O przyjaźni słów kilka

ushia, jak Ty fajnie i rozsądnie piszesz. 🙂

Różne miałam wyobrażenia o swoim dorosłym życiu. Widziałam się w różnych zawodach, w różnych miejscach, sytuacjach, z mężem i dziećmi lub bez. Ale jednej rzeczy nigdy się nie spodziewałam - że będę samotna. I nie, nie chodzi mi o mężczyznę, tylko ogólnie o ludzi.
Może wiem z czego to wynika. Może wiem, jakie są typowe rady, jakie mogę usłyszeć. Ale postąpienie według nich oznaczałoby, że muszę stracić swoją hierarchię wartości, musiałabym zmienić swoją naturę. Nabrać cech, które uważam za niepozytywne. Więc raczej już nie poznam prawdziwej przyjaźni i miłości.
Jestem samotna, a z jednocześnie "uzależniona" od ludzi. Umiem spędzać czas sama, od dziecka nie miałam z tym problemu. Ale to były samotne godziny czy dni, a nie tygodnie i miesiące. Potrzebuję ludzi, potrzebuję rozmów, poczucia akceptacji i poczucia bycia dla kogoś ważnym. Chcę się tego pozbyć. Jeśli nie będę miała tych potrzeb, będzie mi łatwiej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
23 listopada 2015 19:15

Potrzebuję ludzi, potrzebuję rozmów, poczucia akceptacji i poczucia bycia dla kogoś ważnym. Chcę się tego pozbyć. Jeśli nie będę miała tych potrzeb, będzie mi łatwiej.


Ascaia, oj pierdzielisz =)
dzięki dziewczyny  :kwiatek:

dobrze jest jak ktoś potrząśnie i naprowadzi na dobrą drogę..
Tak Julie trafiłaś z porównaniem  😀

zapisuje się na egzaminy na prawo jazdy,może zdam  😂
zawsze to łatwiej 🙂


zamelduję się w wątku po szczerej rozmowie z mężem 🙂
ushia   It's a kind o'magic
24 listopada 2015 08:29
trzymam kciuki 🙂

[quote author=Ascaia link=topic=44.msg2454674#msg2454674 date=1448304920]
Potrzebuję ludzi, potrzebuję rozmów, poczucia akceptacji i poczucia bycia dla kogoś ważnym. Chcę się tego pozbyć. Jeśli nie będę miała tych potrzeb, będzie mi łatwiej.


Ascaia, oj pierdzielisz =)
[/quote]

No właśnie tez czytam i sie zastanawiam jak to skomentować jeszcze oprócz tego byś sie wzięła razem i polazła do dobrego psychologa. Masz jakies kosmiczne wymagania do siebie, i dość wysoki poziom autodestrukcji (każdy ją ma, ale twoja brzmi ciut malo bezpiecznie już), bo z każdego twojego postu w tym wątku można to wyczytać. Może nie koniecznie musi być psycholog, na przykład ktoś bliski do wygadania sie, bo błądzisz. Skończysz tak ze się rozłożysz w szpitalu, bo organizm ma ten kres wytrzymałościowy.

Wiesz kto nie potrzebuje akceptacji, poczucia bliskości, rozmów i ludzi? Psychopaci. Nie da sie odciąć od takich rzeczy, a jesli sie uda to nic zdrowego ani dobrego w tym nie ma.
Bez żadnych aluzji i złośliwości, martwię sie o ciebie naprawde, i jesli dasz rady naprawde spróbuj spojrzeć na to trzeźwiej z boku.
Potrzebuję ludzi, potrzebuję rozmów, poczucia akceptacji i poczucia bycia dla kogoś ważnym. Chcę się tego pozbyć. Jeśli nie będę miała tych potrzeb, będzie mi łatwiej. Faktycznie, brzmi to bardzo niepokojąco. W ten sposób skończysz z depresją.

Julie Z warsztatem trafiłaś w punkt 😉 Mąż Kariny właśnie tam pracuje. No proszę. 😁

zapisuje się na egzaminy na prawo jazdy,może zdam  😂 zawsze to łatwiej 🙂

zamelduję się w wątku po szczerej rozmowie z mężem 🙂

O właśnie! Prawko, koniecznie. Powiem Ci, że ja bym na bank ocipiała jak bym nie mogła się ruszyć z domu. Teraz jak leje i wieje, to dla mnie zbawieniem jest wyjście na kilka godzin do centrum handlowego. Po prostu łazimy, coś zjemy, czasem daję się Gabrysiowi namówić na jakieś bujająco grające machiny na żetony, czasem wchodzimy na płatne sale zabaw... chociaż ostatnio na takiej sali z kulkami złapał wirusa i smarczemy do dziś.
Najchętniej siedziałabym z nim na placu zabaw na dworze, ale co zrobić... Trzeba jakoś ratować swoje zdrowie psychiczne i samochód jest w tym bardzo pomocny. 😉
Jak ja się cieszę, że już za tydzień Gabik idzie do przedszkola!  😅 Nam obojgu to dobrze zrobi.
A powiedz jeszcze raz, czemu dałaś spokój z myśleniem o przedszkolu? Ja widzę po Gabrysiu, że dziecku w tym wieku siedzenie non stop w domu z matką szkodzi na dekiel. 😁

A na rozmowę z mężem wybierz jakąś miłą chwilę. (Może w łóżku...? 😉 )
Powodzenia! :kwiatek:
Z medycznego punktu widzenia to pewnie już mam lekką depresję.
Ale spokojnie pełnej autodestrukcji nie będzie, bo mam zbyt silne poczucie odpowiedzialności. Póki mam zwierzęta to nie mogę zniknąć. A biorąc pod uwagę, że suka ma dopiero rok to jeszcze jakieś naście lat życia przede mną, jeśli chodzi o moją decyzję.
Patrzę na to trzeźwo. Zdaję sobie sprawę z tego jak to brzmi. Ale to są fakty. Gdybym mniej chciała być z ludźmi, byłoby dla mnie lepiej.
A czy tylko psychopaci nie mają takich potrzeb... Patrząc na moich znajomych, patrząc na to forum... Większość ludzi umie mieć duuużą dozę dystansu do innych. Umieją ostro traktować relacje i kształtować je "pod siebie". Mnie wychowano w poczuciu tego, że to nie jest w pełni dobre i zdrowe, że to zbytni egoizm. 
Ascaia to, co widzisz w wypowiedziach na forum, to zawsze jest tylko część człowieka, a w przypadku części osób zapewne mniej lub bardziej świadomie kreowany wizerunek. Nie sądzę, żeby ktokolwiek w sieci był w 100% autentycznym sobą - nawet jeśli nie kłamie, to zwyczajnie pewne rzeczy przemilcza. Nie wierzę w istnienie osoby, która nie potrzebuje innych ludzi, nawet najzagorzalszy introwertyk ich potrzebuje - tylko niewielu, nie całego tłumu. A to, że ktoś ma dystans do innych, też nie oznacza, że oni mu nie są potrzebni, tylko dość często, że już swoje w życiu przeszedł i dostał parę razy po tyłku.
Stasio chodził sierpień wrzesień z czego może 2 tygodnie był 🙁 chorował strasznie, chociaż nigdy wcześniej mi nie chorował... jeszcze nie zaszczepiliśmy się na ostatnią szczepionkę ,ale znów zasmarkany. czekam.. zaszczepię.
ale pewnie państwowo pójdzie od września, prywatnie u nas ceny z kosmosu... ok. 1200
tam gdzie chodził było 300 zł do 5 h bo mieli dofinansowanie.

Chodził by dalej ale ciężko było mi go odbierać bez samochodu, do nas autobus jeździ co godzinne(nie wyrabiałam się od autobusu z przedszkola na drugi ) jak było ciepło to ok. godzinę na placu zabaw poczekaliśmy. Potem te 10 km w dwie strony jeździła po niego rowerem z przyczepką  😂
Panie się śmiały,że matka polka  😎
ale jak teraz tak zimno nie wyobrażam sobie czekać z nim godzinne na autobus

My też cały rok na placach zabaw, na sale też jeździłam z nim.
ale to przedszkole dało mi do zrozumienia, że bez prawka to ja tak dalej nie dam rady 🙂

W domu też aktywnie spędzamy czas typu malowanie farbami, lepienie, klejenie... Teraz ja robię bombki i szyje na święta na kiermasz. Oczywiście staś też robi
zaraz idziemy stajnie posprzątać naszykować na wieczór dla koni.
Jak wrócimy to mi może uśnie na godzinkę , będzie cisza spokój czas na serial i robótki 😀

Averis   Czarny charakter
24 listopada 2015 13:19
Ascaia, ale to jak cię wychowano, że jak wygląda relacja z drugim człowiekiem? I jaka zbytnia doza dystansu? Jak mnie ktoś krzywdzi, to mu o tym mówię, jeśli z tego powodu odchodzi, to widać nie był wart tej przyjaźni/ miłości. Nie umiem sobie jakoś wyobrazić niepozytywnych cech, które mogą doprowadzić do zbudowania zdrowej i trwałej relacji. Zdrowe związki tworzą zdrowi ludzi, lub ci chcący wyzdrowieć i pracujący nad sobą. Po iluś tam zerwanych przyjaźniach i związkach stwierdziłam, że problem w ich budowaniu tkwi we mnie i to ja mam problem z nawiązywaniem relacji. I miałam rację.
Ascaia Przepraszam jeśli uznasz, że się wtrącam to po prosti zignoruj co napiszę, ale tak śledzę Twoje wpisy w psim wątku i tutaj co jakiś czas zaglądam. Tak sobie myślę masz tyle okazji by się teraz rozwinąć, równiez w tych ludzkich kontaktach, masz super psa - wykorzystaj to!. Ja też bywam aspołeczna;d nie mogę być z ludźmi cały czas, potrzebuję chwili dla siebie (chyba jak każdy), chwili spokoju i lubię móc kontrolować ilośc czasu spędzanego z innymni i mieć wybór na to w jakich kręgach się obracam.

Popatrz na to z innej strony, mieć cel to coś wspaniałęgo, daje pozytywnego kopa i od razu chce się żyć. Nie chciałabyś się z Werną zakręcić coś w psich sportach? Przecież w Lublinie też jest grupa, która pracuje z psami, prowadzą szkolenia ale i razem jeżdżą na zawody, seminaria. To jest coś innego, zmiana środowiska, inne spojrzenia na świat, inne priorytety i myślę, że obie z Werną byście na tym skorzystały🙂

Jeśli uważasz inaczej to no problem tak tylko mi to przyszło na myśl bo widzę po sobie, ja tak jak mówię nie jestem zbytnio proludzka ale bez mojej ekipy stajennej nie dałabym rady, podobnie z psimi znajomymi, z którymi mogę skomentować postępy, porozmawiać i po prostu miło spędzić czas, a wspólne zainteresowania to super sprawa. Obserwuję zmianę wielu osób przed i po ym jak weszły chociażby do psiego środowiska, niegdyś zamnięte w sobie a teraz jeżdżące po całej polsce po szkoleniach, spotykajaće ludzi integrujące się. Oczywiście jest na to milion innych sposobów, ale taki przykład jest mi bliski dlatego tak się rozpisałam.

Cokolwiek zdecydujesz powodzenia i głowa do góry🙂
Ascaia, ale to jak cię wychowano, że jak wygląda relacja z drugim człowiekiem? I jaka zbytnia doza dystansu? Jak mnie ktoś krzywdzi, to mu o tym mówię, jeśli z tego powodu odchodzi, to widać nie był wart tej przyjaźni/ miłości. Nie umiem sobie jakoś wyobrazić niepozytywnych cech, które mogą doprowadzić do zbudowania zdrowej i trwałej relacji. Zdrowe związki tworzą zdrowi ludzi, lub ci chcący wyzdrowieć i pracujący nad sobą. Po iluś tam zerwanych przyjaźniach i związkach stwierdziłam, że problem w ich budowaniu tkwi we mnie i to ja mam problem z nawiązywaniem relacji. I miałam rację.

A jak rozwiązałaś ten problem, jeżeli mogę wiedzieć?
Jest mi dość bliski.
Averis   Czarny charakter
24 listopada 2015 16:35
maluda, poszłam na terapię i włożyłam w nią tony pracy nad sobą. Ani to było miłe, ani przyjemne. Ale bycie wiecznie samotnym jest o wiele gorsze.
Ascaia, może się mylę, ale ciągle odczytuję z Twoich postów taką ambiwalencję - jestem nieszczęśliwa, ale to dlatego, że jestem wierna właściwym wartościom. "Ludzie z forum" są szczęśliwi, ale oni hołdują złym wartościom i ja ich nie chcę. Coś zgrzyta. Nie może być tak, że z Twoimi (Twojej rodziny) wartościami wszystko ok, skoro sprawiają, że jej wyznawcy tak się w życiu nie mogą ze sobą poukładać. Pewnie nie z samymi wartościami nawet, a z ich interpretacją może? Bo jak byś była w klinczu - nie możesz zrobić ruchu w żadną stronę, bo albo porzucisz ważne wartości albo zostaniesz w swoim nieszczęściu.
Odczytałam to tak, jak byś uważała, że ci, co kształtują swoje relacje tak, jak im odpowiada, są egoistami, w złym tego słowa znaczeniu. Z tym się nie mogę zgodzić.
Tak, to ja mam problemy z budowaniem zdrowych, trwałych i prawdziwych relacji.
Tak, jestem w stanie te problemy nazwać i określić ich przyczynę.
Nie, nie chodzi o brak znajomych i kontaktu z ludźmi, mam go bardzo dużo.
Nie, nie jestem aspołeczna.
Tak, jestem towarzyska, nie mam problemu z nawiązywaniem nowych znajomości. 
Tak, mogłabym wziąć się za psi sport gdybym miała na to czas i pieniądze.
Nie, nie uważam się za ideał wartości i świętą, a innych za "grzeszników".
Nie, nie uważam, że inna hierarchia wartości, a właściwie sposób ich realizacji w życiu, to zło.
Tak, nie wszystkie wartości i sposoby ich realizacji umiem wprowadzić w swoje życie tak by czuć się z tym sobą.
Tak, na swojej drodze spotkałam ludzi będących egoistami w złym tego słowa znaczeniu.
Nie, "ludzie z forum" nie są wyznacznikiem tego, co napisałam o mojej samotności.
Ascaia, Próbuję zrozumieć co masz na myśli i chyba wiem, ale może nie do końca. Można być samotnym w ogromnym tłumie ludzi.
Jednak nie można być tak samo "dobrym", serdecznym, otwartym i przyjacielskim absolutnie dla wszystkich wokół. Najtrudniej "odsiać" komu warto zaufać, a komu nie. Prawda też taka, że ci hmm... z wielkim sercem, bardzo wrażliwi, honorowi i serdeczni prędzej czy później dostają mocno po dupie.... i muszą nauczyć się takiego "zdrowego egoizmu".

Banandi, Aaa, nie, nie, nie.... Nic Cię nie może ZMUSZAĆ. To Ty powinnaś CHCIEĆ. Nie chcesz - nie rób. Żadna mowa motywacyjna nie zmusi do działania. Wręcz nie powinna zmuszać. Poza tym motywacja spowodowana bodźcem "z zewnątrz" - czyli np. spowodowana jakąś kołczingową mową, zdaniem, jakimś mądrym cytatem... jest krótkotrwała. Za nią powinny iść konsekwencja i wytrwałość, bo bez tego nie będzie żadnego efektu - a jak nie ma efektu, nie ma motywacji do dalszych efektów; nie ma mierzalności naszych działań.
Jeśli chcesz coś zrobić - to zacznij to robić. I wyrzuć ze słownika "nie chce mi się....".

ushia, Uwielbiam czytać Twoje posty. Podpisuję się rękami i nogami...
Ascaia, na moje to zwyczajnie tęsknisz za miłością, może odrobinę wyidealizowaną, typu "żeby zrozumiał moją duszę". Albo chociaż za szansą dopracowania się sprawdzonej, tej najbliższej, relacji. Bo to raczej nie jest tak, że spotyka się wyśnionego, który czyta w myślach, czy kto co tam uważa, że jest miłością. Tzn. myśli się, że się spotkało i przeżywa się różne rozczarowania, duże lub malutkie, i albo się z tych powodów zrywa, albo wędruje przez to dalej.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
25 listopada 2015 16:14
Tak, jestem w stanie te problemy nazwać i określić ich przyczynę.


No raczej nie.


Oczywiście, mogę się mylić, ale jestem prawie pewna, że sprawa wygląda tak.
od dzieciństwa ktoś Ci wciskał w głowę, że najwazniejszy jest w życiu sukces. Że ludzie, którzy nie odnoszą sukcesu nie są wiele warci. Że najważniejsze w życiu to twardo stąpać po ziemi. Że jak się ulega "porywom serca" to się może skończyć tylko źle, bo one Cię odrywają od realizacji celu. A to jest przecież najważniejsze. Realizować cel, osiągać sukces, być lepsza niż inni. Wtedy się ma wartość.
A Ty jeszcze nie osiągnęłaś tego niezdefiniowanego, nierealnego, niedoścignionego celu, więc nie jesteś wartościowa. Nie zasługujesz na to, żeby Cię ktoś mógł polubić, pokochać. Dlatego też musisz więcej pracować, bardziej się starać. I zapomnieć o tych pieprzonych uczuciach, które ciągle Ci przeszkadzają. To wina uczuć. Uczucia należy wyciąć, wykasować, zniszczyć. Wyrzucić z życia. Bo one są trudne, raniące, przeszkające. To przez nie, przez te samotności, te tęsknoty, to wszystkie wybuchy i porywy serca nie da się skupić na tym co jest najważniejsze. Czyli na robocie.
Wszyscy biegną do przodu przez te płotki, a Ciebie uczucia targają na boki i ciągną za włosy do tyłu, żebyś się wywaliła.


Czyż nie tak?
Sankaritarina, chyba rzeczywiście rozumiesz. 🙂
halo, może z pierwszego zdania można by coś wyciągnąć.
Strzyga, pudło.
Strzyga - nie wiem jak u Ascai ale wyrazilas tak prawie w 100% mój tok myślenia (a właściwie jeden aspekt, ale trafnie)  sprzed jeszcze nie tak dawna bo roku-dwóch temu 😁  A ile pracy nad tym, żeby to zmienić...

Mi kryzys jaki ostatnio miałam mija, choc dużo rzeczy dalej 'zwalone' na glowie, konieczność podjęcia kilku ważnych decyzji mnie dalej troche przytłacza, ale krok po kroku sie za każdą biorę, dzieki czemu mysle wrócił spokojny sen nocą i dobry humor. Tylko zdrowotnie sie cos rozregulowalam i nie mogę z tym dojść do ładu.
Jeśli mogę się wtrącić, to potwierdzam, że Strzyga strzeliła pudło. Ascaia świetnie wie, gdzie leżą przyczyny problemów. Piszę to, żeby nie było, że Ascaia się wypiera i nic do niej nie dociera. To nie tak. Tylko tyle chciałam i już się nie wpieprzam.
U mnie psychiczna rozsypka. Za dużo sobie ostatnio wzięłam na bary a od dawna mam wobec siebie chyba zbyt wysokie oczekiwania. Mam nadzieję, że jakoś się szybko ogarnę.
Ascaia, to strzelę tak, żeby mnie pożarto. Poproś dobrych ludzi, żeby... modlili się w twojej intencji. W intencji szczęśliwej miłości i związku. Bo coś mi się zdaje, że przyjmujesz obciążenia i utrudnienia wynikające z konkretnego światopoglądu, a nie przyjmujesz związanego z tym światopoglądem wsparcia.
Bo... albo coś nadprzyrodzonego istnieje, albo nie istnieje. Jeśli istnieje, i jeśli się z tym liczymy, jeśli Istnieje Miłość - to można chociaż do niej się zwracać. Do niepojętej siły.
halo, nie mam nic przeciwko takim interwencjom. Ale...

tu nie o miłość i związek chodzi. A przynajmniej nie zasadniczo o to. I to też nie to, co sugerujesz, czy sugerowała Dzionka - to nie jest bezpośrednio kwestia wartości, walki dobra ze złem, świętości i grzechu...

Nie bardzo mam ochotę na autoanalizę tutaj, bo... bo właśnie też o to chodzi. O moją zbytnią otwartość, zbyt szybkie ufanie ludziom, szczerość. Gubi mnie mieszanka "miękkości" do ludzi - dobroci i dobrego wychowania (a mimo to właśnie te cechy uważam za wartościowe), co owocuje często brakiem asertywności i swoistą naiwnością. Nie umiem zbudować zdrowej relacji (i tu może nawet bardziej mam na myśli przyjaźń niż miłość), bo często "nie szanuję" siebie.
Dlatego napisałam, że chciałabym tak bardzo nie potrzebować ludzi. Że jest to moje uzależnienie. Bo często mnie jest dużo więcej w relacji. Może gdybym nauczyła się być bardziej zdystansowana, chłodniejsza, wymagająca, to odwróciłyby się role.
Ale nie umiem - próbowałam już w życiu na siłę "spasować", prowokować by to o mnie "zawalczono". Musiałam się pilnować na każdym kroku by tłumić swoje naturalne odruchy życzliwości. Źle się z tym czułam, to nie byłam ja, tylko ciągła gra aktorska. 

Już, napisałam i... pewnie będę tego żałować... bo znowu się odsłoniłam... Bo nie umiem jak napisała Murat-Gazon "w internecie pokazywać tylko część siebie", a później to się obraca przeciwko mnie. 😉

Ale luuuuz, dam sobie radę, chociaż będę pisać, że mi źle. Osiołek ze Shreka - moje emocje to okrycie wierzchnie. I dlatego piszę o tym, wyrzucam to z siebie. Ale żyję, idę do przodu i robię swoje.



Ascaia, hm, ten Twój wpis tylko potwierdził to, co miałam na myśli pisząc do Ciebie stronę temu. Pewnie niejasno się wyraziłam, ale właśnie o to mi chodziło - o to, jaka chcesz być (i jesteś) i jakie masz tego rezultaty. No ale racja, to nie miejsce na diagnozy, więc się wycofuję 🙂 Miłej nocy.
Ascaia, a nie mogłabyś po prostu przyjąć, że Wszystko z tobą ok? 🙂 Świat przewiduje miliardy opcji, dla każdego znajdzie się miejsce. A nigdy nie ma tak, żeby "kompatybilność" ze światem trwała zawsze, wiecznie i na 100%.
Ludzie - my - jesteśmy cenni, choć obarczeni słabościami. Jeśli coś nie jest idealne, nie znaczy jeszcze, że nie jest wartościowe.
Szczerze wątpię, czy istnieje w ogóle Relacja Absolutna inna niż z Absolutem 🙂 "Niespokojne jest serce człowieka, dopóki... itd."
Ale pełno relacji ma swoje wartości, choć, bywa, rozczarowują i napełniają goryczą.

Właśnie przypadkiem rzuciłam okiem w TV na film - baśń buddyjską.  O miłości człowieka i "tysiącletniego demona - węża".
Z dość dziwnym (jak na buddyzm) morałem: że lepiej jest cierpieć a przeżyć COŚ, niż nie przeżyć. Choć każda wybrana opcja niesie coś cennego. Wg tej baśni najważniejszą wartością jest... odwaga.
Dzionka, no to racja, coś niejasno, bo nijak nie odczytuję tego, c tej poprzedniej Twojej wypowiedzi. 😉
Więc co do ostatniego tamtejszego zdania - myślę, ze jednak zgodzisz się z tym, że "złymi egoistami" są ludzie, którzy widzą "Ciebie" przede wszystkim wtedy, kiedy sami tego potrzebują. Dla których Twoje potrzeby są "Twoim problemem, nic mi do tego, poczekam aż sobie z tym poradzisz i wtedy możemy się przyjaźnić"...

halo, na szczęście oprócz emocjonalności i ciepła dano mi też nieco inteligencji, może nawet "nieco sporo" 😉 Więc wiem, że świat nie jest idealny i nie płaczę nad tym.
Na logikę coś ze mną musi być nie tak skoro nie jestem w stanie mieć ani prawdziwych przyjaciół, ani znaleźć miłości. Bo jednak mimo tych miliardów opcji jakoś kompatybilności dla siebie nie znajduję. Rzeczywiście prawdopodobnie mam wyobrażanie o relacjach, które można opisać hasłem romantyczne. Bo tak bo chciałabym się czuć dla kogoś ważna. Tak bez domysłów. Chciałabym doświadczać tego, że ktoś (oprócz moich rodziców) o mnie dba, nawet gdy wymaga to od niego jakiegoś wysiłku.

A co do odwagi... to już pisałam. Mimo wszystko ciągle poznaję nowych ludzi, ciągle buduję relacje. Wręcz takie, które jestem skłonna nazwać przyjaźnią... później okazuje się, że za szybko... Nie rezygnuję z tego. Nie umiem. Odwaga czy głupota, ale ciągle w to idę... w bliskie i bardzo bliskie relacje z ludźmi. I takich z mojej strony"bliskich" mam wieeeeelu. Ale tylko jedna osoba jest wobec mnie fair od lat. Tylko też to taka przyjaźń w cudzysłowie, bo jednak ważniejsza jest praca i kilka innych spraw po drodze. Ale i tak to moja najprawdziwsza i najserdeczniejsza relacja.

PS. Dzionka, jakie "miłej nocy". Jestem w środku dnia pracy. 😉
Ascaia - problem z brakiem asertywności i pewną naiwnością w relacjach to wbrew pozorom problem bardzo wielu ludzi, z reguły dobrych i wrażliwych ludzi 😉 A w byciu dobrym i wrażliwym nie ma nic złego (wręcz przeciwnie) - ale tak obserwując choćby po kilku bliskich mi osobach - Ci dobrzy czasem zapominają w tej dobroci uwzględnić siebie. Są dobrzy dla wszystkich wkoło, dla świata, zwierząt, przyrody, itd - ale nie dla siebie samych. A przecież sami też są częścią świata, też są ludźmi - skoro inni ludzie zasługują na to co dobre, to czemu nie oni?
Potrzeby bycia z ludźmi nie da się wyrzucić, jesteśmy istotami społecznymi. Owszem można ją stłumić ale to, że coś jest stłumione nie znaczy, że tego wcale nie ma. Natomiast nad samą asertywnością czy szacunkiem i sympatią do siebie można pracować/poukładać sobie w głowie 🙂 Jak? Tego nie wiem, Ty też masz prawo nie wiedzieć. Czasem pomaga w dojściu do rozwiązań inna osoba, czy to mniej lub bardziej bliska, czy zupełnie obca jak psycholog, a czasem pewne rzeczy same się człowiekowi z czasem w głowie rozjaśniają.




"w byciu dobrym i wrażliwym nie ma nic złego" - tylko okazuje się w dzisiejszych czasach wyjątkowo niepraktyczne. 😉
No coś w tym chyba jest niestety 😉
I jak tu żyć  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się