Co mnie wkurza w jeździectwie?

Sonika, Ja kiedyś miałam konia do zszywania ok 22/23, to do człowieka z okolicy(8 km) (jak dla mnie nawet na hasło Wet nie zasługuje), usłyszałam, że mam sobie dzwonić do swojego, który mi konie szczepi, a jak powiedziałam, że mój jest na urlopie(konferencjach naukowych), to zaczął mlaskać i coś tam cmokać, że jemu to się w sumie nie chce. Ale ogólnie mam go za chama i prostaka więc więcej historii z jego udziałem na priv.
Kilka lat temu ok 30 km dalej otworzyła się przychodnia z dyżurem, bardziej w kierunku innych gospodarczych zwierząt, z końmi to jak najmniej chcieli mieć doczynienia, to jak była w nocy potrzebna pomoc to swojego byłego pracownika z emerytury zciągneli by ktoś do mnie wysłać, bo ten co miał dyżur pojechał do krowy.
Teraz naprawdę nie mogę narzekać na podstawową opiekę i uczciwość weterynarzy.
Jak Ci najbliżsi czegoś nie potrafią w konie to uczciwie mówią, szukaj Pani pomocy dalej.
Sonika, sama na szczescie nie mialam sytuacji, gdy wet mnie ‚olał’. Nawet gdy sam nie mógł dojechać zawsze omawiał ze mną sytuacje (co moge zrobić) i zostawial kontakt do swoich pracowników, czy innych wetow z okolicy.

Z drugiej strony obstawiam, ze nie raz mieli sytuacje, ze sprawa pilna, a na miejscu sie okazuje, ze spokojnie sytuacja była do opanowania bez pilnego przyjazdu.
A w tym czasie moze wlasnie ktos tej pilnej pomocy potrzebował.
Milla, I tak się zdarza, ale właściciel też może naprawdę źle zinterpretować to co widzi plus USG ani RTG w oczach nie ma - mi jest zawsze głupio jak od*jebie panikę, ale nie wynika z "mój konis jest najważniejszy na świecie" tylko serio pomyłki w ocenie sytuacji. Z przeproszeniem też nie mam problemu, chociaż to obrazu rzeczy nie zmienia
Oj ja kiedyś spanikowałam, vet przez tel. powiedział co będzie i oczywiście to się potwierdziło (mogło czekać do rana) - żona, która go przywiozła uprzedziła mnie, że mąż (mój kolega zresztą) mnie zabije bo chciał mieć wolny wieczór. No zabił prawie ale jeszcze żyję. Na koniec wybaczył, bo wiedział że to początek mojej końskiej drogi. Nigdy nie mnie zawiódł i zawsze pomagał choć czasem mu się cierpliwość kończyła 😉. Ale konie miałam zaopiekowane top a nawet jak już w kraju go nie było to zdalnie mi nie raz pomagał. Był jednym z tych wetów, którzy działali jeszcze w systemie "dyżurów" a jak jechał na urlop to przekazywał mi numer kolegi, który gdyby była potrzeba to pomoże. W tej chwili to jest praktycznie niespotykane. Nie raz usłyszałam od weta, że niestety nie jest mi w stanie nikogo polecić. Przecież wiadomo, że nie są w stanie obsłużyć wszystkich, szczególnie jak jest okres urlopowy. To serio lepiej zostawić zwierzę bez pomocy zamiast polecić konkurencję?
Weci to normalni ludzie - potrzebują odpoczynku, czasu na chorobę, szkolenie, rodzinę. Ale wybrali taki a nie inny zawód - i podejrzewam, że świadomie - w końcu końscy weci wywodzą się w 95% z nas, jeźdźców. I nagle są zdziwieni, że ludzie ich ścigają o 21? Że nie ma weekendów? Że okres świąteczny to raczej też bywa gorący? Serio? Fakt, że ludzie mają pomysły typu "ojej zapomniałem zaszczepić" o 22. No mają. Że nie potrafią przemyśleć kiedy do tego weta dzwonić i że nie zawsze musi być na już. Ale tak zawsze było - więc jeśli się studia skończyło 5 lat temu to raczej nie wybierało się tego zawodu w odległej czaso-przestrzeni tylko w naszych czasach i naszej rzeczywistości. Te wielkie kliniki na zachodzie mają swoje ogromne plusy także dla pracujących tam ludzi - można jechać na urlop normalnie bo ma nas kto zastąpić i przejąć pacjentów. Pracuje się w regularnych godzinach bo są dyżury rozpisane i wiadomo, że przychodzący wet przejmuje pacjentów. Jest wielu ludzi do wyjechania do przypadków. Odpowiedzialność za leczenie nie jest tylko na barkach pojedynczego człowieka, który ma prawo do błędu i jest też na bank takie przekonanie że jak nie mam pewności to mi kolega pomoże / wyprowadzi z błędu. Ale u nas mogłoby to podobnie działać - może nie na zasadzie kliniki ale na zasadzie kooperacji jakiejś. No tylko trzeba by wtedy kurcze czasem oddać swojego klienta i przekazać go do innego weta - bo jesteśmy na urlopie / szkoleniu / l4. Tylko jakoś to trudno wszystkim przychodzi. Dlatego tak doceniam jeśli ktoś nie tylko potrafi odesłać w takiej sytuacji ale i sam przedzwoni do kolegi po fachu (tak, tak - zdarzają się cuda), żeby mi pomógł.
Ciekawi mnie jak to wygląda z perspektywy wetów- ktoś dzwoni że życie konia jest zagrożone ( bo np. kolka, koń leży już nie wstaje czy wielka rana na pół nogi) a wet tak po prostu olewa temat ? " Powiem że jestem chory i ch."
Czy oni się jakoś uodporniają na takie przypadki i serio ich to nie rusza ?

Mi się wydaje że zrobiłabym wszystko żeby pomóc, nawet w święta czy w środku nocy czy po 24h dyżurze leciałabym żeby pomóc, nie zostawiłabym cierpiącego zwierzaka.

Głupio zapytać weta o to 😆


Znieczulica panuje w ściecie lekarzy ludzkich kontra umeirający ludzie, a co dopiero weterynarz i zwierzę. Myślę, że zarówno na początku u jednych i drugich panuje faza ratowania świata, a później z biegiem czasu, dochodzi zmęczenie materiału, nawał obowiązków plus praca ku chwale ojczyzny, bo ktoś nie zapłacił za leczenie.
Wet podobnie jak lekarz ludzi musi mieć wyrobioną obojętność bo inaczej dostałby na łeb, gdy każdym przypadkiem się przejmował. Czy innym jest..... nazwijmy to system opieki weterynaryjnej, który w praktyce nie istnieje. Niestety to ca część z nas wyobraża sobie w oparciu o książki/film Wszystkie zwierzęta duże I małe" w praktyce polskiej nie istnieje. Nie istnieje system koncesyjny w powiecie zobowiązujący do utrzymania całodobowych dyżurów, ani taż system zastemstw. Oczywiście daleko posunieta jest specjalizacja, nie mniej dałoby się to zorganizować. Zapewne nie wszyscy byliby zadowoleni z takiej struktury usług, bo wolą tego, a nie innego weta. Sprawa nie jest prosta.
melehowicz, przy rozrodzie to jest jeszcze trudniej, bo dla weta który się w tym nie specjalizuje (a takich co się specjalizuja jest mało i raczej mają swoje kliniki) to żadna kasa w porównaniu z np. pojechaniem na tuv. Do tego kobyły są nieprzewidywalne i jak się ich ma pod opieką x po średnio 20-30 minut jazdy od jednej do drugiej to i przy najlepszym ułożeniu trasy nie ma szans żeby komuś coś nie uciekło w sezonie, bo nie ma szans być u każdej pacjentki codziennie w okolicy rui. Szkoda że nie ma więcej dobrych miejsc gdzie można wstawić klacz do inseminacji
karolina_, a mogłabyś opowiedzieć o tym jak działają "miejsca gdzie można wstawić klacz do inseminacji"? Chodzi o klinikę danego rozrodowca czy są stajnie które "zbierają" klacze które w danym sezonie mają być inseminowane żeby wet nie jeździł w kółko po regionie? 😉
-Alvika-   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
16 lipca 2023 08:09
W pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia mój koń dostał porażenia nagłośni z brakiem możliwości przełykania. Przychodzisz do stajni w świątecznym nastroju i widzisz konia ze ślinotokiem, któremu z pyska wylatuje wszystko: siano, woda, mesz, cokolwiek.
Do wetów dzwoniłam wyjąc w słuchawkę... Nie z powodu histerii, bo z koniem coś się dzieje - ale histerii, bo jest pierwszy dzień świąt, no kto mi teraz przyjedzie i pomoże?

Pamiętacie ten tekst o posiadaniu konia, że to jak studia weterynaryjne, tylko 2x drożej i bez prawa do wykonywania zawodu?
Nic dodać, nic ująć.
karolina_, Nie wyobrażam sobie wożenia klaczy z kilkudniowym sysakiem do kliniki. Być może trzebby przejść na system co drugi rok, albo zgodzić się na ryzyko. Tylko jak tu skalkulować koszty?
karolina_, melehowicz, woziłam klacz do inseminacji. Nie na „9” tylko na pierwszą ruję, źrebak miał miesiąc, wyjazd i pobyt 3 dniowy zniósł bardzo dobrze.
Różnica była taka że klacz była barana rano i wieczorem, w ciagu dnia Wet jeździł po klientach. Nasienie jechało prosto do weta, poinseminacyjne płukanie i reszta też była na miejscu.
Minusem jest transport sam w sobie który zawsze jest ryzykowny, no i ta konkretna klacz nie lubi być w obcym miejscu - długo się aklimatyzuje.
Klacz nr dwa nie lubi jeździć i nie lubi obcych miejsc więc jest prowadzona „w domu”
Klacz nr 3 nienawidzi jeździć, wali z zadu, musi być sedowana za to każda stajnia jest ok o ile jest sianko 😉

W tym sezonie wszystkie inseminuję w domu, jaki będzie efekt dowiem się za miesiąc jak już wszystkie będą zbadane na 35 dzień.
Wkurza mnie nagonka na nachrapniki. Okej, pilnowanie by były prawidłowo zapięte i dopasowane - super. Warto uświadamiać i przypominać. Ale piętnowanie za samo używanie nachrapnika to jest przesada. Znów na socialach robi się głośno, bo wyszły badania (a raczej opinia z zagranicznej strony), że nachrapnik zapięty z luzem wyznaczonym przez FEI krzywdzi konia bo to jest nacisk równy 5kg na potylicę. Tylko gdzie informacje w jaki sposób i czym mierzono? Czy koń stał czy może ktoś na nim jeździł? Link do tej opinii https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=pfbid02XcqGp16uC4UJeWNy2pPRV6eenwkHJ92h7gNemLtnuvMgfFQpKjVw9mPPkdJozM5Rl&id=100063795783621
Patkahm, jedyne, co mi przychodzi do głowy, to że jak koń próbuje się rozdziawić albo nawet ziewnie, to mi ten pasek się napina... No bo przecież nie naciska od leżenia i bycia luźno zapiętym, nie róbmy szmaty z fizyki...
Rzeczywiście żadnego info merytorycznego, o czym ona właściwie pisze. 😅 Zero, null. Ale przecież pokazała cukier, którego miała za mało! No i szkolono odhaczone, ludzie/dzieci oświeceni. 😆
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
17 lipca 2023 09:28
patkahm, no wiadomo skąd te wyniki, oczywiście chodzi o instytut badań z dupy

A babka sprzedaje jakąś książkę więc pewnie post bo zasięgi więc pyklo 😉
IMG_20230717_082824.jpg IMG_20230717_082824.jpg
Weci bywają zmęczeni ludźmi, bo umówmy się nie wszyscy szanują ich czas, pracę. W przychodniach/gabinetach całodobowych dla małych zwierząt normą są klienci przychodzący o 23 na obcięcie pazurów albo szczepienie bo akurat im się przypomniało. Pewnie z końmi jest podobnie. Plus ludzie, którzy X czasu zaniedbują zwierzę, nie opiekują się nim i w końcu przychodzą dopiero gdy ma guza wielkości melona albo rzyga od tygodni, bo nie wyrabiają z praniem dywanów. Przedmiotowe podejście "opiekunów" bywa przerażające a sporo z tych osób nie widzi nic złego w swoim zachowaniu, będzie jeszcze kłamać w żywe oczy że to urosło wczoraj w nocy. Nie wiem na ile to ma przeniesienie na sytuację koni, ale potrafię sobie wyobrazić zniechęcenie, zmęczenie, irytację, poczucie walki z wiatrakami.
No i pewien stopień "znieczulenia" jest im potrzebny do pracy, nie mogą płakać nad każdym skaleczeniem i rozpamiętywać tego w domu. Btw, to mimo wszystko jeden z najbardziej obciążających psychicznie zawodów, weci przodują w statystykach samobójstw.
Także rozumiem ich zmęczenie. Nie rozumiem natomiast jak można nie przyjechać do cierpiącego zwierzęcia z czystego lenistwa, wręcz cynizmu, jeśli ktoś ma aż tak dość swojej pracy to powinien pomyśleć o zmianie zawodu.

W temacie instytutu badań z dupy, natknęłam się ostatnio na coś takiego:
klik
Ktoś napinając wodze i ciągnąc nogi martwego konia próbuje udowodnić, że niewłaściwy kontakt ma negatywny wpływ na akcję kończyn... Rozumiem intencję (i zgadzam się z tym stwierdzeniem), ale ciężko potraktować takie niby badanie poważnie, natomiast zdążyło już stać się kolejnym "argumentem" że wędzidła są złe. 🤦
Tfu, przemyślałam swój post wyżej i przecież jak koń będzie ziewał, to pasek na nosie będzie się przesuwał do góry, więc potylica będzie się rozluźniać. Więc jednak nie mam żadnego wytłumaczenia. 😆
A mnie wkurza, że bez żadnego konkretnego powodu odechciało mi się jeździć... Wpadam do stajni tylko z marchewkami, zobaczyć czy gady żyją i mają się dobrze. Po 20 latach ot tak odechciało mi się w przeciągu miesiąca całkiem jeździć. I wkurza mnie to, bo nie wiem co mam z tym zrobić. Od miesiąca się tak bujam z moim jeździeckim lenistwem...
Wkurza mnie nagonka i nadinterpretacja przepisów związków jeździeckich przez konta o charakterze edukacyjnym. Wyszły poprawki do przepisów FEI (link: https://tiny.pl/c7vk9) w których od strony 24 pojawiły się przepisy dotyczące korzystania z mediów społecznościowych przez osoby oficjalne i sportowców. No i w sieci pojawiły się komentarze o kneblowaniu ust przez FEI, o cenzurze słowa etc. Przeczytałam te przepisy i nic nie zwróciło mojej uwagi - w moim odczuciu to przeniesienie zasad fair play z czworoboku/parkuru na arenę internetową. W myśl zasady „nie kop pod kimś dołków bo sam w nie wpadniesz”. Co wy uważacie o tych wprowadzonych zmianach? Czy u nas również takie zapisy się pojawią?
macri, Bezwzględnie "nadejszła chwiła" na hodowanie!
melehowicz, 🤣🤣 gorzej jak za cztery lata przyjdzie swoje przychówki zajeżdżać
karolina_, obowiązku nie ma🛒🐎🛒🍾
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
20 lipca 2023 14:46
patkahm, pobieżnie czytając to w sumie często związki same nakładają takie przepisy. Jak jeszcze siedziałam blisko tego z 4-5 lat temu to już wtedy reprezentanci GB musieli mieć poprawne social media, nie tylko dorośli ale i dzieci. I przepisy te były egzekwowane bo było parę dram, pamiętam 😉
Tylko nadmienię na temat vetów:
a wiecie, że to jest grupa zawodowa o najwyższym współczynniku samobójstw.

... także, ten tego, może czasami to "nieprzyjechanie" i "znieczulica" to mechanizm obronny dla własnego mózgu.
Nie, że popieram. Ale mogę zrozumieć dlaczego się to pojawia i powtarza.
melehowicz, ale ja mam bande wałachów 😅
Wkurza mnie, że mam tak zajebiście robakoprzyjaznego konia, że pół roku temu leciałam go schematem klinicznym, potem badania, probiotyk, potem odrobaczanie regularnie z całą stajnią, a dziś w jego kupie znalazłam oznaki bogatego życia wewnętrznego. Plus wytarł ogon do skóry. Agrrrrrr 😤

Już nie wiem co mam robić, nosz do jasnej cholery, nawet konie chodzące z nim na padok są czyste w badaniach, a kurde zbiera za całą stajnie chyba 😭

macri, To masz problem - trzeba je wymienić na klacz -e
anetakajper   Dolata i spółka
21 lipca 2023 07:41
keirashara, ja przywiozłam żrebaka w pażdzierniku i od razu odrobaczanie kliniczne (słupkowce duże) po 14 dniach equest. W styczniu drugi x kliniczne i po 14 dniach też 2 składnik. W kwietniu wzięłam pasty przed sezonem pastwiskowym....patrzam u małego a tam małe czerwone coś! no ręce mi opadły!
Wkurza mnie, że mam tak zajebiście robakoprzyjaznego konia, że pół roku temu leciałam go schematem klinicznym, potem badania, probiotyk, potem odrobaczanie regularnie z całą stajnią, a dziś w jego kupie znalazłam oznaki bogatego życia wewnętrznego. Plus wytarł ogon do skóry. Agrrrrrr 😤

Już nie wiem co mam robić, nosz do jasnej cholery, nawet konie chodzące z nim na padok są czyste w badaniach, a kurde zbiera za całą stajnie chyba 😭

keirashara, a ważyłaś go dokładnie?
Bo u mnie się okazało, że tubka pasty na raz to za mało po ważonku... Bo te tubki są na konia 600 kg ( z zalożonym zapasem pasty na 100kg więcej - bo tak się powinno dawać).
A mój koń wazy ponad 700kg, prawie 800. Czyli muszę dać pasty na 900kg. I to robi mega różnicę.
Ty masz też "dużaka" i może być tak, że tej pasty na dawkę jest ciut mało.
BUCK   buttermilk buckskin
21 lipca 2023 11:04
tak mnie właśnie kiedyś 'urządziła' wetka, poleciała po całej stajni z odrobaczaniem, po dwóch dniach Ją dopadłam i pytam czy mój dostał 2 tubki, Ona takie oczy i myśli... potem mówi, "jak ja mogłam nie pomyśleć skoro dałam tubkę DRP i Pani ogromnemu też" - także ten........ potem się mówi o lekooporności
zawsze pilnuję sama, walę zwykle na 1.200
Mam konia, który obecnie ma 28 lat. Przez prawie 15 nie działały na niego żadne środki odrobaczajace i w każdym badaniu wychodziła duża ilość robaków. Przestałam go odrobaczac na 5 lat, bo szkoda mi było wywalac na niego pieniedzy. 3 lata temu przy rutynowm badaniu całej stajni wyszedł mu brak robactwa. Od tego czasu jest czysty.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się