Jak zwykle wpadam po radę, tym razem z kocimi problemami wychowawczymi...
Jakiś czas temu podjęłam walkę z kilogramami Grubsona i w związku z tym zaczęliśmy chodzić na "spacery" - czyli na trawniczek przed blokiem 😉 Wszystko super, kot po 3-4 razach przestał się bawet bać, wyleguje się na słońcu, maszeruje, generalnie jest szczęśliwy i zadowolony ze spacerów. Aż trochę za bardzo zadowolony 🙄
Z kota zrobił mi się terrorysta. Na spacer chciałby chodzić NON STOP. Praktycznie cały czas jak jestem w domu, to wyje pod drzwiami, a ja powoli przestaję to nerwowo wytrzymywać.
Próbowałam to ignorować, ale Grubson jest wytrwały - dziś wróciliśmy ze spaceru o 9.30 (sam chciał, wrócił pod drzwi), po czym 5 minut później zaczął wyć pod drzwiami i wyje do teraz 😤 przerwy robi tylko na próby dostania się do chrupek.
Próbowałam też karcić go głosem, syczeć, klaskać, odganiać od drzwi - działa na 5 minut, po czym kot wraca do wycia.
ma ktoś jakieś doświadczenia/wiedzę na temat kociego zachowania i może coś doradzić? Powinnam go karcić, ganiać, ignorować? Jestem gotowa na konsekwentne działanie, tylko nie wiem, jak zadziałać.
Czy w ogóle da się go tego oduczyć nie rezygnując jednak ze spacerów raz-dwa razy dziennie?
Albo może możecie polecić jakąs stronę/forum na temat kociego zachowania, gdzie mogłabym poszukać rozwiązania? Jak szybko z tym nie skończę, to go kiedyś wyprowadzę na spacer i już tam zostawię 😵
Na ocieplenie wizerunku Grubsona, wrzucam spacerowe zdjęcie: