Sprawy sercowe...

Bischa, to tak mów. Bo to jest problem. I pewnie dopóki nie odczujesz jakie to jest bez znaczenia - to nie odczujesz.
A już bardzo neutralnie? Wręczyć jakiś breloczek (tylko nie świński 🙂😉, choćby podkówka czy koniczynka na szczęście, z podziękowaniem, że jakoś fajniej, milej ci się podróżuje gdy on jest kierowcą? I wyciągnąć wnioski z reakcji. Taka neutralna sytuacja ludzkiej życzliwości, jednak skierowana do konkretnej osoby.
busch   Mad god's blessing.
18 października 2015 21:33
halo, i to już nie jest dla Ciebie zapuszczanie czułek? Nie rozumiem kompletnie co Ty właściwie doradzasz - najpierw żeby zagadać wprost, no bo "co to za problem", a teraz proponujesz kupno breloczka w podziękowaniu za... kierowanie autobusem? Który prowadzi w ramach swojej pracy i za którego pracę zapłaciliśmy kupując bilet?

Ja bym chyba umarła z zażenowania przy tłumaczeniu się z tego breloczka... naprawdę nie wiem w czym to jest lepsze niż jakiś dwuznaczny tekst, który inne osoby proponowały (w tym ja).
I co właściwie? Nie może się ktoś podobać? Zabronione prawnie czy jak?


dokładnie, podobać się może każdy, a obowiązku umawiania się też nie ma. Jak ktoś chce sie ze mną umówić i mówi, że mu się podobam, to dziękuję, i albo się umawiam, albo się nie umawiam. To czy mu się podobam to jakby bardziej jego sprawa niż moja 😉

jeśli nie rujnujemy tym komuś życia, nie przesiadujemy godzinami pod jego domem, nie łazimy za nim wszędzie, nie wydzwaniamy/nie zarzucamy smsami itp to ja w ogóle nie widzę powodu dla którego coś miałoby być nie tak. ot, ktoś nam się podoba. masa ludzi mi się podoba. i zawsze im mówię, bo uważam, że to miły komplement. Nawet jesli nic z tego nie wyniknie to przynajmniej ktoś się uśmiechnie 🙂
Przypomniał mi się mój wyjazd do Rzymu, kiedy nawet nie zdążyłam zastanowić się, czy konkretny Włoch mi się podoba, bo zatrzymał ruch na skuterze i zaprosił mnie na kawę w centrum miasta 😁 I wtedy zdałam sobie sprawę, o ile łatwiejsze jest wtedy życie - bez tych wszystkich rozmyślań, szukania trzeciego dna i odczytywania niewidocznych znaków. A potem wróciłam do Polski i powróciły stare nawyki 😉 Ja pierwszego ruchu też pewnie bym nie wykonała. Być może jestem niewolnicą patriarchalnych przekonań, ale no nie i już.
busch   Mad god's blessing.
18 października 2015 22:02
Ja mam po prostu bardzo czułe radary żenady i niby można zagadać jako pierwsza itede, no ale ja sama bym tak nie zrobiła, bo by mi było głupio i tyle 😉.
busch, to swoją drogą. Raz się wychyliłam - nigdy więcej 😁.
Nigdy bym na randkę nie poszła jakbym się nie wychylała  😉 bo niestety ci, którzy nawet mnie zapraszają jakoś mi nie leżą, ale jeśli ja kogoś zaproszę to przeważnie się zgadzają  😁
A ja nie lubię takich sytuacji. Gdyby do mnie podszedł ktoś nieznajomy/bardzo daleki znajomy/ z hasłem czy dam się zaprosić na kawę, to moją pierwszą myślą byłoby "O matko, pewnie mnie chce tylko przelecieć".
Jak mnie ostatnio bardziej bezpośrednio podrywano "na żywo" (no z marszu podbił facet, zagadywał, zaproponował randkę), to czułam się średnio. Że mi wleziono do mojej "strefy komfortu" bez pozwolenia. Na tą randkę nie poszłam.
O wiele bardziej wolę to początkowe "czajenie się" i wyskoczenie z kawą jak już nastąpi jakieś koleżeństwo/przyjacielstwo/porozumienie dusz etc, niż jakby mi ktoś miał od razu proponować. Tzn, oczywiście, jeśli to "czajenie się" trwa za długo, to mnie to denerwuje, ale (przynajmniej moim zdaniem) tu następuje moment, w którym kobieta może jakoś "wspomóc grunt" (byle nie za mocno 😎 ).

Tzn, ja tam nie jestem żaden spec, ale jestem w 100000% przekonana, że jak facet chce, to sam się odezwie. Choćby miał kontakt wyciągać spod ziemi. Naprawdę(!).
a jak nie jest zainteresowany, to można sobie defilować przed nim w różnych okolicznościach, zagajać i podpytywać, a on i tak nic. Można i wprost zapytać, ale niezainteresowany facet to się i tak nie zainteresuje (ale choć oszczędzimy sobie niepotrzebnej straty czasu).

no ale jak ten facet się jednak nie odzywa, a my koniecznie(!) chcemy wyczaić sytuację, to w sumie i szłoby podpytać o tą nieszczęsną kawę tego kierowcy, z którym w busie widuje się Bischa. Świat się przecież od tego nie zawali, nie nastąpi powódź w mazowieckiem, lasy Amazonii nie zajmą się pożarem, a Bischa będzie musiała emigrować z kraju. 😉 Bischa, z busa Cię przecież nie wyrzucą.
Tj, ja tam nadal utrzymuję, że nie zrobiłabym tak (tylko pewnie starałabym się wyglądać olśniewająco, podróżować tą linią pierdyliard razy i ładnie się uśmiechać 😁 ), no ale ja to ja i nikt nie musi robić tak jak ja.
Tylko wiecie, jeśli koniecznie chcecie mieć zdecydowanego, konkretnego i śmiałego faceta, to jest to słuszne postępowanie (on pierwszy krok - i finito). Ale jeśli wchodziłby w rachubę także nieco nieśmiały, skrępowany, mniej bezpośredni - to z 1/3 facetów marzy o tym, żeby kobiety choćby delikatnie sugerowały swoje zainteresowanie. Bo nikt nie lubi być odrzucany. Mężczyźni tez nie.

busch, bo chodzi o to, żeby tekst/gest był możliwie mało dwuznaczny. Jak najbardziej obyczajowo dopuszczalny, nie nachalny, kurtuazyjny, niemal zwykły - ale taki, żeby nie zostawiał opcji, że "on" będzie się nadal "krył" z ew. swoim zainteresowaniem. Żeby zakończyć rojenia, albo żeby zaczęło się dziać cokolwiek realnego. Rojenia przystoją nastolatkom, nie dorosłym, świadomym kobietom. Jeśli coś jest powodem do zażenowania, to własna niedojrzałość, mimo już dojrzałego wieku, na pewno nie delikatne zwrócenie na siebie uwagi umożliwiające rozwój sytuacji. Nie trzeba wszak od razu korzystać z ostrego zakrętu i padać na kolana kierowcy 🤣
Da się wykreować masę subtelnych "zagadań", byle już nie zostawiać pola dla wiecznego "a może on taki nieśmiały" <macha rzęsami>.
Breloczek zły? Można wręczyć piękny jesienny liść. Z absolutnie już neutralnym tekstem: Proszę, to dla pana, prawda, że ładny? Bardzo lubię z panem rozmawiać, wtedy podróż przestaje być taka bezosobowa. Itp.

Zażenowanie bez żadnego uzasadnionego powodu... (bo przecież nie ma Żadnego powodu do wstydu, wstydzić się trzeba gdy się robi coś nagannego) może dowodzi, że stan dojrzałości emocjonalnej jest zbyt... chwiejny jak na dojrzały związek? Wiem że powszechnie jesteśmy wychowywane na "grzeczne dziewczynki", ale bez przesady - w dorosłym życiu to tak nie działa.

Czyli - jeśli jednak odczuwamy przesadne zażenowanie, to jednak to nie ten czas, nie ta osoba?
Ale litości - niejedna szczęśliwa rodzina zaczęła się od tego, że "pani" niby przypadkiem wpadła w ramiona "pana". Fizycznie, co dopiero neutralny tekst.
A ja nie lubię takich sytuacji. Gdyby do mnie podszedł ktoś nieznajomy/bardzo daleki znajomy/ z hasłem czy dam się zaprosić na kawę, to moją pierwszą myślą byłoby "O matko, pewnie mnie chce tylko przelecieć".

(...)

Tzn, ja tam nie jestem żaden spec, ale jestem w 100000% przekonana, że jak facet chce, to sam się odezwie. Choćby miał kontakt wyciągać spod ziemi. Naprawdę(!).
a jak nie jest zainteresowany, to można sobie defilować przed nim w różnych okolicznościach, zagajać i podpytywać, a on i tak nic. Można i wprost zapytać, ale niezainteresowany facet to się i tak nie zainteresuje (ale choć oszczędzimy sobie niepotrzebnej straty czasu).


co do pierwszego jeśli mam takie podejrzenia to wtedy ja patrze czy i ja jego chcę przelecieć  😁 a poza tym nikt Cię nie przeleci bez Twojej zgody, ja tam zawsze wychodzę z założenia (jeśli ktoś mi oczywiście odpowiada, bo jak nie odpowiada mi w ogóle to tylko strata czasu), że nawet jeśli mi się nie spodoba na randce, to ani nic nie muszę robić, ani przecież nie muszę iść na następną 😉

a co do drugiego: facet "miłość-mojego-zycia", byłam święcie przekonana, że mu się nie podobam, stawka była za wysoka więc się długo czaiłam, ale w końcu zaproponowałam, że odwiozę go do domu jak mu się motocykl zepsuł... 😉 reszta jest historią. za długo się razem nie nabyliśmy, ale sam się przyznał, że jakbym ja nie zrobiła pierwszego kroku to by się nigdy nie zdecydował mnie nigdzie zaprosić 😉 czy ty wiesz jak inne byłoby życie, jakbym tego nie zrobiła? Byłoby zajebiście łatwo  🤣 ale nie jest. nie żałuję, ale mogło to przyjść później w życiu, to było dla mnie za duże rozczarowanie.
A co ciekawe, ten "mój" to niby taki śmiały, zdecydowany, och i ach... tylko okazuje się, że jak przychodzi do dziewczyn to już nie bardzo 😉
[quote="halo"]Ale jeśli wchodziłby w rachubę także nieco nieśmiały, skrępowany, mniej bezpośredni - to z 1/3 facetów marzy o tym, żeby kobiety choćby delikatnie sugerowały swoje zainteresowanie. Bo nikt nie lubi być odrzucany. Mężczyźni tez nie.[/quote]
Nawet myśląc o wersji "nieśmiałego i skrępowanego" utrzymuję, że jak taki facet chce, to się skontaktuje.

Ale to prawda - mężczyźni też nie lubią być odrzucani. Śmiały i konkretny facet może zagadać kilka razy i przebijać się przez bryły lodu (bywa, że kobiety tak robią. Facet zagaduje, a one "zimne buki", bo czekają, aż facet zrobi coś "wow". No nie zrobi, tylko się zawinie), a nieśmiały napisze maila/smsa/będzie się gapił, siadał obok, gadał, wpadał, pytał... Non stop po koleżeńsku, że się nawet czasem nie idzie zorientować.

Kaprioleczka, A wiesz, że wszystkie moje inicjatywny zakończyły się bardzo kiepskimi doświadczeniami? 😀 🙂 Mocne postanowienie na przyszłość: nie "podkładać się" i nie lecieć z inicjatywą. Mogę delikatnie pomóc. A najlepiej by było jakby facet sam zagadał, sam się starał, sam pokazywał, że mu zależy, a ja mogę jedynie dawać mu sygnały, że może się starać dalej.
Tzn, raz, kiedyś kolega się przyznał, że "aaa, 5 lat temu mi się podobałaś, ale nie miałem odwagi zagadać", a ja wtedy "taaak? 5 lat temu mi się podobałeś, ale czekałam na twój krok". Wtedy trochę żałowałam, ale jak tak teraz o tym myślę, to nie żałuję. A on też zachowywał się jak totalnie niezainteresowany, no kompletnie nic a nic.
busch   Mad god's blessing.
18 października 2015 23:28
busch, bo chodzi o to, żeby tekst/gest był możliwie mało dwuznaczny. Jak najbardziej obyczajowo dopuszczalny, nie nachalny, kurtuazyjny, niemal zwykły - ale taki, żeby nie zostawiał opcji, że "on" będzie się nadal "krył" z ew. swoim zainteresowaniem. Żeby zakończyć rojenia, albo żeby zaczęło się dziać cokolwiek realnego. Rojenia przystoją nastolatkom, nie dorosłym, świadomym kobietom. Jeśli coś jest powodem do zażenowania, to własna niedojrzałość, mimo już dojrzałego wieku, na pewno nie delikatne zwrócenie na siebie uwagi umożliwiające rozwój sytuacji. Nie trzeba wszak od razu korzystać z ostrego zakrętu i padać na kolana kierowcy 🤣
Da się wykreować masę subtelnych "zagadań", byle już nie zostawiać pola dla wiecznego "a może on taki nieśmiały" <macha rzęsami>.
Breloczek zły? Można wręczyć piękny jesienny liść. Z absolutnie już neutralnym tekstem: Proszę, to dla pana, prawda, że ładny? Bardzo lubię z panem rozmawiać, wtedy podróż przestaje być taka bezosobowa. Itp.


Jesienny liść?  😁 Mam lepszy pomysł: podchodzisz do faceta z kasztanem, rzucasz mu na kolana i pytasz "sorry, czy to twój kasztan?"  😜
Na samą myśl o scenie z jesiennym liściem przebiegły mnie dreszcze zażenowania...  😁
Uważasz że podarowanie komuś breloczka z tekstem "dziękuję że mnie wozisz autobusem" to jest delikatne zwrócenie na siebie uwagi umożliwiające rozwój sytuacji?  😀 Tak serio, serio? Czy aby nie pisujesz czasem tekstów do Bravo Girl jako specjalista odpowiadający na listy nastolatek?  😀

Wg mnie delikatne sygnały w stylu "szkoda że nie mam z kim iść do kina na ten nowy fajny film, bo samemu to głupio" mają przynajmniej tę zaletę, że zawsze obie strony mogą rżnąć głupa, jeśli ktokolwiek jest niezainteresowany, plus jak facet faktycznie się czai żeby wykonać pierwszy ruch, to ma okazję podaną na talerzu. Jak coś takiego nie zadziała, to znaczy że po prostu nie było tam żadnego potencjału i wg mnie bardziej bezpośrednie sugestie i podarowanie liścia nic pod tym względem nie zmienią, no chyba że ktoś nie ma takich czułych żenadometrów i lubi takie starcia, to proszę bardzo  😁. Tak jak dziewczyny pisały - facet jak jest zainteresowany, to potrafi góry przenosić i mam wrażenie, że jednak faceci lubią "zdobyć" wybrankę serca, nawet jeśli ta wybranka specjalnie chodziła inną drogą żeby częściej się 'przypadkowo' spotykać na chodniku z odpowiednim facetem  😎

No tak czuję, nie sądzę by było coś w tym niedojrzałego. Może jestem staromodna i mało wyzwolona  😉
Bischa, Dawaj! Życie jest krótkie.
Zupełnie niezobowiązująco i żartobliwie coś w stylu: O, jaki pan miły, chętnie bym się z panem umówiła, o ile nie ma pan żony/dziewczyny. 😉
Lepiej się dowiedzieć na czym się stoi jak najszybciej.
Pomyśl sobie tak: nie zapytasz, nie odezwiesz się... A potem będziesz jako 90-cio letnia babcia na fotelu bujanym pluć sobie w brodę "ku**a, dlaczego tego nie zrobiłam?!" 😉
Kaprioleczka, A wiesz, że wszystkie moje inicjatywny zakończyły się bardzo kiepskimi doświadczeniami? 😀 🙂 Mocne postanowienie na przyszłość: nie "podkładać się" i nie lecieć z inicjatywą. Mogę delikatnie pomóc. A najlepiej by było jakby facet sam zagadał, sam się starał, sam pokazywał, że mu zależy, a ja mogę jedynie dawać mu sygnały, że może się starać dalej.
Tzn, raz, kiedyś kolega się przyznał, że "aaa, 5 lat temu mi się podobałaś, ale nie miałem odwagi zagadać", a ja wtedy "taaak? 5 lat temu mi się podobałeś, ale czekałam na twój krok". Wtedy trochę żałowałam, ale jak tak teraz o tym myślę, to nie żałuję. A on też zachowywał się jak totalnie niezainteresowany, no kompletnie nic a nic.


Aj ze mnie to taka troche postrzelona idealistka jest  😉 zawsze miałam masę problemów przez to z facetami, i w ogóle ze wszystkim i też większość czasu z tego zagadywania facetow ktorzy NAPRAWDE BARDZO mi się podobają tylko kaszana wychodzi  😁 ale wiesz co? te wszystkie kaszany, te wszystkie kiepskie doświadczenia, to wszystko było tego warte dzięki temu, że ten jeden raz się udał  😀  a jak teraz ktoś się śmieje czy nabija? to już jego problem, nie mój. Żałuję, że w gimnazjum nie mogłam tego powiedzieć małej sobie, dużo bym sobie zaoszczędziła cierpienia. A to przecież miłe (przynajmniej wg mnie) jeśli ktoś Cię tak po prostu bezinteresownie lubi i uważa że jesteś fajna/ładna/etc. Nie boimy się powiedzieć komuś "masz ładną bluzkę", "masz super samochód", ale boimy się powiedzieć "jesteś fajny, lubię cię"... gdzieś społeczeństwo poszło nie tak 😉

co nie zmienia faktu, że jeśli komuś niekomfortowo to nie warto się zmuszać, ale ja zawsze jakoś potem ubolewam nad tymi potencjalnymi straconymi okazjami 😉 wiesz, na tej zasadzie, że "bardziej żałuję tego, czego nie zrobiłam" 😉
tak na marginesie to ostatnio wpadłam na mojego kolegę ze studiów któremu rzucałam masę, ogrom dwuznacznych tekstów, ale jakoś się nie mogłam zebrać na "wyznanie", a potem on już zaraz wyjeżdżał więc nie było sensu... okazało się, że też mu się strasznie podobałam :P ale potem jakoś na jednej randce się skończyło, bo to już nie było "to". bywa 😉
busch, widzisz - a ja bym miała kłopoty z "żartobliwym" wg ciebie a jednoznacznym zaproszeniem (gdzieś). Trochę blisko mi w nim do równie żartobliwego 😉: "już jesień, szkoda, że nie mam z kim iść do łóżka, może pan..."
Miałabym kłopoty z narażeniem się na odmowę, wolałabym wyrazić zainteresowanie, sympatię niż wystosować zaproszenie.

Może jestem staromodna i mało wyzwolona 😉 (prawie na pewno)

A jak się rozglądam wśród znanych mi, udanych i długoletnich związków, to jakoś nie mogę znaleźć pary, w której obyło by się bez "okazji na talerzu" ze strony kobiety.

Najwyraźniej co innego rozumiemy przez subtelność, powód do zażenowania, i co innego za stosowną "okazję na talerzu".
Nadal twierdzę, wg rozmów z mężczyznami, że nie przepadają za zapraszaniem ich (chyba, że w jasno określonych celach), natomiast bardzo cenią sobie wyrazy sympatii, i jeśli "coś" - nie wahają się z nich skorzystać. A zaproszenie, nawet gdy "coś" bywa że spotyka się z reakcją "a może na drzewo?".
Czyli jak - wyrażenie własnej sympatii jest żenujące, bo co? Bo to jednak uczucie? A otwarte zaproszenie na randkę nie jest żenujące?
A może to zależy kogo się szuka? Partnera do prowadzenia życia towarzyskiego, do innych celów męsko-damskich, czy partnera do wzajemnych uczuć?

Sankaritarina, wydaje mi się, że znaczna część kobiet (na pewno ja i sporo koleżanek z młodości) chciałaby, żeby było "po kolei": okazja do nawiązania częstych kontaktów, poznania się, do więzi, rozwój więzi w kierunku przyjaźni, rozkwit wzajemnych uczuć... tadam! Oświadczyny itd.
Ale to tak nie działa. Tzn, na pewno działa, chcę wierzyć, ale rzadko. Znacznie częściej generuje "wspaniałe przyjaźnie", w których Inne "owijają sobie wokół paluszka"... całkiem porządnych facetów, ale facetów. Poszukujących nie kumpla tylko kobiety.
busch   Mad god's blessing.
19 października 2015 00:55
halo, to jest wg Ciebie otwarte zaproszenie, to co ja napisałam? No to ja chyba bym zapraszała wszystkich kolegów z pracy, z którymi rozmawiam, bo czasem się takie pierdoły właśnie pociska w stylu "widziałaś film x? uważam, że petarda" i odpowiadasz "nieee, bo nie lubię sama do kina chodzić, poczekam na DVD" - normalna codzienna rozmowa. Nigdzie wprost nie mówisz, "ej, idziesz ze mną czy nie?" - plus faceci są słabi w odczytywaniu dziesiątego dna, więc dla Ciebie to jest zaproszenie, ale zapewniam Cię, że wiele facetów by chwyciło taką przynętę i jeszcze by uważali, że to oni wyszli z inicjatywą 😉.

Co jest żenującego w sytuacjach przez Ciebie proponowanych? Może to, że mi, podobnie jak Sankaritarinie nie podoba się włażenie w "strefę komfortu" bez czajenia się i jestem w stanie zrozumieć faceta, który też by się źle z tym poczuł - zwłaszcza że okazji do codziennego widywania się jest dość sporo, i to takich (pół)oficjalnych, jedna strona jest w pracy, a obie strony mogą się poczuć zwyczajnie niezręcznie z tym. I wg mnie podarowanie komuś breloczka to znacznie bardziej jawne zaproszenie, niż jakieś mętne sugestie ukryte za zwykłą, niezobowiązującą rozmową o zupie i dupie. Czy dajesz breloczki ludziom dlatego, że po prostu podoba Ci się jak wykonują swoje obowiązki podczas pracy? No raczej nie bardzo... A przynajmniej ja nie daję i gdyby mi ktoś coś takiego podarował w pracy, to na pewno nie pomyślałabym, że to taka sobie niezobowiązująca sympatia i ogólnie wyrażenie pozytywnych uczuć - bo jak dla mnie prezenty daje się albo jako łapówkę (której celu nie ma jak to jest kierowca, który ma obowiązek Cię gdzieś dowieźć) albo bliskim osobom - a nie jakimś kolegom z trzeciego kręgu znajomych czy przypadkowym przechodniom, bo są dla mnie sympatyczni. A na liścia w ogóle pewnie zareagowałabym taką miną:  😲 🤔 😵 i nawet pewnie bym nie umiała uprzejmie podziękować przez pierwsze 10 minut procesowania tego wydarzenia.

I nie mam nic przeciwko kobietom, które prosto z mostu pytają kogoś o randkowanie, chociaż sama bym tak po prostu nie zrobiła. Natomiast to, co Ty halo proponujesz, to dla mnie jest jakiś dziwaczny sposób walenia prosto z mostu w sposób zupełnie zbijający z pantałyku - gdybym Cię nie znała z innych postów z forum, to bym Cię zapytała czy Ty w ogóle miałaś jakąś okazję wypróbować te swoje breloczki - bo mnie to autentycznie nie mieści się w głowie że komuś może wpaść do głowy taki pomysł i jeszcze postanowi się z nim podzielić ze wszystkimi.
busch, ale ty mówisz o kolegach z pracy! A tu jest mowa jednak o obcym. Widywanym, odrobina rozmowy przy okazji i tyle. O którym zasadniczo nic nie wiadomo, którego dopiero trzeba poznać - albo nie.
Teraz napisałaś zupełnie co innego, niż poprzednio. Teraz - to w ogóle jest nic. Chyba, że ma być tak (wg ciebie): Sama??? A co - narzeczony wyjechał?
Ty uważasz, że istotną informacją jest "jestem wolna, jestem do wzięcia, chcesz?" Ja uważam, że istotną informacją jest: "wydajesz mi się kimś znaczącym, odmiennym z tłumu, czy ja ciebie też zainteresowałam, czy wywołuję popłoch?".

Wiesz, ty jesteś kobietą. A jeśli mężczyzna wręczy ci kwiatek (oni "mogą" wręczać kwiaty) to też zrobisz tak:  😲 🤔 😵 i będziesz "10 min. procesować to wydarzenie"? I jesteś pewna, że reakcja byłaby ta sama, gdybyś od miesiąca marzyła, żeby się z X umówić?
Jak świat światem najlepszym sposobem podrywu jest... użyczenie rzeczy, którą trzeba oddać. Tu raczej takiej okazji nie będzie. Następny to wykorzystanie spraw służbowych (wezwać hydraulika 😉)
Co złego jest w np. w takiej rozmowie: Wracam po ciemku, to niezbyt miłe, ale pracuję w szkółce jeździeckiej, a tam zajęcia po południ i wieczorami. Gdyby pan znał jakieś dziecko czy dorosłego kto  lubi konie, proszę - to wizytówka ośrodka, z moim nr. telefonu, chętnie umówię na jazdę. (Zawód przykładowy).
Jak facet nie zadzwoni - to nie ma sobie co głowy zawracać.
Sposób spontanicznego obdarowania czymś bez wartości materialnej też jest znanym, zakorzenionym w tradycji, sygnałem, subtelnym(!): mogłabym być zainteresowana.
Ty chyba za nic nie chcesz wydać takiego sygnału. Wolisz: "Jestem sama, umówisz się? - A nie, żartowałam".

Tak, dawałam drobne przedmioty, i sama bywałam obdarowywana. Bursztynek, muszelka, szklana kulka, serwetka z knajpy złożona w origami, piórko. Tak, to "dziecinne" - ale bardzo skuteczne. Momentalnie wiesz, czy ktoś "obdarowany" ma chęć nawiązać z tobą bliższy kontakt, czy żadnej, czy "mieszane uczucia". Bo jeśli wystąpi "twoja reakcja"  😲 🤔  😵 - to sprawa jasna, zainteresowany nie jest. A jeśli jest zainteresowany, to zainteresuje się nawet... skarpetką  😜 labo "ciekawą nakrętką, która może przyda się w warsztacie". Przedmiot nie musi być romantyczny.
Jest to gorszy sposób niż nawiązanie niewinnego kontaktu fizycznego, ale w tym przypadku raczej taki niewinny kontakt (z możliwością dalszego rozwoju wydarzeń) nie wchodzi w rachubę.

Bischa chyba robi zdjęcia, prawda? Może namówić ulubionego kierowcę na reportaż/portrety/zdjęcia rąk przy pracy, na jakiś "konkurs" - i dać kontakt, gdyby chciał obejrzeć/dostać zdjęcie? A może sama rozmowa na ten temat by wystarczyła, żeby mieć jasność.
Pomysł z wizytówką, spoko. Ale pomysł z breloczkiem, czy liściem jest staromodny, dziwaczny i totalnie nie wpisuje się w obecne standardowe zachowania młodych ludzi. Czułabym się tak okrutnie głupio z liściem. że już nic nie musiałabym mówić, bo śmiać możnaby się było już na sam mój widok. Za to pewno halo zrobiłaby to bardzo naturalnie i normalnie i byłoby ok.
Ile lasek, tyle sposobów. I tyle. I trzeba mieć swój sposób, dopasowany do swojej osobowości, a nie słuchać innych. Czasami, jak ktoś zupełnie nie ma pomysłów, bo sytuacja dla niego nowa, można poczytać porady co by kto zrobił, bo z takich porad wyciągamy coś co pasuje do nas. Ale trzeba to "czuć'. Jeden czuje liścia, inny nie czuje.
Bischa sama przeciez pisze, ze nie zagada, wiec mozemy sie tutaj przebijac z pomyslami jak ona ma zainicjowac cos, ale to chyba bez sensu, skoro sama zainteresowana z roznych wzgledow nie chce sama zrobic tego wiekszego kroku. I ja to rozumiem, wprawdzie kocham jasne sytuacje i bym sie wewnetrznie rozsypala bedac w takim zawieszeniu..to pewnie sama bym nie zaprosila wprost.

I troche rozumiem halo w tych malych gestach, 'prezentach'. Sama zazwyczaj na spacerach cos otrzymuje, latem dostalam naprawde fajny kamien, z odcisnietym wzorem muszli, tylko to juz bylo na etapie znajomosci takim, ze obie strony bardzo jasno pokazaly, ze sa soba zainteresowane. Lubie te momenty, doceniam i naprawde, no w sumie to uwielbiam takie drobne gesty 😡
[quote author=Sankaritarina link=topic=148.msg2436137#msg2436137 date=1445204118

Tj, ja tam nadal utrzymuję, że nie zrobiłabym tak (tylko pewnie starałabym się wyglądać olśniewająco, podróżować tą linią pierdyliard razy i ładnie się uśmiechać 😁 ), no ale ja to ja i nikt nie musi robić tak jak ja.
[/quote] trudno wyglądać olśniewająco po całym dniu zapierniczania w stajni. Przez las też słabo w szpilkach przedzierać sie do przystanku.
Ale na zajebi***ym wyglądaniu należałoby się skupić. Bo nie ma się co oszukiwać, ale przy podrywach to niezbędny element. Na dogłębne poznawanie charakteru jest czas później.
busch   Mad god's blessing.
19 października 2015 07:47
halo, no obcym-nieobcym, bo przecież Bischa pisała że sobie rozmawiają itd., przecież od tego się zaczęło że jednak jakiś kontakt nawiązali i nie zagaduje do totalnego nieznajomego.

Nie rozumiem jednego - co Ty właściwie chcesz przekazać. Piszesz na poprzedniej stronie, że trzeba zagadywać wprost bo niby co ma się stać. Teraz piszesz, że jesteś staromodna i miałabyś kłopot z tym Twoim zdaniem "jednoznacznym" sugerowaniem, które zaproponowałam, a podarowanie komuś czegoś totalnie od czapy to jest taki sympatyczny przejaw okazania sympatii i spoko - mimo że zaraz potem mówisz, że tylko zainteresowana osoba to 'dobrze' zrozumie - więc z niezainteresowaną może się wywiązać ciężka sytuacja. A właśnie o to się rozchodzi - że nie wiadomo, o co się rozchodzi - czy to jest zainteresowanie, czy nie jest.

Mam wrażenie, że Twoje posty miały główny cel żeby być "przeciw tłuszczy", a teraz się okazało, że jednak Ci dobrze z tym wyciąganiem czułek i nie jest Ci dobrze z luźno rzuconą sugestią gdzieś w środku wypowiedzi, za to z dawaniem liścia - już spoko.

Ja też bym nie miała oporów z daniem jakiegoś miłego drobiazgu znienacka - ale osobie z którą mam więzi, i to bardziej silne, niż słabe. I stąd nie widzę, jak to może być dobry pomysł na pierwsze zaczepienie się i sprawdzenie, czy w ogóle jest zainteresowanie...
safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
19 października 2015 09:55
Bischa, nie wiem jak to wygląda, ale jeżeli bym widziała jakąś szanse to pewnie przy wychodzeniu rzucilabym "I znowu nie skonczylismy tematu, jak tak dalej pojdzie to beda musieli nam trase przedluzyc albo jakas kawezafundowac" (smiejac sie)


smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
19 października 2015 10:12
Ludzie często mylą flirt z.. byciem miłym. Facet ma taki zawód, że obcuje z dużą ilością ludzi a że nie jest skończonym burakiem to rozmawia z nimi miło i grzecznie. Gdyby facet miał jakiekolwiek intencje poza stopą zawodową to dałby to do zrozumienia. Nie wierzę w miłość tylko od pierwszego wejrzenia więc uważam, że jeśli Bischa czegoś chce to powinna sama zacząć, bo ów delikwent może nie wiedzieć że jest fajną dziewczyną i może jeszcze nabierze ochoty na bliższą znajomość . Ale nie ma co sobie mydlić oczu, miły kierowca autobusu nie chce nas zaciągnąć przed ołtarz, podobnie jak nie robi tego daleki znajomy zapraszając do obejrzenia jego perkusji. Nie warto przez to nie spać po nocach czy snuć długie rozważania, bo dla facetów nie ma nic gorszego niż kobiety od których wieje desperacją.
Mnie się zdarzało zrobić tak jak pisze busch, tzn w trakcie rozmowy powiedzieć coś w stylu - 'chętnie bym poszła na ten nowy film, ale wszyscy moi znajomi już byli', 'przeszłabym się na ich koncert, ale nikt nie słucha takiej muzyki jak ja' (tylko, że to działa jak się okaże, że słuchacie podobnej 😉) i tym podobne. Działało szybko 😉 W razie czego można się szybko wycofać. Ja wprost nie umiałabym zaprosić na randkę 😉
Pomysł z drobnymi prezentami jest fajny, jak już relacja jest bliższa, na samym początku znajomości wydawałoby mi się to jakieś takie...zabawne 😉
busch, ale co mnie obchodzi reakcja osoby, która ma mnie gdzieś???
A spłoszenie zainteresowanego własnym "ciśnieniem" mnie obchodzi.
Liść wynikł dlatego, że jest jesień, żaden wysiłek i żadne znaczenie. Pewnie, że liść nie pierwszy lepszy, ale: Proszę, widział pan liść X? Jest bardzo nietypowy" - cokolwiek.
Cukierek cofeinowy - i już (jeśli CHCE) jest pretekst do zaproszenia na kawę z JEGO strony.
Odrobina kreatywności i już.
Nadal uważam, że nie jest problemem co zrobić, tylko to, że nie chce się uzyskać wiedzy na czym stoimy.
A ja może trochę z innej beczki. Da się wyjść z friendzonu? Mam przyjaciela na studiach, który długo dawał mi sygnały, że coś tam by chciał, ale mi było z nim dobrze jako kumplem i nie reagowałam. W wakacje spędzaliśmy ze soba mnostwo czasu i zaczęłam patrzeć troche inaczej na znajomość, ale pózniej mieliśmy dwa miesiące przerwy w kontaktach twarzą w twarz. Ja sie połamałam, on wyjechał i jakoś się rozmyło. Już nie widzę tych sygnałów ani nic. Jest opcja, że przegapiłam moment przez zbyt długie trzymanie etapu przyjaciół?
Da sie. To skomplikowane, ale sie da. Dwa sposoby (przynajmniej ja 2 znam) działają zależnie od człowieka; no i oczywiscie jeśli jest zainteresowanie tej drugiej strony. Pierwszy to kawa na ławę (mój ulubiony) i albo sie uda, albo nie, ale odpowiedz masz od razu i nie "męczysz" sie z tym niewiadomo ile. Druga opcja to "ignor", jeśli jest walczący i zainteresowany to powinien zacząć "gonić króliczka". Wada jest taka ze trwa to długo i trzeba byc dobrym w te subtelne sygnały (ja nie jestem wiec tej opcji nie używam.). Jeśli to Twój bliski przyjaciel to ja bym dała po prostu z mostu, ale moze sie okazać ze nie odwzajemnia uczuć i wtedy moze byc trudno poradzić sobie z "dziwnoscia" miedzy Wami i stracisz przyjaciela. Tak czy inaczej powodzenia :kwiatek:
Śmiejcie się na zdrowie, mnie tam wyśmiewanie nie przeszkadza, nie zależy mi na ludziach, którym nie zależy na mnie.
Jednak dotychczas ludzkość nie wymyśliła sposobu na okazanie swoich intencji bez ryzykowania przykrością odrzucenia.
Nie ma takiego i już. Jak ktoś chce, żeby nikt nigdy go nie odrzucił, to niech się trzyma od ludzi z daleka, a już na pewno niech nie sugeruje swoich życzliwych intencji. Zawsze można chodzić "dumnym i bladym". I samotnym.
A marzenia też są fajne, nawet czasem fajniejsze niż real.

Jeszcze raz - nie sugerowałam sposobów na rozbudzenie zainteresowania, "podryw", tylko sposoby na Test czy zainteresowanie (poważne) istnieje. JUŻ istnieje.
aaga84, Poza tym kontakty zawsze można odnowić 🙂 Chyba, że wyjechał na drugi koniec świata - to może być lekki problem logistyczny... aczkolwiek w dobie Internetu...

Majowa, Nikt nie każe nosić szpilek w stajni ;-) ale! to Ty wybierasz czy chodzisz w tłustych włosach, dziurawych, paskudnych, poplamionych bryczesach; czapce, która pamięta I wojnę światową i kurtce, którą podarował Ci menel spod sklepu 😉 - czy chodzisz np. tak:


(i nie chodzi mi o markę, tylko typ ubioru).

Moi koledzy twierdzą, że stój jeździecki to w sumie bardzo sexi jest....
Jasne, że jak się jest np. stajenną, no to trudno wyglądać jak miss polonia, ale po skończonej pracy można się przebrać, umyć, perfumem się psiknąć i wyjść względnie wyglądając (sprawdzone - bywało, że brałam prysznic w stajni, wskakiwałam w lepsze ciuchy i szłam do pracy albo na jakieś spotkanie).
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się