Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Dodofon, ależ nigdzie nie jest powiedziane, że musisz mówić. W tej dyskusji po prostu zostało przyjęte takie założenie.
Sivens, a gdzie zen napisała coś o ludziach wolnych? 😉 Jest wyraźnie, że nie toleruje zdrad pozamałżeńskich.


Prrrrrrr! Moment! Bo tu brak dokładnego czytania chyba.

Padło hasło "rozpasanie seksualne". Halo nie skonkretyzowała co przez to rozumie, ale już od jakiegoś czasu Ona, Murat-Gazon i ja piszemy jak to hasło interpretujemy. A tu dalej "bo co jak przed ślubem", "bo co jak więcej niż 3"....

A nie... halo napisała o co jej chodzi, ale post wcześniej
O ludziach świadczą ich wybory, rezultaty tych wyborów, nie to co głoszą paszczą, gestami, do czego się przyznają, co deklarują. Tak z grubej rury: nikt kto na prawo i lewo zdradza męża/żonę nie jest wiernym współmałżonkiem, choćby nie wiem jak twierdził, że to dla niego Ogromna Wartość. Ale co, będzie chodził i twierdził, że najważniejsze dla niego jest dobro jego... przyrodzenia? Skąd! Dorobi sobie zgrabną teorię, żeby wszystko się "zgadzało".

później było:
Każdy normalny człowiek przechodzi trening wstrzemięźliwości seksualnej. Nikt nie pisał o ZUPEŁNEJ wstrzemięźliwości seksualnej.
Rozpasanie seksualne to brak wstrzemięźliwości seksualnej w ogóle. Brak takiej potrzeby. Emocjonalny, programowy.

i jeszcze Murat
[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2452668#msg2452668 date=1448001095]
Rozpasanie seksualne ja definiuję chyba dość podobnie do tego, co napisała halo. Jako uleganie wszystkim swoim zachciankom seksualnym. Oczywiście nie na środku ulicy  😉 ale na ogólnej zasadzie "chcesz? chcę - to chodź". Czyli zasadniczo coś w stylu spania z każdym/każdą, kogo się uważa za osobę atrakcyjną, z dokładnie taką częstotliwością, z jaką się takie osoby spotyka, czyli jeśli np. raz w tygodniu - to co tydzień seks z kimś innym. Bez zwracania uwagi na to, czy samemu jest się wolnym, czy ta osoba jest wolna, jakie są jej oczekiwania i motywacje. Znam takich ludzi.
I wydaje mi się, że częstotliwość zachowań tego typu wynika właśnie z zanikania głębszych relacji międzyludzkich i poczucia wzajemnego szacunku do innych. Bo takim postępowaniem robi się krzywdę wielu osobom po drodze. Człowiek odpowiedzialny, liczący się z innymi i nie chcący mieć na sumieniu krzywdy innych postępować tak nie powinien.
[/quote]

Więc może już dojdźmy w dyskusji do momentu kiedy "rozpasanie seksualne" rozumiemy jako kierowanie się wyłącznie potrzebami seksualnymi.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 listopada 2015 10:04
Dołożyłam ponieważ w jakis sposob oddaje moje emocje, a nie jest to dyskusja w sądzie, gdzie obowiązuje jedynie wymiana suchych faktów.
[quote author=zen link=topic=20214.msg2452754#msg2452754 date=1448013017]
nie umiem tolerować i akceptować świadomego krzywdzenia swoich żon, mężów i dzieci.

Sama jestem często obiektem zainteresowania różnych facetów i większość z nich to zajęte dupki szukające wrażeń. Jest popyt i jest podaż. Życie..


Ale jest różnica między mężczyzną szukającym wrażeń będącym w związku, a wolnym który będzie kiedyś w związku. W jaki sposób facet który "miał" 50 partnerek przed żoną, ją lub dzieci krzywdzi?
[/quote]

Nie umiem się odnieść. Napisałam o tym, że spotykam się z adoracją od zajętych dupków. Bo dla mnie zajęty facet szukający poza związkiem wrażeń seksualnych, to dupek.

A jeśli podchodzi do mnie znany lowelas, o którym wiem, że lubi zaliczać, wolny strzelec (hehehe, nomen omen), to już moja sprawa, czy wpadam do jego kolekcji czy też nie.
(...) Ja nigdzie nie napisałam, ze człowiek ktory miał jednego partnera seksualnego przez całe zycie jest gorszy od tego co miał ich wiele. (...)

W sumie to ja napisałam. Bo jest na to duża szansa. Na Don Juana babki leciały bardzo.  😉
( I źle skończył )
A jeśli podchodzi do mnie znany lowelas, o którym wiem, że lubi zaliczać, wolny strzelec (hehehe, nomen omen), to już moja sprawa, czy wpadam do jego kolekcji czy też nie.

Zakładając oczywiście, że sama  jesteś wolna. Bo jeżeli nie, to już nie jest tylko Twoja sprawa. 😉
właśnie co to rozpasanie sexualne?
3-5-30 partnerów w życiu?

czy umawianie się na sex grupowy, bądź wymiana partnerów, bądź związek otwarty
albo przebiaranie się za świnkę?

co jest definicją rozpasania?

ilość? forma?

dla każdego coś innego....

dla 16-to latki 10 partnerów w ciągu życia to może (dodam z naciskiem MOŻE) rozpasane
ale już dla 50-ciolatki? to też rozpasanie?

jak to jest?
Ascaia Ja się odniosłam do postu Murat, a konkretniej do opisanych przez nią mężczyzn, kończących związek z powodu zbyt wielu partnerów w przeszłości ich kobiety.

zen Co do pana dupka to się zgadzam... i wkurza mnie to. Znam takich wielu niestety.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 listopada 2015 10:11
[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2452770#msg2452770 date=1448014102]
A jeśli podchodzi do mnie znany lowelas, o którym wiem, że lubi zaliczać, wolny strzelec (hehehe, nomen omen), to już moja sprawa, czy wpadam do jego kolekcji czy też nie.

Zakładając oczywiście, że sama  jesteś wolna. Bo jeżeli nie, to już nie jest tylko Twoja sprawa. 😉
[/quote]
Ja bym powiedziała, ze dalej jest to sprawa zen jakim chce byc człowiekiem, dla mnie byłaby w tym momencie złym, ale w dalszym ciagu nie jest to sprawa postronnych osob.
efeemeryda, nie suche fakty, ale tzw. kultura dyskusji. 😉
No dobrze, ale dlaczego rozmowa o ogólnych trendach społecznych wzbudza w Tobie emocje, które ukierunkowują się do "wsadzenia komuś szpili"?
To nie można napisać "nie podoba mi się" "nie zgadzam się z Tobą" i dalej pisać argumenty za i przeciw o temacie zasadniczym? Tym też oddajesz swoje emocje, ale nie atakujesz rozmówców.
Oczywiście ironia to nie jest atak wprost, można się z niego "wykpić". Ale bądźmy szczerzy - wszyscy uczestnicy dyskusji wiedzą, że to sugestie w stronę konkretnej osoby/konkretnych osób.
Sivens, to też już napisałam - można mieć różne poglądy religijne, różne zasady. Dla kogoś posiadania nawet jednego partnera seksualnego przed zawarciem związku małżeńskiego jest niedopuszczalne.

Dodofon, no przecież napisane powyżej...

I co do naszej dyskusji na to jak "rozpasanie" rozumie 16-latka? 
efeemeryda tylko że jeżeli byłaby w takim hipotetycznym momencie w związku, to jej hipotetyczny facet nie byłby raczej "osobą postronną"?

Sivens widzisz, ile osób, tyle podejść. Mnie kończenie związków z tego powodu nie bulwersuje jakoś specjalnie, uważam to za uczciwe postawienie sprawy - lepiej powiedzieć kobiecie, że nie może się tego znieść, niż męczyć się w związku i wbijać tej kobiecie szpile nie wiadom za co (bo to zwykle tak potem wygląda). Zresztą sama intuicyjnie czuję, że mnie przeszkadzałoby zbyt wiele byłych partnerek mojego teoretycznego partnera - nie wiem, ile to byłoby "za wiele", ale z całą pewnością mam granicę, po przekroczeniu której z facetem bym się nie związała.
Ascaia Rozumiem i szanuję, choć taki partner to nie moja "bajka".

Murat-Gazon Uważam, że rozstanie to dla tej kobiety najlepsze co mogło się stać przy takim podejściu. I nie bulwersuje mnie to, choć tego nie rozumiem, bo mam inne poglądy.
efeemeryda   no fate but what we make.
20 listopada 2015 10:22
murat-gazonJak najbardziej w pewnym momencie byłaby to sprawa tez jej faceta, ale nikogo innego.

Ja nie mam takiej granicy ponieważ mnie absolutnie nie interesuje przeszłość seksualna pod względem ilości partnerów, co najwyżej jakas wymiana ciekawostek. Mogł ich miec wcześniej 5 albo 50, albo w ogole, chociaz co do tego ostatniego nie jestem pewna, ale moze by sie udało.  😀
[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2452770#msg2452770 date=1448014102]
A jeśli podchodzi do mnie znany lowelas, o którym wiem, że lubi zaliczać, wolny strzelec (hehehe, nomen omen), to już moja sprawa, czy wpadam do jego kolekcji czy też nie.

Zakładając oczywiście, że sama  jesteś wolna. Bo jeżeli nie, to już nie jest tylko Twoja sprawa. 😉
[/quote]

Jasne, że jestem sama w tej sytuacji kiedy rozpatruję w ogóle umówienie się z jakimś facetem. Jak jestem zajęta, to jestem zajęta i już, myślałam, że to jasne, skoro napisałam wyżej, że nie toleruję układów z chodzeniem na boki 🙂
Nie no, to jest jasne, bardziej to była uwaga ogólnoteoretyczna niż konkretnie o Twoim przypadku, choć faktycznie mogło tak zabrzmieć.  :kwiatek:
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
20 listopada 2015 10:42
A ja dalej tego "rozpasania" nie rozumiem, bo w dzisiejszym świecie nie da się kierować wyłącznie potrzebami seksualnymi. Nawet nie wiem czy zaliczanie 5 lasek na boku można nazwać potrzebą seksualną, bo to chyba świadczy o pewnej dysfunkcji umysłowej..

Czy kobieta, która chodzi do łóżka na pierwszej randce BO CHCE jest rozpasana seksualnie? Czy taka, która miała 50 facetów, ale w związku jest wierna jednemu jest rozpasana? A Johnny Sins, który ma 600 lasek rocznie bo taką ma pracę jest rozpasany czy nie?  😉

Bo dla mnie nie są. Ale jeśli facet był w życiu tylko z jedną kobietą, swoją żoną, a potem znalazł wieloletnią kochankę to już jest.

(Powinien być wydzielony wątek o seksie  😁 ).
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 listopada 2015 10:50
[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2452741#msg2452741 date=1448012173]
Ascaia ja raczej zrozumiałam, że Basznia uwagą o byciu hipokrytą sugeruje, że jej mąż nie może się czepić w tej materii jej, bo musiałby się czepić i siebie.  😉
Ale zgadzam się z Tobą, że porównanie do piegów czy wzrostu jest nietrafione, dokładnie z powodów, które wymieniłaś.
[/quote]
Dokładnie mi o to chodziło, dzięki Murat.
Porównainie do piegów czy nóg takie, że skoro padło pytranie, czy to może przeszkadzac, to jasne, że może. Jak wady urody, jak niedostatki zdrowotne, intelektualne. Jak cechy charakteru. Nie wiem o co oburzenie, jakkolwiek rozumiem, że może się niejasno wyrażam.

KOńcząc z mojej strony uważam, że człowiek wolny niech robi co chce. Człowiek zobowiązany niech zobowiązań dotrzymuje. Człowiek mądry i normalny nie będzie miał problemu z przejściem z jednego stanu w drugi.


smarcik potrzeba zaliczenia pięciu lasek dysfunkcją nie jest, ale nieumiejętność zapanowania nad tą potrzebą już prędzej 😉

Basznia oburzenie o to, że nie możesz sobie wybrać, czy będziesz niska, czy wysoka, więc nie można tego podnosić w kategorii zarzutu. Natomiast ilość partnerów seksualnych to świadomy wybór, więc można zgadzać się z tym, że ktoś tak wybrał, albo nie zgadzać. Jeżeli nie zwiążesz się z facetem załóżmy dlatego, że jest rudy, to umotywujesz to "rudy kolor włosów jest dla mnie nieatrakcyjny", a nie "rudość jest wątpliwa moralnie i nie powinien być rudy"  😎
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 listopada 2015 11:10
Ale związek z rudym i tak do skutku nie dojdzie :P. Zarty oczywiście 🙂. MNiej więcej rozumiem, podchodzę po prostu do tego inaczej. Nie podoba mi się to, albo tamto, albo siamto w kimś. Włosy albo rozpasanie seksualne 🙂. Ale rozumiem, że osoba traktująca sprawy kontaktów intymnych na innej płaszczyźnie odbierze to jako oburzające. Rozumiem 🙂. Generalnie się zgadzamy.
Powtórzę się:

Żyj i daj Żyć innym
🙂
asds   Life goes on...
20 listopada 2015 13:09


co mnie dziś wkurza:

Robactwo w mrożonej rybie daniu z Frosty!

Zgłosiłam już do Frosty to (wraz z zdjęciami), ale się zastanawiam czy i do jakieś inspekcji sanitarnej nie zgłosić?  🤔
Sposób pakowania paczek. Jak się ktoś dorwie do taśmy to rolka na paczkę. Otwieram i otwieram . WRRRR
Gillian   four letter word
20 listopada 2015 15:39
Wkurza mnie mój brak ogaru! Zrobiłam karpatkę, naciapałam kremu i oczywiście pomyliły mi się spody, dałam mniejszy na dół i teraz beznadziejnie się kroi. Ech.
Przypomnę, że napisałam tak:
Nawyk wstrzemięźliwości seksualnej, kontrolowania popędu seksualnego niezwykle przydaje się w trwałych związkach. Co nie wyklucza możliwości "ustatkowania się", jedynie znacząco ułatwia.
Czyli rzecz dotyczyła trwałych związków. "Rozpasanie seksualne" określiłam jako odwrotność wstrzemięźliwości seksualnej, nigdzie nie pisząc o wymogu Zupełnej wstrzemięźliwości seksualnej.
I uważam, że niektóre z nas dokonały znaczącej i nieuprawnionej nadinterpretacji.

Potem zen napisała tak:
Ludzie dla zaspokojenia swoich potrzeb seksualnych robią dziwne rzeczy i wchodzą w dziwne relacje i układy. Kiedyś miałam w nosie co kto robi, ale od dłuższego czasu nie umiem tolerować i akceptować świadomego krzywdzenia swoich żon, mężów i dzieci.


Ja też od dłuższego czasu nie umiem tolerować i akceptować świadomego krzywdzenia swoich żon, mężów, i dzieci. I... o tym za chwilę.

[quote author=Murat-Gazon link=topic=20214.msg2452770#msg2452770 date=1448014102]
[quote author=zen link=topic=20214.msg2452767#msg2452767 date=1448013963]
A jeśli podchodzi do mnie znany lowelas, o którym wiem, że lubi zaliczać, wolny strzelec (hehehe, nomen omen), to już moja sprawa, czy wpadam do jego kolekcji czy też nie.

Zakładając oczywiście, że sama  jesteś wolna. Bo jeżeli nie, to już nie jest tylko Twoja sprawa. 😉
[/quote]
Ja bym powiedziała, ze dalej jest to sprawa zen jakim chce byc człowiekiem, dla mnie byłaby w tym momencie złym, ale w dalszym ciagu nie jest to sprawa postronnych osob.
[/quote]

Nie jest to sprawa postronnych osób, o ile faktycznie są postronne. Niestety, coraz częściej widzę rozchodzące się "kręgi zła"  🙁 Ktoś robi rozp*, bo "se lubi", a cierpi na tym całe otoczenie, bliższe i dalsze. Po licznych doświadczeniach tego typu nie jestem już wyrywna do "tolerancji". Ani do uznawania się za "osobę postronną" kiedy dalszy przebieg zdarzeń udowadnia, że wcale nie jestem (jak się okazuje). Nie jestem, skoro w rezultacie obrywam. I obrywam nie za "wtrącanie się" tylko właśnie za "nie wtrącanie się". Za "tolerancję". Mam dosyć. Ktoś krzywdzi - uważam (teraz) że trzeba mówić NIE.
Że wielu dramatów, piramidalnych i zataczających szerokie kręgi, można by uniknąć, gdybyśmy (zbiorowo) nie byli tak "tolerancyjni". A naprawdę - tchórzliwi  😡

I tak dla rozluźnienia atmosfery  😀
[img]https://scontent-vie1-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xpa1/v/t1.0-9/12243506_1047418225268381_2324198493241100160_n.jpg?oh=a4fe222a55244d89d1bc985e8708ec92&oe=56ED5D64[/img]
Chociaż rozumiem, co Tobą kieruję, to jednak tym razem się z Tobą nie zgodzę. Nie w całości.
Bardzo mało jest sytuacji kiedy możemy tak do końca ocenić pewne sprawy. Na ogół mamy zbyt mało danych lub jesteśmy zbyt ukierunkowani odgórnie. Tzn. oczywiście, że ogólnie mówiąc zdrada to zło, rozwód to zło, ale gdy pochylimy się nad konkretną historią, konkretnymi ludźmi to przestaje być takie czarno-białe... Może "powinno być", ale ja tak nie umiem, bo wtedy łatwo dodatkowo kogoś skrzywdzić zaszufladkowaniem. Więc w związku z tym nie czuję się gotowa i uważam, że niewiele osób może się czuć gotowych brać odpowiedzialność zbiorową.
Jakoś chaotycznie to napisałam, ale mam nadzieję, że zrozumiesz.
Odnoszę się cały czas do spraw seksu, zdrady, rozpadu relacji, rozwodów, itd. Bo w kategoriach np. krzywdzenia kogoś fizycznie ocena faktów jest oczywista - jest uderzenie, jest reakcja, także ta zbiorowa, także ta od osób postronnych.
Ascaia, zaraz zaraz - właśnie nie mam ochoty ponosić odpowiedzialności zbiorowej za cudzą głupotę! (czy podłość, czy co tam, "chcicę" jak zwą niektórzy). Nie mam najmniejszej ochoty.
Czy czarno-białe, czy szare - to zależy od "punktu pomiaru", punktu odniesienia. Jak polecimy w totalny relatywizm, to Rysy też nie mają 2499 m tylko 2 m, bo kto zabroni mierzyć 2 m od szczytu?
Nie. "Żyli długo i szczęśliwie" jest Dobrem Uniwersalnym.

Dooobre! To żeś napisała! Oczywista reakcja na ciosy fizyczne 🤣

Należę do ludzi, którzy kierują się akurat mocno skodyfikowanym kodeksem moralnym. Rozumiem, że różni ludzi mają różne kodeksy. Albo zgoła - żadnych. Jednak, przy całym pluralizmie, nie może istnieć społeczeństwo bez jakiegoś minimum reguł. U nas przyjmuje się, że tym minimum jest prawo. I choć zdrada małżeńska nie jest penalizowana grzywną czy więzieniem to jest uznawana za wykroczenie - skoro jest np. podstawą orzeczeń o rozwodzie z wyłącznej winy.
Czyli nie ja jedna uważam, że nie "wszystko jedno co kto robi pod kołdrą" ale najwyraźniej Państwo Polskie też.
I ma rację, tak mi się wydaje. Bo właśnie nie tylko ci, co "pod kołdrą" ponoszą konsekwencje własnych wyborów.

Całe życie równo powtarzałam "ja tam za materac nie robiłam". Teraz mi przeszło. Gdy widzę krzywdę (i mam gdzieś jak kto inny rozumie krzywdę) zamierzam o tym mówić głośno. Zazwyczaj widzę krzywdę wtedy, gdy ktoś cierpi z czyjejś winy. Tak, "rachunki krzywd" zwykle nie są oczywiste. Dlatego boimy się tego jak ognia. Ale leci krzywda za krzywdą, bez najmniejszej reakcji otoczenia, bo "przecież jesteśmy tolerancyjni".
I Twoje prawo mieć taki pogląd. Mi on nie odpowiada. Za radykalny jak dla mnie, zbyt "jednotorowy".
Baaaardzo różnie jest z tym widzeniem cierpienia, bo ludzie różnie okazują, że ich boli. Albo nie okazują, a jednak boli. Więc tylko na tej podstawie trudno określać winę osoby trzeciej.
Co właściwie w praktyce masz na myśli? Że jeśli domyślasz się zdrady w małżeństwie swoich znajomych to pójdziesz i o tym powiesz ich współmałżonkowi? Czy będziesz publicznie "palić na stosie" mężczyznę lub kobietę, która zdradziła swojego partnera? Lub tą / tego, z którym zdradzano? Kto jest winny bardziej? Czy osoba, którą zdradzono zawsze jest bez winy?
Czy większość sytuacji jest tak zero-jedynkowych? Może, nie wiem tego, nie znam przekonujących statystyk.
Wiem tylko, że we wszystkich dziedzinach życia jest mi bliska prawda "ilu ludzi, tyle historii", więc nie wydaje mi się słuszne i dobre nikogo potępiać i wydawać odgórnych wyroków, dopóki dokładnie nie zna się sytuacji. A w kontekście zdrad - dopóki nie pozna się wersji trzech osób.
Dla mnie to nie jest kwestia tolerancji czy jej braku.

Ponieważ poruszamy się w jednym obszarze religijnym to dodam jeszcze:
"Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku?"
"Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem"
"Błogosławieni miłosierni"
🙂
Ascaia, to nie są łatwe sprawy. I nie mam pojęcia jak mi się uda moje postanowienie zrealizować w praktyce 😁
Tym bardziej że można się spotkać z ogromem nienawiści i mściwości.

Nie mówię też o karaniu (a do tego odnosi się całe to "potępienie", "rzucanie kamieniem", "sądzenie"😉. Mówię o Braku Przyzwolenia na Szerzenie Zła. Kontekst jest znacznie szerszy niż "sprawy intymne". Na "sprawach intymnych" to jeszcze stosunkowo łatwo to wyjaśnić.

Kiedyś byłam na małej imprezie, gdzie jeden z uczestników chwalił się i rechotał, jaka głupia jest ta jego ciężarna żona, jak łatwo ją robi w bambuko wyrywając laski do rżnięcia, a przecież to oczywiste, że on musi sobie użyć skoro ona jest w ciąży, nie? Bo kto by tykał ciężarną? Przecież to obrzydliwe. Zresztą, i nie w ciąży nie jest taka gorąca dupa jak np. niektóre kurwy, a jemu kurwy dają za darmo. Nikt nic nie powiedział. Ja też nie. Niektórzy się śmiali. Przez moment jakby zapadło milczenie, ale natychmiast znaleźli się tacy, co zagadali jakby nigdy nic. Do dziś patrzeć nie mogę na tego człowieka. Dosłownie. Odwracam wzrok gdy wejdzie mi w pole widzenia jego twarz. A jest "znakomitością". I nawet na tym forum są kobiety, które twierdzą, że "jaki wspaniały".

Nie wiem co robić z tym fantem (a bardzo podobnie jest np. w sprawie postępowania względem koni, w wielu sytuacjach gdy jest układ, chwilowo, silniejszy/słabszy). Rozwiązanie problemu wymagałoby zmiany nastawienia całego społeczeństwa. Z "tolerancji" = milczącego przyzwolenia a nawet bicia braw na konkretny ostracyzm.
Sposób pakowania paczek. Jak się ktoś dorwie do taśmy to rolka na paczkę. Otwieram i otwieram . WRRRR


Ja tak pakuję, dla bezpieczeństwa  😁  🏇 
Ja niestety też 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się