Sprawy sercowe...

Ech, muszę się gdzieś wypisać... Strasznie jestem ostatnio przygnębiona i płaczliwa. Jesteśmy prawie 9 lat razem i... I właśnie nic. Tak sobie tylko żyjemy w jednym mieszkaniu. Nie jest to złe, żyjemy w zgodzie, kochamy się, ale aż mnie w sercu jakiś nieznany ból łapie jak widzę, jak kolejne moje znajome się zaręczają, biorą ślub, rodzą dzieci, kupują nowe samochody, budują się... Sugeruję już coraz mocniej że może by jakoś zacząć się zastanawiać nad przypieczętowaniem naszego związku, pomyśleniu o czymś na przyszłość a nie tylko życiem na kocią łapę i w zasadzie to reakcji brak 🙁 Czuję tylko że się poniżam ciągle sugerując chęć założenia rodziny. Jak jakaś... Desperatka. Kurde, co jest z tymi facetami nie tak. Jedni już po roku, dwóch heja, zaręczyny, ślub, dzieciak a inni siedzą i czekają... Na niewiadomo co.
nie chodziło mi o to.
bardziej o to że lepiej zbudować coś z kimś niż samemu.

To fakt, zgadzam się.

dodzilla, a probowalas rozmawiac wprost i szczerze zamiast podchodami..? Tak kawa na lawe? Ja tak zrobilam i coz, jestem singlem 😁 Ale bylo warto.
zen dobrze pisze. Może Twój partner zupełnie nie ma w planach dzieci i małżeństwa? Jak to też przerabiałam, niby tak, pitu pitu, a jak porozmawialiśmy na zasadzie " w lewo, albo w prawo", to zostałam singlem z wyboru, bo chciałam być żoną, matką, a nie tylko kochanką. Zupełnie nie o papierek mi chodziło, a właśnie o założenie rodziny.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
26 września 2015 21:25
dodzilla, dobra znajoma, po 12 latach zwiazku, spokojnego i harmonijnego niby, ale pozostajacego wciaz na jakimstam etapie, nie ewoluujacego, wstala  ktoregos dnia od laptopa i stwierdzila, ze koniec, ze idzie dalej i skoro on nie chce z nia, to niech zostanie tu i teraz.

Zwiazek wlasciwie caly czas ewoluuje, zmienia sie- czasem spokojnie-liniowo, a czasem gwaltownie-skokowo, przechodzi rozne etapy i rozne momenty- kryzysy i chwile euforii. I tak ma byc, o ile fundamentalne kwestie sa wciaz spojne- wizja dalszego zycia, cele i priorytety, oczekiwania... Stagnacja nie zawsze jest zla, o ile odpowiada obu stronom. Jesli kogos gniecie to znaczy, ze jest gotowosc i potrzeba zmian- albo wielki krok wprzod albo gigantyczny w tyl- w tym samym miejscu juz nie mozna zostac, bez poczucia straty i smutku.
[b]szafirowa[/b] bardzo ładnie i mądrze napisałaś🙂
Dodzilla, tez uważam, ze powinnaś porozmawiać wprost i określić swoje oczekiwania.

U mnie było odwrotnie, to mój były mnie podgadywal, prosił, zaczynał rozmowy o małżeństwie, a ja nigdy jakoś nie mogłam sie zdecydować, migałam sie od odpowiedzi, odkladalam na pózniej. I tak trwało to latami. Ale nigdy tak naprawdę nie przycisnął mnie do ściany żądając jakieś konkretnej odpowiedzi. Związek i tak sie posypal.
Obecny narzeczony, gdy spytał mnie, czy za niego wyjdę, odpowiedziałam tak bez cienia zawahania 🙂
Trzeba się dograc, szczerze pogadać o pomysłach na zycie; bo winny się splatać. Wstać i robić, każdy dzień może być tym ostatnim; jakoś mi się lepiej żyje w takim nieustannym dopełniadniu chwili bieżącej. Pełnej
małych gestów i przyjemności🙂
Wow, dziewczyny. Nie spodziewałam się tak... Mądrych a zarazem prostych odpowiedzi. Szczególnie dziękuję Szafirowej - trochę mnie szokuje moment o tej znajomej, która wszystko rzuciła, jakby nożem odciął, ale też daje do myślenia, że świat się na jednej osobie nie kończy. Nie, żebym się posunęła do takiego czynu 😉 ale ten fragment mną naprawdę wstrząsnął. Spróbuję porozmawiać na poważnie, poważnie, choć będzie to trudne,bo pewnie mój weźmie to za żart albo sam w żart obróci.  Zobaczymy.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 września 2015 12:41
dodzilla, no to jak obraca w żart Wasza wspólna przyszłość... To chyba masz odpowiedz, nie?
eeej bez przesady! Mój W w ogóle nie myślał o ślubie kiedy ja zaczęłam myśleć intensywnie i też rozmowy z nim nie było. A jak była, to właśnie taka mało konkretna, na śmiesznie albo inne cuda, bo nie czuł się gotowy. W końcu trochę sam dojrzał a trochę zobaczył, że dla mnie to ważne i ochoczo się oświadczył 😉

W ogóle to strasznie trudne i chyba rzadko spotykane żeby dwie osoby na raz w tym samym czasie poczuły potrzebę ślubu/posiadania dzieci/kupowania mieszkania na kredyt i tak dalej. Najczęściej to jednak jakiś kompromis, a kompromisy są zazwyczaj okraszone jakimś poczuciem straty, niezgody czy naruszania naszych granic.
Myślę podobnie jak Dzionka. To, że ktoś żartuje w odpowiedzi na dany temat, może po prostu oznaczać, że czuje się niezręcznie, nie wie, co ma powiedzieć, albo zwyczajnie nie ma co powiedzieć.
Natomiast owszem, ludzie dorastają do tzw. poważnych decyzji w różnym tempie, ale wydaje mi się, że jednak jest jakaś cezura czasowa, po której jak ktoś nie dorósł, to można domniemywać, że już nie dorośnie. W znanych mi relacjach zakończonych szczęśliwie ślubem zwykle to mężczyzna dojrzewał do tej decyzji dłużej, ale uśredniając trwało to maksymalnie do trzech lat. Jak do tego czasu facet się nie oświadczał, to potem sprawa się rozmydlała, rozwadniała i tak sobie wszystko trwało w zawieszeniu... Moim zdaniem jeżeli jedna strona chce formalizacji związku, a druga "tak se" albo nie, to w pewnym momencie musi nadejść moment, że wóz albo przewóz.
Murat, jasne, że są granice i to my same je sobie wyznaczamy. Szczególnie jeśli o dzieci chodzi, bo jednak wiecznie płodne nie będziemy 😉 Jadnak warto się postawić po tej drugiej stronie czasem - jak byśmy się czuły, gdybyśmy były zupełnie niegotowe do ślubu/posiadania dzieci a partner by ostro cisnął i w dodatku uzależniał od naszej decyzji czy w ogóle chce z nami dalej być? No okropna sprawa, albo robimy coś wbrew sobie albo tracimy ukochaną osobę. Oczywiście najczęściej w miarę w podobnym czasie ludzie chcą te kroki podejmować i nie jest tak dramatycznie, ale bywa...
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
29 września 2015 13:24
Dzionka, wiesz, ja na to patrzę tak, ze jakbym po 10 latach bycia z Kimś czuła, ze bardzo chce juz ta rodzine, powiedziała to partnerowi, który stroiłby sobie z tego żarty... To chyba nie moje poczucie humoru 🙂
Strzyga, nie no, pewnie, że to może wkurzać! Mnie wkurzało po 5 latach razem, co dopiero 9 🙂 Ale warto spróbować wszystkiego, jeśli facet warty uwagi (a pewnie tak, patrząc po stażu), bo może on nie ma złych intencji i boi się czegoś, o czym my nie mamy pojęcia np. Albo nie kuma jak bardzo to ważne.
u mnie było dokładnie tak, wiele lat związku ze wzlotami i upadkami,ale zawsze wracaliśmy do siebie, mieliśmy dom, ogród, psa, koty, dobrą pracę, blablabla. Z boku bajka. Pozostawało jedno ale, poczucie wiecznej młodości mężczyzny i mój tykający zegar.
Facet zawsze może,dziewczyna przestaje móc koło 35 r.ż., wtedy zaczynają się schody. Nawet nie o kwitek i obrączkę mi chodziło, to był dla mnie wymiar bardziej polisy ubezpieczeniowej. Chciałam być matką, żoną, kochanką , przyjaciółką w jednym. Miałam dość poczucia chwilowości, dziś ta, jutro inna, bez zobowiązań, na wesoło. Jedna rozmowa, druga, trzecia. Ostatnią odbyłam mając już gotowe mieszkanie i bardzo mgliście kogoś na horyzoncie. On do końca nie wierzył, przecież zawsze się udawało.
Został z poczuciem zdrady, krzywdy. Pozostaliśmy, a właściwie chyba staliśmy się, przyjaciółmi.
Jestem spełniona, mam rodzinę o której marzyłam- dziecko i męża.
Ja z moim konkubentem zyje od 15 lat bez slubu i mi to nie przeszkadza . Jak bedziemy mieli byc albo nie byc ze soba do konca zycia to slub nie wplynie na to w zadnej mierze.
ależ oczywiście, że to najgorsza droga, jeśli ktoś myśli, że ślub załatwia pracę nad związkiem. Nie, on tylko utrudnia jakby co. Choć, czasem ta trudność powoduje mobilizację 🙂
Ja nie odeszłam bo chciałam ślubu, ja nie chciałam zbywania tematów o przyszłości, zabezpieczeniu się na wypadek W, dziecka itp.
To co innego😉
rosek ale wy obydwoje jestescie w tej kwestii jednomyslni, a to zupelnie zmienia postac rzeczy. Nie ma checi z zadnej strony i tak jak jest wam odpowiada.
dodzilla 9 lat to bardzo duzo, bedac na Twoim miejscu chcialabym jednak, zeby obydwie strony mialy jasno okreslone oczekiwania wobec tego zwiazku i jego przyszlosci i mowily o tym glosno. Po takim czasie facet, jesli jest przyjacielem i partnerem, powinien otwarcie mowic co mysli. Jesli tematu unika, to moim zdaniem niestety swiadczy to raczej o tym, ze przycisniety ucieknie.
No ok, ale nie rozumiem dlaczego pary , kobiety , mezczyzni tak bardzo napieraja na slub. Przeciez slub nie cementuje zwiazku na 100%. To tylko papier, weselicho i impreza. Rozwod mozna wziasc ekspresowo. Co innego poglad w sprawie dziecka, rodziny, postawy w ciezkich chwilach. Licza sie czyny , nie deklaracje 😉
ekonomicznie ułatwia, w szpitalu ułatwia, dziedziczenie ułatwia. Jest też takim dopełnieniem, że tak, serio o sobie myślimy i furtka nam nie jest potrzebna. To też okazja żeby oznajmić światu i z nim się ucieszyć tym, że chcemy razem iść przez życie.
Są też aspekty religine
Nie mam na celu nikogo obrażać, ale swego czasu taki demotywator "buszował" w sieci:

safie   Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin
29 września 2015 15:34
No ok, ale nie rozumiem dlaczego pary , kobiety , mezczyzni tak bardzo napieraja na slub. Przeciez slub nie cementuje zwiazku na 100%. To tylko papier, weselicho i impreza. Rozwod mozna wziasc ekspresowo. Co innego poglad w sprawie dziecka, rodziny, postawy w ciezkich chwilach. Licza sie czyny , nie deklaracje 😉


Łatwiej jednak rozstać się niż wziąć rozwód. Dla mnie to deklaracja, że chce się spędzać razem życie.
ekonomicznie ułatwia, w szpitalu ułatwia, dziedziczenie ułatwia. Jest też takim dopełnieniem, że tak, serio o sobie myślimy i furtka nam nie jest potrzebna. To też okazja żeby oznajmić światu i z nim się ucieszyć tym, że chcemy razem iść przez życie.
Są też aspekty religine
niby tak, ale w dzisiejszych czasach konkubinat (trzeba udowodnic) jest prawie na miare malzenstwa. Ja szanuje czyjes decyzje nt slubow. Tylko nie za bardzo rozumiem tej mega presji w niektorych przypadkach 😉
Nie rozumiesz bo czujesz inaczej - a wielu ludziom jednak slub daje poczucie wyjatkowosci i waznosci dla siebie nawzajem. Daje poczucie bezpieczenstwa, spokoju, dazenia do wspolnoty na roznych plaszczyznach. Deklaracje nie zawsze sa pustymi slowami, i tez przeciez podpiera sie je czynami.
Dla jednych slub jest nieistotny i jako sama formalnosc nic nie zmienia, ale mentalnie moze zmienic bardzo duzo. Zmienia bardzo duzo w odczuwaniu siebie w zwiazku i to jest istota slubu, nie papier.
Tak , napisalam , ze to szanuje. Masz racje , nie rozumiem , bo czuje inaczej. Mi slub jest zbedny😉  chociaz tylko krowa zdania nie zmienia.
kiedyś mówiłam "po co mi ślub, zaraz będzie rozwód", nie wierzyłam w trwałość
zmieniłam zdanie 🙂 no i fajnie było poczuć się jak królewna, ta kiecka, przyjęcie, główna rola w kościele  🤣
rosek0, dla mnie konkubinat nadal ma się nijak do małżeństwa. Widzę ogromną różnicę prawną (wspólnota majątkowa, dziedziczenie, renta, prawo do informacji o stanie zdrowia, wspólne opodatkowanie itp.) która ma swoje plusy i minusy.

Niestety dopóki nie będziemy mieli instytucji prawnej dotyczącej konkubinatu, to w razie różnych wypadków losowych (np. śmierci jednej z osób) ten drugi konkubent może być prawnie poszkodowany.

Niestety w Polsce nie ma uregulowanych prawnie związków kohabitacyjnych, co świetnie sprawdza się np. w Szwecji.

Kiedyś byłam sceptycznie nastawiona do ślubu, ale potem nagle zmieniłam zdanie.
kiedyś mówiłam "po co mi ślub, zaraz będzie rozwód", nie wierzyłam w trwałość
zmieniłam zdanie 🙂 no i fajnie było poczuć się jak królewna, ta kiecka, przyjęcie, główna rola w kościele  🤣
o nie nie nie  😁 jak kiedys wezmiemy slub , z niektorych powodow wymienionych przez yegue, czysto urzedowych, ale to bedzie prawdziwie wiejskie wesele ze wszystkimi zwierzetami naszymi obecnymi i przyszlymi😉 niewyobrazam sobie uczestniczyc w takim standardowym slubie i weselu . To absolutnie nie dla mnie i w tej kwestii zdania nie zmienie 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się