Boję się koni ale jeżdżę

a czy banie sie konia może też objawiać się tym że osoba taka jeździ i od konia nic nie wymaga, koń robi co chce, przejmuje wręcz inicjatywę?

Może tak być, ale koń przejmuje inicjatywę również wtedy gdy jeździec jeszcze nie potrafi jeździć, uczy się, może się również bać, że zrobi krzywdę zwierzakowi dużo dzieci tak postępuje nim nabierze pewności siebie.
Kawecan   Jeździec bez konia...
20 maja 2010 19:11
Ja mam mały odwrót.
Przy koniach mogę wszystko zrobić i się nie boję. Lecz gdy nadchodzi góra- rodzi się mały lęk. Nie wiem czemu ale w każdą zimę, po każdym upadku, <tu nie pamiętam jeszcze kiedy  🤣> boję się najwyższego chodu którego się uczę. W zeszłym roku był to kłus, w tym galop. Jak długo czegoś nie robię to również się boję. Pierwsze skoki miałam w listopadzie , w grudniu twarda gleba i do tego czasu ani razu nie skoczyłam <chyba że przez przypadek, lub bez konia  😁>
Tak więc nadal pokonuję lęk  😉
Może będę jedyna w tym, ale opiszę swój lęk.  Tylko się nie śmiejcie 🙂
Jeździć się nie boję. Miałam 2 wariaty, którym szajba odbijała czasami i nigdy nie byłam wystraszona. Jednak mam lęk przed zakładaniem ogłowia.
Wcześniej jakoś sobie radziłam, zwłaszcza z moją folblutką, która przez pół roku nie dawała sobie nikomu założyć ogłowia. Mi się właśnie udało po pół roku pracy z nią. Jednak trzeba było się sporo namęczyć. Wtedy ten strach nie był tak duży. Od taki niepokój.  Teraz po porodzie się to spotęgowało :/
boję się zakładać ogłowie :/ siodło - nie ma problemu. Czyszczenie - tak samo. Z czyszczeniem kopyt też jest oki ( tyły mnie troszku przerażają u koni których nie znam)
Niedawno przed jazdą podczas zakładania ogłowia klacz ( też folblutka) się odsadziła. Dostałam łbem, ona podarła ogłowie i zwiała.
Doszło do tego, że na ostatniej jeździe koleżanka mi zakładała ogłowie, bo ja się bałam.
Nie wiem czy mi kiedyś przejdzie.
okwiat   Я знаю точно – невозможноe возможно!
26 maja 2010 13:26
A ja jak uczyłam się jeździć to panicznie bałam się koni  😁 Potrafiłam się rozpłakać, bo koń się ruszał jak go czyściłam albo siodłałam  😂
Nawet raz instruktorka powiedziała mi, że może to nie jest sport dla mnie skoro tak się boję... ale z perspektywy wydaje mi się, że duży wpływ na to, że tak się bałam miała właśnie moja pierwsza instruktorka, która nigdy nie pokazała mi dokładnie jak co się robi, a w zamian zawsze robiła wszystko za mnie... a jak pojechałam na pierwszy obóz to właśnie tam wyszły te wszystkie kwiatki   🤬
majek   zwykle sobie żartuję
26 maja 2010 13:30
ja też się strasznie bałam, na dodatek wszyscy mi mówili że jestem za mała (miałam 10 lat). Myślę, że przez jazdę konną w ogóle się przestałam bać wielu rzeczy, które wcześniej były dla mnie straszne.

Teraz się nie boję i to mnie przeraża. Ostatnio - powodziowo - wsiadałam na obce konie (wiem, że niewychodzone) na oklep i odprowadzałam po rolnikach.

A takim przykładem na `boję się, ale jeżdżę` jest moja mama, która niby to coraz lepiej jej idzie, ale wiem, że się strasznie boi (jezu! teren? Galop w terenie? wyjazd samodzielny na łączkę? Bez ogrodzenia?)
Ja się boję ale jeżdżę. Pomalutku przełamuję coraz to nowe strachy, po zaufaniu koniom jest znacznie lepiej. Niestety na nieznanych zwierzach wszystko wraca...
ostatnio interwencyjnie wsiadłem na konia którego właścicielem jest strażak pożarny...interwencja trwała troche i wymagała ode mnie nieco zdecydowania i determinacji...na koniec właściciel zapytała się czy się boję, przecież nie znam konia, koń ewidentnie nie życzy sobie współpracy itd- odpowiedziałem, że to jak zgaszeniem pożaru, że sądzę że on też się boi, a jednak wchodzi do budynku który się pali, bo jeżeli strażak nie wejdzie, to kto to ma zrobić?...mam tak samo, strach mobilizuje, porządkuje i nie pozwala na głupie błędy- o wiele więcej wypadków, bywa przy zupełnie prozaicznych czynnościach-to rutyna zabija...juniorskie koniki na prostych przeszkodach kiedy trener coś chce małego poprawić.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
26 maja 2010 21:14
Ja to tam nie tyle co się boje ile mam respekt do obcego konia. Dużo osób myśli że moje niektóre zachowania wynikają ze strachu. Za każdym razem muszę udowadniać że nie boję się przejść obok zadu tylko wole to robić rozważniej.. nigdy nic nie wiadomo. Obce konie wymagają mojej czujności  i specjalnego zachowania. 
Jeśli chodzi o jazdę to hmm... nie lubię jeździć na obcych koniach i to czasami wywołuje u mnie strach. Nie znam jego zachowań i nie wiem czy potrafiłabym sobie poradzić  jeśli zwierze np. spłoszyło się ze mną na grzbiecie.
Może to wynika z braku wiary w moje siły,braku mojego zaufania... nie wiem. nie walczę z tym. Samo przejdzie.
Averis   Czarny charakter
26 maja 2010 21:21
zabeczka17, ja się na przykład zawsze boję przejść koło zadu obcego konia i nie przyszłoby mi do głowy, by cokolwiek komukolwiek udowadniać. Jak miałam 9 lat, to koń kopnął mnie w głowę, więc ostrożna będę do końca życia. Jedyny zwierzak, któremu ufam w tej kwestii, to mój własny.
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
26 maja 2010 21:25
no niestety znam takich lekkoduchów i cwaniaków którzy myślą że jak mają doświadczenie z końmi to mogą naśmiewać się z osób bardziej przezornych... A ja  to jak zawsze pod wiatr i robię co uważam za słuszne. 😡
Ja znam osobę, która mimo tego, ze strasznie się boi swojego konia nadal go ma... w obejściu jest jako tako ale jak wsiada to jeździ tylko w stepie, jak koń zaczyna machać głową to od razu zsiada bo czuje się nie pewnie.

Byłam u tej osoby pół roku temu wsiadłam na tego strasznego konia i pojeździłam chwile. Wszystko było ok. Koń reagował na łydę szedł do przodu i reagował na dosiad. Jedynym mankamentem było to że koń strasznie wysoko nosił głowę i czasem nią machał ( według mnie to machanie głową było spowodowane nie zaakceptowaniem wędzidła) Poradziłam więc żeby zmieniła wędzidło.

Jakoś tydzień temu dziewczyna poprosiła mnie żebym znów przyszła i jej poradziła co i jak robić. Przygotowałam się że będę jej pomagała z dosiadem i ustawieniem reki itp. Wzięłam konia na lonże na czambonie polonżowałam przez chwile później kazałam tej dziewczynie wsiąść ( Tłumaczyła się ze koń nie chodził przez tydzień bo miała zapalenie płuc... średnio słyszę ze to zapalenie płuc to ma co miesiąc... jakiś cud że ta dziewczyna jeszcze żyje O.o nie wiem kogo ona chce oszukać... chyba samą siebie)

dziewczyna wsiadła zrobiła z 2 kółka stępem koń zaczął majtać głową a ona uskuteczniła szybką ewakuacje...

I uwaga. Wsiadłam na tego konia... I byłam przerażona... Jak pół roku temu reagowała na łydkę to teraz totalnie się znieczuliła... Buntowała się przy każdej okazji. Podejrzewam ze jeśli ta dziewczyna nadal tak będzie robić to koń zacznie ją zrzucać bo będzie wiedział ze może sobie na to pozwolić...

no niestety znam takich lekkoduchów i cwaniaków którzy myślą że jak mają doświadczenie z końmi to mogą naśmiewać się z osób bardziej przezornych... A ja  to jak zawsze pod wiatr i robię co uważam za słuszne. 😡


Tak, dokładnie.-,-
We wrześniu 2009 wsiadłam na taką kuckę, na której z wielkim upodobaniem jeździła moja koleżanka. Tylko, że koleżanka jest z serii "łii! konik mi bryka! ale fajnie!". No, i ta kucka jej się bardzo podobała. A ja się jej bałam. I zeszłam po jakichś 20 minutach jazdy, jak już z pięć razy widziałam piach. Jak wróciłam do domu i powiedziałam tej koleżance, to się okazało, że kucykowi najwyraźniej znudziło się chodzenie pod takimi beztalenciami i znowu zaczyna być sobą i bryka.*.* Ogólnie rzecz biorąc, koleżanka jeździ w tym roku dziewięć lat, a ja w tym roku trzy lata. Różnica jest, ale według niej to nic nie znaczy i chodzi po prostu o to, że wolę się skupić na jeździe, niż na tym, żeby nie wylądować na ziemi.-,-
Też kiedyś nabawiłam się strachu przed jazdą. Już przed wejściem na teren stajni dostawałam "motylków" w brzuchu a potem doszła biegunka. Najdziwniejsze, że zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy te objawy zniknęły. Zmieniłam stajnię i już po tych kilku miesiącach jazdy na spokojnych koniach jest ok. Choć najgorzej było przełamać się w czasie galopów w terenie...
Ja boję się koni,ale jeżdżę.może nie tyle podczas samej jazdy co z ziemi.gdy miałam lat 15 i zaczynałam swoją przygodę z końmi na sam początek  dostałam ładnego kopniaka.Gdy koleżanka poprosiła mnie o podanie bata,nie wiele myśląc wziełam go podeszłam do niej od tyłu.Dostałam w burzch,odleciałam sobie nie mały kawałek.Na szczęscie nic mi sie wtedy nie stało,ale za to jak szybko zaczęłam tak samo szybko skończyłam swoja kadencję w jeździe konnej.
Teraz mam 24 lata i postanowiłam od nowa zacząć,ale cały czas pamiętam i czasem cięzko mi jest opanować strach.szczególnie w boksie kiedy koń mi odwala szopki,bo nie da sobie nap tylnich kopyt.Spinam się,wychodzę z boksu i proszę kogoś o pomoc.Jeśli nie ma nikogo robię to sama,ale z duszą na ramieniu.
Jak już jestem na grzbiecie czuję sie własnie bezpieczna,może dlatego że nie mam jeszcze za soba poważniejszego upadku 🤔
Ja nie boję się koni ale za to boję się szybkich terenów. Zawsze marzyłam o tym, żeby galopować po ścierniskach i takich tam. Jednak strach przed tym że poniesie mi konia albo wyrzuci mnie z siodła i się połamie nie pozwala mi na to .. Dlatego też omija mnie wiele ciekawych przejażdżek. 😕 Poradźcie mi jak mam się tego strachu pozbyć .. Pozdrawiam.😉
KachA94 - czekaj, nie zrozumiałam Cię. Szybkich terenów, to znaczy terenów z galopem, czy terenów z szybkim galopem? Bo jeśli chodzi o szybkie galopy, to ja też się boję, ale tylko na padoku, w terenie jakoś tak mi mija. 😁
Na początku bałam się szybkich terenów. Teraz mam takie coś, że obawia się wg galopu w terenie. Ale jak już zagalopuje w spokojnym galopie jest ok. Ale jak mamy przyśpieszyć .. xD Protestuje.;p
Długo, długo jeździłam, mimo że się bałam. Nie raz, nie dwa, rzucałam wszystko w diabły, bo ani postępów, ani specjalnej przyjemności z tego nie było. Jakieś pół roku temu wzięłam się za siebie (po dwuletniej przerwie) i pojechałam do nowego ośrodka. Nowe konie, więc stres trochę był. Ale w końcu, ot tak, samo z siebie, mi przeszło. Jeździłam rekreacyjnie, bo niestety moje umiejętności, czy raczej ich brak, tylko na to pozwalał (mimo że jeżdżę już kilka dobrych lat), a jakoś dwa miesiące temu ten strach przeszedł.
Obecnie nie boję się, zaczynam jeździć w sporcie i widzę, że postępy są. Naprawdę, strach potrafi nieźle człowieka zblokować. I choć nadal uważam się za antytalent jeździecki, to jeżdżę i najchętniej wsiadałabym codziennie, no ale niestety fundusze.

Trzeba się nie zrażać, jeździć na spokojnych koniach, poprawiać dosiad, zaufanie do koni i tak dalej, a strach w końcu przejdzie.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
31 maja 2010 15:52

Długo, długo jeździłam, mimo że się bałam. Nie raz, nie dwa, rzucałam wszystko w diabły, bo ani postępów, ani specjalnej przyjemności z tego nie było.

no właśnie - to w jakim celu w ogóle jeździłaś? Bo tak wypada i jest modnie? Bo rodzice zmuszali? Bo koleżanka jeździła i neichciałaś byc gorsza? O co w ogóle chodzi?

Bo jak mi coś nie sprawia przyjemności to tego po prostu nie robię. A już szczególnie jak się czegoś boję. Po co w ogóle się zmuszać?

Taka sytuacja jest dla mnie zagadkowa.
Agnieszka   moje kulawe (nie) szczęście
31 maja 2010 22:47
Nigdy nie bałam się koni. Szczególnie na ziemi czułam się bezpiecznie i pewnie. Jeździłam w samotne tereny z galopami, jednak starałam się unikać niepewnych i niebezpiecznych sytuacji.
Nie bałam się jeździć do czasu, kiedy pół roku temu spadłam z ogiera (przy wsiadaniu poniósł ) i złamałam kostkę w 3 miejscach. Tego bólu nie zapomnę nigdy. Jeszcze nie jestem w pełni sprawna, czeka mnie operacja wyciągnięcia śrub i blachy.
Przyjaciółka woziła mnie do stajni a ja o kulach czyściłam swojego konia, skakałam przy nim, opierając się o grzbiet.
Ale kiedy wsiadłam po 4 miesiącach, mimo, że na konia z hipoterapii a później na osiołka z rekreacji, popłakałam się ze strachu. Za 4 razem było już lepiej, teraz sama jeżdżę na spacery rehabilitujące mnie i mojego kulawca (on kuleje na prawą nogę po usunięciu odprysku kości, ja na lewą  😂 ).
Z tym, że teraz zawsze proszę kogoś o pomoc przy wsiadaniu.
Wiem, że już nie będzie tak jak kiedyś.
Szczególnie boję się upadku...

Dodam jeszcze, że jeżdżę bo kocham jeździć  🙂
KarolaLiderowa   Lider moj dobry smok
31 maja 2010 23:06
ElaPe mysle ze boja sie ale wsiadaja bo ponad strach kochaja te zwierzeta.
Mysle ze nie boja sie ludzie bez wyobrazni, a faktem jest ze po wypadkach boi sie kazdy i im wiecej jezdzi tym szybciej wraca do formy psychicznej i odrabia zaufanie.
Kazdy kto mial wypadek albo byl jego swiadkiem a do tego jest czlowiekiem wrazliwym i normalnym sie boi ale pasja sprawia ze chce dalej jezdzic i obcowac z konmi ot cala filozofia 🙂
No chyba ze to watek ktory ma na celu zdolowanie itak juz zdolowanych bojacych sie ludzi.



Bo mimo wszystko konie są dużą częścią mojego życia i po prostu po jakimś czasie się tęskniło. No i napisałam parę słów wcześniej, że nie  było przyjemności = rzucałam jazdę; radzę czytać ze zrozumieniem, wtedy będziesz mieć dużo mniej takich zagadek.

Kazdy kto mial wypadek
No właśnie. Mnie koń poniósł, spadłam i spędziłam trzy miesiące w szpitalu, które były dla mnie koszmarem, zwłaszcza, że miałam ledwo 13 lat, szpital był kilkadziesiąt km od domu, nie mogłam nic robić, rodziców widziałam raz w tygodniu, a na przepustki wyszłam może dwa razy. Dobijał mnie zwłaszcza fakt, że nie mogłam wsiąść na konia, także długo po wypadku, a na szpitalnych spacerkach mijaliśmy padok z jakimś gniadoszem.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 czerwca 2010 09:39
mimo wszystko nigdy tego nie pojmę jak można odczuwać przyjemność z wykonywania czynności jeśli się boje tej czynności.

NP. w życiu nie skoczę ani na bungee ani na spadochronie - z tej prostej przyczyny że się tego boję.
Ja ostatnio zleciałam i złamałam obojczyk, ale koni nie zaczęłam sie bac. Na poczatku miałam tylko obawe przed koniem, który mnie zrzucił, ale ostatnio wsiadłam i sie okazało, że jakiejs specjalnej urazy nie mam. Może cos tam głęboko tkwi w głowie, ale nie aż tak, żeby przestac jeździc.
Chociaż lęk przed końmi jakis tam mam, w końcu to duże zwierzę, wystarczy jeden jego ruch, żeby trafic do szpitala, więc obawa zawsze jest.
ElaPe, skoro n-ta osoba tłumaczy Ci, że potrafi jeździć mimo strachu, bo silniejszym niż sam strach uczuciem jest radość z sukcesów w jeździe i satysfakcja z przełamania tego strachu, a Ty nadal twierdzisz jedno i to samo - że tego "nie pojmiesz", to po prostu sobie odpuść. Ja tylko współczuję Ci, że nigdy nie spróbujesz przełamać swojej obawy (nie mówię o bungee czy spadochronie, bo nie wiem jak silny jest u Ciebie ten strach), bo zapewniam Cię, że uczucie pokonania "siebie" jest za.ebiste  😎 💃
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 czerwca 2010 10:34
choćby i 100 osób tłumaczyło to zjawisko, to ja osobiście tego nie jestem w stanie pojąć - więc ty możesz se dać spokój z poradami typu "odpuśc sobie" okiej?

uczucie pokonania "siebie" jest za.ebiste 

no nie wątpię ale sam jazda skoro sie boję jak może sprawiać przyjemnośc. Skoro cały sztywny człowiek jest, i przewiduje a co się stanie jeśli... Jak można podziwiac krajobrazy załóżmy... i w ogóle ...

nie,  nie pojme tego za nic.
Dokładnie, skoro boisz się jazdy i nie czerpiesz z tego żadnej przyjemności, to nie ma sensu. 😉
Chociaż w sumie ja jestem przypadkiem, który się boi, jak koń zacznie odwalać jakieś wypłochy, zacznie się cofać... No, cokolwiek. I takich koni staram się unikać. Chociaż brykanie nie jest takie złe... 😁
Ale co to znaczy, ze ktos sie boi.........zawsze jest troche stracha jak sie wsiada na konia, ktory zachowuje sie jakby zaraz mial wielka pardubicka jechac...ale sie wsiada i jezdzi i strach mija, sa rozne skale strachu....jak ktos jest sztywny, serce mu wali i w ogole masakra......to oczywiscie nie ma co jezdzic bo nie jest to tego warte....ale wydaje mi sie ze kazdy jezdziec powinien byc troszke przestraszony......strach jest instynktem samozachowawczym....powoduje w malej dawce, zwiekszenie koncentracji, szybkosci odruchow, nawet sily (adrenalina) - jest wiec korzystnym stanem...ale w malej dawce. Adrenalina jest tym co wielu ludzi trzyma w tym sporcie......ktos, kto jest totalnie rozluzniony, wyluzowany przy koniach, zero czujnosci,  nie ma prawa bytu, brak mu instynktu zamozachowawczego....to sa wielkie i silne zwierzeta, ktorym niestety nie mozna kompletnie ufac...wystarczy jeden skok przestraszony, jeden spook...i mozna zginac albo byc porzadnie uszkodzonym.
ElaPe  - nie wmowisz mi, ze nie masz zadnego stracha nigdy z konmi.....ze adrenalina ci nigdy nie skacze?
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
02 czerwca 2010 10:59
I takich koni staram się unikać. Chociaż brykanie nie jest takie złe...

ja też staram się minimalizować ryzyko. I uważam że brykania nie powinno być i wcale nie jest miłe.

ElaPe  - nie wmowisz mi, ze nie masz zadnego stracha nigdy z konmi.....ze adrenalina ci nigdy nie skacze?

nie no pewnie żę jak mam do czynienia konia którego nic a nic nie znam to przecież nie polecę od razu z nim do lasu na dzikie galopy. Muszę go z letka poznać.

Ale swojego własnego kunia nigdy przenigdy się nie boje.
Wiadomo, ze swoim inaczej, zwłaszcza jak bardzo długo jest sie razem. Ale mimo wszystko moim zdaniem jakieś minimalne ryzyko istnieje, w końcu to zwierzę i nie wiadomo co siedzi mu we łbie.
I zgadzam sie co do tego, że osoby, które boja się az tak, że są na koniu sztywne nie maja po co tego robic. Stresuja tylko siebie i konia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się