pomoc miedzyludzka- znieczulica czy pomoc bezinteresowana?

Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
12 lutego 2009 10:24
czy spotykacie na codzien oznaki znieczulicy na ulicach?
osoby potrzebujace pomocy, niedolezne, inwalidzi sa skazani na siebie i pogardliwy wzrok innych ludzi? czy moze jest jeszcze w nas odrobina dobra i ciepla wobec obcych ludzi?

jak reagujecie widzacac starsza osobe potrzebujaca pomocy? inwalide na wozku, nie widzacego?
przechodzicie obojetnie?
myslicie ze ktos inny na pewno jej pomoze?
samo pobiegacie pytajac o pomoc albo od razu podbiegacie i pomagacie?

widzicei wypadek samochodowy
zatrzymujecie sie i pytacie czy udzielic pomocy, zadzwonic po skaretke/ policje?
przejezdzacie obojetnie uwazajac ze to moze byc kolejny naciagacz, zlodziej?
przejezdzacie bo macie swiadomosc ze jedzie za toba wiele aut ktos z nich na pewno sie zatrzyma?

czy znieczulica jest tylko na ulicach czy moze tez w towarzystwie znajomych? jesli czegos potrzebujecie i kolezanka/kolega przytakuje ale nic nie robie w kierunku zeby wam pomoc?
czy wy zawsze chetnie pomagacie innycm znajomym? czy zawsze to jest odwzajemnione? czy jest tak ze wy pomagacie a kiedy wy potrzebujecie pomocy zostajecie na lodzie, sami?

ostatnio zaczelam sie zastanawiac co dzieje sie z ludzmi czy na prawde jestesmy az tak bardzo zabiegami by nie zauwazyc innego czowieka czy poprostu jestesmy znieczuleni na krzywde innych?
dla czego zawsze mamy najgorsze podejzenia co do ludzi?
dwa przyklady z autopsji:
starsza kobieta przewraca sie na ulicy w zimie, mezczyzna ktory jest najblizej niej reaguje: "ale sie spiła stara kur**"
zjezdzajac z autostrady na slimaku stoi rozlozony trojkat kilkanascie metrow dalej stoi auto odwrocone o 180st w kierunku ruchu, widac ze cala maska rozwalona poduszki powietrzne wystrzelily a obok auta dorosly mezczyna z dziewczyna ok 20. byl maly korek, sporo aut przedemna, nikt przedemna nei zatrzymal sie i nie zapytal czy pomoc. balam sie stanac zamknelam drzwi od wewnatrz, zatrzymalam sie nei zgaszajac silnika otworzylam szybe i spytalam czy wszyscy sa cali i czy nie zadzwonic na pogotowie. pan odpowiedzial ze nic im nie jest i zeby sie nie martwic.

Ja pomagam.
Tak trochę egoistycznie to zabrzmi,ale jak pomogę to mam takie euforyczne uczucie radości,że lubię pomagać.
widzicei wypadek samochodowy
zatrzymujecie sie i pytacie czy udzielic pomocy, zadzwonic po skaretke/ policje?
przejezdzacie obojetnie uwazajac ze to moze byc kolejny naciagacz, zlodziej?
przejezdzacie bo macie swiadomosc ze jedzie za toba wiele aut ktos z nich na pewno sie zatrzyma?



pomogłam
była rzeźnia...

dodać muszę jedno, jako że trasa była zablokowana wszystcy musieli stanąć...
poszkodowana Kobieta  (kompletnie zmiażdzona w aucie) + 2 dzieci (z tył)

cóz oprócz mnie pomagał 1 ludź
słownie JEDEN!!

kilkadziesiąt osób stało i sie gapiło...
ba, robiło zdjęcia!! dzwoniło do znajomych "jaki fajny wypadek"

rzygać mi sie chciało (na tych ludzi)....

fajna atrakcja widzieć umierających
czarnapanda   Złe Czarne Bobo
12 lutego 2009 10:36
Też pomagam,jest tyle nieszczęścia naokoło,tyle potrzebujących ludzi-potrzebujacych zwykłego usmiechu,pomocy w zakupach,przejsciu przez ulicę,nigdy nie chowam głowy w piasek,nie udaje ze nie widzę,wiecie,to jest dla mnie niezwykłe szczescie gdy widzę w tych często już baaardzo smutnych starych oczach iskierke radości.Pamietam jak dzis kiedy odporwadziłam starszego pana spod szpitala na Wrocławskiej na dworzec autobusowy bo jakos nikt nie wiedział jak dojsc(!!!!!!!!!) albo nie miał czasu,pan był po jakims zakropieniu oczu do badania,ledwo widział,szlismy pomalutku i rozmawialismy sobie,przed autobusem dziadzius wycałował mnie w oba policzki i nazwał swoim Aniołkiem 🙂...miał takie usmiechniete oczy....trzeba pomagać.
Ja pomagam. Zawsze zatrzymuje sie przy wypadkach, jesli widze ze wydarzyly sie przed sekunda i nie ma jeszcze policji, karteki. Najsmieszniejsze jest to, ze w duzej mierze jestem traktowana jako intruz. Kiedys jakis przemily pan, ktory stal przy dwoch samochodach wbitych w mur, na moje pytanie czy potrzebna jest pomoc najpierw wrzasnal "trupow nie ma, a pozniej poleciala wiazanka w moim kierunku". Tak, wiem pewnie byl w szoku, ale nie bylo to mile. Ostatnio jechalam z moim narzeczonym i na naszych oczach zderzyly sie 3 auta, dla mnie bylo oczywiste, ze sie zatrzymalismy, poszlismy sie zapytac czy wszystko ok, czy wezwac pomoc. Bylismy jedynymi, ktorzy sie zatrzymali, mimo tego ze przejezdzalo obok duzo samochodow i sporo ludzi widzialo te sytuacje.
Poza sytuacjami na drodze tez pomogam, wyniesc/ wniesc wozek do autobusu jak wszyscy faceci w kolo widza cos ciekawego w oknach, ustepuje miejsca starszym paniom. Ostatnio w te wielkie  mrozy zgharnelam z przystanku starszawa pania i podwiozlam kilka kilometrow chociaz normalnie unikam zabierania obcych. Jakos tak robie to bez specjalnego zastanowienia.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
12 lutego 2009 10:51
 Ja pomagam.
Tak trochę egoistycznie to zabrzmi,ale jak pomogę to mam takie euforyczne uczucie radości,że lubię pomagać.


to chyba dobre uczucie radosci  🙂 sam fakt ze pomoglismy komus jest mily.

sama zawsze staram sie pomoc i robie to.
zawsze poproszona o pomoc nigdy nie odmawiam zawsze staram sie pomoc jak najlepiej potrafię.
czasem rzucam swoje rzeczy zeby jechac do znajomej ktora chce sie wygadac, albo chce zebym cos zrobila dla niej.

denerwujace jest tylko to ze kiedy pomagamy komus na ulicy to pewna grupa gapiow mierzy  takim wzrokiem jakby sie conajmniej jakies przestepstwo popelnilo albo patrza z niedowierzaniem i obrzydzeniem.
No uczucie dobre-cudowne,ale pewnie z tego względu moja pomoc nie jest bezinteresowna. 😎
Dam przykład,może trywialny.

Pojechałyśmy w cztery dziewczyny -wiek licealny( jedna dostała właśnie prawko)
na wyprawę i zahaczyłyśmy o McDonalda.
Podjechałyśmy na McDrive i tyle, stary gruchot Fiat 125 odmówił posłuszeństwa, za nami kolejka samochodów,full facetów siedzących i śmiejących się, NIKT nam nie pomógł...
W trójkę pchałyśmy dziada, a ich stać było tylko na głupie uwagi i uśmieszki....

Większość ludzi jest mocna tylko w gębie,jak przyjdzie do czynów to nie robią NIC.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
12 lutego 2009 11:27
jeden z polonistów ode mnie ze szkoly bedac u nas na zastepstwie powiedzial ze kazdy jest bohaterem we wlasnym domu, siedzac przed telewizorem ogladajac mecz wyzywa zawodnika ktory nie strzelil do bramki i sam siedzac przed telewizorem zrobilby to lepiej, widac cos w tym musi byc.

mi kiedys na rynku w wieliczce ktory jest w ksztalcie ronda stanal samochod, mialam problem z reduktorem do gazu wiec czasami go przytykalo i nie lapal obrotow, rowniez panowie stojacy za mna jedynie co potrafili zrobic to chamsko trabic i wyzywac. tylko dwoch podeszlo i pomoglo zepchnac auto na bok.

ita, i co? Nie byłyście w stanie w cztery osoby zepchnąć fiata?

Solina, wpadłaś na to, żeby podejść do pierwszego kierowcy za sobą i poprosić go o pomoc? Ludzie zaangażowani bezpośrednio do pomocy zazwyczaj nie odmawiają.

Dziewyczyny, nie demonizujcie. Zdarza się, że ludzie boją się pomagać myśląc, że bardziej zaszkodzą niż pomogą. Zdarza się, że uprawiają spychologię. Zdarza się, że przejeżdżając obok świeżego wypadku nie zatrzymują się, bo myślą, że ktoś już wezwał pomoc. Ale przecież nie jest to normą.
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
12 lutego 2009 11:54
abre, nie dalam rady wysiasc z auta bo mam zapsuty hamulec reczny i nawet zostawiajac auto na malej gorce na biegu auto mi sie stacza, nie chcialabym byc odpowiedzialna za korek i dodatkowo roztluczenie komus samochodu  ;/


przejeżdżając obok świeżego wypadku nie zatrzymują się, bo myślą, że ktoś już wezwał pomoc.
to jest wlasnei ta znieczulica, niech ktos innyc pomoze, na pewno ktos inny pomoze, tylko problem ze wszyscy tak mysla i nikt nie pomaga  🙁

a czy wsrod znajomych spotkaliscie sie z brakiwm pomocy, wsparcia z ich strony? albo wy nie pomagacie znajomym?
ElMadziarra   Mam zaświadczenie!
12 lutego 2009 12:12
Nie no dziewczyny, to chyba jakichś innych facetów spotykam, bo jak sobie przypominam moje sytuacje gdy potrzebowałam "popychadła" do samochodu, to "popychadła" same się nagle znajdowały. Jechałam do pracy przez las, wpadłam w poślizg na zakręcie i wjechałam do lasu - nic się nie stało, ale na drogę nie wyjadę. Zatrzymali się wszyscy, którzy po mnie jechali - 4 chłopa i solidarnie wypchnęli mi samochód an drogę.

Jeśli chodzi o sytuacje pt. "kobieta w potrzebie" to naprawdę nie mogę narzekać.

Jedziemy ze wsi do domu z mężem, ciemno już, nagle w światłach samochodu pojawia się jakiś kształt leżący na drodze. Udało się wyhamować, patrzymy, a na środku drogi leży w sztok zalany facet. Mój mąż pomógł mu wstać i zawieźliśmy go pod jego dom. No bo co, nam się udało go nie przejechać, ale pytanie, czy innym by się udało. Pijak nie pijak, szkoda tak głupio stracić życie, a jeszcze inni mieli by przez niego problemy.
Jeden mój krewki znajomy z leżącym na drodze pijakiem robi tak,że wrzuca go do rowu z solidnym kopniakiem na pamiątkę. 😂
Też w sumie pomaga. 😂
I wychowuje przy okazji gratis.
Spytam przy okazji,czy czuje euforyczną radość. 😂
Nie no dziewczyny, to chyba jakichś innych facetów spotykam, bo jak sobie przypominam moje sytuacje gdy potrzebowałam "popychadła" do samochodu, to "popychadła" same się nagle znajdowały.
Może to urok osobisty?  😉
ita, i co? Nie byłyście w stanie w cztery osoby zepchnąć fiata?


1. w trzy,abre autem ktoś musiał kierować
2.Pchałaś kiedyś Fiata 125 ? Nie było nam wcale łatwo i trochę sie namęczyłyśmy zanim ruszyłyśmy go z miejsca. 😉
3.Od takich spraw właśnie się zaczyna,niby głupia sprawa ale jeżeli żaden z tych facetów wtedy się nie ruszył i nie zapytał czy pomóc to nie wierzę,że w jakiejkolwiek inne sytuacji udzieliłby pomocy.

Inny przykład:

Pracowałam do niedawna w firmie, w której widok miałam na obwodnicę Krakowa.
Do niedawna jeden pas był w remoncie i ruch był dość ograniczony.
Sytuacja,która widziałam:
Facet zjeżdża na pas remontowany,wyskakuje z auta z gaśnicą w ręce, podnosi maskę samochodu i siwy dym...pali się.
Wypsikał cała swoją gasnicę....
NIKT podczas tych kilku minut sam z siebie sie nie zatrzymał i nie pomógł.
Później zaczął wymachiwać gaśnicą i pokazywać,że potrzebuję kolejnej,trwało to dobrą chwilę,zanim ktoś się zatrzymał i pomógł...
A ruch duży , aut sporo...
Solina   Wszyscy mamy źle w głowach że żyjemy hej hej la la
12 lutego 2009 12:46
Jedziemy ze wsi do domu z mężem, ciemno już, nagle w światłach samochodu pojawia się jakiś kształt leżący na drodze. Udało się wyhamować, patrzymy, a na środku drogi leży w sztok zalany facet. Mój mąż pomógł mu wstać i zawieźliśmy go pod jego dom. No bo co, nam się udało go nie przejechać, ale pytanie, czy innym by się udało. Pijak nie pijak, szkoda tak głupio stracić życie, a jeszcze inni mieli by przez niego problemy.

mialam to samo w dzien po nowym roku jadac do chopaka. tylko z daleka lezacy czlowiek na drodze wygladal mi jak owieczka  🤔 ( mam problem ze wzrokiem wieczorem) odwiozlam go do domu bo na nogach nie mogl ustac. gdy podjechalam pod dom wskazany przez niego ( oczywiscie dom na takim zadupiu ze masakra 2 km droga kamienista kolo lasu) pomoglam mu wysiasc i pytam sie " czy to pana dom" a on mi "NIE" myslalam ze strzele sobei w leb co zrobic z pijanym nie kontaktujacym czlowiekiem. na szczescie szlo malzenstwo z dzieckiem i spytalam sie czy znaja ów pana, okazalo sie ze to ich sasiad, mezczyzna pobiegl po mlodych chopaczkow do domu i odprowadzili go w trojke
Ostatnio przekonałam się że jednak dobrzy ludzie istnieją , znam to z drugiej strony.
Miałam nie dawno wypadek samochodowy i jacyś ludzie wezwali pogotowie i całą resztę dodatkowo zajęli się mną i takie tam , więc jednak nie ma znieczulicy aż takiej jak myślałam
aaaaaaaaaa,
wynosiłam tez "ludzi" z pożaru...
a konkretnie koleżankę, po którą poszłam pomimo, że większosć chaty już płonęła
wolałam wejść poświęcając swoje życie niż ja zostawić i nie móc sobie spojrzeć w twarz
aaaaaaaaaa,
wynosiłam tez "ludzi" z pożaru...
a konkretnie koleżankę, po którą poszłam pomimo, że większosć chaty już płonęła
wolałam wejść poświęcając swoje życie niż ja zostawić i nie móc sobie spojrzeć w twarz

Jak u Pani Wisławy Szymborskiej

Minuta ciszy po Ludwice Wawrzynskiej

A ty dokad,

tam juz tylko dym i plomien!

- Tam jest czworo cudzych dzieci,

ide po nie!

Wiec, jak to,

tak odwyknac nagle

od siebie?

od porzadku dnia i nocy?

od przyszlorocznych sniegow?

od rumienca jablek?

od zalu za miloscia,

ktorej nigdy dosyc?

Nie zegnajaca, nie zegnana

na pomoc dzieciom biegnie sama, patrzcie, wynosi je w ramionach,

zapada w ogien po kolana,

lune w szalonych wlosach ma.

A chciala kupic bilet, wyjechac na krotko,

napisac list,

okno otworzyc po burzy, wydeptac sciezke w lesie, nadziwic sie mrowkom, zobaczyc jak od wiatru jezioro sie mruzy.

Minuta ciszy po umarlych czasem do poznej nocy trwa.

Jestem naocznym swiadkiem lotu chmur i ptakow, slysze, jak trawa rosnie

i umiem ja nazwac, odczytalam miliony drukowancyh znakow, wodzilam teleskopem

po dziwacznych gwiazdach,

tylko nikt mnie dotychczas nie wzywal na pomoc

i jesli pozaluje

liscia, sukni, wiersza -

Tyle wiemy o sobie,

ile nas sprawdzono.

Mowie to wam

ze swego nieznanego serca.
Samodzielnie pchałam półtoratonowego Forda Taurusa z automatyczną skrzynią biegów (bez możliwości wrzucenia luzu) ku uciesze mechanika. Wymiękłam, kiedy trzeba było go przepchnąć przez próg warsztatu. Wtedy otrzymałam pomoc 2 mężczyzn i daliśmy radę nie zaparkować go kołem w kanale. Jakoś nigdy nie miałam do nich pretensji o to, że się śmiali ze mnie.

Zawsze pomagam, gdy widzę że ktoś tego potrzebuje. Gdy sama potrzebuję pomocy nie wstydzę się o nią prosić. Nigdy nie zdarzyło się, żeby ktoś odmówił.
Mi taki delikwent "napotkany" na drodze niedaleko klubu za cholerę nie chciał powiedzieć gdzie mieszka. Bełkotał coś tam "szefowo" itp w tym stylu, pokazywał ręką gdzie mieszka na zasadzie macnięć w różnych chyba losowych kierunkach, twierdził że nie trzeba z nim nic robić :]. W końcu zadzwoniłam po pomoc, bo sama byka bym nie dala rady ruszyć  🙄 Przyszli sąsiedzi i go zidentyfikowali jak to na wsi ..
Raz mi się zdarzyła sytuacja, że staruszka o kulach i z siatkami przechodziła w niedozwolonym miejscu i się przewróciła tuż przed samochodami. Nikt nie pomógł, szłam z trzema koleżankami, rzuciłam się do biegu, druga za mną a trzeciej zwisa i powiewa. Pani strasznie płakała, odprowadziłyśmy ją do domu, siatki miała ważące tonę, sama ledwo je uniosłam...
Kiedy komuś pomogę, naprawdę robi się lżej na sercu i dzień zupełnie inaczej wygląda...

Inna sytuacja: czekam na przystanku na chłopaka, obok mnie zatacza się pijaczek, wpada na tory, schodzi, znowu na nie wpada. Tramwaj pędzi z daleka, podbiegam do niego, próbuję podnieść zwłoki (wiadomo jak to po pijaku), tramwaj coraz bliżej, wizja masakry.Tramwajowi udało się wyhamować, ściągnęłam delikwenta resztkami sił, podbiegł jego kolega i zaczął dziękować "za uratowanie idioty"  👀

A mój ex, jak to on, całkowita znieczulica, z mordą na mnie, że po co go ruszałam...  🤔 🤔

Natomiast nie ustępuję miejsc w pojazdach MPK "paniom". Widzę taką pindzię, 70 na karku, pazury wymalowane, tapeta na twarzy i z mordą do mnie, że niewychowana jestem. O co to to nie, jeżeli wsiądzie staruszka o kulach, lasce, ustępuję natychmiast, a podziękowania nie mają końca 🙂
A ja kiedyś widziałam wypadek na autostradzie tuż przed moim nosem.
I się nie zatrzymałam tak odruchowo. Bo lało i pierwsza moja myśl była,że mam nowe drogie i cudowne buty i sobie je zmoczę. Druga i kolejne myśli były rozsądne ,że leje,ślisko i zła widoczność i zaraz we mnie ktoś walnie,że i tak nie dam rady wywlec kierowcy z auta i takie tam.
Zadwoniłam na numer alarmowy i wezwałam pomoc. Zawrócić się nie dało.
Było mi piekąco WSTYD.
I jeszcze wyznałam to koledze oczekując rozgrzeszenia/bo to taki luzak jest/ a on spoważniał i mówi:
-miałem osiem poważnych wypadków ,jakby każdy myślał o butach to bym nie żył.
I nie było radości i euforii we mnie. I nawet dziś o tym pamiętam.
Samodzielnie pchałam półtoratonowego Forda Taurusa z automatyczną skrzynią biegów (bez możliwości wrzucenia luzu) ku uciesze mechanika. Wymiękłam, kiedy trzeba było go przepchnąć przez próg warsztatu. Wtedy otrzymałam pomoc 2 mężczyzn i daliśmy radę nie zaparkować go kołem w kanale. Jakoś nigdy nie miałam do nich pretensji o to, że się śmiali ze mnie.

abre ale ja do strong women nie należę,chociaż może wyglądam na silną😉
widać,jesteś w pełni samowystarczalna i silna jak chłop!!!
ja niestety nie...
przypomniało mi się,że też trzy dziewczyny, czwarta za kierownicą nie mogłyśmy wypchnąć "seiczento" pod górkę  😁
A myśmy z koleżanką auto z błota chciały usługowo wypychać i jak zakręcił kołami... Całość poszła na koleżankę . 😂
Nie wypchałyśmy bo ja się tarzałam ze śmiechu.
Też do herod bab nie należę ale jak się pudło na dziurach rozbujało to dałam radę 😉
Samowystarczalna nie jestem, nad czym ubolewam. Urodziwa niezbyt. Ale jak się uśmiecham to prawie jak w reklamie pasty do zębów - każdy pomaga 😉

Jako, że prawka jeszcze nie mam i jeżdżę jako pasażer do wszystkich wypadków wstępnie wysyłam męża (jakoś tak się dziwnie składa że trafiamy na nie w nocy, głównie na panów "po spożyciu"😉. Wysiadam tylko wtedy, gdy mąż mnie wzywa ponieważ uważam, że robienie sztucznego tłoku nie ma sensu. Zbieramy pijanych rowerzystów, kierowców po dachowaniu z powodu poświęcenia uwagi hamburgerowi a nie drodze itp. Na nic poważniejszego nie trafiliśmy i szczerze mam nadzieję, że nigdy nie trafimy.
Gillian   four letter word
12 lutego 2009 14:53
pomagam - każdemu, wszędzie ,zawsze, nachalnie i skutecznie. Raz, że kwestia zawodowa. Dwa, że po prostu "tak mam". Nie potrafię przejśc obojętnie bo wiem, że wyrzuty sumienia by mnie zjadły. Zdarzało mi się najechac na wypadek i uratowac komuś tyłek, no cóż, moja podręczna apteczka nieco różni się składem od przeciętnej 🙂

Dziś kupiłam jakiejś pani na dworcu obiad, była trzeźwa ale ledwo się trzymała na nogach z zimna, w dodatku powiedziała że nie chce ode mnie pieniążków - ale na hasło obiad aż się popłakała 🙁
busch   Mad god's blessing.
12 lutego 2009 23:06
Zastanawia mnie, gdzie się podziewają ci wszyscy znieczuleni gapiowie bo kogokolwiek spytać o tą kwestię, to akurat ten jest jedyny sprawiedliwy, ten pomaga i zastanawia się, na czym stoi ten świat.
Zaiste, ciekawie 🤦
dempsey   fiat voluntas Tua
12 lutego 2009 23:25
to ja się przyznam -  zdarza mi się nie pomóc, na trasie.... wtedy gdy jade sama autem (a jezdzę przeważnie z małym dzieckiem, starym gruchotem który sam ledwo sie toczy, w dodatku jeszcze w ciązy). i gdy ktoś nawet macha, to ja go niestety - omijam. co ja pomogę? oprócz udostępnienia telefonu? akumulator mam słaby, wiec nawet kabli nie podczepi. narzędzi nie mam. a co do pomocy ludziom rannym to wpadam w panikę taką że średnio sobie ufam (dlatego myślę nad kursem pierwszej pomocy żeby jednak jakies schematy sobie wypracować).  w dodatku jak zatrzymam się ja, to ktos inny, np. silny, kumaty, nie ciężarny  i w nowszym aucie 😉  uzna że już nie musi i pojedzie dalej.

jeśli jedziemy z męzem oboje to zawsze on pierwszy wychodzi do akcji.
chociaż moge się pochwalić ostatnio że to ja zauważyłam nieprzytomną (pijaną) kobitę leżącą w lasku przy drodze. z pozycji pasażera akurat ją wypatrzyłam. no ale dalsze kroki już mąż podjął, łącznie z podłożeniem pod nią derki, którą nieco zabrudziła i czekaniem az derka będzie niepotrzebna aż do przyjazdu karetki. bo policja która przyjechała, to  do podłożenia miała tylko....taką ortalionową wiatrówkę cieńsza niż papier.
smarcik   dni są piękne i niczyje, kiedy jesteś włóczykijem.
12 lutego 2009 23:54
Ja staram się pomagać zawsze i każdemu.

Za to jestem strasznie nerwowa i przy okazji krzyczę na wszystkich gapiów itp. W ogóle ludzka znieczulica doprowadza mnie do szału. Banalny przykład- ostatnio na koncercie w klubie wchodzę do toalety. Patrzę, a tam na podłodze siedzi dziewczyna 17-18 lat z głową w śmietniku, obok siedzą 3 koleżanki i wciskają jej pepsi. Nic poważnego, po prostu pijana ale nie wygląda najlepiej. Trochę pokrzyczałam na dziewczynki i z jedną z nich wzięłyśmy nieszczęśnicę i sprowadziłyśmy jakoś po schodach, żeby chwilę pooddychała normalnym powietrzem (wiadomo jak to wygląda w małym, zadymionym klubie gdzie w dodatku jest dwa razy więcej ludzi niż miejsca). Na dole ochroniarze dziwnie się patrzą, lekka panika i każą ją położyć, pytają czy ją znamy. Ja mówię że pierwszy raz ją na oczy widzę, dziewczynka obok mnie bąka coś, że ta sama szkoła, wspólni znajomi, coś kojarzy, bla bla bla.. Przykryłam dziewczynę, posiedziałam przy niej przez jakiś czas, po czym poszłam do toalety bo pęcherz już nie wytrzymywał  😁 Z kabiny słyszę rozmowę "ale co z Agatą? najebana? ale będziemy mieć przypał.."- wychodzę, no tak, dziewczynki, które były przy niej na początku i ta jedna, która jej niby nie zna. Niedługo później koncert się skończył, siedzę przy stoliku ze znajomymi, pijemy piwo. Obok przechodzi ochroniarz i do mnie z tekstem "no i po co ty jej pomagałaś? Tylko koncert straciłaś. Myślisz, że Tobie ktokolwiek by pomógł? Na pewno nie."
Wkurzyły mnie słowa ochroniarza i to, że miał w tym trochę racji. I zachowanie 'koleżanek' dziewczyny.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się