Emigracja - czyli re-voltowicze i voltopiry rozsiani po świecie.

bayo, zalezy, gdzie pojedziesz. Sa jeszcze rejony, gdzie malo jest imigrantow, wiec ludzie sa calkiem otwarci. Jednak w miejscach, gdzie ciezko znalezc rodowitego Brytyjczyka- wydaje mi sie, ze maja nas dosc. Z mojego doswiadczenia duza wiekszosc Anglikow zachowuje sie, jakby byli lepsi niz ty. Beda dla ciebie mili, w razie czego pomoga, zaprosza na piwo i sie z toba posmieja, ale nigdy, NIGDY nie bedziesz jedna z nich, nigdy nie bedziesz na rowni z nimi. Ja akurat trafilam niedawno w fajne towarzycho, ze nie czuje sie jak jakis alien, ale do tej pory, przez 4 lata doskwirala mi porzadna samotnosc, mimo, ze otaczalo mnie mnostwo ludzi. Odradzam ogladac BBC i czytac The Sun, bo kilkanascie, czy tez kilkadziesiat razy "nadzialam sie" na cos, co bylo powaznym przeklamaniem na nasza niekorzysc, czasami nawet puszczano rasistowskie komentarze (ale patrz, "dziwnym" trafem jak cos zlego pisza o hindusach, czarnych to cenzuruja)

Jesli chodzi o zmiany - to duzo sie mowi ostatnio o odstapieniu UK z UE. Wszyscy by chcieli, ale zabieraja sie za to... ze chyba jeszcze pare lat potrwa, zanim to nastapi (o ile to nastapi). No i wszyscy krzycza o zmiane systemu socjalnego, bo za duzo darmozjadow zyje na benefitach
ja studiuję w uk, faktycznie na poczatku jest tak, ze jestes tym 'polaczkeim' ale czy nim pozostaniesz zalezy tylko od Ciebie. jsli nie chcesz nim pozostac musiszz duzo przebywac z brytyjczykami, nie odspeparowywac sie i trzymac tylko z Polakami, bo wtedy swoj 'polski swiat' przenosisz tutaj i nigdy sie nie zaklimatyzujesz. ja mam paru znajomych z polski, ale mieszkam i przebywam prakrtycznie tylko z anglikami, na poczatku widac bylo, ze byłam inna, wiadomo co kraj to obyczaj, oni maja zupelnie inne podejscie do zycia, sposób bycia. teraz nie wyróżniam sie z tłumu, rzadko kiedy wychodza juz takie sytuacje, ze widac ta znaczna roznice, a jakis chodzi o trkatowanie to w ogole nie odczuwam zadnej roznicy. tak jakbym była jednym z nich.

generalnie na poczatku nie jest łatwo, musisz sama sie przekonac czy to Ci pasuje czy nie - nic na siłę. mi się podoba, nie chciałabym wracac do PL, nie miałam problemu zeby sie zaklimatyzowac, czy zmienic pare rzeczy w zyciu, w swoim podejsciu do wszytskiego, tu czuje sie lepiej, wszystko jest mega na luzie i bardzo mi sie to podoba, choc to nie przejmowanie sie niczym tez czasem nie jest dobre- szczegolnie jesli chodzi o relacje damsko-męskie  😉
Ja nie wiem - staralam sie asymilowac, nie "meczyc" ich ciaglym "a w Polsce to, a w Polsce tamto", przejelam ich niektore powiedzonka, zwyczaje, nauczylam sie ich sposobu bycia, ich poczucia humoru... ale i tak zawsze bylam "druga w kolejce". Ale to byc moze wina rejonu, w ktorym mieszkalam - sami bogaci, z nosem wysoko, Polki, Rumunki, Ukrainki to im tylko podlogi szorowaly w ich palacykach. Jak sie przenioslam do "miasteczka robotnikow", to mi bylo lepiej, czasami nawet zapominam, ze jestem inna, ze mam inny akcent 😉
Dziękuję za odpowiedź Ikarina  :kwiatek:
Moje obawy zostały potwierdzone. Generalnie zostałam już ostrzeżona przez moich rodziców(wiedzą co mówią), że w większości Brytyjczycy są  fałszywi. Rozumiem też, że nigdy nie zostanę Brytyjką, nie tego chcę. Niestety UK już chyba nie jest emigracyjnym rajem. Sami sobie zgotowaliśmy ten los, a raczej ta niechlubna część rodaków, aż mi wstyd. Ciężko teraz podjąć decyzję, wszystko wydaje się niestabilne.
To przykre, że tak długo czułaś się samotna.
Podsumowuję sobie plusy i minusy studiowania w UK, na razie wg osobistych preferencji wychodzi mi na plus. Spróbować zawsze można, jestem ciekawa świata, w razie porażki mam gdzie wrócić... i mimo to waham się. 

Dziękuję Jun  :kwiatek:

Fajnie przeczytać, że Ci się udało. Właśnie tak widzę siebie oczyma wyobraźni. Całkowite wsiąknięcie i wchłonięcie kultury UK. Odpowiada mi to bycie na luzie, do takich ludzi ciągnie mnie w PL.
Ile mniej więcej zajęło Ci takie zaaklimatyzowanie się? Udało Ci się pozbyć akcentu?
jestem tu od sierpnia, rtoka akademicki zaczal mi sie w pazdzierniku, wtedy zaczełam poznawac ludzi. imysle, ze tak jakos na przełomie grudia/ stycznia zaczełam czuc sie tu jak ryba w wodzie z moimi znajomymi i w ogole ze wszystki tutaj. Z akcentem walczyłam od poczatku, nie chciałam, jest duzo lepiej, wiadomo, ze nie mowie jak brytyjczycy, ale jak gdzies ide to najczesciej pytają mnie ' a ty ze szwecji/ włoch?', nigdy nie padło, ze z polski  🙄
to ja bylam Niemka, Szwedka i Hiszpanka 😀

Jun, to ty jestes na studiach, czy rowniez pracujesz?
Jun, to bardzo szybko.  😀 Jest nadzieja.
Studiuję, ale pracuję też, tutaj da rade to połączyć  😀
Jun, wiem, wiem 😉 Tak, czy siak, ciesze sie, ze trafilas w fajne towarzystwo 😉
to prawda, naprawdę odpukać fajne, odkad tu jestem czuje, ze zyje  💃
ja tez sie tak czulam przez rok. Potem jednak zaczelo sie roznie ukladac
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
22 kwietnia 2013 00:53
To taki początkowy haj emigracyjny, za kilka miesięcy przejdzie 😀iabeł:
Piszę jako osoba, która w UK siedzi już prawie 6 lat, chodziłam tutaj do gimnazjum i liceum (więc wtapiałam się w ich społeczeństwo mocno od początku), NIGDY nie miałam ani jednego znajomego Polaka, wszyscy bliżsi mi ludzie to Anglicy (poza rodziną oczywiście). Mam takie samo wrażenie jak ikarina - żebym nie wiem jak długo tu mieszkała i żebym na rzęsach stawała, zawsze będę gorsza - inna - od nich. Warto zaznaczyć, że mieszkam w miejscu o relatywnie małej populacji Polaków, więc to nie tak, że jestem wrzucana do wora "Polacy", tylko do ogólnego wora "imigranci". Nie objawia się to żadnym napastowaniem czy uprzykrzaniem - to bardzo subtelne - ale jest. Oczywiście nie wszyscy tacy są, często są bardzo zainteresowani, mili i - jakby pełni respektu z tytułu tego, że jestem Polką? - ostatnio kurier przywiózł nam paczkę, podpisuję się, on patrzy na nazwisko i pyta, czy to polskie? Mówię, że tak, a on zaczął wyuczone "dzień dobry", "jak się masz", itd., mówił że pracuje z Polakami i widać od razu było, że ma o nas bardzo pozytywną opinię. W obydwóch szkołach miałam kilku fajnych nauczycieli, którzy chyba doceniali moją polską ambicję i pracowitość, a może nawet podziwiali mnie w pewnym sensie? - nie zapomnę jak na zakończenie liceum facet od bio zabrał naszą klasę do restauracji i, po kilku lampkach wina, upewniał się czy na pewno zamierzam zostać w UK i stąd nie ucieknę 😂 Wśród moich bliskich koleżanek i kolegów jestem traktowana dosyć normalnie, oczywiście i ja, i oni czasami sobie poprawimy humor złośliwymi, rasistowskimi żartami, ale doskonale wiem, że to żarty (i oni też wiedzą, że ja sobie robię jaja z ich angielskości). Wśród ludzi, których znam z imienia - znajomymi to ich nazwać nie można - niestety zdarzały się niemiłe komentarze rodzaju "przyjechała kolejna imigrantka zabierać nam pracę" - ale to było w czasie gimnazjum, co chyba jest jeszcze bardziej dołujące 🙁
Natomiast wyraz osoby, która pierwszy w życiu mnie widzi, kiedy po raz pierwszy usłyszy mój akcent (no niestety, talentu do języków nie mam :/ ) natychmiast zmienia się na taki charakterystyczny "oo, alarm, alarm, ona nie jest jedną z nas, jest jedną z NICH" - widziałam to zwłaszcza kilka dni temu, kiedy chodziłam po centrum handlowym w Brighton pytając o pracę.
Poza tym - co tu dużo mówić, styl życia Anglików nie jest dla przeciętnego Polaka. Od kiedy tu jestem, jakoś tak - trochę się "dusiłam", że oni są tutaj tacy zamknięci, wszystko w czterech ścianach, spotkania towarzyskie tylko w piątki/soboty, ludzi do siebie zaprasza się tylko z jakichś konkretnych okazji, nikt nie rozmawia na poważne, głębokie, osobiste tematy są out of the question, tylko plotki, powierzchowne sprawy, udawanie jak to jest się zarąbiście szczęśliwym. Umierałam z nudów przy takim stylu życia, no! Nie mogłam znieść tej intelektualno-emocjonalnej pustości Anglików, tego życia tylko dla pozorów. Nie mogę znieść tego, że 99% angielskich facetów myśli tylko o ruchaniu, jednonocnych przygodach i zostają na moralnym poziomie 18latka aż do trzydziestki. (Ewentualna alternatywa kompletnego przeciwieństwa, tzn. dzikie imprezowanie, robienie z siebie jakiegoś dziwadła i drama queen też mi nie pasuje). Dopóki we wrześniu nie przyjechałam do Polski na pół roku (od czasu przeprowadzki do UK niewiele bywałam w Polsce) myślałam, że tylko ja jestem jakaś dziwna. A w Polsce okazało się, że to wszystko, czego mi tak brakowało, to norma! Dopiero w ciągu tego pół roku poczułam, że żyję!
Poza tym - IMO to naprawdę nie jest dobry czas na sprowadzanie się do UK. Gospodarka i ekonomia są bardzo niestabilne, Bóg jeden raczy wiedzieć, co jeszcze Cameron wymyśli w desperackim akcie próby przekonania ludzi, że wcale nie jest głupim, zachłannym idiotą, a i nie wiadomo, co będzie po następnych wyborach w 2015 (a niestety przewiduję najczarniejszy scenariusz triumfu UKIP 😤 ). Ogólnie - czego związanego z działaniem kraju się nie dotknie, okazuje się, że pod idealnie lśniącą powierzchnią to kupa g*wna (np. ostatnio mocno zainteresowałam się brytyjską policją - syf jakich mało!, a wiem doskonale, że polska policja też do świętych nie należy - i powiadam, naprawdę angielska to syf totalny!). A przede wszystkim - nastawienie ludzi do imigrantów z Europy Wschodniej chyba jeszcze nigdy nie było tak złe 🙁 Imigrantów wybrano na kozły ofiarne rzekomo winne takiemu stanowi gospodarki, zrobiono porządny czarny PR i to się czuje 🙁 (swoją drogą - jak historia lubi się powtarzać! Ostatnio się dowiedziałam, że taki sam trick zrobiono w późnych latach 90/wczesnych 2000, tylko wtedy kozłem ofiarnym byli ludzie z Pakistanu/Indii) 😂 )
Jeśli o studia chodzi - jeśli nie masz szansy na dostanie się na jeden z topowych uniwerków, to naprawdę NIE warto. Te gorsze często są jeszcze gorsze od polskich - tylko musisz sobie za nie zapłacić (albo zaciągnąć kredyt, który będzie nad Tobą wisiał na dzień dobry dorosłego życia). Ale w tej kwestii to już chyba karolina_ może więcej powiedzieć.

Pewnie znajdą się takie osoby, które się ze mną nie zgodzą (In. 😉 ). To moje osobiste wrażenia i opinie. Ogólnie - jeśli komuś nie przeszkadza życie w ciągłym poczuciu bycia kimś innym i niepełnego należenia do lokalnej społeczności - to chyba nie będzie mu tu źle. Natomiast jeśli ktoś - tak jak ja - chciałby jednak być traktowany kompletnie na równi z innymi - to nie będzie się czuł tutaj szczęśliwy. Mi ten kraj nie odpowiada i wracam do Polski - za rok, za dwa, trzy lata - nie ma znaczenia. Ale wracam.
nikt nie rozmawia na poważne, głębokie, osobiste tematy są out of the question, tylko plotki, powierzchowne sprawy, udawanie jak to jest się zarąbiście szczęśliwym. Umierałam z nudów przy takim stylu życia, no! Nie mogłam znieść tej intelektualno-emocjonalnej pustości Anglików, tego życia tylko dla pozorów. Nie mogę znieść tego, że 99% angielskich facetów myśli tylko o ruchaniu, jednonocnych przygodach i zostają na moralnym poziomie 18latka aż do trzydziestki. (Ewentualna alternatywa kompletnego przeciwieństwa, tzn. dzikie imprezowanie, robienie z siebie jakiegoś dziwadła i drama queen też mi nie pasuje).


Becia nareszcie ktoś to na głos powiedział! Ja bywam w UK bardzo, bardzo często z racji tego, że mój narzeczony spędza tam prawie całe studia. I jest dokładnie tak jak piszesz, we wszystkich warstwach społecznych. Mogę wypowiedzieć się tylko ze strony towarzysza życia imigranta. Przez pierwszy rok, mój M był zafascynowany Londynem. Dostał się na dwa najlepsze uniwersytety w kraju więc na dodatek system szkolnictwa wywarł na nim ogromne wrażenie. Perspektywa zarabiania dużych pieniędzy w bajkowym banku też była świetna dopóki.. nie zaczął tam pracować w pierwsze wakacje. Koszmar, brak etyki pracy, ludzie, którzy zabijają swoje życie dla pieniędzy. Ich jedyną najważniejszą sprawą w życiu jest piątkowy wieczór gdzie mogą się nawalić wraz.. z kumplami z pracy.

Z imprezowaniem też jest koszmar. Nigdy w życiu nie widziałam tylu walających się, wymiotujących i prawie nagich dziewczyn w piątkowe i sobotnie noce co w Londynie. A jednonocne numerki są na porządku dziennym. Niestety, ja gardzę takim zachowaniem, takimi ludźmi. Są dla mnie niedorozwinięci emocjonalnie.

A ludzie? Ja poznałam samych studentów LSE, Oxford, Cambridge, znajomych mojego narzeczonego. Koszmarny wyścig szczurów, każdy przeciwko sobie. Te cudowne gadki-szmatki gdzie niby wszyscy się kochają a później przekonywanie się na własne oczy jak Cię nienawidzą. Brak pasji w tych ludziach jest najbardziej dobijający.Co nie znaczy, że nie warto iść do tych uczelni. Jednak wiedza, doświadczenie i prestiż wyniesione stamtąd od razu stawiają Cię raczej na wygranej pozycji w życiu (chociaż znając niektórych angoli nawet to ich nie uratuje..).
I tak samo jak mówi Becia jeśli iść na uniwerek, to już dobry. Te gorsze, no wybaczcie ale po co się pchać gdzieś za granicę, wydać 10x więcej i być na gorszym poziomie niż w ojczyźnie? Na prawdę nie jest w UK lepiej.

My już wiemy, że choćby nie wiem co, nie wiążemy planów z UK. Wystarczył rok przebywania tam.

Becia jeszcze pominęłaś pogodę. Należy ją dodać do rzeczy beznadziejnych na Wyspach  😁
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
22 kwietnia 2013 12:24
Podpisuję się rękami i nogami pod Twoim postem :kwiatek:
Co do pogody - no cóż, po tylu latach nie mam siły już narzekać 😁 Tylko dalej niemiłosiernie mnie wkurza paraliż WSZYSTKIEGO podczas 10-centymetrowego śniegu :/

nikt nie rozmawia na poważne, głębokie, osobiste tematy są out of the question, tylko plotki, powierzchowne sprawy, udawanie jak to jest się zarąbiście szczęśliwym. Umierałam z nudów przy takim stylu życia, no! Nie mogłam znieść tej intelektualno-emocjonalnej pustości Anglików, tego życia tylko dla pozorów. Nie mogę znieść tego, że 99% angielskich facetów myśli tylko o ruchaniu, jednonocnych przygodach i zostają na moralnym poziomie 18latka aż do trzydziestki. (Ewentualna alternatywa kompletnego przeciwieństwa, tzn. dzikie imprezowanie, robienie z siebie jakiegoś dziwadła i drama queen też mi nie pasuje).



Z imprezowaniem też jest koszmar. Nigdy w życiu nie widziałam tylu walających się, wymiotujących i prawie nagich dziewczyn w piątkowe i sobotnie noce co w Londynie. A jednonocne numerki są na porządku dziennym. Niestety, ja gardzę takim zachowaniem, takimi ludźmi. Są dla mnie niedorozwinięci emocjonalnie.


Tez mogę sie podpisać pod tym rękami i nogami, natomiast jesli chodzi o facetów to nie wiem czy jest możwliwosc poznania tu jakiegos, który odbiega od opisu Beci. po moich ostatnich doswiadczeniach mam wrazenie, ze nie  🙄
Jun w wątku sercowym właśnie chciałam się zapytać - "to angol?"  😵
tak...  😵
ehh i zgodnie z opisem Baci chyba ma zamiar pozostac na tym poziomie (pewnie czytałas co zrobił) do trzydzieski, choc moze i dłuzej, bo w tej sytuacji niewiele czasu mu juz zostało  🙄
Rowniez podpisuje sie rekami i nogami 😉 Nic wprost, zawsze jakies niuanse, intrygi, nie mozna niczego zalatwic normalnie, po ludzku, tylko zawsze sie wpada w wir sprowokowanych sytuacji niczym z telenoweli brazylijskiej. Wszyscy poobrazani na siebie nawzajem, ale trzeba grac w przyjazn, bo trzeba robic wrazenie, trzeba sprawic, ze ludzie mysla, ze jest sie szanowanym, lubianym i lepszym od innych.
Jesli chodzi o seksowanie sie - strasznie mnie wk*** jak dziewczyna, ktora przespala sie z polowa hrabstwa, z czego wiekszosci po pijaku uwaza, ze jest TAAAAKA lepsza ode mnie  👿

Jesli chodzi o facetow - to znalazlam Angola wiernego, "czystego" i wyszlam za niego za maz 😉 Owszem, zdarzy mu sie schlac i wpasc w jakies tarapaty, ale porownujac cale miasteczko, to on sie zachowuje, jak anioleczek. Po prostu sie nie da czasami isc do sklepu po bulki i nie wkrecic sie w jakas bojke. Sama widzialam, jak moj M dostal w morde ot tak, bez przyczyny (nie martwcie sie, odwdzieczyl sie 😉)
Acha i przez to, ze jestesmy, jacy jestesmy - nie mamy zbyt wielu przyjaciol  🤔 Duza wiekszosc przyjaciol M ze szkoly wdala sie w cpanie i M boi sie, ze beda mieli na nas, (szczegolnie na mnie) zly wplyw  🤔
ikarina wracaj do kraju i bierz męża ze sobą! Założymy tu klubik anty-wyspowy  👀
salto piccolo, dobra, jak tylko zarobimy te miliony, to wracamy 😉
dziewczyny, gdzie dokladnie stacjonujecie?  😉
Ja jestem w Gloucestershire

A wiecie, co mnie najbardziej wkurzalo? Moment, w ktorym zrozumialam, ze naprawde nigdy nie bede "jedna z nich". Staram sie sprawiac sprawy jasno - jezeli sie ciesze, to o tym mowie, jezeli mi jest smutno, to nie wstawiam usmiechu nr7 (no, chyba, ze musze rozmawiac z klientem), jak jestem zla, to nie mowie, ze wszystko jest ok. Od razu dowiedzialam sie, ze jestem chamska i humorzasta, a jak powiedzialam cos szczerze - to okazalo sie, ze ja knuje jakis plan, ze to tylko jakas intryga i ze juz cala wies utworzyla sobie cala historie na moj temat... a ja po prostu powiedzialam, co mysle i o tym zapomnialam. Cos w stylu: powiedzialam komus, ze nie podoba mi sie jego zachowanie, a za tydzien sie dowiedzialam, ze powiedzialam tak, bo jestem w ciazy, poslubilam Marsjanina, i chce odbic kuzyna sasiada brata corki kolezanki.
Becia23   Permanent verbal diarrhoea
22 kwietnia 2013 21:58
Ja w Sussex.

ikarina, nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem :kwiatek: Też w przeszłości miałam pełno ścinek z bliższymi i dalszymi ludźmi (Anglikami) wynikających z mojej niechęci do udawania i robienia dobrej miny do złej gry. Ileż to ja się nasłuchałam, że jestem "rude" (za najnormalniejszą w świecie TAKTOWNĄ, delikatną szczerość!), że jestem złośliwa, że jestem taka i owaka. W końcu się nauczyłam, że niestety, ale dla świętego spokoju w stosunku do pewnych ludzi muszę trzymać język za zębami i trzymać wszystkich na dystans od siebie. Powoduje to bardzo niemiłe uczucie samotności i inności, ale przynajmniej więcej nie jestem oskarżana o bycie wredną suką... 🤔
Słuchajcie, nie wiem jak to możliwe, ale ja tu cały czas mam wrażenie, ze wszyscy są bardzo bezpośredni i mówią o wszystkim do siebie wprost  🤔 chocby moi wspollokatorzy najnormalniej w swiecie- nie podoba mi siem, ze robisz syf w kuchni, lubie cie, wkurzasz mnie - na porzadku dziennym. z tego co widze to jestem tu jedyna, kóra pisze cos takiego, wiec zastanawiam sie czy to ja oslepłam czy trafiłam na jakis ludzi w miarę ok ?  😲
kurde, tak was czytam i wspolczuje doswiadczen! Mi sie poki co udaje calkiem zgrabnie wpasowywac w tlum, Irlandczycy ktorych znam blizej to super ludzie, nie sa to owszem wielkie przyjaznie ale ludzie na wypad w gory czy do pubu super. Na pewno mi latwiej bo jestem tu z mezem, mamy mala grupke bardzo dobrych polskich znajomych i zyje sie nam towarzysko na prawde dobrze, w porownaniu z tym co piszecie... Wiadomo ze w Pl mamy prawdziwych przyjaciol, tesknimy za nimi i cieszymy sie z kazdego czasu z nimi spedzonego, ale jakos nie wiem, nie doskwiera mi ta emigracja pod wzdledem ludzi tak bardzo. Inaczej sie zyje ogolnie, inna mamy mentalnosc, tutaj ludzie sa troche "spiacy" i nie robia tylu rzeczy, ale my robimy swoje i jest nam ok.
Tylko ze fakt faktem wydaje mi sie ze w UK jest duzo wieksza nagonka na emigrantow, i nikt nawet sie juz nie szczypie.. Takze do UK na pewno sie nie wybieram 😀 Przyjezdzajcie tutaj, bedziemy razem pasly owce na lakach  🤣
Jun, ja też mieszkałam w jakiejś innej Wielkiej Brytanii  😲
A.   master of sarcasm :]
23 kwietnia 2013 08:06

A., nie chcę zabrzmieć jak "wujek dobra rada", ale zanim sprowadzicie się do PL na dobre, upewnij się, że macie tu jakieś w miarę pewne źródło dochodu. Słyszałam wiele historii od bliższych i dalszych znajomych, którzy z entuzjazmem wracali do Polski z oszczędnościami po kilku latach pobytu na emigracji, żeby wkrótce po tym wrócić z podkulonym ogonem. Smutne to, ale nie jest łatwo. A koszt życia w PL jest tylko odrobinę niższy niż w UK.


Lotnaa, nie było mnie dawno na volcie to dopiero teraz odpowiadam  😁

Plan zarobkowy jest juz od dawna, tylko dopieszczam szczegóły, a już jest także i miejsce pod wschodnią granicą  🏇

Widzieliscie ten artykul? http://www.tvn24.pl/wiadomosci-ze-swiata,2/chca-ograniczyc-turystyke-zasilkowa-w-ue,320804.html 

Ciekawe, jak to sie dalej potoczy...
ciekawe czy podeja dalej jakis kroki czy to tylko takie gadanie  🤔
A.   master of sarcasm :]
24 kwietnia 2013 17:35
W Wielkiej Brytanii wielka popularnoscia cieszy sie partia, ktora sie pojawila jak spod ziemi, UKIP. Ich celem jest ograniczenie imigrantom jakichkolwiek praw, wlacznie z prawem do bezplatnej opieki zdrowotnej, mieszkan socjalnych i zasilkow. Oczywiscie bardzo sa tez za tym, zeby UK wystapilo z UE, co ma sie zdarzyc za 3-4 lata tak czy inaczej. W takim wypadku znow nas bedzie czekala koniecznosc wiz  😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się