rozmowy o niczym

branka, nie, jeszcze możesz umrzeć z głodu...ale z doświadczenia ci powiem, że to niełatwe 😉
Był sobie w miarę miły, spokojny i normalny czwartek...
dopóki nie zobaczyłam mojej siostry zapłakanej ze smyczą, ale bez psa.
Utknął w mokradle. Wyciagaliśmy go prawie godzinę, udało się, nikomu nic nie jest. Właśnie ze mnie schodzi adrenalina.

Pierwszy raz uratowałam życie.
Uf, brawo!
epk - ostatecznie wygral głód (ale sobie pojadłam, mniam mniam), ale kotek przyszedł teraz znowu  💘 dla Rudego koczowanie na mnie to codzienność, ale że Czaruś normalnie jest bardziej nieśmiały. Także teraz nie będę mogła pójść spać, żeby go nie zrzucić  😂

olencja - uff, dobrze że się tak skończyło. Psiak pewnie też się nieźle wystraszył.

Był tak przerażony, że nie dał mojemu tacie się do siebie zbliżyć (jak już udało nam się ułożyć w miarę stabilne dojście z konarów). Jak po niego poszłam, to był tak sparaliżowany, że musiałam go łapa po łapie przesuwać w stronę stabilnego gruntu i jeszcze trzymać, żeby nie spadł. Dzisiaj się obudziłam z niezlymi zakwasami  😉
A ja od dzisiaj odkładam kase na drugiego konia.
Mam na razie - 20 zł  😂 Ale jak będę przez cały rok odkładać 20zł dziennie... taki mam misterny plan  😁


Dzisiaj w ogóle przeżyłam mały szok - pojechałam do lekarza babci, żeby odebrać dla niej recepty, poszłam do apteki, wykupiłam.. i okazało się, że niosę 2 duże reklamówki leków  😲 a babcia do mnie - 'a to tylko 1/4 tego co biorę'. Ja nie wiem jak ona jeszcze funkcjonuje. Ma 88 lat, poza tym, że chwilowo jest nie na chodzie z kręgosłupem, to psychicznie jest 100% zdrowa, ma różne choroby, ale jak to ona mówi nie bardzo poważne - ja nie wiem czy te leki ją zabijają, czy trzymają przy życiu, ale ich liczba przeraża, ja bym się w życiu nie odnalazła w tym jak to wszystko brać. A ta skubana pamięta... w ogóle babcia to fajnie o koniach opowiada, kiedyś jak na wschodzie mieszkała za dziecka to mieli dużo koni, ona konie uwielbia, ma np całe drzwi oklejone pocztówkami z końmi i tak stwierdziłam, że jednak coś w genach jest  🙂 a dziadek mojego wujka był... kowalem, hehe.
zesz jego psia mac, zaiwanili mi telefon  👿
Mialam go miesiac  🤬 🤦
grrr

Jak? Gdzie?
julie, w "boskim Buenos"... Chlopiec moj podczas kolacji pokusil sie o wygrzebanie telefonu mego z torebki coby moim rodzicom przeslac dowod, w ramach codizennego raportu o stanie swiata, ze zyjemy, no i ktos zobaczyl i zapragnal zdobyc ten nieszczesn telefon  🤔 A ze zostal wrzuconyna wierzch torebki, a nie zagrzebany pod tryliardem rzeczy jak mam to w zwyczaju, no to bylo juz tylko 5sek roboty dla zlodziejaszka. Jeszcze patafian mi nawet ladnie torebke zamkna, to juz w ogole sie pozno zorientowalam, ze poszedl w swiat.

Groteska bylo to, ze sie logowali na gmaila mojego, whatsappa(czytali wiadomosci ode mnie, mowiace, ze ja ten telefon od nich odkupie!!!  :icon_rolleyes🙂 poszlam na policje bo mialam IP z logowan, ale oczywiscie "nic nie mozemy zrobic"  😵

No to tylko telefon, ale sie z nim polubilam  😕 kupiony w Chile(bo tu elektronika jest giga droga), cieszylam sie nim jak dziecko, bo moglam tyyyle zrobic. Moj wczesniejszy byl prehistoryczny.

no smutno mi troche.
buyaka przykro-ja też przywiązuję się do rzeczy. A mnie szlag trafia-znów musze lecieć do Włoch i spedzic tam co najmniej dwa miesiące na NICNIEROBIENIU.Koszmar!.Znajomi mówia-ale Ci fajnie-a ja mam dość! Biurokracja włoska jest chyba gorsza od polskiej.
Gillian   four letter word
12 kwietnia 2016 12:20
Bea1, no faktycznie, tylko Ci współczuć 🙁
desire   Druhu nieoceniony...
12 kwietnia 2016 12:41
Gillian, syty głodnego nie zrozumie.
Gillian   four letter word
12 kwietnia 2016 12:56
Podyskutowałabym ale muszę uciekać na drugi etat. Chętnie też bym poszła spać. Jeszcze półtora doby, dam radę!
A kto mnie pożałuje? Zły dzień. Oj, zły. "Schorłam", leki niby pomagają ale czuję się po nich jakbym siedziała w trzęsącym tramwaju. A kupa rzeczy do zrobienia. Więcej boli, niż nie boli. Do doopy to wszystko 🙁 Jakoś jak w domu jest ktoś do rozmowy, to choroba mniej dopieka, a jak człowiek siedzi sam, to ma idealną okazję by się nad sobą porozczulać.
No nie...dziewczyny - żle mnie zrozumiałyście - nie jestem "ten syty". Jezdże tam,bo muszę. Nie po to,żeby wylegiwać się na plazy,nie po to aby zarabiać pieniądze. Jeżdżę tam,bo mój syn się tam leczy,ma rehabilitację. Ale to trwa 3-4 godz.dziennie.Reszta jest "nicnierobieniem". A nie stać mnie na zapełnienie reszty czasu tak,jakbym chciała...
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
13 kwietnia 2016 08:03
Bea rozumiemy, Ty miałaś być ta "głodna" a nie syta  😉  Ja rozumiem, bo to co jednemu kojarzy się z super wakacjami, dla innego może być tylko zwykłym miejscem, daleko od domu, rodziny, koni i w dodatku potwornie upalnym. Trzymaj się  :kwiatek:  Swoją drogą nie ma możliwości rehabilitacji gdzieś bliżej?
Jasne,że jest. Gdy jesteśmy w Polsce tu się rehabilituje. Ale tam ma większość lekarzy,którzy "prowadzą" Go od momentu zachorowania. Rehabilitacja jest po prostu,jak gdyby przy okazji,aby zachować ciągłość. On musi cały czas ćwiczyć.Gdy tego nie robi,to się.....cofa
Od kilku dni umieram na zimno. Zimno mi w ciągu dnia, zimno mi nocami. No przecież nie ma mrozu. Piję herbaty, kawy, jem zupy, itd. I dalej mi zimno. Zaraz się owinę w kocyk chyba. Brrrr...
Ascaia, nocą jest mróz, w dzień lodowaty wiatr. Nie ty jedna się trzęsiesz. Chyba mocne słońce nas myli.
Ja codziennie w pracy chodzę i narzekam ze zimno 😁 Mam 2 stajnie totalnie odkryte, wieje tam jak cholera zawsze, ubieram się w kurtki zimowe i spodnie termoaltywne a i tak marznę a jak wracam do domu to czuje się jakbym wrocila z Syberii :P


A tak z innej beczki - zaczął sie Jazz nad Odra  😜 Tym razem nie umieram z zimna a z zachwytu hehe. Najgorsze jest to ze nie ma juz biletów a spoznilam sie z kupnem wiec wchodzę na pale czyli na przedarte bilety itd - troche mi głupio ale tylko troche hehe.
Zastanawia mnie, niepokoi wręcz, jak czytam pojawiające się od tygodnia wpisy na facebooku, wypowiedzi słuchaczy w radio... Idzie długi weekend, więc:
"majówka - żubrówka, cytrynówka, wiśniówka"
"przygotowania do długiego weekendu" (i tu zdjęcie kilku krat piwa, wódki, nalewki, itd)
"kupiłam już tequile czyli urlop czas zacząć"
najważniejsze, żeby się browar chłodził w lodówce... piątek czyli zaraz popijemy... Itp, itd...
My chyba naprawdę mamy problem w skali narodu 🙁
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
30 kwietnia 2016 11:03
Ascaia ludzie pili, piją i pić będą 😉 Mnie to już nie dziwi, choć trochę frustruje, że żadna "dobra" impreza bez alkoholu odbyć się nie może. Ale z drugiej strony ja rozumiem- po całym tygodniu pracy, zapitalania i ogarniania życia człowiek w weekend chce się zwyczajnie zresetować i wyluzować, a alkohol jak by nie patrzeć bardzo w tym pomaga 😉 Sama bym sobie strzeliła kilka browców, ale cóż... "rodzicielstwo" nie bardzo pozwala 😁
Ascaia dodaj do tej obowiązkową wycieczkę do Zakopanego = 5h w korku  🤣
Ja nie ogarniam tego całego majówkowania... Weekend jak weekend, można się walnąć na balkonie z książką 😉
No nie no..niektórzy mają poniedziałek wolny albo skombinują żeby był wolny ( jeden dzień urlopu) i masz nie normalny weekend, tylko o 2 dni dłuższy  😉 A 4,5 dnia wolnego licząc miniony piątek, to już coś.
Ja spędzam majówkę w pracy, jak wszystkie prawie święta. Także tego.... 😅
bo ktoś musi pracować, żeby inny mógł chlać  😉
tunrida wiem, wiem że jest dłuższe wolne - osobiście tego nie odczuwam, bo pracując w handlu właściwie zaciera mi się granica, że jak wolne to tylko weekend 😉 bo sobota czy niedziela to taki sam dzień pracy jak wtorek czy czwartek. I w poniedziałek 2.05 też trzeba iść do pracy 😉

Poza tym nigdy nie wyjezdzam w długie weekendy, wszędzie pełno ludzi  🤣
Mam dom z ogrodem, wolę tam wypocząć 🙂
Ja tam cię rozumiem, bo też nie mam normalnych wolnych. Jak sobie poustawiam grafik w robotach lub jak mi go odgórnie ustawią, tak mam.
Najgorzej, że muszę zacząć go ustawiać na 3 m-ce do przodu. Np już teraz mam podać listę dyżurów na lipiec, sierpień. Tak więc życie mam zorganizowane na kilka miesięcy do przodu. I potem jakby co, nie zawsze można to pozmieniać.
Słabo. Bo czasami jest jakaś impreza, zlot motocyklowy, super ognisko i takie tam, na których obiecywałam, że będę. Dowiaduję się o tym odpowiednio wcześnie, czyli z 3-tygodniowym wyprzedzeniem i .. dupa blada. Bo dla mnie i tak za późno taka informacja. Musze mieć info na 3 m-ce wcześniej, a kto normalny planuje ognisko na 3 miesiące do przodu?  🤔wirek: 😁
Ja mam najwięcej pracy jak inni mają wolne, dobrze się bawią i spędzają aktywnie czas. Weekendy, święta, wakacje, ferie...
Ale ja i tak urlop i wolne planuje zawsze tak, aby mieć w miarę puste szlaki w górach i nie pcham się w tłum.
Najgorsze tylko jest to, że za weekendy i święta płaca taka sama jak za normalne dni.
a co robisz w pracy?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się