Psycholog terapia psychoterapia - lek na wszystko?

ner wyjaśnij mi zatem skąd się biorą te emocje, które odczuwasz w czasie ustawienia jeśli nie z własnych doświadczeń, ewentualnie wyobrażeń? Myślę, że rozumiemy to podobnie jednak. Buduję "postać" na podstawie wyobrażeń o niej, o tym co czuje itd. Nie można powiedzieć, ze nie odnosisz się do swoich doświadczeń.
I pewnie, rak jak mówiłam znam metodę z kilkugodzinnego szkolenia, nie zagłębiałam się w to, bo nie do końca do mnie przemawia.
Co mi się nie podoba? Wychodzenie z roli. Myślę, że to nie jest takie proste - nie zawsze wystarczy powiedzieć pstryk, wychodzimy z roli. Uczestnictwo w ustawieniu to trochę więcej niż granie aktora.
Jak mówiłam,metoda z pewnością w pewnych przypadkach może przynieść pożądane rezultaty, ale osoba prowadzącą od jej doświadczenia, wiedzy. Ja bym się nie dała ustawiać, nie znając terapeuty. Dla mnie to trochę jak hipnoza, ale ja lubię "twarde dowody"
😉

Strzyga w przypadkach odbierania dzieci nikt nie prowadzi statystyk. Nikt kto decyduje o odebraniu nie traktuje tego jako swój sukces zawodowy.
Wszystko jest energia, ktora mozna przeniesc. Te emocje nie sa Twoje, ale czyjes - przeniesione na Ciebie. Nie ma znaczenia jakie masz doswiadczenia czy wyobrazenia, bo przeciez nie masz pojecia w jaka role wchodzisz poza plec, role spoleczna i ewentualnie wiek. Przeciez nie wiesz jakie emocje ma w sobie ten czlowiek - Ty jestes ich nosnikiem i to co Ty myslisz nie ma nic do rzeczy 🙂
ner no i w takim "rozumieniu" to mi to strasznie śmierdzi szarlatanem😉 przenoszona energia itd. No nie. Ja jestem sztywny umysł, wiesz empiria, badania ilościowe😉
Może ja to tak odebrałam, bo stawałam w ustawieniach w sytuacjach, które w mniejszym lub większym stopniu mogłam odnieść do siebie... Ale jeśli miałoby to działać na zasadzie przenoszenia emocji magiczną drogą niemal magiczną to ja tego nie kupuje😉
Może dlatego metoda budzi tak wiele kontrowersji. Chyba się zainteresuję tym trochę...

A jeśli mogę (bez złośliwości) skąd znasz metodę?

pzdr.

rozumiem, ze to moze byc ciezkie do przyjecia dla ludzi, ktorzy musza pomacac czy musza miec na dowod x badan naukowych 🙂 Ale jakby przyjac 100% teorie fizyki, to tak wlasnie jest - wszystko jest energia. A ze nic w przyrodzie nie ginie, to rozne rzeczy mozna "przeniesc" 🙂
A znam metode bo ogolnie interesuje sie i zajmuje (nie profesjonalnie, bardziej na sobie) roznymi metodami uzdrawiania niekoniecznie konwencjonalnymi 🙂 Poszperaj sobie, moze jeszcze przejdziesz na "druga strone mocy"  😉 😀
Ciekawe jest to, na ile to jest sprawdzalne. Na ile rzeczywiście można potwierdzić, że działania i emocje "aktora" mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nieobecnym (albo i nieżywym) można sporo przypisać. Interpretacja też może być zabarwiona wiedzą własną tej osoby, dla której robi się ustawienia.

Jestem przekonana, że ludzie to niesamowite radary - i że z tego nie zdajemy sobie sprawy i dla wygody mówimy o intuicji na przykład. Składamy obrazy z takich okruchów, których nawet nie jestśmy świadomi. Ale czy to dziala dalej-szerzej-głębiej? I czy da się to jakoś potwierdzić?

Edit. Powyższa wypowiedź odnosi się tylko do ustawień. Z pytaniem: czy to w ogóle terapia.
O rany, jakoś nie w tą stronę ten wątek idzie... Psycholodzy zabierają niewinnym ludziom dzieci, a do tego posługują się jakąś tajemniczą energią i mącą ludziom w głowach. Nie nie i nie, nie zgadzam się na to ;P

Psycholog jest normalnym człowiekiem i jest dla normalnych ludzi. Czasem naprawdę wystarczy 1-2 wizyty, żeby poukładać sobie w głowie jakieś sprawy. Przychodzą do mnie i moich kolegów z pracy na co dzień ludzie wcale nie w jakichś ogromnych kryzysach, nie chorzy psychicznie. Po prostu przeciętni ludzie, którzy chcą pogadać o sobie i zyskać spojrzenie kogoś z zewnątrz, kto w dodatku ma jakąś wiedzę i intuicję, a do tego pasjonuje się pomocą. Nie trzeba mieć żadnej mocy, nie czyta się w myślach ani nie udziela "dobrych rad". Siada naprzeciwko dwoje ludzi, starają się wejść w dobry kontakt i... czasem tyle wystarczy. A czasem trzeba miesięcy czy lat pracy, co jest ogromnie wciągające i inspirujące, dla obu stron. I przynosi realne efekty, co uwielbiam obserwować i co daje mi takie dopalacze, że mogłabym pracować za darmo 😉

Mam jakieś (może naiwne) wrażenie, że poziom psychologów w Polsce podnosi się. Mam na szkole kilka starszych babeczek, a reszta to ludzie 30-40 lat. I ci młodzi naprawdę są świetni. Widać, że ich pacjenci są super zaopiekowani i śmiało polecam ich moim znajomym, których z oczywistych względów nie mogę przyjmować. To samo w pracy - dziewczyny wiedzą co robią, ciągle się doszkalają i wierzę, że za parę lat wszystkie będziemy naprawdę dobrymi specjalistkami.

Psychoterapia jest dla ludzi, taka wizyta (po pierwszym stresie) to często ogromna ulga i początek czegoś nowego. A już szczególnie warto wybrać się do psychologa dziecięcego, bo często rodzice nie potrafią nabrać do swoich dzieci odpowiedniego dystansu, co wręcz uniemożliwia im dobranie się do sedna problemu. Dzieci to tak wdzięczni pacjenci, że przy odpowiednim podejściu robią postępy z tygodnia na tydzień, mam mnóstwo takich przykładów.
Psycholog REALNIE pomaga też nastolatkom robiąc też różne techniczne zabiegi - ja na przykład piszę dla wychowawców zalecenia, piszę psychologom szkolnym scenariusze (SERIO!) rozmów między skonfliktowanymi nastolatkami, bo często kaleczą takie sytuacje. Dzwonię też do wychowawców, do pań z przedszkola i uzgadniam plan działania - pewnych rzeczy nie da się zrobić samemu po prostu, przy najlepszych chęciach i wiedzy.
Czasem przychodzi do mnie dziecko "z problemem", a ja albo odsyłam rodziców na terapię małżeńską albo proponuję dziecku udział w grupie terapeutycznej albo mówię, żeby dać mu spokój i zapisać na jakiś sport. Trzeba być też strategiem, żeby wysiłki nie szły w próżnię.

Piszę to, żebyście mieli trochę bardziej realne spojrzenie na pracę psychologa. Nic w tym magicznego, a po przełamaniu pierwszych lodów naprawdę może to być jedna z ważniejszych relacji w życiu.
Sama jestem w terapii i bardzo mi z tym dobrze, mimo że bardzo uszczupla mi to budżet 😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2014 20:56
Dzionka, ja bym jednak zrobiła rozgraniczenie PSYCHOLOGA i TERAPEUTY. Bardzo mnie to kłuje w oczy.
ner no i w takim "rozumieniu" to mi to strasznie śmierdzi szarlatanem😉 przenoszona energia itd. No nie. Ja jestem sztywny umysł, wiesz empiria, badania ilościowe😉


ale dlaczego od razu szarlatanem? przecież wszystko jest czystą energią. Przepraszam, że zabrzmię laicko (ale noga jestem z zagadniem z zakresu predmiotów ścisłych i ich nomenklatury), ale czymże są najmniejsze nanocząsteczki cząsteczek 😉 jeśli nie energią? Nie tym zajmuje się fizyka kwantowa?
Strzyga, w Polsce nie ma takiego rozgraniczenia, chyba nie ma co go tutaj sztucznie tworzyć. Przecież trwa batalia o to kogo można nazwać psychoterapeutą. Ja sama nie wiem jak mogę siebie nazwać - mam i pacjentów dorosłych w terapii np. rocznej i prowadzę konsultację z dzieciakami. Kończę szkołę psychoterapii, ale ona też mi nie gwarantuje tytułu. W pieczątce mam "psycholog psychoterapeuta" ale to wszystko jest umowne i zostanie umowne aż nie wejdzie w życie ustawa o zawodzie.
Wiadomo - psycholog może pracować i w korpo i w transporcie i w sądzie i w gabinecie. Ten wątek jest o poradnictwie psychologicznym - a więc i konsultacje psychologiczne i psychoterapia, myślę że takie zawężenie tematu jest wystarczające.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2014 21:14
Dzionka, ale żeby być terapeutą, też nie musisz mieć skończonej psychologii. A wydaje mi się, że żeby być psychologiem, musisz skończyć psychologię. A po samej psychologii w większości przypadków, psycholodzy mają naprawdę słabe przygotowanie do prowadzenia terapii.
Strzyga, no tak, ale to wszytko jest total umowne 🙂 Bo już sto razy lepiej iść do nie-psychologa po szkole/w trakcie szkoły psychoterapii niż do psychologa bez szkoły. Tak więc pomieszanie z poplątaniem i ciężko powiedzieć "kto jest lepszy" na ten moment. Ale nie znam jeszcze przypadku terapeuty, który ani studiów psychologicznych ani szkoły nie ma i wielkie UFF jeśli o to chodzi 🙂
No ale tak - psycholog to każdy z dyplomem ukończenia psychologii.
Dzionka 😀 Ale to nie jest tajemnicza energia, ani macenie ludziom w glowach - maci ludziom w glowach to, ze ktos, kto jest jakims tam autorytetem, neguje cos, na czego temat nie ma pojecia. I stad, wydaje mi sie, ze bierze sie bardzo wiele negatywnych skojarzen, a wcale nie zasluzenie i ludzie zamykajac sie na cos czego nie znaja moga duzo stracic (w sensie rozwojowym).
A ustawienia typowa praca terapeutyczna ani psychologiczna nie sa, to prawda, ale pomagaja rozwiklac jakies tajemnice, ktore nas chamuja. I tyle 🙂

Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2014 21:32
Dzionka, mnie od psychologów bez szkoły odrzuca fakt, że nie mają oni wymogu bycia we własnej terapii. Nie wyobrażam sobie kogoś, kto nie przeszedł terapii własnej i nie ma narzędzi ze swojego doświadczenia, przepracowanych problemów ze swojego życia, pracował z kimś innym. Jakaś masakra.
nerechta, ja to wszystko wiem - tylko jeśli w wątku o czymś tak szerokim jak psychoterapia pisze się głównie o zabieraniu dzieci i jednak dość mało poważnie traktowanych ustawieniach, to zamąca się obraz tego, jak to wygląda szerzej. Ustawienia nie są czymś klasycznym, są bardzo kontrowersyjne. I są tylko maluteńkim wycinkiem tego, jak mogą pracować psycholodzy. Wydaje mi się, że można te same rzeczy osiągnąć bez tej otoczki kwantowej - świadomą pracą nad sobą. I to daje człowiekowi więcej korzyści - tak ja to widzę.

Strzyga, no coś ty, skąd wzięłaś takie informacje? Każdy kto jest na szkole ma obowiązek przejścia własnej terapii, bez względu na wykształcenie. Wszędzie i na każdej szkole. Dodatkowo osoby nie po psychologii muszą robić zazwyczaj  dodatkowe szkolenia i zaliczyć egzamin z psychopatologii. Nie ma żadnych różnic w wymogach terapii własnej. Chyba że o czymś nie wiem, ale znam program kilku szkół, z racji tego że kilka lat temu wybierałam, i nigdzie nie spotkałam się z takim rozróżnieniem.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2014 21:41
Chodziło mi o psychologów, nie ludzi w szkole. Że ludzie w szkole mają obowiązek, to wiem i zgadzam się w 100%.
Strzyga, ale zwykły psycholog bez szkoły też nie ma obowiązku własnej terapii przecie 🙂 Nie ma w tym różnicy między psychologami i nie-psychologami.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
21 stycznia 2014 21:50
Dzionka, no przecież o tym pisze. Że zwykły psycholog bez szkoły nie ma obowiązku terapii własnej. A potem taka osoba, która nie przepracowała własnych potworów, zajmuje się potworami innych.
Strzyga, a, już teraz rozumiem 🙂 Dla mnie to nie jedyny powód dlaczego szkoła psychoterapii powinna być obowiązkowa dla psychoterapeutów. Jak sobie wyobrażam że miałabym przyjąć kogokolwiek prosto po studiach to mi się włos na głowie jeży. Szkoła to jak dla mnie MUS i tak też to powinno wyglądać w ustawie, ot co!
Właśnie jestem w trakcie 5-dniowego treningu asertywności symbolicznej na szkole - aaale fajnie jest  😜 Nie mogę się doczekać aż ja pójdę "w obroty" i załatwię sobie parę spraw 😉
ale dlaczego bez otoczki kwantowej? Bo ludzie nie lubia nieznanego? 🙂
wndetta no dobra, energia, cząsteczki... Ale jakim cudem ta energia przechodzi na mnie z nieżyjącego dziecka ustawianej osoby? Kiedy stoję w sali pełnej obcych mi ludzi i bardzo tęsknię za kompletnie obcą mi kobietą, dla której się ustawiłam, ciągnie mnie do niej, chcę ją przytulić itd.?
Dla mnie jedyną, rozsądną interpretacją jest właśnie odniesienie do własnych przeżyć i wyobrażeń.

ner poczytam, poczytam🙂

Dzionka właśnie skrobie do Ciebie prywatę🙂
dempsey   fiat voluntas Tua
22 stycznia 2014 09:37
Dzionka, nic osobistego 😉 ale czy "na szkole" to taki psychologiczny slang?
DoSia, no wlasnie! SKAD? Przeciez jakbys poznala kobiete i dowiedzialabys sie, ze jej dziecko nie zyje, to pewnie zrobiloby Ci sie bardzo przykro, wspolczulabys jej i... to wszystko 🙂 Wiec skad takie uczucia, jakbys tym dzieckiem byla? 🙂 Oto wielka tajemnica ustawien i fizyki kwantowej 😀
Dempsey, tak się jakoś mówi.  Coś w stylu "na studiach" i "na uczelni". Albo "na stajni" czy "na mieszkaniu", hihi 😉
Wiec skad takie uczucia, jakbys tym dzieckiem byla? A skąd pewność, że to uczucia dziecka? Przecież nie sprawdzisz, nie spytasz, nie porównasz.
[quote author=nerechta link=topic=90693.msg1987407#msg1987407 date=1390385010]Wiec skad takie uczucia, jakbys tym dzieckiem byla? A skąd pewność, że to uczucia dziecka? Przecież nie sprawdzisz, nie spytasz, nie porównasz.
[/quote]

O to to😉
Teo moja rodzina jest bardzo ustawieniowa od wielu lat.Liderka byla siostra mojej mamy, ktora robila dokladne wywiady co, kto i z kim, zeby porownywac sobie z rzeczami, ktore na ustawieniach wlasnie wychodzily. I sie sprawdzaly co do joty! Ja tez wielokrotnie bralam udzial, ALE tylko i wlacznie u sprawdzonych osob, takich poleconych, ktore oprocz kursow maja przepracowane swoje rzeczy. Mam taka pania w Kotlinie Klodzkiej i jezdze do niej jak trzeba az ode mnie ponad 800km.

DzionkaJa mam niepelne wyksztalcenie psychologiczne, bo na studiach mialam psycho w polaczeniu z socjologia 50% na 50%- ot taki system ksztalcenia, po ktorym wykorzystuje sie wiedze w inny sposob, niz bycie terapeuta. Absolutnie doceniam wklad klasycznej psychologii i ogromnie duzo sie na studiach nauczylam. Z roznych wzgledow interesuje sie tzw. psychologia humanistyczna, czyli np. takimi ustawieniami, ale nie tylko i czasem mi sie wlos na glowie jezy kto i jak prowadzi zajecia/terapie. Mam taka kolezanke, tu w DE. I tutaj jest prawne rozgraniczenie pomiedzy terapeuta, a psychologiem. Ta kolezanka skonczyla korespondencyjny (!!) kurs na doradce psychologicznego, ktory trwal chyba 6 miesiecy i.. dumnie otwiera swoj gabinet. W swoim zyciu ma tak namieszane, ze taka obowiazkowa terapia to w jej przypadku mus, ale nie..ona chce pomagac ludziom, ma kurs i bedzie na tym zarabiac.. 🙄 Takie sesje jednak nie sa oplacane przez kase chorych na szczescie..
Ah, i tez mam wrazenie, ze nowe pokolenie polskich psychologow jest naprawde fajnie przygotowane do pracy w zawodzie!
Pandurska, a ty się też zajmujesz jakoś psychologią i pracą z ludźmi? Wiesz, dla mnie to psychologiczne wykształcenie, tak patrząc już z perspektywy czasu, dało głównie inspirację i poczucie, że mnie to "kręci" i mogę być w tym dobra. Do pracy z kimkolwiek nie byłam wtedy totalnie gotowa i dobrze, że nie wpadłam na pomysł, żeby to robić 🙂 Dla mnie szkoła psychoterapii (czyli te 4 lata po studiach) to mus - mamy tam obowiązkową terapię własną, obowiązkowy staż kliniczny i obowiązkowe superwizje, a do tego masę masę praktyki i omawiania. Sporo osób wylatuje, są kolokwia i rozmowy półroczne - jest reżim 😉 Ale to moim zdaniem bardzo bardzo dobrze, bo kiepski terapeuta może dużo namieszać ludziom w głowach i w życiu.
A ktoś do tej twojej koleżanki przychodzi? Ma pacjentów? Bo z moich doświadczeń, w PL, ci bez wykształcenia po prostu nie mają pacjentów, nikt ich nie chce zatrudniać. Nie tak łatwo otworzyć gabinet i ściągnąć ludzi.

Ja dorosłych pacjentów mam wszystkich z polecenia, nikt tak z ulicy nie przyszedł.
Dzionka Mi zostaly jeszcze 3 semestry studiow moich.Jakos mi sie zycie troche poslizgnelo w czasie mimo 29lat na karku 😉 Caly czas, niezmiennie od kilku lat pracuje w biznesie jogowym i owszem, tam wykorzystuje swoja wiedze, ale to tak na boku. Teraz przymierzam sie do dzialalnosci w HRze juz tak na serio. Niemniej jednak szeroko pojeta psychologia, to moj osobisty konik 😉 A kolezanka klientow o dziwo ma  😲 Narazie na boku i pol-oficjalnie, ale ma, co mnie okropnie dziwi i martwi zarazem.
Gienia-Pigwa   Vice-Ambasador KAV w Dojczlandii, dawniej pigwa :P
22 stycznia 2014 21:49
Wiec skad takie uczucia, jakbys tym dzieckiem byla? 🙂 Oto wielka tajemnica ustawien i fizyki kwantowej 😀


Nie no ner zejdz na ziemie i zostaw fizyke kwantowa w spokoju. Plis. Naprawde, bo az to boli!!

I nanoczasteczek tez w to nie mieszajcie!!!
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
22 stycznia 2014 21:50
Pandurska, to jest koszmar, tak samo jak wszelcy kołczowie, bez żądnego przygotowania. To się w człowieku wszystko przewraca, bo takiego człowieka, który potrzebuje pomocy strasznie łatwo skrzywdzić...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się