Bardzo zacne Wasze zdjęcia 😀
Wrzesień. Czas na wakacyjne wspomnienia :P
Wiele się działo 🙂 Z Luzaczką wystartowałam w sportowych rajdach konnych. Trochę na wariackich papierach, bo Misiek złapał ropę na miesiąc przed. Ona ledwie od 3 miesięcy była pod siodłem po 2-letniej przerwie. Pierwsze tereny były
ciekawe... "O, hamulce mi poszły!" 🏇 Potem okazało się, że największym wyzwaniem jest stęp. Hałas w krzakach = zwrot 180 stopni w milisekundę. Nie wysiedzę, nie ma bata :/
Wchodzenie do przyczepy
całkiem ładnie opanowała (korupcja jest fajna :P) i pojechałyśmy. Na bramce weterynaryjnej była tak podjarana, że wet nie mógł uwierzyć, ze to kobyła 😂 Dostała B za ruch. U mnie od razu stresik się włączył czy coś się nie dzieje z feralnym prawym przodem (2 dni przed wyjazdem oderwał się kawałek ściany gdzie była ropa). Wet dopytany: B dostała za tył. Uff!
W nocy spałam pod gołym niebem - gwiazdy, konie chrupiące siano i trawkę (najlepsza kołysanka) - cudnie było! Koło 1 przeniosłam się do auta, mocno się ochłodziło - prognozy kłamią 🤣 Przed 6 pukanie w szybę - konie nawiały 🙄 Idziemy szukać, koni nie widać. Na padoku stoi koń i patrzy się w prawo. Idę w prawo. Jakieś 500 m z przodu idą sobie 3 ogony. Mówię dziewczynom "idziemy spokojnie, powoli". Jesteśmy już 100 m od konie spokojnie idą stępem. Koleżanka zaczyna biec.
Na pewno jest szybsza od koni 🙄 Konie też. Ostatecznie zatrzymały się na łące gdzie było trochę trawy.
Rozgrzewka z głowy. Sporo czasu uciekło (start 8.15) Ostatecznie wystartowałyśmy minutę spóźnione i zabrakło czasu na warkoczyki.
Trasa wymarzona - leśne ścieżki, miękko płasko, tylko ze 2 miejsca z głębszym piachem. Pierwsza pętla (11 km) kobył świeży, zwarty i gotowy, mój dosiad czujny i poprawny. Druga pętla (obie już zmęczone) kobył prze do przodu, ja jakoś siedzę. Dzielna była strasznie i nic nie odwaliła a większość trasy ciągnęła czołowa. Wykręciłyśmy takie tempo, że pod koniec spory kawałek stępowałyśmy.
Ostatecznie 3 miejsce, a co najważniejsze: na kontroli wet ruch A 😀