Ci latają i plączą w gąszczu informacji, a potem powstaje groch z kapustą: o rodzinie napisałem w kontekście odpowiedzialności za chorobę najbliższej osoby, bo bardzo często jest tak, że za stan w którym ta osoba się znalazła odpowiadają opiekunowie (rodzice). A to było zaraz po tym  jak zrównałaś wszystkich depresyjnych do wampirów energetycznych co to nic innego nie robią jak dołują i zajmują swoją obecnością , chorobą osoby w swoim otoczeniu. Chciałaś aby trzymały się od Ciebie i innych z daleka.  Od tego nasza dyskusja w tym temacie się zaczęła. W ogóle to mam wrażenie, że najpierw rzucasz jakieś hasło, którym walisz wiele osób po łbie, często bogu winnych, a potem raczkiem, niepostrzeżenie się z tego wycofujesz, jak np. tu:


edit: słusznie zauważasz, że mam Zerowe współczucie dla osób w depresji. O ile nie chcą się leczyć. O ile delektują się swoim (i wszystkich wokół) cierpieniem (co bezpodstawnie mi zarzucałeś).

Pojawiły się wykluczenia. Czyli objawiasz jednak współczucie dla depresyjnych..., ale zaraz zaraz, co mamy dalej:


.... A "osobowość depresyjna" to osobowość na maksa toksyczna i z pożytkiem dla niej byłoby, żeby Każdy trzymał się jak najdalej (nie licząc opłacanych specjalistów). Wtedy depresyjny miałby czego chce. Zobaczyłby, jak to jest Naprawdę być samemu. A może i to, że człowiek bez innych - ginie. Co, bywa, budzi instynkt samozachowawczy. Ktokolwiek chce żyć - jest zależny od relacji z innymi. Ten co Nie Chce - niszczy wszelkie relacje. I, bywa, nie przestanie, póki (jak narkomana) ma jakikolwiek dostęp do siania zniszczenia i destrukcji.

A dalej? Znowu walimy na oślep wszystkich w około.

Niech to ocenią inni, bo ja pewnie będę nieobiektywny, bo mi się zwoje popaliły, aż chciałoby się napisać: czy Ty przypadkiem nie dyskutujesz sama ze sobą?

Że gdyby nikt "nie miał pod górkę" to żylibyśmy w raju. To dałam ci przykład osoby, która miała pod górkę. Czy z tego powodu nie powinna siedzieć w więzieniu? Czy fakt ciężkiego dzieciństwa ma tłumaczyć zbrodnie? Jakoś nie wszyscy, którzy mieli (nawet bardziej) ciężkie dzieciństwo mają "na koncie" 67 ofiar.
Dokładnie, nie wszyscy depresyjni to" wampiry energetyczne" żerujące na najbliższych. Jest taka osobowość, którą popularnie nazywa się "wampirem energetycznym" - "celebral narcissist". Mam coraz większe przekonanie, że na takiego typa trafiłaś.

I nie wszyscy "prześladowani przez rodzinę" popełniają zbrodnię targnięcia się na własne życie
Co Ty z tymi "wszyscy", "wszystko", "zawsze"? Weź zluzuj, absolutyzmy to rzadkość w naturze.

(ja - to też człowiek, nie zabijaj to nie zabijaj, i nawet nie waż się mówić, że "wolna wola, to nikogo nie krzywdzi" - bo łzy tych wszystkich zrozpaczonych po utracie bliskiego będą cię prześladować, a jest tych łez na tym świecie wiele).
Czy Ty mnie aby nie straszysz? Po raz kolejny? Mam nadzieje, że uroku na mnie jakiego nie rzucisz? Nie jestem zwolennikiem "wolnej woli", co już Ci pisałem. A już mówienie o "wolnej woli" w przypadku osoby chorej? Twoje ulubione porównanie: narkoman to tej "wolnej woli" ma całe mnóstwo....😀

To jak to jest z tym "środowiskiem"?  Byt kształtuje świadomość czy jednak świadomość ma moc kształtowania bytu?
Jedno oddziaływuje z innym, wzajemne sprzężenia, od dawna o tym wiadomo.
Człowiek ponosi odpowiedzialność za swoje życie i swoje uczynki, czy zgoła nie?
Wg prawa - owszem. Czy zawsze? Czasem stwierdza się niepoczytalność, więc nie zawsze. Chciało by się zapytać: o czym Ty w ogóle piszesz? Po raz kolejny zresztą...
Czy ma być "hulaj dusza piekła nie ma"? Konsekwentnie - także w stosunku do ciebie!

No ja cały czas pisze o konsekwencjach jakie należy ponosić za swoje czyny, nawet jak się jest tych czynów nieświadomym i tak się zresztą często dzieje, szkoda że kosztem chorego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się