Sprawy sercowe...

Och, taki piękny cytat... a taki życiowy  😎
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
26 listopada 2014 19:16
Przeczytam to dzis Konradowi 😍
dempsey   fiat voluntas Tua
26 listopada 2014 19:35
No to na zdrowie 🙂
a tak serio, to uważam ten cytat za prawdziwy - ale częściowo. Osobiście udało mi się wyjść poza niego, odkryłam jego jakby drugą część. Druga strona wszystkiego.
Pozdrawiam z tamtej strony lustra  😉 Hop!

A co u mojej drogiej Ninivet?  😎
Głównie Wacik 😍
Cytat jest idealny!  🤣
Właśnie wypróbowałam sposób "przestań za niego robić". Nie polecam. Od kilku dni nazbierałam sobie całą szafę wypranych rzeczy, naczynia myję po sobie i ew po gościach, nie odzywam się do niego, a on ani nie ma ani wypranych ubrań, ani umytych naczyń i myślicie, że się przejął? Dziwi się czemu jestem obrażona. Usłyszałam "to umyj", albo "zgaś sobie światło potem, albo nie ja zgaszę jednak bo się przyczepisz znowu" (lekko zmieniłam cytat, brzmiał gorzej) 😲 Ah no i standardowo "jestem zmęczony po pracy", wraca o 15, ciepnie butami, ciuchami, ewentualnie z psem wyjdzie, zje coś, oczywiście zostawiając naczynia byle gdzie i po dwugodzinnej kąpieli (ledwo stać nas na rachunki) oraz papierosku w kuchni (kategorycznie zabraniam palić w domu, oczywiście WSZYSTKO robi za moimi plecami, bo jestem w pracy od 15, twierdząc, że nie - to najbardziej wkurza, woli mnie okłamać, ale ma w dupie co o tym myślę) siedzi przed tv/kompem, ja wracam o 21 i zbieram po nim wszystko do 22, zjem coś, posprzątam i koło 24 mam chwilkę na tv, o 1 spać, rano pies, posprzątać, jakieś pranie zrobić, stajnia jedna, druga, znów pies (czasem zabieram ją do stajni), zdążę coś zjeść i do pracy na 15 - tak w kółko. Jak zapytałam czemu nie umył naczyń, albo nie zgasił światła - "umyłem dzisiaj po tobie talerz i zrobiłem obiad, wczoraj odkurzałem". W domyśle - przed pracą nie dałam rady, żeby wyrobić się z czterema kopytnymi i psem oraz domem, na obiad zrobił spaghetti bo łatwo je zrobić, ale liczy się gest, no a odkurza tak, że muszę i tak zrobić to jeszcze raz, ale za chęci się nie odzywam. Ja jestem nienormalna, że nie jestem w stanie tego znieść (mieszkamy ze sobą od maja), czy serio trafiłam na egzemplarz do wymiany ? Ah, no, jak mu powiem, a najlepiej zapiszę to zwykle to zrobi, ale muszę być precyzyjna, bo on jak twierdzi nie zamierza się domyślać o co mi chodzi, że skoro napisałam "posprzątaj" no to poodkurzał co nie? Jak chciałam mieć wytarte kurze i umyte podłogi to mogłam napisać.  😂 Nie no tak to jest śmieszne, ale.. on to mówi całkiem poważnie  😵
egzemplarz do wymiany...  🤣
A tak serio, widzisz ze nie ma w nim zadnej inicjatywy ani checi pomocy, pogadaj z nim jak sie z tym czujesz na spokojnie. A metoda z kartkami chyba stanowi tutaj jedyne rozwiazanie - sproboj zostawiac codziennie chociaz jedna, dwie rzeczy do zrobienia i zobacz czy podziala. Moze rzeczywiscie jest tak olewczy ze sam sie nie ruszy, ale jak mu cos wyznaczysz to zrobi. Warto sprobowac 🙂
lussi, mam taki egzemplarz w domu. Poprawka - miałam. Naprawiłam 😁
Prośby nie działały, groźby też nie, więc zacisnęłam zęby i przez jakiś czas żyłam w totalnym bajzlu. A właściwie nie żyłam, bo starałam się unikać domu jak ognia. Gdy zabrakło mu czystych majtek (a zauważył to przed wyjściem do pracy) coś zaczęło trybić w jego główce 😀 Ale! Jeśli wybierasz metodę "robię za siebie"m to wyłącz metodę "powiem, ponarzekam, pokrzyczę". Albo - albo. U nas zapadła grobowa cisza, ja robiłam swoje i wyłącznie dla/za siebie. Gdy biedaczek musiał zadzwonić do mamy z pytaniem, jak się obsługuje pralkę (:wysmiewa🙂 mama zapytała tylko "Justyna nie wytrzymała twojego bałaganiarstwa" 😀 ale instrukcji nie udzieliła. Mi za to udzieliła rady - spisuj na kartce (ale DOKŁADNIE i DOSŁOWNIE!) co ma zrobić. Zaczęłam od prostych związków przyczynowo-skutkowych "pozmywasz, to będę miała na czym zrobić obiad" (ooo, przypomniało mi się, jak opisywałam tu, że kupiłam obiad w knajpie i zostawiłam mu z karteczką "nie miałam na czym ugotować, sztućców też nie było, więc zjesz plastikowym widelcem" :hihi🙂. No i w końcu te zależności "kobieta robi obiad, to ja pozmywam", "kobieta ściera kurze, to ja poodkurzam", itp. mu się ułożyły w główce na tyle, że pewnego dnia pod moją nieobecność posprzątał mieszkanie na błysk 🙂
Ale, żeby nie było, że mi się książę brudu w ideał zamienił - dziś sterta jego ubrań wylądowała na podłodze, bo zajął oba krzesła i to tak, że przy delikatnym odsunięciu od stoły piramidę szlag trafiał. Ale zobaczył, że przed pracą zmyłam stertę naczyń (bo miał to zrobić wczoraj), to obstawiam, że dziś, gdy ja będę u kosmetyczki to on coś ogarnie 😀

Zatem ja polecam metodę "nie rób za niego" tym kobietom, które mają wielkie pokłady cierpliwości, lub mają możliwość częściowej wyprowadzki na czas eksperymentu 😀 A skoro reaguje na konkretne polecenia, to lussi, naucz się mówić precyzyjnie i mu to zapisuj. Wtedy nie będzie mógł powiedzieć, że nie zrozumiał, a co najwyżej - olał Twoją prośbę. A to już powód do innej rozmowy. Wytrwałości Ci życzę!
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 listopada 2014 13:44
Mój z własnej inicjatywy rzadko coś robi-ale często pyta czy ma coś zrobić, ale jeżeli powiem pozamiataj, wyrzuć śmieci, wypakuj i zapakuj na nowo zmywarkę-dociera bez błędnie i jest wykonywane ze starannością, ale po wykonaniu zadań trzeba otoczyć go odpowiednią ilością atencji żeby czuł się doceniony 😁
Hihi. No tylko widzisz, karteczki pisałam, działa - ale to nie jest normalne, wręcz durne, żebym ja musiała pisać kartki. Rozumiem, że facet o kwiatkach nie pamięta, a mam ogród botaniczny w mieszkaniu i sama o nie dbam, ale głupie poodkurzanie, mycie naczyń po SOBIE? 😀 A gadać gadałam, setki razy, przed wprowadzeniem się tu (miesiąc temu) powiedział, że skoro idę do pracy, obowiązkami się dzielimy i tak czekam, czekam 😉 Ja nie wiem czy to ma sens dalej, jeśli ja mu powiem co i jak to zmieni to na tydzień, a potem będzie to samo (wiem, bo tak już było nie raz). A okłamywać dalej mnie będzie, bo wie, że nie toleruję pewnych rzeczy i będę zła. Non stop słyszę, że jestem wredna - ale kto by nie był na moim miejscu. Sądzę, że góra tydzień i jak się sam nie zorientuje (ja się nie odzywam do niego, jak już mówiłam 😀) to zabieram manatki 🙂

Zastanawiałyście się co będzie z wspólnym psem po rozstaniu? Mnie tu od tygodnia tylko pies trzyma. Bo powiedział mi, że mi jej nie odda. Psa wzięłam ja, ale w umowie adopcji jest jego, natomiast wszędzie indziej moja (wet, baza czipów). On nie ma czasu na psa, wychodzi rano, wraca koło 16-17, rzadko o 15. Rano woli się wykąpać godzinę niż zmieścić w czasie wyjście z psem, wody psu nie da jak nie ma, bo "nie zauważył", jedzenia nie da bo "nie umie" (dostaje gotowane), jedynie potrafi iść na spacer. Siedziałaby 10 godzin sama, jadła paście typu pedigree. Lepiej miałaby ze mną, u mnie ma kto z nią wyjść w razie czego, a w pracy jestem tylko 5 godzin nawet jeśli, dam jeść, wiem co i jak z wetem. No, a pies woli siedzieć ze mną, jest moim cieniem w domu i na zewnątrz i chyba dlatego nie chce mi jej dać, bo wie, że mi zależy. 🙁

incognito, zazdroszczę, ale znam i takich, są są ! 😀
lussi, ja wiem, że te karteczki to durne i dziecinne, ale... jak działają to po co dokładać im ideologię? 😉 U nas bardzo szybko zniknęły, ale nadal jest tak, że to ja mówię "ja zrobię to, a ty tamto". Nie zawsze robi od razu, ale koniec końców zrobi. I mi się wydaje, że to nie jest "ułomność" a raczej chęć sprawdzenia, na ile będziemy silne w postanowieniach. Jego mama mnie kiedyś przeprosiła, że nie miała tyle cierpliwości, co ja i najpierw gderała, a potem robiła za niego. Skoro więc mama robiła za niego, to czemu kobieta nie może? 😉 Ja powiedziałam wprost, żeby zatrudnił gosposię jeśli go stać albo niech weźmie mnie na utrzymanie, to będę zajmować się domem od a do z. Po szybkiej kalkulacji stwierdził, że bardziej opłacalne będzie złapanie odkurzacza i worka na śmieci 😁

A do wspólnych zwierząt, to u nas też były rozmowy na ten temat. Kota znalazł on, ale dla mnie. I w zasadzie przy kocie wszystko ja robię i kupuję, więc zapowiedziałam, że choćbym miała kota pod jego nieobecność wywieźć, to kota nie zostawię. Gdy dotarło do niego, że doszliśmy do etapu walki o kota, a nie o związek - naprawił się 😉
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 listopada 2014 13:57
lussi-hmm widzę, że u Ciebie jednak sprawa jest poważna dość, jeżeli nosisz się z zamiarem wyprowadzki-co do psa to ja bym przedstawiła mu w razie czego argumenty za tym żeby psa zabrać i bym zabrała-mam nadzieję, ż jest na tyle dojrzały, że będzie dla niego ważne jednak, aby pies miał dobrze i nie będzie kosztem samopoczucia czy nawet zdrowia psa bawił się w wojnę i na siłę go zatrzymywał przy sobie.

U mojego to było naturalne i mi jak najbardziej odpowiada-ja lubię przewodzić w związku także opcja wydawania dyspozycji wykonawczych jak najbardziej dla mnie, tylko na zakupy woli iść razem albo ja sama, bo on ma obawy, że weźmie nie to co trzeba etc ale to również mi pasuje i życzę aby każdemu według potrzeb w tej kwestii 😉
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
27 listopada 2014 14:15
Moj o dom dbal lepiej niz ja gdy z dzieckiem siedzial. Pral, gotowal, sprzatal, wychodzil na spacer, robil zakupy. No idealna pani domu.
Ale jak zaczelam mniej pracowac i wiecej w domu siedziec... przestal. Taki pstryczek sie u niego przelacza- jak ja przestepuje prog domu to wszystkie obowiazki nagle moje 🤔 I nie da sie z nim o tym porozmawiac. Bo przeciez skoro wrocilam to ja moge to robic, nie? 😁
lussi, czy mi się wydaje, czy Ty się już wyautowałaś z tego związku?

Co realnie możesz osiągnąć? Wypełnianie poleceń z karteczek? Wykonywanie poleceń werbalnych? Wykonywanie punktów z jakiejś stałej rozpiski?

Jeśli to się uda - czy to Ci wystarczy?
lussi - w ostateczności ja bym po prostu wzięła i zabrała psa. Niech się z Tobą sądzi, skoro mu tak zależy.
Kurcze, przecież mieszkają razem od maja! Jeszcze się docierają 🙂 Wychowanie faceta to zazwyczaj żmudny proces... Szczególnie przy tego typu egzemplarzu.

incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 listopada 2014 17:47
Facet nie chłopiec nie dziecko sam powinien być wychowany przez rodziców 😉
Ja zabrałam zwierzęta. Wcześniej żartowaliśmy, że się podzielimy tylko czy wzdłuż czy w poprzek... ale jak faktycznie się wyprowadzałam (nie ukrywam, z dziką pasją i ulgą...) to po prostu obwieściłam, że je zabieram.
Nie protestował, pewnie już planował, że co weekend będzie jeździł na drugi koniec kraju do narzeczonej i tylko by zostawały same dziewczynki w klatce bez opiekuna.
incognito teoretycznie tak, praktycznie... jak widać  😁
mi sie zdaje ze facet lussi to po prostu smierdzacy leniuch, ktory nigdy nie mial zadnych obowiazkow. Dla mnie jego podejscie jest lekcewazace i nie zapowiada kwiatkow na innych gruntach zwiazkowych - bo albo obydwie strony wyznaja patriarchat i tradycyjny podzial rol, albo nic z tego nie bedzie.
Troche czarnowidze, ale to sa niuanse, ktore wyniszczaja zwiazek. Jesli nie mozna liczyc na to, ze napoi czy nakarmi psa, nie pomoze w domu itd mimo rozmow, to nie bedzie oparciem dla kobiety, a ktora kobieta chce czuc sie w domu jak wyrobnica?
To tak naprawde powazna sprawa, bo mowi wiele o wzajemnych relacjach, szacunku, komunikacji.

Ja bym sie wyprowadzila, chociazby po to, zeby zobaczyl, ze w domu samo sie nic nie robi. Psa tez bym zostawila, chociaz pewnie bym sie stresowala bardziej niz to warte - ale tez musialby w koncu sie nim zaopiekowac.
Averis   Czarny charakter
27 listopada 2014 18:05
kajpo, no cóż, jakiego sobie kobieta weźmie, takiego ma. Mnie nie chciałoby się uczyć starego chłopa sprzątania po sobie. Moja kobieca godność bardzo by na tym ucierpiała.
incognito   W życiu należy postępować w zgodzie ze sobą.
27 listopada 2014 18:07
kajpo-niestety, ale według mnie w dużej mierze podłoże takich sytuacji to nie tylko osobowość/charakter etc a zakorzenione od wieków rolę, które mimo rzekomej społecznej świadomości dalej są powielane- kobieta pranie sprzątanie gotowanie praca ewentualnie dzieci, a facet-praca a obowiązki spadają na kobietę...i dopóki naprawdę myślenie ludzi się nie zmieni to faceci będą wychowywani w tych stereotypach, a potem partnerki musza się borykać z "wychowaniem" partnera.
Nie bez powodu 3/4 wątku sercowego jest właśnie o takich problemach... Stały motyw 🙂

Averis i życzę ci żebyś mieszkała z takim z którym wytrzymasz (w sumie nie jestem na bieżąco... Jest ktoś?)

Jeszcze obrazek na wesoło:
Wpadłam się tylko pochwalić, że mam najcudowniejszego faceta pod słońcem. 😍
no to opowiadaj cóż uczynił 😀
Haha masz nosa. 😀 Sprawił mi obiektyw. 😜 Kompletnie mnie tym ujął. No i jeszcze tylko tydzień i się spotkamy po 3 i pół tygodnia rozłąki. 💃
Zazwyczaj się nie udzielam, tylko podczytuje, ale tym razem aż muszę!
Lussi, głowa do góry, da się taki egzemplarz doprowadzić do porządku!  🤣
Jeśli masz:
-stalowe nerwy
-nieskończone pokłady cierpliwości
- samozaparcie w walce z TYM konkretnym egzemplarzem
jest duża szana na powodzenie!

Tak na poważnie to przerabiałam bardzo podobną sytuację..
Blisko cztery (!) lata zajęło mi ogarnięcie partnera do momentu w którym robi spontaniczne porządki sam z siebie, a jak poproszę i jest dzień na sprzątanie, to nie ma problemu, pomoże.
Ale ile kłótni, ile nerwów, ile skarpetek pozostawionych na pastwe losu, to tylko ja wiem.
No bo jak inne rzeczy grają w związku, dogadujecie się, można na niego polegać (poza kwestią porządkowo-domową) no to.. trochę głupio rozstawać się z powodu nieumytych  garów..
Nieśmiertelne "mi to nie przeszkadza, jak chcesz to sama sprzątnij" u mnie sie już nie pojawia. Pomogły niezliczone ilości rozmów, kłótni, oraz faza permamentnago nic nie robienia z mojej z strony w odpowiedzi na jego nie-robienie.
No ale myśle że było o co walczyć, bo poza kwestią obowiązków domowych zawsze mogłam na niego liczyć.
Zawsze można panią do posprzatania wynająć i lubemu rachunek przedstawić 😉
O mamo, dzięki dziewczyny bardzo! :kwiatek: 😉

Teodora, sama już nie wiem. Gdyby mi choć trochę nie zależało, pewnie już dawno bym podziękowała, ale masz rację, jestem baardzo bliska skończenia tego cyrku, bo tak to nazwę.
Kajpo, obrazek mnie rozśmieszył 🤣 natomiast wychowywać próbowałam.. jesteśmy razem 3 lata, najpierw mieszkał sam - pomijam, że gdyby nie ja to nigdy by się nie obudził na czas, bo go zrzucam z łóżka, spóźniał się do pracy, a do mieszkania nie szło wejść, naczynia sprzed tygodnia, pognite jedzenie w lodówce, brudna miska psa, druga miska na wodę puściutka, piesek wyprowadzony (o ile był czas) rano i potem o 19(!), ubrania i przedmioty walające się po mieszkaniu, pościel niezmieniana. Nie wspomnę o stanie podłóg, toalety itd. Raz postanowiłam to posprzątać - 2 dni mi to zajęło! Całe! A najlepszy jest paradoks, że on ma manię bycia czystym-wykąpanym 😂 Tak więc jednak incognito ma rację - ja nie chcę dziecka, tylko faceta, nie chłopczyka, a mężczyznę. W domu generalnie nie było wyjątkowych pedantów, każdy miał swój pokój i nikt mu nie sprawdzał, chciał mieć syf to miał.
Wadera, mam stalowe nerwy, nikt normalny by nie wytrzymał tyle czasu, całą jego rodzina się dziwi, że to wytrzymuję. Niestety moją cierpliwość pochłaniają głównie konie i psiaki, na faceta już średnio starcza 🙂 No właściwie w niektórych kwestiach mogę na niego liczyć, aczkolwiek często padają obietnice, których nie może spełnić i jak wcześniej też wspominałam, często mnie okłamuje - w drobnych sprawach, jak choćby palenie w domu, ale jednak, a to spowodowało, że zwyczajnie już mu nie ufam. Jest strasznie nieodpowiedzialny. Znajomym obiecuje coś, co jak się okazuje jest nie do zrobienia. Na szczęście wiedzą, że ja się w te kwestie nie wtrącam. Zarządzam finansami, bo on by wydał w jeden dzień. Faktycznie musiałby mieszkać sam, ale nie wierzę, żeby się nauczył.

Też bez wad nie jestem. Choćby to, że jestem wredna, bo jestem, sarkastyczna może raczej (w pracy muszę być miła, a ileż można 😀). Nienawidzę głupich pytań. Nie mam wyjątkowej potrzeby miziania, przytulania się i buziaczkowania czy skarbusiowania - a on z kolei jest koszmarnym przytulakiem. Nie byłby to problem, ale ostatecznie jak pomyślę, że robi ten koszmarny syf (to nie jest kwestia raz na jakiś czas, a codziennie) to ostatecznie wolę się odsunąć. Jeszcze dwa miesiące temu nie pracowałam, było czysto, obiad zrobiony itd, dałam radę coś tam po nim pozbierać i było ok, przełknęłam tę kwestię. Teraz nie da rady.
busch   Mad god's blessing.
27 listopada 2014 21:39
Ten wasz sposób na przetrzymanie ma jedną zasadniczą wad - da się go przeprowadzić tylko, kiedy mieszkacie na swoim. Chciałabym zobaczyć minę właścicielki mieszkania, które w tej chwili wynajmuję, gdyby zobaczyła swoją własność podczas takiej próby sił  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się