Czemu "naturalsi" wzbudzają tyle kontrowersji?

smartini   fb & insta: dokłaczone
12 sierpnia 2014 17:18
hahaha xD dokladnie dea. Codzień wchodze, pojawiaja sie  3 strony dyskusji, czytam i mam wrazenie, jakbym czytala starocie, a nie nowe wpisy xD nie wiem skad jeszcze u mnie cierpliwosc, zeby tu pisac... glupia i naiwna jestem wierzac, ze ktos przejrzy na oczy xD
Murat-Gazon, nawet nie masz pojęcia, jakie cechy konia są niezmienne, a jakie poddają się zmianie. Ani ile czasu (przeciętnie, orientacyjnie) potrzeba na zmiany. Ani - jakie muszą być spełnione warunki. Ani - jak wygląda proces pracy z koniem. "Naturalizm" dał ci coś jak... ulotka do leku.

Powtórzę - trzeba by cały tom napisać. Którego... NIKT by nie przeczytał, bo: a) A po co ? b) Phi, przecież wszystko to WIADOMO. c) A mój koń odmówił skoku a okazało się, że w nocy dostał kolki i padł - czyli - zasady postępowania z końmi nie obowiązują. O! Mam pomysł! Trzeba celebrytę zatrudnić, pomyślmy, może ktoś z koreańskiego popu? I będzie z wyszczerzonymi zębami i świecąc torsem objawiał prawdy elemantarne (i koniecznie ciut otoczki sado-maso).
Dla mnie to co pisze Murat - że jej koń musi po prostu poznać najpierw dobrze jakąś osobę zanim na niego wsiądzie, jest jak najbardziej normalne i do zaakceptowania.

Więc jeśli wrzucimy dwa konie, które nigdy wcześniej się nie widziały, razem na padok, to one będą najpierw się "dobrze poznawać" ❓ ❗ Przez kilka dni? Tygodni? A dopiero potem ustalą między sobą hierarchię/zasady/relację/więź? :wysmiewacz22:


Konie oceniają WHO IS WHO w kilka sekund, góra minut! I w relacjach między sobą i z ludźmi.
Konie oceniają WHO IS WHO w kilka sekund, góra minut! I w relacjach między sobą i z ludźmi. amen 🙇
Nie zgodzę się z twierdzeniem, że koń z natury płochliwy i nieufny, zawsze taki będzie.
Mam konia, który przez wiele lat nie miał zbytnio kontaktu z człowekiem, bał się i przez to był niebezpieczny. Potrafił zaatakować, gdy się go próbowało dotknąć w boksie lub został zaskoczony. Na pastwisku ciężko go było złapać, nie dało się go czyścić.... mogłabym sobie dorobić naturalistyczną teorię, że to koń po przejściach, a ja za pomocą czarodziejskiej różdżki go naprawiłam (mam wrażenie, że wszyscy naturalni maja konie po przejściach  🙄 ) Po jakimś czasie oczywiście udało mi się go oswoić, ale problem wciąż pojawiał się przy obcych. Fajnie, że koń obdarzył mnie zaufaniem, mogłam wtedy mówić, że mamy taką wspaniałą więź, ale prawda jest taka, że po prostu włożyłam w konia mnóstwo czasu i koń do mnie przywykł na tyle, że pozwalał mi wykonywać przy sobie coraz więcej czynności. Nie jest to nic dziwnego w klasyce, obserwować konia i dopasować do niego metody szkoleniowe, ale także nie należy przesadzać. Prawie wcale nie pracowałam z ziemi, nie przesuwałam, nie ganiałam na linkach, tylko po prostu wiecej czasu spedzalam przy czyszczeniu i siodlaniu, bo to sprawiało największą trudność. Potem wsiadałam i jeździłam. Nie modliłam się całymi dniami, aż koń zdecyduje się podać nogę, po prostu działałam  tak, żeby konia nie prowokować do kopania (nagły chwyt za pęcinę z zaskoczenia), ale także potrafiłam skarcic, gdy odpowiedź była niepożądana. Proste i jasne zasady ugruntowały moją pozycję w naszym stadzie.

Moim jednak celem, nie było to, żeby koń tolerował tylko mnie, bo to by było samolubne,  a koń nadal by się męczył, więc prosiłam różnych ludzi, żeby stopniowo przy mojej pomocy głaskali, brali nogi, sprowadzali z pastwiska, pozwalałam wsiadać. Przy osobach nieznanych można było zaobserwować pewnego rodzaju niepewność, a nawet nerwowość, ale koń wykonywał rzeczy dobrze mu znane, więc powinien je wykonywać w stopniu dobrym, tak jak i przy mnie lub pode mną z siodła. Nigdy, mimo nerwowości nie pozwalałam na pobłażliwość, bo nie po to się szkoli konia, żeby potem dawać mu fory. Można zminiejszyc wymagania, ale czy istnieje mniejsze wymaganie od reakcji na łydkę do ruszenia?

Teraz mam konia o naturze płochliwej, ale zwykle panującego nad swoim instynktem, który najpierw myśli, dopiero potem ucieka. Chętnie przychodzi do obcych się pogłaskać lub podrapać i jestem z tego dumna. Wcześniej koń wciskał się w kąt boksu na widok cżłowieka, teraz chętnie wystawi łeb w celu sprawdzenia, co ciekawego się dzieje w stajni . Z konia nieufnego stał się koniem bardzo otwartym, z którym każdy może sobie poradzić  i to jest  powód do radości, bo widzę jak wiele zmieniło się w końskim postrzeganiu  swiata i jak wiele luzu zagościło w psychice, co bardzo przełożyło się na pracę i naszą relację.
Nie życzę wam dziewczyny źle, ale obawiam się, że jak tak dalej pójdzie, to się okaże ze wasze konie przestaną i z wami współpracować.

Jeszcze a propos wsiadania, to  nie spotkałam się, żeby jakiś koń odmówił mi ruchu na przód. Niezależnie od stopnia wyszkolenia. Każdy, zajeżdzony ( a nawet ten, który ma jeźdźca pierwszy raz) koń prędzej czy później pójdzie. Nie mówię tu o trzech szybkich na dzień dobry, bo to nie jest jedyna metoda (a mam wrażenie, że większosc z naturalnych postrzega klasykę tylko w ten sposób) jest wiele innych metod żeby konia ruszyć z miejsca i podpowiem, że o wiele efektywniejszych, niż stanie i czekanie w nieskończoność, aż koń przejmie inicjatywę i znudzony ruszy do trawy.
Julie, naprawdę nie rozumiem co ma piernik do wiatraka  🤔 Inny koń na pastwisku a nieznany człowiek, w sytuacji kiedy koń boi się obcych ludzi? Hahaha  😀
Dobrze, niech wam będzie, nic nie wiem, zaraz posypię głowę popiołem i pójdę na pielgrzymkę na czworakach, żeby mi Bóg winy odpuścił. TheWunia pewnie się dołączy. Innych naturalsów też z przyjemnością zabiorę, chętny ktoś?
Tak naprawdę mój koń kopie, gryzie, zabija, a ja w ogóle do stajni nie jeżdżę, bo na mój widok rzuca się na mnie z zębami. A właściciel stajni zabarykadował się w domu, bo koń usiłuje rozgnieść go o ścianę, jak tylko go widzi. A na filmiku to nie byłam ani ja, ani mój koń, bo tak naprawdę to na nią się nie da wsiąść, bo zrzuca i rozdeptuje. I te kilkugodzinne tereny na halterze to też wyssane z palca wszystko jest, bo w terenie to koń ponosi, zrzuca i ucieka dwa metry za bramą.

... Wieczorami ludziom puszczają nerwy najwyraźniej, wczoraj TheWuni puściły, dziś mnie.
Oblivion, No ja wiem, że nie rozumiesz. 🙂

Nigdy w życiu nie spotkałam konia, który boi się "obcych" ludzi. Czyli kilku osób nie, a całej reszty tak.
Albo się boją, ogólnie, wszystkich, albo żadnych. Jeśli się takiego dzikiego konia oswoi, popracuje, zajeździ, to nie przestaje się on bać tego człowieka który go wyszkolił (i tych co go karmią i obsługują w stajni), tylko wszystkich ludzi, ogólnie.

Dodam, że pracowałam w kilkunastu stajniach i dużych ośrodkach jeździeckich,  koni w życiu poznałam kilkadziesiąt dobrze i kilkadziesiąt (jak nie więcej) przelotnie.

murat ja właśnie wróciłam z terenu z trenerem, mam ekstra nastrój i nawet nie mam zamiaru wszystkiego dokładnie czytać ani odpisywać. Bo my swoje, a reszta swoje. Chyba powoli zaczynam przechodzić na tryb bierny w tych bezsensownych dyskusjach, bo im dłużej się stara coś powiedzieć to tym więcej agresji z drugiej strony.
Niech wam będzie. Mój koń i kon murat to nie dający się dotknąć mordercy i jak w końcu nas zabiją to trafią do rzeźni  🙄
Też poczytuję jeszcze ten wątek, bardziej rozrywkowo .... ale chciałam też coś napisać. Biorąc konia na jazdę postępujemy nienaturalnie. Czy to naturalsi , czy to klasycy, czy inne takie . Jezdżąc konno dla fanu, kasy czy czegoś tam jeszcze postępujemy nieco snobistycznie. Pierwszy raz nazwałam siebie tego typu snobem jakieś trzy lata temu, jadąc leśną drogą. Jechałam z pewną młodą osobą-koniarą z dość sporym stażem i nie omieszkałam podzielić się z nią tym odkryciem. Przyznała mi rację. Stwierdzam więc, że dorabianie do tego jakiejkolwiek ideologii jest samooszukiwaniem się. Kochasz konisia, to daj mu święty spokój.  A jeśli bierzesz się za pracę z nim, to potrzebny jest pewien kompromis. Zabierasz mu jego wolność i spokój (dla przyjemności, kasy itp.). Trzeba sobie to jasno powiedzieć. Konie nie proszą nas , byśmy je ujeżdżali, lonżowali, czy grali na nich w polo. To my tego chcemy. Konia trzeba wtedy ułożyć tak, by był jak najbardziej bezpieczny. I tu zaczynają się kompromisy, czasem walka. Bo konie są różne. Powinni robić to ludzie z doświadczeniem, ale często dzieje się inaczej. I bardzo mnie boli kiedy patrzę na dziesiątki zepsutych koni . Cierpiących, niebezpiecznych itd. Często mam ochotę zerwać z tą branżą, żeby tego nie oglądać. Ludziom brak pokory, cierpliwości w czekaniu na efekty. Za dużo teoretyzowania, za mało praktyki. Coraz więcej miszczów jednego kursu. I filozofów. Kiedy jeżdżę jakiegoś konia, nie stawiam mu zadań jako próśb, bo .... nie wiem jak to się robi  😉 .  Gdy chcę żeby zakłusował, to ma to zrobić. I kropka. Mogę to nazwać propozycją (ładniej brzmi  😀 ), ale to nie jest i nie może być prośba. Bo niby jak koń miałby odróżnić prośbę od polecenia. Nie jest aż tak inteligentny. Posłuszny koń wykonujący polecenia ma szansę na dobre życie .
Mi osobiście pewne teorie naturala dały bardzo wiele, zwł. praca z ziemi, ale przełożyło się to też na pracę w siodle. Ale byłam i pozostanę wierna klasycznej szkole jazdy. Jakoś nie przekonuje mnie jazda na wdech/wydech itp.
Każdemu, kto chce dobrze JEŹDZIĆ konno polecam i będę polecać klasykę.
Może będzie trochę  🚫, ale opowiem historię pewnego konia. Pisałam o Lirze kiedyś w wątku o młodych koniach. Najbardziej dominujący młody koń, jakiego kiedykolwiek znałam. Zajeżdżona w wieku 4  lat bezproblemowo. Na lonży tolerowała tylko chambon i gog. Wypinaczy nigdy nie zapięłam, bo bałam się , że będzie nieciekawie. W związku z jej nieprzydatnością dla naszej rekreacji, sprzedaliśmy ją rok później. Przy kupnie nie była dosiadana, bo nie chodziła pod siodłem jakiś czas, nawet na lonży, bo nie miał kto z nią pracować. Już w przyczepie był sajgon i w efekcie pojechała na zastrzyku. Ale dojechała szczęśliwie. Tydzień później dzwoniła do mnie nowa właścicielka z wiadomością, że po kilku lonżach próbowała wsiadać i koń się z nią przewracał. Nie chciał mieć na sobie człowieka. Znając konia, spodziewałam się pewnych problemów w pracy, kiedy już wrosną wymagania, ale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Potem się nie kontaktowałyśmy. Szczerze mówiąc wolałam nic nie wiedzieć. Zresztą miałam dość własnych problemów. Wiosną zadzwoniła. opowiedziała co się stało. Po serii nieudanych prób wsiadania, dały  konia komuś do roboty. Ten ktoś zapiął jej wypinacze, na które koń zareagował wywrotką na plecy. I tak został . Na szczęście weterynarz dość długo jechał. Koń po jakiejś godzinie wstał, zatoczył się i znowu upadł. Jak znów się pozbierał, doszedł jakoś do stajni. dochodził do siebie ok. miesiąc czasu. potem poszedł do pracy. I od tego momentu z koniem można zrobić wszystko. Jeździć, wozić przyczepą (była na kilku zawodach). Jeszce dodam, że przy całej jej dominacji, była i jest zapewne dalej, koniem niezwykle mądrym i odważnym i taktownym w stosunku do człowieka. I tak kiedy myślę o niej, to nachodzi mnie taka refleksja (kontrowersyjna?), że czasem może trzeba postawić sprawę kategorycznie, żeby koniowi dać szansę uniknięcia podróży w jedną stronę. Tu nikt tego nie zrobił celowo, ale refleksja pozostaje ... Sądzę, że żadne prośby kogokolwiek nie pomogłyby u tego konia. Tu odbyło się zdecydowane złamanie oporu konia, które sam sobie niejako zafundował.  Nigdy zresztą nie możemy być pewni, czy byłby inny sposób nauczenia konia czegoś tam, bo nie ma dwóch takich samych koni/przypadków. A jak już jeden sposób pomoże, to darmo stosować inny. Tu nie ma schematów.
I jeszcze napiszę, że bliska jest mi filozofia halo.
Dziękuję i przepraszam za może nieco chaotyczną wypowiedź , ale nieco odwykłam od pisania
Murat-Gazon, prze-dawno ci pisałam: uzupełniaj wiedzę! Bo piszesz, jak przyszła matka (tylko w odniesieniu do koni), która przeczytała książeczkę "Jakim typem jest twoje dziecko? (Aniołek, Przeciętniak itd." I czuje się specjalistą pedagogiki i terapii.  OK - wystarczyło ci wiedzy i umiejętności, żeby dobrze wychować konia z ziemi. To spore osiągnięcie. Ale najwyraźniej nie wystarczyło, żeby zrobić z niej (dotychczas) ogarniętego wierzchowca (tym bardziej, że natural się tym... mało zajmuje - jeźdźcem, znaczy) i nie dorabiaj do tego teorii. Tak, konie istotnie różnią się od siebie. Tak, do każdego konia tak trzeba dobrać sposób postępowania, żeby dawało to DOBRY skutek. Wątpię i w twoją definicję "dobrego" (pod siodłem) i w umiejętności realizowania takiego celu. Ale jesteś świadoma, uparta, zdeterminowana, cierpliwa. Dużo się jeszcze zmieni na plus.
Lira - Przykro to stwierdzić ,ale kontrolowany przewrót jest też elementem szkolenia konia który reaguje na jeźdźca tak jak opisałaś . Jeżeli już nie ma innej opcji a wszystkie metody zawodzą , pozostaje ta dla mega odważnych i doświadczonych . Ale jeżeli już to daje prawie 100% efekt. 😉

[quote author=Murat-Gazon link=topic=11961.msg2159457#msg2159457 date=1407872808]
... Wieczorami ludziom puszczają nerwy najwyraźniej, wczoraj TheWuni puściły, dziś mnie.
[/quote]

Nie panikuj ,wbijaj wór pokutny i na kolankach do Kalwarii i ci przejdzie . 🤣

Nasze taż gryzą , kopią i zrzucają ,ale o tym , sza , bo się naturalsy zwiedzą i będzie chryja .
Julie, więc wytłumacz mi proszę co ma piernik do wiatraka.
To że jeszcze nie spotkałaś na swojej drodze konia który wybiórczo boi się ludzi nie znaczy że takich nie ma 😀 Takie konie jak najbardziej istnieją, chociażby mój który boi się mężczyzn.
Przeczytałem kilkanaście ostatnich stron i dostałem raka 🥂.

Tyle bicia piany na próżno. W klasyce takie "wyjątkowe problemy, wyjątkowych koni", załatwia się od ręki lub kilkoma treningami w ciężkich przypadkach i to o zgrozo z poszanowaniem "kruchej i skomplikowanej bardziej niż wszechświat" końskiej psychiki.

Murat-Gazon jak czytam psychoanalizę twojego konia, to mam wrażenie, że mógłbym z nim przy kawie podyskutować o tym, co Ci tutaj dziewczyny tłumaczą i już dawno by to zrozumiał.

edit

Oczywiście, że konie klasyczne nie gryzą i nie kopią😀. A nawet jak się takie zdążą, to są to konie z odzysku po naturalsach;P
Oblivion, A przepraszam, faktycznie, poznałam JEDNEGO konia, który bał się mężczyzn. Arab był to.
Ale tylko mężczyzn z niskim głosem, śmierdzących papierosami.
Po prostu kojarzyli mu się z kowalem, od którego dostał kilka razy wpi...... zanim trafił do innej właścicielki.

Perszeron, A Tobie skarbie to się tam musi naprawdę nudzić na tej obczyźnie, skoro aż wątek "natruralsowy" czytasz i piszesz. 😁
A tak się ze mnie podśmiechiwałeś, że ja to czytam i piszę.  😉



Nie panikuj ,wbijaj wór pokutny i na kolankach do Kalwarii i ci przejdzie . 🤣

Nasze taż gryzą , kopią i zrzucają ,ale o tym , sza , bo się naturalsy zwiedzą i będzie chryja .



A ty co, leki zmieniłeś czy wytrzeźwiałeś, że nagle taki miły jesteś i to w tym wątku? 👀 😁
To chyba jedyny wątek gdzie jak ludzie się wyzywają to wszytsko jak najbardziej na poziomie, a jak się normalnie odpowie to się wielkie oczy robi. Trzeba zmienić tytuł wątku na : wątek wyżywania się klasyków  🙄
Dobra, już milknę
Staram się nie mieszać leków z gorzała i już widać pierwsze efekty . 🤣 🤣 🤣

Kto tu się wyżywa ?  😲 Parę słów prawdy , to nie wyżywanie się  😎
TheWunia, zawsze wydawało mi się, że tytuł wątku nie jest najszczęśliwszy 🤣 Serio - twoja propozycja jest dużo trafniejsza.
Przykro, że czasem "wyżywanie" dopada całkiem fajne osobniki, ale to zdaje się dzięki temu wątkowi uniknęliśmy (forum) sytuacji odwrotnej: wchrzaniania się ze swoimi ideami do każdego wątku przez "nawiedzone postacie". Przy czym ty, Murat, jeszcze parę osób "z drugiej strony mocy" jesteście naprawdę ok.

Perszeron, A Tobie skarbie to się tam musi naprawdę nudzić na tej obczyźnie, skoro aż wątek "natruralsowy" czytasz i piszesz. 😁
A tak się ze mnie podśmiechiwałeś, że ja to czytam i piszę.  😉




No bo podobno nie ma sensu się kopać z koniem, a tu proszę. Z resztą konie som gupie i śmierdzom i ja idę spać. Branoc.
smartini   fb & insta: dokłaczone
12 sierpnia 2014 22:39
TheWunia, my serio mamy ciekawsze zajęcie, niż wyżywanie się na ludziach w internecie xD

Zauważ, że przez ostatnie X stron forum ludzie pisali, zarywali noce i męczyli oczy, żeby Ci coś wytłumaczyć. z Dobrej woli, mimo, że nie zawsze miło się to pewnie czytało. I co, byłaś zadowolona, przejrzałaś na oczy, zainwestowałaś w trenera i ta decyzja Cię cieszy. To skąd pomysł, że te same osoby teraz piszą tylko po to, żeby sprawić Ci przykrość czy powyżywać się, bo wstały lewą nogą? o_O

to jest tak samo bez sensu, jak teoria o koniach co sobie jeźdźców wybierają.

Widział tu ktoś Zaklinacza koni? Albo najlepiej go czytał?
Mimo, że to film/książka czysto fabularna, to akurat moment 'łamania' konia przez spętanie nogi jest pokazany całkiem sensownie. I to naprawdę tak działa. A konisiom nie dzieje się przy tym krzywda.

Po pierwsze, dociera do nich, że to jednak człowiek jest od nich silniejszy
Po drugie, i co ważniejsze, w dość ekstremalny sposób tłumaczy im się, że człowiek krzywdy im zrobić nie chce. Koń leżący to koń całkowicie bezbronny. Spętanie potęguje jeszcze ten efekt. I do konia dociera, że będąc w sytuacji zagrożenia, nic mu się nie dzieje. Nikt go nie kopie, nie gryzie i nie próbuje zjeść. Czyli znaczy to, że człowiek jest silnym i odpowiedzialnym 'przywódcą stada'
I dla konia to jest całkowity koniec dyskusji.

To taki Join Up dla opornych egzemplarzy (tudzież niebezpiecznych)

Smok, czemu przykro stwierdzić? Metoda jest ekstremalna ale całkowicie nieinwazyjna i bardzo jasna i zrozumiała dla zwierzęcia. Jeśli wykonana jest oczywiście przez doświadczoną osobę, która wie co robi. A nie przez dziecko po kursie 'zaczaruj swojego kucyka'. Co w tym przykrego?
Z agresywnymi psami też się tak postępuje, gdy wszystko inne zawodzi. Zakłada się kaganiec, powala na glebę i trzyma, aż zwierzę odpuści. I środkiem przekazu wcale nie jest ból czy strach a dotarcie do prymitywnej psychiki psa. Ot i cała filozofia.

Najpierw zakochałam się w Halo. Potem w Smartini.
Oooooo maaatko....
Amen.

smartini   fb & insta: dokłaczone
12 sierpnia 2014 22:57
no cześć Szemrana ;D może załóżmy sobie we 3 kółko wzajemnej adoracji, hihihi xD w kupie siła  😜
Jak czyściłam jakoś niedawno Chorałowi kopyta stojąc z nim na trawie, w uszy mi się rzuciły słowa trenera (westowo-naturalsowego, bardzo wszechstronny i fajny człowiek, żaden oszołom  😀iabeł: ), który prowadząc trening powiedział coś w rodzaju "że nie można koniom zbyt wiele przypisywać, uczłowieczać ich". Miało to dotyczyć tego, że zwierzęta to zwierzęta i nie ma co dorabiać nadmiernej ideologii do ich zachowania. Warto przemyśleć  😉.
(Ale może źle słyszałam, w końcu zajmowałam się czymś innym i tylko to mi się w uszy rzuciło.) 😁

Co do dywagacji na ostatnich stronach wątku- warto czasem dać wsiąść na naszego jedynego wypieszczonego uczłowieczonego konia innym osobom. Właśnie żeby zobaczyć jak się będzie sprawował. Moje jak najbardziej klasyczne koleżanki jakoś nie miały problemu z ogarnięciem Chorała chodzącego na halterze, jedynie co to siodło czasem im przeszkadzało 😁. Moja przyjaciółka dała radę sobie na nim pośmigać bez problemu w terlicowym siodle.

I z drugiej strony- warto czasem wsiąść/ popracować z innymi końmi niż nasz, żeby sprawdzić, na ile nasze teorie się bronią w praktyce i czy język naszego jeździectwa jest uniwersalny (a powinien). Właśnie z przyjaciółką zamieniałyśmy się końmi, zresztą, jak jeszcze jeździłam, to dwa lata temu wsiadałam na wszystkie konie na jakie mogłam. I to było cenne doświadczenie, tak samo jak ktoś na grzbiecie mojego.

A teraz tylko patrzę z zazdrością stojąc na trawie więc...
do pracy z końmi kto jeszcze może  🏇 !
szemrana, też cię kocham  😍
To chyba jest tak, że kto zetknął się z wymagającym, ale spokojnym - a dającym znakomite rezultaty sposobem postępowania (z trenerem takim?) zyskuje podobne poglądy. I chyba nie tylko na konie 🙂
Cóż, filozof to miłośnik mądrości  🙂

Jakiś czas temu zauważyłam dziwne zjawisko. Gdy toczy się jakaś zażarta dyskusja - w pierwszej lepszej książce znajduję coś mocno na temat. Zatem cytat z dziś (dotyczy dzieci, ale...):
"Z wyrozumiałością wobec dzieci bardzo łatwo jest przesadzić, a one potrafią to skrzętnie wykorzystać".
Bardzo trafne. Uważam, że konie są jeszcze lepszymi obserwatorami i wykorzystywaczami sytuacji od dzieci. 😉
Oblivion, No ja wiem, że nie rozumiesz. 🙂

Nigdy w życiu nie spotkałam konia, który boi się "obcych" ludzi. Czyli kilku osób nie, a całej reszty tak.
Albo się boją, ogólnie, wszystkich, albo żadnych. Jeśli się takiego dzikiego konia oswoi, popracuje, zajeździ, to nie przestaje się on bać tego człowieka który go wyszkolił (i tych co go karmią i obsługują w stajni), tylko wszystkich ludzi, ogólnie.


Muszę stanąć na przekór tej teorii, niestety.
Murat Gazon i TheWunia zapewne nie maja szans się obronić.

Mam w stajni 10 letniego araba, który toleruje TYLKO osoby mu znane tzn. jeźdźca, swoją właścicielkę i jej rodzinę, stajennego i pensjonariuszy którzy często się pojawiają w stajni. Na innych ludzi reaguje nerwowo. Z natury jest ciekawski i przyjacielski ale niechętnie podchodzi do zupełnie obcych mu ludzi i niechętnie daje się takim głaskać.

Przykładowa sytuacja: przyjeżdżają ludzie z transportem siana, przychodzi do stajni 4 chłopa i chcą obejrzeć koniki, sytuacja dla tego konia nie jest neutralna. Oczy zaczynają przybierać wielkość spodków, oddech przyspieszony, głowa podniesiona wysoko na sztywnej szyi. Da się pogłaskać owszem bo już wie, ze tak wypada ale reakcja jest. Na znanych ludzi zapewne nie podniósł by głowy od siana (no chyba że z ciekawości).

Kolejna sytuacja: wiosna, pada deszcz na dworze plucha. Zgoniliśmy konie do stajni, żeby założyć im derki osuszające bo chcieliśmy wybrać się w teren. Dałam do potrzymania konia za uwiąż podczas zakładania derki, obcej osobie która akurat była w odwiedziny w stajni. Wydawało mi się że to zwyczajna rutynowa sytuacja. Zarzucając derkę zwyczajnie (tak jak zawsze stojąc obok konia) pas krzyżowy puknął go w udo od wewnętrznej strony. Zasunął spłoszony takiego kopa w moje kolano, ze znalazłam się na ścianie i nie byłam w stanie już wstać. W pierwszej chwili zupełnie nie wiedziałam o co chodzi bo zakładanie derki było już tak wiele razy ćwiczone, że było to dla niego coś zupełnie neutralnego. No tak...ale nigdy nie zakładałam derki przy obcych ludziach. Czuł się zagrożony, zareagował instynktownie.

To jest koń który jako 3 latek żył prawie rok czasu dziko w lesie pod Szczecinem. Z kilkudziesięciu arabów, 4 nie przeżyły zimy. Do stajni w której teraz stoi przyjechał 6 lat temu jako zupełny dzikus z sierścią długości 20cm.

Na początku bał się WSZYSTKICH, praca z trym koniem nad oswojeniem trwała ok 2 lat. Kolejne lata to zupełna cywilizacja na tyle, ze koń jest bezpieczny dla siebie i osób które zna. Jak tylko przyjeżdża ktoś nowy chcę żeby poszedł go chociażby pogłaskać. Celowo jest brany na większe imprezy, hubertusy czy tereny. Właśnie po to, żeby zaakceptował WSZYSTKICH LUDZI.

Do czego dążę. Ten koń NADAL WYMAGA PRACY. Opisane przeze mnie sytuacje idealnie pokazują, ze TRZEBA pokonać pewne bariery w psychice tego konia. To ze boi się nadal innych obcych jest sporą luką w edukacji i trzeba nad tym pracować. Olewając to narażamy i siebie i konia i innych obcych na niebezpieczeństwo.

Także ja bym jednak była przy takiej wersji: Takie konie SĄ ale trzeba nad nimi PRACOWAĆ.
dobry przykład tuch koń wychowany na dziko w dodatku arab, wiem koń jak koń 🙄 ale rasa gorącokrwista, najdłużej kształtowana, bardzo inteligentna jak szybko się uczy tak szybko się narowi. Dla tych koni nasza mowa ciała jest bardzo ważna. Jeżeli wychował się na wolności jego zmysły i instynkt przetrwania wyostrzył się bardziej niż u koni chowanych pod stajnią. Dla mnie jego reakcje na obcych są oczywiste i wielki szacunek za pracę, którą wykonaliście z tym arabem :kwiatek: ( to moja ukochana rasa koni  :kocham🙂 Z moich doświadczeń może to być problem z tym, że ludzie patrzą na niego i to wystarczy żeby wpadał w panikę - komunikat "drapieżcy". Koń  potrafi przestawić drugiego tylko wzrokiem. Przykład? moja arabka jednym spojrzeniem w określony punkt na ciele  małopolanki wywołuje u niej reakcje, że ta odskakuje jak uderzona batem.  Myślę, że dobrym rozwiązaniem będzie w takich sytuacjach wykonywanie wszelkie czynności przy obcych np. zakładanie derki na otwartej przestrzeni i długim uwiązie. Konie są z natury klaustofobiczne. Jeżeli do tego w jego małą osobista przestrzeń wkracza ktoś kto nawet nieświadomie wg araba zagraża jego przetrwaniu. Jest to jeden z najbardziej rozwiniętych instynktów u zwierząt - nie tylko koni ale koni szczególnie, bo to zwierzęta uciekające i  w chwili  zagrożenia  odruchowo uciekają jak mają gdzie albo w ostateczności się bronią czynnie.  Bo to od szejka którego rodzina od pokoleń hoduje te konie dowiedziałam się, że cyt." ... koń arabski  przejmuje emocje człowieka jak żaden inny  -  jeżeli człowiek (jeździec) wpadnie w panikę koń arabski jest w stanie się zabić. Tak jak piszesz takie  konie są i zawsze będą, to sprawa osobnicza i zawsze pamiętam o tym  to co usłyszałam od masztalerza w Michałowie "Pani człowiek z każdego konia może zrobić wariata". Jeżeli ktoś lubi taką pracę u podstaw i ma czas, to praca z takim koniem to sama przyjemność 😉
tuch, No dobrze, ja wszystko rozumiem i faktycznie, przyznałam rację, że na parędziesiąt w porywach do paruset poznanych przeze mnie w życiu koni, pamiętam jednego (araba), który bał się mężczyzn w typie "pana Gienka". 😉
Natomiast sytuacji w których płochliwe/wrażliwe konie przy osobach początkujących/laikach natychmiast robią się potrójnie płochliwe, znam wiele.
Mogę się założyć, że każdy dobry, doświadczony trener czy jeździec nie miałby z arabem o którym mówisz problemu. A jeśli by miał, to przez krótką chwilę.
ok Julie ale ten koń ma wokół siebie takich ludzi jakich ma. W wersji ideallistyczo-sielankowej - konie tylko w rękach zawodowców reszta do piachu 😉
[code] A jeśli by miał, to przez krótką chwilę.[/code] ta..  a konie nie mają poczucia czasu  chwila mogłaby trwać wieczność. Ja bym się nie zakładała  😉 uogólnianie jest dobre ale w statystykach 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się