społeczna nieświadomośc

IloveMosiek   Mościsław & Co
10 marca 2009 22:51
do założenia wątku skłoniła mnie przeżyta w niedzielę bardzo dobijająca sytuacja...

kawałek przedpołudniowej przejażdżki w terenie odbywaliśmy z koniem poboczem. ku naszemu niepomiernemu zdziweniu, zatrzymał nas partol drogówki. bardzoopryskliwi i nieprzyjemni młodzi panowie policjanci zapytali, dlaczego jadę na koniu... bez świateł! bo przecież obowiązują cały rok...! zaproponowałam, że jeśli któryś z nich opatentuje montowane na koniu dynamo,to chętnie skorzystam, a tymczasem żegnam ozięble. panowie byli tak zbici z tropu, że odstąpili nawet od wręczenia mi mandatu.  🤔wirek:

jak radzicie sobie z przejawami nieświadomości wśród nie-koniarzy? co Was spotkało w tej materii?
doskonale zdaję sobie sprawę, że może miec ona różne przejawy - czasem sytuacje bywają zabawne, ale często niebezpieczne...
asds   Life goes on...
10 marca 2009 22:57
BUAHAHAHAHAHA  😁 👍

A ja glupia myslałam że juz wszystko w życiu słyszałam....Nie na jakies wyjatkowe modele musiałas trafic
darolga   L'amore è cieco
10 marca 2009 23:10
Myślałam, że nic mnie w życiu nie zdziwi....  😂  👍
dempsey   fiat voluntas Tua
10 marca 2009 23:12
ale oni tak serio??  😲
ej może im sie dzien kobiet pomylił z prima aprilis?
kujka   new better life mode: on
10 marca 2009 23:12
asds, to powiem Ci wiecej - kiedys jechalam z kolezanka jakas polna droga nad wisla. nagle podjezdza do nas policyjna furgonetka i jak w wypowiedzi IloveMosiek - jakies glupie gadki. chlodno costam odpowiedzialysmy, i odjezdzamy. ruszylysmy sobie klusem, a ci - uwaga - nie dosc, ze za nami pojechali, to jeszcze wlaczyli megafon, swiatelko i zaczeli na nas wolac zebysmy sie zatrzymaly! Dobrze ze mialysmy konie spokojne i odwazne w terenie, bo inny kon to juz by dawno pofrunal od goniacego go wrzeszczacego samochodu o.o
IloveMosiek   Mościsław & Co
10 marca 2009 23:13
ale oni tak serio??   😲
ej może im sie dzien kobiet pomylił z prima aprilis?



oni byli tak śmiertelnie poważni, że odpadłam. jeden nawet wyciągnąłten druczek do mandatów  👀
asds   Life goes on...
10 marca 2009 23:17
"za poruszanie sie pojazdem 2 śladowym bez oświtlenia"  😁


Paranoja...musze chyba do sklepu samochodowego skoczyc po światła przednie. Problem tylko jak regulacje normalne długie zrobic. No i o światłach stopu i wymijania juz nie wspomnę  😁

KOń na pewno się ucieszy  😁


Normalnie ręce opadają
Ja miałam przeprawę o brak kierunkowskazów w rowerze. Też serio.
Pokazałam kierunkowskaz i lewy i prawy/ ręce/ sądząc,że Pan Władza sobie jaja robi.
Nie robił-aż zadymił ze złości. I zażądał prawa jazdy.
No to odjechałam sobie przełajowym sprintem w cholerę . Na szczęście nie miał dość desperacji,żeby za mną lecieć pieszo w pościg.
mi wracajac do warszawy kazali konia wypakowac z przyczepy- bo pan musi zobaczyc czy jest zgodny z opisem zamieszczonym w paszporcie. umarlam 😵
kujka   new better life mode: on
10 marca 2009 23:20
zen, a gdzie to bylo, moze na poboczu jezdni?

bez kitu, mnie juz nic nie zdziwi. ludzie sa po prostu glupi, inaczej nie potrafie tego nazwac.
darolga   L'amore è cieco
10 marca 2009 23:22
Z takich przypałów przyczepowych to miałam troszkę inną sytuację. Wieźliśmy siano w trajlerku, zatrzymała nas policja, policjant zrobił awanturę, że w dowodzie jest napisane: przyczepa do przewozu koni, a nie siana, w związku z czym postanowił wlepić mandat. Ale potem tato się odwoływał i mandatu suma sumarum nie było 😉
asds   Life goes on...
10 marca 2009 23:23
zen  wsumie z jednej strony moze i dobrze....JAkby konia ukradli komuś to jest się juz czego bac- bo policja nalot zrobi na przyczepe jeszcze 😉
darolga   L'amore è cieco
10 marca 2009 23:25
Ale gorzej, jak masz konia niechętnie włażącego do przyczepy... I ładuj go potem na poboczu... A jak nie daj Boże się odsadzi na drogę czy coś... Brr...
O, jeszcze mi się jedno przypomniało!
Kiedyś nie dojechałam na zawody, bo policjant nie wierzył ile może ważyć koń i musieliśmy się wracać do Wrocka na wagę, żeby udowodnić, że przyczepa ma DMC nie przekroczoną, że jest legalnie ciągnięta.
zen, a gdzie to bylo, moze na poboczu jezdni?

bez kitu, mnie juz nic nie zdziwi. ludzie sa po prostu glupi, inaczej nie potrafie tego nazwac.


tak, na starej autostradzie na ktorej teoretycznie nie powinnam stac 🤔wirek: powiedzialam, ze wypakuje konia- ale pan mi go pakuje z powrotem. poza tym kon ma wypalone numery, wiec zapraszam do bukmanki- facet wlazl, skary pizgnal tylami w klape z nudow- i pan wyprysnal w ekspresowym tempie.
Znajomi mi kiedyś opowiadali taką historię jak darolga, może to o Tobie opowiadali 😀 Bo to była własnie o kims anegdota 😉

U nas naprawdę policjanci są chyba czasem głupi. Ale u nas nie ma kultury jeżdżenia z końmi takiej, koń z jeźdzcem to rzadkość i nie wiadomo widać jak na to zareagować. Na Wyspach jest tak, że każdy cie przepusci, zwolni albo wręcz zatrzyma się, każdy sie pozdrawia i ogólnie jest spokój, koniem nie ma strachu wyjechać, a policja  konnych zatrzyma najwyżej jeśli jadą po złej stronie drogi, lub widza że dzieci jadą bez kasków. Choc też zdarzają się kretyni wśród kierowców(ale zauważyłam, że 80% aut jeżdżących za szybko koło koni, albo próbujących je płoszyć, to auta  z Polakami! Wstyd!).
Ale gorzej, jak masz konia niechętnie włażącego do przyczepy... I ładuj go potem na poboczu... A jak nie daj Boże się odsadzi na drogę czy coś... Brr...


To trzeba temu panu policjatowi debilnemu nakazać poczytanie przepisów o transporcie zwierząt, bo tam jasno i wyrażnie jest, że ma prawo żądać wyprowadzenia zwierzęcia celem identyfikacji, ale tylko w miejscu do tego odpowiednim, nie zagrażającym ani zwierzęciu ani innym uczestnikom ruchu drogowego. /czyli należałoby pojechać np. do jakiejś stajni, lub punktu specjalnego gdzie odpoczywaja transproty zwierząt, bo i miejsce tam jest i odpowiednie podłoże itp. itd.
Alvika   W sercu pingwin, w życiu foka. Ale niebieska!
11 marca 2009 10:02
OK, a wracając do sprawy IloveMosiek, jak jesteśmy z punktu widzenia prawa traktowani jadąc poboczem? Albo jezdnią? Tak samo jak piesi? Mam się wtarabaniać na chodnik, jak nie ma pobocza, czy mogę dalej majestatycznie sunąć kurdupelkiem po jezdni?

Co odpowiadać policji w ramach kontroli drogowej?
do założenia wątku skłoniła mnie przeżyta w niedzielę bardzo dobijająca sytuacja...

kawałek przedpołudniowej przejażdżki w terenie odbywaliśmy z koniem poboczem. ku naszemu niepomiernemu zdziweniu, zatrzymał nas partol drogówki. bardzoopryskliwi i nieprzyjemni młodzi panowie policjanci zapytali, dlaczego jadę na koniu... bez świateł! bo przecież obowiązują cały rok...! zaproponowałam, że jeśli któryś z nich opatentuje montowane na koniu dynamo,to chętnie skorzystam, a tymczasem żegnam ozięble. panowie byli tak zbici z tropu, że odstąpili nawet od wręczenia mi mandatu.  🤔wirek:

jak radzicie sobie z przejawami nieświadomości wśród nie-koniarzy? co Was spotkało w tej materii?
doskonale zdaję sobie sprawę, że może miec ona różne przejawy - czasem sytuacje bywają zabawne, ale często niebezpieczne...


W sprzedaży są lampki, które przyczepiasz sobie do buta. 😎 Ale to raczej po zmierzchu dla własnego bezpieczeństwa.
Swoją drogą ja bym przyjeła taki absurdalny mandat., po to by zrobić z tego użytek medialny 🏇.
Ostatnio policjant chciał mnie ukarać : za nietrzymanie rąk na kierownicy podczas prowadzenia samochodu! (jedną ręką brałam coś z deski, drugą otwierałam sobie osłonę przeciw słoneczku). Pan nie brał po uwagę, że mam jeszcze nogi 😂
Poprosiłam o wskazanie odpowiedniego paragrafu w kodeksie i wymiękł.
Mi też kazali wyładowywać konia z przyczepy na poboczu...Ale kobyła koleżanki nie należała do koni hymm sympatycznych zazwyczaj żeby odwiązać jej uwiąz jedna osoba wchodziła bokiem i łapała ją za kantar a druga szubko odwiązywała żeby uratować swoją twarz i ręce, jechałam sama więc jak panowie poprosili mnie o wyładowanie to wpierw grzecznie powiedziałam że jeżeli mam ją wyciągnąc tu to poproszę o weterynarza i oświadczenie że jeżeli coś się stanie to oni biorą odpowiedzialność na siebie, więc jak ja tak to oni w takim razie że muszą wejść do przyczepy i obejrzeć konia ale jak tylko otworzyłam drzwi to kobyła zaczęła kwiczeć i kłapać szczęką nad czapką pana funkcjonariusza więc szybko zrezygnowali bo od jej zębów brakowało im pół centymetra, po czy trzęsącymi rękami oddali mi dokumenty z komentarzem że zawsze wiedzieli że konie są niebezpieczne🙂 ha oni nawet zapomnieli wlepić mimandatu za brak prawka na przyczepy 🙂
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
11 marca 2009 10:17
Alvika, z prawnego punktu widzenia jesteśmy traktowani jako POJAZDY WOLNOBIEŻNE. A to w praktyce oznacza, że NIE MAMY PRAWA jeździć po chodniku, ale MAMY OBOWIĄZEK poruszania się prawym pasem jezdni.
czyli jeśli traktowani jesteśmy jako pojazdy wolnobieżne, to musimy posiadać prawo jazdy kat B???
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
11 marca 2009 10:34
Nie, ale według przepisów mamy mieć przy sobie paszport konia. W praktyce nie wyobrażam sobie wyjazdu w teren (a zwykle jeżdżę z grupa 6 osób) i wpychania do kieszeni 7 (bo jeszcze mój koń) paszportów.
aha. Moje pytanie z tąd, ze kat B uprawnia m.in. do prowadzenia pojazdów wolnobieżnych.
o ruchu zwierząt fragment z kodeksu drogowego:

Art. 35.

1. Jazda wierzchem i pędzenie zwierząt powinny się odbywać po drodze przeznaczonej do pędzenia zwierząt. W razie braku takiej drogi jazda wierzchem i pędzenie zwierząt mogą odbywać się po poboczu, a jeżeli brak jest pobocza - po jezdni.

2. Do jazdy wierzchem i pędzenia zwierząt stosuje się odpowiednio przepisy art. 34 ust. 1 i 2 oraz przepisy o ruchu pojazdów.

Art. 36.

1. Zabrania się jazdy wierzchem:

bez uzdy;
obok innego uczestnika ruchu na jezdni;
po drodze oznaczonej znakami z numerem drogi międzynarodowej oraz po drodze, na której obowiązuje zakaz ruchu pojazdów zaprzęgowych;
po drodze twardej w okresie niedostatecznej widoczności;
po drodze twardej osobie w wieku poniżej 17 lat.
2. Jeździec może prowadzić luzem tylko jedno zwierzę po swojej prawej stronie.

Art. 37.

1. Zwierzęta w stadzie mogą być pędzone po drodze tylko pod odpowiednim nadzorem. Zwierzę pojedyncze może być prowadzone tylko na uwięzi.

2. Poganiacz zwierząt jest obowiązany:

iść po lewej stronie pędzonych zwierząt;
w okresie niedostatecznej widoczności nieść latarkę z widocznym z odległości co najmniej 150 m światłem białym.
3. Zwierzęta mogą być prowadzone luzem przy pojeździe zaprzęgowym z jego prawej strony, w liczbie nie większej niż 2 sztuki.

4. Zabrania się:

pędzenia zwierząt po drodze oznaczonej znakami z numerem drogi międzynarodowej, a po innej drodze twardej - w okresie od zmierzchu do świtu;
pędzenia zwierząt po drodze twardej osobie w wieku poniżej 13 lat;
pędzenia zwierząt w poprzek drogi w miejscu niewidocznym na dostateczną odległość;
zatrzymywania zwierząt na jezdni;
zajmowania przez zwierzęta więcej niż prawej połowy jezdni albo drogi dla pieszych lub rowerów.
5. Rada powiatu może wprowadzić zakaz pędzenia zwierząt na określonych drogach lub obszarach oraz w określonym czasie.

I jeszcze odnośnie uprawnień:Art. 87 tego samego kodeksu:
3. Nie wymaga się uprawnienia do:

- kierowania rowerem, motorowerem lub pojazdem zaprzęgowym od osoby, która ukończyła 18 lat;
- prowadzenia kolumny pieszych, jazdy wierzchem lub pędzenia zwierząt.


Teli   Koń to zwierzak. Animal.
Rży i wierzga. Patrzy w dal.
Konstanty Ildefons Gałczyński

11 marca 2009 11:06
Zazwyczaj staram sie nie jeździć konno tam, gdzie samochody. Ale bywa, ze nie ma innej drogi i trzeba iść jezdnią. Kierowcy nie zdają sobie sprawy z tego, że nie wolno trąbić na konia, że jak bedzie jechał zaraz za zadem, to przypadkiem moze dostać kopniaka, że nie otwiera sie szyby i nie krzyczy do konia i nie jedzie obok, żeby sobie poogladać zwierzaka. Myśle, że to brak wyobraźni.
zabrania się jeździć m.in.
po drodze twardej w okresie niedostatecznej widoczności;

co to jest  "niedostateczna widoczność"? mgła? zmierzch - czy już deszcz?

czyli nawet gdybym koninie światełko do ogona przyczepiła to wyjechac po zmierzchu na nieoświetlona drogę nie mogę?

ale np. rowerzysta może?

No niestety kompletny brak wyobraźni 🙁
Ja niemal codziennie jadę kawałek poboczem dorgi. Po lewej stronie, bo tam jest ono większe i zawsze mam się gdzie odsunąć w razie czego. I nie muszę jechac po asfalcie.
Do tego jak widzę, że np. coś stpoi na drodz lub z przeciwka jedzie inne auto i się będą wymijać na mojej wysokości, to nigdy nie zsjeżdżam, a wręcz czasami wjeżdżam trochę na asfalt, żeby "przyblokować" drogę, bo na 99% byłoby wymijanie "na treciego" wobec czego auto cisnełoby sie tuż koło mojego konia. A tak to musi zwolnić i poczekać na więcej miejsca.

zabrania się jeździć m.in.
po drodze twardej w okresie niedostatecznej widoczności;

co to jest  "niedostateczna widoczność"? mgła? zmierzch - czy już deszcz?

czyli nawet gdybym koninie światełko do ogona przyczepiła to wyjechac po zmierzchu na nieoświetlona drogę nie mogę?

ale np. rowerzysta może?




Ja myślę, że twórca kodeksu brał pod uwagę że koń nie ma oświetlenia fabrycznego. I to dal bezpieczeństwa ruchu jest. Ale w sumie jak jesteś oświetlona z przodu i z tyłu to myslę że byłoby w miarę bezpiecznie

majek   zwykle sobie żartuję
11 marca 2009 11:24
Ja się gdzieś doczytałam, że konia to trochę się jak rower traktuje...

Ja dość dużo jeżdżę po poboczach, więc zaopatrzyłam się w różne odblaski - 4 pomarańczowe opaski zakładane na ochraniacze...  Można takie kupić w sklepach z art. motoryzacyjnymi - są z przeznaczeniem dla dzieci, więc można oprócz opasek dorwać np. odblaski w kształcie jabłuszek misiów itp..

W żółtej kamizelce nie jeżdżę, bo mi się nie podoba, ale mam kurtkę z odblaskami...

A ponieważ czasem też jeżdżę po ciemku - to konie nauczyły się chodzić z latarkami - czołówkami założonymi na naczółek.
Fajna sprawa. One teraz po ciemku nie chcą chodzić bez tych latarek, a Fisiek potrafi sobie po krzakach poświecić, żeby sprawdzić, czy nie ma w nich nic strasznego...

Mamy jeszcze czerwone światełko z tyłu (kiedyś było przyczepione do kulbaki - takie od roweru, ale jak mrugało, to kierowcy myśleli, że rower i specjalnie nie zwalniali... ) Teraz mam je na kapeluszu, ale rzadko zapalam.
Za to jak widzę, że ktoś zapie...ala drogą samochodem, to macham tym kapeluszem z czerwonym światełkiem. Zawsze zwalniają.

Repka: mój kolega, który z nami często jeździ - często tak wyjeżdża  - tzn. na środek jezdni - że niby chce pokazać, że koń sobie tak wymyślił i żeby ludzie zwalniali... Mnie to strasznie zawsze wkurzało, bo machanie czerwonym światełkiem uważam za wystarczające... Ale on uparcie twierdził, że to najlepszy sposób... Zresztą prawie mu się ten koń wyrżnął na asfalcie. Gdyby kierowca nie zdążył wyhamować... to moim zdaniem byłaby to wina jeźdźca...


Myślę, że w tej kwestii nie ma się z czego śmiać... I dla własnego spokoju i spokoju kopytnych wyposażyć się chociaż w te odblaskowe gówienka...

Jak się wybiorę w następny teren gdzies w okolicy sierpnia, to pokażę Wam jak to wygląda na fotkach...


Repka: mój kolega, który z nami często jeździ - często tak wyjeżdża  - tzn. na środek jezdni - że niby chce pokazać, że koń sobie tak wymyślił i żeby ludzie zwalniali... Mnie to strasznie zawsze wkurzało, bo machanie czerwonym światełkiem uważam za wystarczające... Ale on uparcie twierdził, że to najlepszy sposób... Zresztą prawie mu się ten koń wyrżnął na asfalcie. Gdyby kierowca nie zdążył wyhamować... to moim zdaniem byłaby to wina jeźdźca...




Ja staram się podjechać tylko do asfaltu, u nas droga wąska, to i tak juz miejsca nei ma żeby się wcisnąć. A robie to tylko wtedy kiedy widzę że moze być niebezpiecznie, bo się ktoś wciśnie.  wolałabym nie być w sytuacji jak mi ktoś przejeżdza 20cm od strzemienia, a z drugiej strony tylko ogrodzenie.
Kiuedyś miałam taką sytuację. Jeździłam kobyłę, która panicznie bała się ciężarówek. No a wracając z terenu musiałam przejechać przez ruchliwą drogę krajową. Akturat trafiłam na pędzącvego tira. Kobyła zamiast zrobić nawrotkę, to wyskoczyła spłoszona w kieunku stajni, czyli na asfalt. Udało mi się wyykierowac na pobocze, ale pech chciał, że za mna zaczeło auto hamować i miało coś nie tak z hamulcami, bo strasznie piszczały, co tylko dolało oliwy do ognia. Kobył znów na asfalt do stajni i wyrżnęłam, całe szczęście że juz za drogą. Skończyło się na kilku obtarciach.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
11 marca 2009 11:57
W terenie galopowym mamy w sumie trzy przejazdy przez drogę. Pierwszy dość mocno uczęszczany, zawsze zatrzymujemy się przed i czekamy. Czasem ktoś nas puści, a czasem trzeba uważać, bo np. kierowca TIRa krzyczy do ciebie "o, jaka fajna laska ujeżdża konia" i trąbi radośnie. :/ A konik zaczyna wywijać piruety. Chociaż zdarzają się TIRowcy, którzy od razu się zatrzymują lub już z daleka mrugają światłami, żebyśmy przechodzili.

Drugi przejazd jest już mniej uczęszczany, ale potrzebujemy dostać się na stronę lasu (po skosie do drogi), więc najpierw przejeżdżamy na drugą stronę drogi, wjeżdżamy na ścieżkę rowerową i dopiero przejeżdżamy pod las.

Trzeci przejazd jest niestety najgorszy, bo wyjeżdżamy z lasu i przejeżdżamy na jego drugą strone za zakrętem, więc raz, że trzeba się wsłuchać, czy coś nie jedzie, a dwa - jeśli jedzie to zdarza się, że zostaję na drodze i podnosze rękę w celu zatrzymania samochodu. Na szczęście działa i nikt nie próbował jeszcze nas wymijać tuż za zadem konia.


Pamiętam sytuację sprzed wielu lat, kiedy jechaliśmy na Hubertusa bardzo ruchliwą drogą. Konie szły parami i na światłach staliśmy normalnie obok samochodów. Jakieś dziecko nagle zaczęło krzyczeć z samochodu obok mnie: "Mamo, mamo, jaki śliczny konik!", a mój szanowny wierzchowiec spłoszony wrzaskiem wywalił z zadu prosto w drzwi tegoż samochodu. Na szczęście trafiło na koniarzy, którzy wiedzieli, że wina nie była konia i sprawa rozeszła się po kościach.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się