KOTY

zembria, na razie pozytywne są próbki z pomorskiego (tam też najwiecej zgłoszonych przypadków chyba jest). Reszta w trakcie badań dalej.
Szczerze mówiąc nie wiem co tym moim łobuzom do jedzenia kupić, bo strach teraz nawet saszetę przetworzoną otwierać, a zapasy nam się kończą..
Fokusowa, badabe próbki martwych kotów? Czy mięsa, karm? bo się zgubiłam
zembria   Nowe forum, nowy avatar.
23 czerwca 2023 14:08
Perlica, Zapewne wyniki po sekcjach zwłok.
Perlica, próbki z sekcji kotów. Na fb powstała grupa w tym temacie, rozstrzał firm od karmy chorych kotów jest ogromny. Ciężko to łączyć, chyba, że kilka firm ma tego samego dostawcę czy korzysta z tej samej fabryki, co jest możliwe.
Ok, dziękuję.

No ale chyba trzeba to łączyć, skoro chore koty byly nie wychodzące i nie polowały? To nie mogły się zarazić inaczej jak z karmy?
Choć już sama nie pamiętam tego case, ale przecież jacyś ludzie też kiedyś chorowali na ptasią grypę jak pamiętam, tylko nie pamiętam genezy czy to byli pracownicy fern drobiu czy kto.

https://www.rdc.pl/aktualnosci/polska/ptasia-grypa-koty-u-kotow-domowych-wirus-badania-nagle-zgony-kot_ue185R9s08VZnCFsnRK2?fbclid=IwAR2kmvTcsTWMpkbn1avGx6tjJ3ntoRevetdwNBAFFfiOkh9ROmfqJMb-xzw
Pati2012   Koński insta: https://www.instagram.com/mygreybay/
23 czerwca 2023 14:56
Nie wiem czy screen wejdzie, ale tu jest mowa o wirusie tylko grupy, nie ma wzmianki o ptasiej:
Screenshot_2023-06-23-14-50-33-983_com.facebook.katana.jpg Screenshot_2023-06-23-14-50-33-983_com.facebook.katana.jpg
Perlica, jak na balkon ptaszek przyleci zakażony to może zarazić, jak człowiek na chodniku wdepnie w zakażoną ptasią kupę i kot potem wącha buty te też może się zarzuć, żywność oczywiście też.

Pati2012 właśnie wcześniej wydali komunikat, że nie ma ptasiej grypy, a teraz, ze znaleźli grypę, więc nie wiadomo. Chociaż widziałam głosy, że komunikat był edytowany i w oryginale było słowo „ptasia”, no nic musimy czekać.
zembria, ale nie ma tu nic do rzeczy że niekastrowane żyją krócej? Serio pytam, bo tematg dla mnie nowy. Też nie znam nikogo co hoduje koty żeby podpytać jak to się ma do trzymania niekastrowanych kocurów w domu.

Mieliśmy parę lat jednego agenta, co to zaczął przychodzić do nas na stołówkę. Na początku dzikus, potem znikał co jakiś czas. Mieliśmy umówioną 3 razy kastracje, za każdym razem dawał nogę (serio, jakby wiedział :P ) po czym zniknął na ponad 6 miesięcy. Myśleliśmy ze nie wróci. Pojawił się pewnego dnia, wyglądał jak śmierć. Po 2 tyg regeneracji pojechał w końcu na kastracje, przestał znikać, zamieszkał na stałe. Był z nami 2 albo 3 lata po czym uśpiliśmy go z powodu niewydolności nerek. Wet powiedział że niestety ale lata tułaczki odbiły się mu na zdrowiu. Nie był młodzieniaszkiem jak do nas trafił ale odszedł zdecydowanie za szybko.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
23 czerwca 2023 19:46
xxagaxx, niekastrowane kocury do hodowli mieszkają same (w tym samym domu bądź u kogoś) dopóki hodowca nie zadecyduje że koniec kariery i "emerytura". I wtedy jajka się ucina.

Nigdzie nie słyszałam żeby niekastrowane żyły krócej wręcz przeciwnie - wystarczy wrzucić w google i wyskakuje a to badanie RVC a to UC Davis (https://www.vetmed.ucdavis.edu/news/uncovering-secrets-feline-longevity)

Kocury z jajkami o tak, pilnują terenu - osikuja, biją sobie mordy (w 90% zachowanie to eliminuje kastracja przecież), ale poza płodzeniem kociąt też roznoszą choroby (taki FIV na przykład). Nie ma żadnego dobrego powodu żeby kocur miał jajka a jak ma to "fajnie" (sarkazm) bo cała odpowiedzialność za kocięta spadnie "w najlepszym" wypadku na oblężone już fundację a w najgorszym na Janusza z workiem z kamieniami 🙄 a właściciel kocura nic nie będzie wiedział no bo skąd, list o alimenty nie przyjdzie 🤐
donkeyboy, dokładnie tak... ja nie wyrabiam z dodawaniem ogłoszeń o kociętach do adopcji. Jestem wolontariuszem i widzę skalę. Pęka mi serce gdy piszę kolejnym ludziom, że nie pomożemy, bo nasze domy tymczasowe pękają w szwach, a i możliwości finansowe są niewystarczające.

A tu kolejny beztroski niekastrowany kocur...
donkeyboy, ale ten link jest do artykułu który mówi, ze koty niekastrowane żyją krócej

We were really surprised to discover that intact cats of both genders had significantly shorter life spans,”
xxagaxx, bo niestety nie da się tego porównać do końca.

Wiadomo, że testosteron i jaja są potrzebne : kocurom, ogierom, psom itp. Brak testosteronu wpływa negatywnie np na tkanki miękkie ( nie na darmo się wałachy "dopinguje" zastrzykiem z testosteronu), umięśnienie, włos itp. U kotów widoczny jest wpływ problemów z cewką po kastracji , zatykają się itp ( jak już wspominała Zembria).
Psy to wiadomo ( lękliwość czesto wychodzi przykryta testosteronem) itp.
Przy kotach nie da się pewnie obiektywnie porównać tego, bo kocur wychodzący będzie się prał, jak się pierze to wiadomo może się uszkodzić , zakazić rany itp, ale jakby chodził tylko po ogrodzie to może żyłby dużo dłużej niż kastrat, ale tego nie da się sprawdzić na konkretnym osobniku przecież, bo nie może mieć jednoćześnie mieć i nie mieć jaj.
Pewnie i wpływ mają czynniki takie jak to, ze wycięty nie chodzi, to siedzi w chacie i tyle, to też może się zatkać, bo nie ma ruchu tyle co kocur, za to kocur może zginąć z powodu bitew itp.
donkeyboy   dzień jak codzień, dzień po dniu, wciąż się dzieje życia cud
23 czerwca 2023 21:06
xxagaxx, upsik miałam na myśli dokładnie to a napisałam na odwrót 🤣 cóż, jest piątek
To z kliniki Nicponia
Capture.PNG Capture.PNG
donkeyboy, czyli obie pisałyśmy to samo 😀
Moim zdaniem długości życia nie da się porównać, a aspekty etyczne przemawiają za kastracją... Nie będę spamować forum zdjęciami zabranych z ulicy kociaków w "cudownym stanie, szczęśliwych, że miały okazję się urodzić".

Może jakiś wolontariusz złapie kocura i zrobi co trzeba 👿.
Naturalsi, no nie da się porównać.
Ale tak samo kotki powinny być sterylizowane.

Oczywiście, wszystkie. Nawet domowe, bo mogą uciec z domu, zgubić i zacząć się rozmnażać. W idealnym świecie gdyby każdy o to dbał, bezdomność byłaby znacznie mniejsza... a i ryzyko ropomacicza mniejsza.
Perlica, widzisz, a źródło odsyła do komunikatu o „wirusie grypy” czyli w końcu ptasia czy nie ptasia? Ja każdą saszetkę oglądam 3 razy zanim podam, jakby cokolwiek miało to zmienić..
U mojego weterynarza przypadków brak, jedziemy jutro na wizytę. Popytam i jeśli czegoś się dowiem to napiszę tutaj.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
23 czerwca 2023 22:36
Nasze działkowe wyłapane, zaszczepione i wycięte (kotki i kocury) nadal trzymają się "swoich" działek. Jednemu wyłapanie uratowało życie, bo rana na łapie była głęboka, zakażona i już nie do szycia. To był jedyny pacjent, który siedział w klinice tydzień. Okazuje się, że nie udało się wyłapać jednej kotki (pewnie i więcej, bo wsie dookoła) i aktualnie u sąsiada jest mamusia i 4 młode. Czekamy aż się odstawią i pojadą na kastrację razem z mamusią. Stajenne też mamy wycięte. Nie wyobrażam sobie produkcji kolejnych bezdomniaków, ale na forum działkowym jedna babka napisała, że jej czarny kot chodzi luzem, ma obróżkę i prosi, żeby go nie wyłapywać. 😲 Sąsiad, który pomagał nam w całej akcji odpisał, że nie mam czasu na pytanie złapanego kota, skąd jest i czy ma telefon do pańci. A jednego z obróżką, jak zawiózł do veta, to vet obróżkę usunął, bo... była za ciasna i częściowo wrośnięta.
Naturalsi, - uciec jak uciec, ale przecież z kotką w rui idzie dostać jobla w domu. Moja mamcia miała wizję nie ciachać swojej mieszkaniowej, ale jak dostała rujki, zaczęła drzeć papę 23h na dobę i turlać się po domu to wylądowała na cięciu jak tylko było można 😂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
24 czerwca 2023 10:35
Mojej mamy kocica jeszcze dodatkowo sikała. Ale "jak kobieta mogłaby kobiecie zrobić coś takiego"? I tak przez 16 lat. Jak zaczęło się ropomacicze, to był płacz i kota na kastrację oddawałam ja.
Fokusowa, nigdzie nie będę zapitalać i mam prawo mieć to w tyłku. Nie czuję się odpowiedzialna za żadnego bezdomnego kota, nie czuję także, że kota bezpańskiego (jednego i drugiego), którego przygarnęłam i żywię muszę trzymać zamkniętego w chacie. Nie muszę.
Chce to będzie u mnie w domu, nie chce to sobie polezie gdzie go instynkt poniesie. Bardzo lubię te zwierzęta... głównie obserwować albo jak chcą to się z nimi bawić- ale nie potrafię mieć, aż tak silnej emocjonalnej więzi z kotem, żeby się czuć odpowiedzialnym za całe jego jestestwo. "Mój kot" (koty?) są półdzikie. Dotykać się dają tylko nam.

Nasz kot nie jest wykastrowany także dlatego, że w promieniu kilku km nie ma prawie innych kotów. Gdyby były pewnie podjęlibyśmy decyzję aby jednak kastrować. Nie było żadnej kotki, za którą tą wiosną mógłby go instynkt pociągnąć. Jest kot z gospodarstwa za rowem - niekastrowany i przychodzi sobie regularnie się potłuc. Są dwa koty kastrowane u sąsiada. I nie nie uważam, że to, że sobie koty raz na jakiś czas ustawią hierarchię jest złe. Przynajmniej dla naszego aż tak złe nie jest -nie sika z tego powodu.

Jeżeli więc ktoś potrafi odłożyć na bok ocenę mojej moralności to jedyne o co prosiłam, co chętnie przeczytam, to porada - jak wprowadzić do chaty drugiego kocura, żeby zminimalizować ewentualne walki i stresy.
Chociaż muszę przyznać, że dupki już spały tej nocy razem w pokoju i tylko raz nasz kot włączył "wiertarkę udarowa" i fukanko. Generalnie to ten nowy się kładzie i nie reaguje na te akty głośne. Dał się obwąchać i już przechodzą koło siebie w bardzo bliskie odległości jak gdyby nigdy nic. Ale nie wiem czy to nie jest taki chwilowy pozorny akt o nieagresji.

Nikt na razie z okolicznych (dość odległych) domostw się do kota nie przyznał.
Zaczynam się zastanawiać czy to nie jest jednak coś rasowego bo ma uszy jak żbik i ogólnie wielki i futrzaty - trochę jak jakiś maincoon czy coś w tym typie.

Nie potrafię ocenić czy to jest kot, który w domu żył, choć lgnie do dzieci i dziś się załatwił w kuwecie... co mi osobiście nie na rękę bo my mamy kocią toaletę na dworze, a kuweta to takie emergency. Więc nie chciałabym aby się nauczył regularnego używania.
kotbury, no to dostałaś radę - wykastrować oba. Jak nie wykastrujesz to Ci oba zaczną znaczyć chatę i będziesz sobie mogła z radością ścierać ze ścian szczochy niekastrowanych kocurów, bo przecież niekastrowanie jest najważniejsze. Ty się za nic nie czujesz odpowiedzialna, aż dziw, że dzieci posiadasz. Współczuje Ci szczerze takiej bezmyślności i braku empatii w stosunku do bezbronnych i niewinnych zwierząt. A kocurowi może rachunek wystaw skoro to takie obciążenie dla Ciebie, że dajesz mu łaskawie żreć? Tylko uprzedzam - nie zapłaci.

Byłam dzisiaj u weta - ptasia grypa, absolutny zakaz surowego mięsa, zakaz wychodzenia na balkon jeśli są w pobliżu ptaki, po powrocie do domu najlepiej jeszcze przed drzwiami ściągnąć buty i od razu je schować, żeby koty nie miały dostępu.
Nie wiem czy kotbury naprawdę myślisz, że w okolicy nie ma żadnej kotki? ... Nie będę komentować...

Fokusowa nasz maluszek fundacyjny zgarnięty z działek też umarł, tzn został poddany eutanazji. Drugi pojechał od razu na eutanazję, bo był w agonii. Nie wiem czy weterynarze podjęli decyzję o sekcji, czy nie. Gdybym się czegoś dowiedziała, to dam znać. Nieciekawie z tym balkonem : <.
Przepraszam za post pod postem, ale muszę to ogłosić 😍 Baluś od wczoraj jest we własnym domu i od razu czuł się dobrze, nie był lękliwy 😍. A taka była z niego mała kluseczka!

20230507_153232.jpg 20230507_153232.jpg
Naturalsi, super! Niech mu się świetnie żyje! 😍
Cholera, nie zdążyłam edytować..

„Hodofca” mojego Brytyjczyka nareszcie zamknął swoje pseudo i do fundacji, z którą się borykałam trafiły 2 kocury (wykastrowane), 3 kotki (sterylizacja po odstawieniu małych) i 6 kociaków… podobno zdrowe, ale są przerażone i widać, że nie zaznały niczego dobrego w życiu… jeśli ktoś z Was byłby chętny na takiego kota to się odezwijcie, serce mi pęka, że to mogą być rodzice mojego malucha 🙁
Nasze kitałki rosną w zastraszajacym tempie. A w jeszcze szybszym uczą się grandzić. W kotłowni gdzie je tymczasowo trzymamy już nic nie rządzi, wszystko fruwa 🤣
Wstępnie dwa są już zarezerwowane, a jednego chciałabym zostawić sobie. Zobaczymy, czy się uda czy wszystko mi „rozbiorą”. Są takie swietne. Matka czeka na sterylizacje do 14 lipca, a potem zwrócimy jej wolność, choć zapewne zostanie u nas w firmie. Już się prawie zaaklimatyzowała. Syczy, ale daje się głaskać. Przychodzi do jedzenia, ale ucieka, jak się jest zbyt namolnym. Nauczyła się nawet do kuwety robić, choć początkowo namiętnie robiła wszędzie tylko nie w kuwecie 😅
CE131FE6-DEBA-40FE-9EDA-4DE00B007C82.jpeg CE131FE6-DEBA-40FE-9EDA-4DE00B007C82.jpeg
C6155796-0E3F-4607-9245-9B0D9106C8FC.jpeg C6155796-0E3F-4607-9245-9B0D9106C8FC.jpeg
Tadeusz Frymus z SGGW: "Pierwsze, nieliczne jeszcze, wyniki badań w związku z informacjami o ciężkich zachorowaniach kotów w niektórych rejonach Polski wykazały u kilku osobników zakażenie wysoce zjadliwym wirusem ptasiej grypy H5N1. Wirus ten na początku XXI wieku doprowadził w Azji południowo-wschodniej do ogromnej, długo trwającej epidemii u drobiu. Następnie wraz z migracjami ptaków wolno żyjących, zwłaszcza wodnych, dotarł do Afryki i Europy gdzie do dziś często wywołuje ogniska zakażeń ptaków. Sporadycznie chorowały także niektóre ssaki, w tym koty domowe i dzikie kotowate, które były karmione kurczakami lub miały kontakt z zakażonymi ptakami.
Pierwsze przypadki zakażeń kotów domowych wirusem H5N1 opisano w Tajlandii w 2004 roku, gdzie z dużą śmiertelnością zachorowało 15 kotów z objawami wymiotów i odkasływania krwią. Jeden z tych osobników pożywiał się zwłokami kurczaka padłego na fermie zakażonej tym wirusem. Następnie doświadczalne zakażenia dotchawicze lub doustne potwierdziły podatność kotów na ten zarazek, a w Azji, ale także i innych częściach świata od czasu do czasu odnotowywano sporadyczne zachorowania kotów w okolicach występowania wirusa H5N1 u drobiu lub ptaków dzikich. Jednakże nawet w Chinach, gdzie wirus H5N1 jest bardzo powszechny, przeciwciała przeciw temu wirusowi ma tylko 0,2-2,6% kotów, co sugeruje ekspozycję na ten zarazek jedynie w ścisłym związku z zakażeniami ptaków.
Pierwsze przypadki zakażeń wirusem H5N1 kotów w Europie zanotowano wiosną 2006 roku u trzech bezpańskich osobników znalezionych martwych podczas wybuchu ptasiej grypy na niemieckiej wyspie Rugia. Prawie w tym samym czasie w jednym ze schronisk w Austrii wykryto ten zarazek u trzech zdrowych kotów zbadanych po przyjęciu do tego schroniska łabędzia zakażonego wirusem H5N1. W końcu 2022 roku opisano we Francji kolejny śmiertelny przypadek u kota.
Wirus H5N1 namnaża się u kota nie tylko w układzie oddechowym, ale i pokarmowym, w mięśniach, sercu, mózgu i innych narządach, doprowadzając do ostrych zapaleń ze zmianami krwotocznymi i martwicowymi oraz często do śmierci. Okres inkubacji trwa zaledwie 1-2 dni. Pojawia się gorączka, a następnie wysunięcie trzecich powiek, zapalenie spojówek, duszność, wypływ z nosa, nierzadko krwisty, czasem żółtaczka, objawy ze strony przewodu pokarmowego, a nawet neurologiczne (drgawki, niezborność lub inne). Zarazek jest przez takie koty wydalany od trzeciego dnia po zakażeniu i trwa to cztery dni lub dłużej. Wydalanie wirusa zachodzi przez drogi oddechowe i w mniejszym stopniu także przez przewód pokarmowy. Na krótką metę nie można więc wykluczyć przeniesienia zakażenia z wydzielinami lub wydalinami zakażonych osobników. Jednakże w warunkach doświadczalnych koty nie zaraziły się bytując obok i używając wspólnych misek z psami zakażonymi wirusem H5N1, podobnie jak i psy się nie zaraziły od chorych kotów przebywając obok nich i dzieląc z nimi miski.
Wydaje się, że psy, lisy i inne psowate, a także norki rzadziej niż koty chorują w wyniku zakażenia wirusem H5N1. Być może wynika to z rzadszych polowań na ptaki niż w przypadku kotów, ale doświadczalne zakażenia zdają się potwierdzać, że u psów wirus ten się gorzej namnaża niż u kotów. Zarazek u doświadczalnie zakażonych psów można stwierdzić tylko w płucach, podczas gdy u kotów jest on obecny w zasadzie we wszystkich narządach. Tym niemniej stwierdzano sporadycznie nawet ciężkie, śmiertelne zachorowania także psów.
Niezwykle rzadko wirus H5N1 może zakazić człowieka. Od 1997 roku na całym świecie zanotowano 885 takich przypadków, wszystkie po kontakcie z zakażonym ptactwem. Nie są znane przypadki zakażenia człowieka od kota, psa czy innych niż ptaki zwierząt. Także szerzenie się tej infekcji pomiędzy ludźmi nie było obserwowane. Choć też u ludzi możliwe są bezobjawowe lub łagodne zakażenia, to śmiertelność przy tej infekcji wynosi około 50%.
Przy podejrzeniu zakażenia wirusem H5N1 u kota czy psa należy go odizolować, ograniczyć kontakt z nim do minimum, myć i dezynfekować ręce po kontakcie z jego wydzielinami/wydalinami, zakładać okulary ochronne lub przyłbicę podczas manipulacji z pacjentem oraz zastosować sedację podczas pobierania próbek do badań w celu ograniczenia ryzyka zakażenia. Kuwety, żwirki, miski i inne skażone przedmioty należy odkazić.
Nie ma szczepionki przeciw tej chorobie dla kotów. Brak jest również doświadczeń z leczeniem kotów oseltamiwirem zalecanym do profilaktyki i leczenia grypy u ludzi. Pozostaje więc terapia objawowa.

Doprecyzowując wczorajsze informacje trzeba podkreślić, że na dzień dzisiejszy (24.6.23) wirus H5N1 wykryto tylko u kilku kotów z rejonu Trójmiasta oraz jednego z Województwa Mazowieckiego. Kilka przypadków choroby nie oznacza jeszcze epidemii. Co więcej, z różnych rejonów Polski dochodzą sygnały od lekarzy weterynarii, iż nie obserwują w swoich lecznicach wzmożonej zachorowalności i śmiertelności kotów. Tak więc jest nadzieja, iż mamy nadal do czynienia ze sporadycznymi zakażeniami wirusem H5N1, które - jak wspomniano powyżej - znane były u kotów od 20 lat."
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się