stawanie dęba, końskie bunty itp. niesubordynacje...

Strzyga, rozważam, czy się do ciebie nie zgłosić  😀iabeł:
Nie, drągi też są złe, trzeba nogi podnosić i brzuszek wciągać. Fajnie jest hopsnięcie jednej, góra dwóch przeszkódek, i broń boże nie na skok wyskok - gryzą!
Próbowałam z nagrodami i pochwałami - nie działa - ona wtedy uważa, że to się należy za cokolwiek, co koń wykonał. No i małpa robi coś łatwego i oczekuje głasków i zachwytów.
No nic pozostaje uzbroić się w cierpliwość, przeprosić z wielokrążkiem, zaopatrzyć w nowy bat (ostatni złamałam podczas "dyskusji" ze zwierzakiem - nie chciała cofnąć tylko szła na człowieka z przodami) i lać i patrzeć czy równo puchnie.
Nie, nie uważam, że to jedyna słuszna metoda - po prostu nie widzę, żeby na nią działało cokolwiek innego. A to się zaczyna robić niebezpieczne.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 maja 2018 12:39
SzalonaBibi, a kiedy najczesciej występuje bunt?
Jak koń chce iść nie w tę stronę co ja wymyśliłam i wtedy kiedy wymagam aktywnych ćwiczeń a nie snucia się. Wygięcia, ugięcia i skrócenia to samo zło. Ona ogólnie jest wielka, toporna i niezdarna. Jak galopuje na padoku to tak uwalona na przód, że przykro patrzeć, zero gracji.
Ja nie wymagam nie wiadomo czego, dosłownie paru kroczków.
A im więcej wymagam, tym gorzej to ona znosi. Z ziemi też się zrobiła zołza. Nie daje się łapać, wpycha się, nie chce przesunąć, pierze tyłami przy czyszczeniu nóg.
Ogólnie jest na etapie "odp***" się ode mnie kobieto, mam cię dość, jestem duża i silna i co mi zrobisz?"
SzalonaBibi ja mam podobnie z moim nie-hucułem. Uwala się na przodzie jak tylko zaczynam coś wymagać, snuje się aż mnie nogi bolą od popychania do przodu. Nie potrafi zrobić zgięcia, tylko od razu "skręca" całym sobą, choćby miał piruet zrobić. Swojego czasu miał hyzia na skręt w prawą stronę - nie i koniec, od razu galop w lewo i heja na pałę do przodu. Dodatkowo na delikatne muśnięcie batem po zadzie od razu barany pod niebo.  U mnie pomogły 2 rzeczy: 1) lonża. Przełomem był moment, kiedy na lonży zaczął stawać naprzeciwko mnie, nagle zmieniać kierunki, iść na mnie. Ja się go wtedy trochę bałam, tzn nie czułam, że to ja mam władzę. Pomogła mi koleżanka, która batem tak mu wpierdzieliła i usłuchał - ale walka trwała ze 40 minut. teraz na lonży od razu idzie bat w robotę aby sytuacja wymyka się spod kontroli, jednak jest to rzadko. W siodle podobnie - pomogło przepchnięcie na bacie, kopanie zewnętrzną łydką i od razu stop przy okazji buntu. ale tak NAPRAWDĘ, to mu się poprawiło jak go w zimę puściłam na "wolne", 4 miesiace łaził może 4 razy. Teraz jak wsiadam, mam uwalanie, problemy z ruchem naprzód, nie mam zgięcia, dopiero ledwo ledwo zaczyna się rozluźniać - ale nie jest taki wkurzony aby mnie widzi, łatwiej godzi się z tym, że trzeba coś zrobić i już. Jeśli jesteś osobą zdecydowaną i nie boisz się jeździć na bacie i widzisz że to nie to, nic nie pomaga - może warto dać jej miesiąc wolnego? Nie sztuka konia zniechęcić, a miesiac jej nie zaszkodzi a może jej głowę naprawić trochę.
Ja na takich świrach jeździłam, że ani barany ani bryki mi nie straszne. Ona jednak nic takiego nie robi, stosuje raczej bierny opór. Nie mogę dać wolnego, bo zaczęła się trawa a ona i tak się toczy. Chyba sobie zmontuję roud-pen i będę ją z ziemi pacyfikować aż odpuści.
Zły teraz moment, bo druga sztywna i kulawa i dopiero wraca pod siodło. A ja potrzebuję się przejechać dla relaksu i odreagowania a nie walczyć o każdy krok. To zresztą może się dokładać - jestem w kiepskiej formie psychicznej i ona może wyczuwać słabość. Niedoczekanie!
SzalonaBibi o właśnie mój wyczuwał moją słabość i niezdecydowanie. Ja bym chyba razie odpuściła jazdę - bo i dla Ciebie jest to nieprzyjemne, i dla konia. Walcz z ziemi. Ja myślę, że powinno pomóc. Nie wiem jaki jest sens naparzania batem skoro nie czujesz, że to w czymkolwiek pomaga - aby ją uniewrażliwisz (jest taki wyraz?;P) a będziesz się pocić i denerwować. A musi być chyba dość mało wrażliwa skoro nie wyraża swojego niezadowolenia inaczej jak staniem w miejscu, mój od razu nogi w górę i nakrywa głowę tyłem. A uszy jakie ma podczas takiego buntu?
Edit: mój jak mu się coś nie spodoba to nie daje do czyszczenia przodów - uwali się tak na przodzie, że nie podniesiesz, albo grzebie, wyrywa, no nie idzie wytrzymać. Walczyłam długo - nawet bat nie pomagał. Pomogło jedynie powtarzanie po 20 razy, potem systematycznie już potrzebował mniejszej ilości. I dawanie smaczków za każdym delikatnym podniesieniem nogi. jak nie przyjadę 2 dni do stani - to samo od początku, tylko teraz szybciej załapuje że jednak podniosę mu tą nogę, nie ważne jak się zaprze. Mam wrażenie, że wszystko zaczęło trochę ustępować własnie po tym zwalczeniu go na lonży, gdzie zobaczył że nie wywalczy swojego, a ja będę uparta i mam być górą. Może moje rady nie są jakieś odkrywcze i super ekstra - bo ja nie jestem jakimś znawco-hodowcą, tylko bardziej laikiem - ale metodą prób i błędów uczę się wciąż nowych rzeczy😉
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
10 maja 2018 15:04
SzalonaBibi, masz lonzownik? Masz możliwość zrobienia lonzownika? Ja bym lonzowala na sznurkach/z owijką za zadem. Koniecznie rękawiczki, bat, Ew. Druga osoba do pomocy.

Ona sie moze wkurzać, bo brak jej umiejętności ogarnięcia własnego ciała. Jest jej trudno, nieprzyjemnie, miesnie bolą. Musisz trochę pomoc jej, ale bez zbędnej agresji.
SzalonaBibi, są takie konie, co lubią pracę i wyzwania oraz takie, które tego nie lubią. Ten najwyraźniej tego nie lubi, nie ma w sobie chęci i motywacji do wykonywania pewnych poleceń a dodatkowo budowa i kondycja nie pozwalają mu na sprostanie pewnym wymaganiom. U nas w stajni też jest taki koń, który potrafi przejeździć dużą część jazdy poprawnie, a jak mu się z jakiegoś powodu (często nieuchwytnego dla jeźdźca) 'przeleje', to odpala wrotki. Nie robi tego jednak całkiem nieoczekiwanie, bo chwilę wcześniej można wyczuć spięcie mięśni i wiadomo, że 'to już'. Po prostu wyraźnie pokazuje, kiedy przekracza się pewną granicę. Jak dla mnie najważniejsze to wyczuć, kiedy koniowi się przelewa i nie dopuścić do 'wybuchu'. Takie konie wymagają dużo pracy i cierpliwości, przede wszystkim trzeba z nimi pracować powoli, żeby pomóc im zapanować nad swoim ciałem i tak na dobrą sprawę w ogóle umożliwić im wykonanie tego, czego od nich wymagamy. Trzeba wyczuć, kiedy odpuścić, kiedy oczekujemy za dużo, kiedy koniowi przestaje się chcieć i wrócić np. do jakiegoś prostszego elementu, który koń dobrze zna i potrafi bez problemu wykonać. Ja bym właśnie zaczęła od wykonywania prostych elementów, które ona bez problemu dźwiga i ją za to nagradzała, a później próbowała wykorzystać pojawiającą się motywację na uzyskanie chociaż kroku czegoś problematycznego. I znowu odpuścić, jeśli to zrobi. Konia dużo szybciej można sobie zjednać nagrodami niż karą. Bo wiele z nich potrafi się na bacior uodpornić i z czasem jedyne co się uzyskuje to dłużej trwający bierny opór, a nagradzanie powoduje, że koń zaczyna aktywnie działać, żeby zarobić na smaczka. Nagroda motywuje, ale musi też być mądrze stosowana, żeby koń nie oczekiwał później marchewki za każde przejechane kółko kłusa 😀
Tylko też ten koń u nas jest miśkiem z ziemi, szanuje człowieka, można przy nim zrobić wszystko. Na padoku sam podchodzi. Więc też od tego bym zaczęła, z koniem rozmowa zaczyna się dużo wcześniej niż po wdrapaniu się mu na plecy. Jeśli ma was w nosie cały czas, to ciężko oczekiwać, że pod siodłem wyegzekwuje się od niego coś więcej. Pomijam fakt, który pewnie jest dla Ciebie oczywisty, że hucuły są bardzo inteligentne i często zostawienie im jakiegokolwiek pola do luźnej interpretacji może skutkować problemami, kombinowaniem itp.
Tak jak pisały dziewczyny - ja bym też spróbowała lonży. Skoro ma kiepski naturalny ruch i problem wagowy, to poprawa jej kondycji, równowagi etc jest podstawą. Poza tym można też wtedy ustalić pewną hierarchię w waszej relacji. Można też ją trochę porozciągać podczas czyszczenia, żeby jej ciało ogólnie stało się bardziej elastyczne i żeby wykluczyć czynnik kondycyjno-sprawnościowy jako przyczynę tych buntów.
Nie ma tu chyba drogi na skróty. Część koni, nawet jeśli chodzą rzadko i tylko w teren, pozostają niezawodnymi i zawsze gotowymi do współpracy i nic nie odwalającymi kompanami, a są takie, które muszą regularnie pracować, żeby ten efekt uzyskać. I to chyba taki koń, z którym trzeba regularnie coś robić.
SzalonaBibi
A na lonży chodzi perfekt? Z siodlem , na wypieciu? Reaguje na pomoce z ziemi?
Wiecie, coraz bardziej zastanawiam się co spowodowało ten bunt. Czy tylko to, że córkę udało się przewieźć i stwierdziła, że można czy jest coś jeszcze. Natchnęło mnie wieczorem, że może teraz się grzeje. No i przejrzę jutro paszczę. Raz, świeżo po zajazdce miała czas buntu i wtedy okazało się, że wymieniała mleczaki. Tzn wiedziałam, że wymienia, ale pokazała, że to konkretnie przeszkadza.
Znam ją od źrebaka, mam od roczniaka, zawsze była najbardziej proludzkim źrebolem w stadzie. Ona nawet jak nie rozumiała, to się strasznie starała. Pracowana z ziemi odkąd ją mam, prowadzana na spacerki, czyszczona, zawijana w folię, wprowadzana do budynku i co tam mi głupiego przyszło do głowy, to robiłam. Jak miała 3 lata założyłam siodło i... pojechałam. Wstępnie podjeździłam stęp-kłus i dostała urlop na pół roku. Potem jeżdżona, w sezonie w miarę regularnie, zimą różnie. W zeszłym roku na wyjeździe koń anioł - próbę dzielności zdałyśmy bez problemów.
Teraz ma 6 lat, czas zwiększyć wymagania. Przez kwiecień spacerowałyśmy leniwie, wyrabiając formę. Teraz zaczynam wymagać i... bunt. No wszystkiego bym się spodziewała tylko nie tego, nie u niej. I ten opór jest na całej linii - nie tylko pod siodłem. Lonżowana była wypinana, chętnie ćwiczyła... Teraz za nic. Umie chodzić w lejcach i z oponą - nie robiło to na niej wrażenia - teraz nie próbowałam.
Ten bat to raczej metaforyczny jest. No, kilka dni temu bat połamałam, ale z ziemi, jak próbowała po mnie przejść a na odsunięcie zaczęła mi stawać dęba nad głową.
SzalonaBibi
Zdaza mi sie jezdzic takie konie, ktore były ok na poczatku, a potem im sie odwidziało. I najczesniej mi sie to tez pokrywało z czymś .Tak jak piszesz wymiana zebow, ruja, zmiana siersci z zimowej na wiosenna i ogolnie wiossenny szał. Oczywiscie wszelkie dyskomforty siodlowe, plecowe itp eliminowalam na poczatku. Czesto problem przerabiam na lonzy. Ale tak serio to zaczynam już od roboty w boksie. Od masy respektu i poprawnego reagowania na to czego chce. Ot np ważne dla mnie jest jak taki koń chodzi w rece. Czy na mnie wchodzi, czy sie wlecze, czy chetnie idzie obok mnie i uważa. Potem wypuszczanie na padok. Czy koń czeka az zamkne bramke, odwroce go i sciagne kantar, czy sie szarpie bo inne konie już biegają. A z siodla bywa ze zaczynam na malym ogrodzonym terenie. Czasem na lonzowniku. I jedyne co robie to wracam do podstaw w temacie odpowiadania na pomoce. Malo jezdze takiego konia w ciagu jednej jazdy na poczatku, ale stopniowo wydluzam, potem dodaje kolejne zadania.
Ogolnie zauwazylam ze wlasnie czesto sa to konie, ktore sa bardzo przytulaste uwielbiaja kontakt z czlowiekiem.
A to je od zrebaka uczy , ze czlowiek i koń sa na rowni. Wiec potem jak czegos wymagasz, to zaczyna sie problem, bo sie to przestaje podobać. 
Zycze Ci duzo siły w przejezdzeniu tego. I wroć do podstaw. Popros o pomoc kogos jeszcze z ziemi, bo trafił Ci sie koń z bardzo silnym charakterem.
Eee, ja to raczej gestapo jestem i nie pozwalam na rozpuszczenie. Rodzina od strony męża, z moim mężem włącznie, to mnie za kata mają... No bo nie pozwalam paść się przy czyszczeniu, wiercić, kręcić, przepychać, ani (a nawet tym bardziej) dotykać pyskiem. I, o zgrozo, nie karmię z ręki, NIGDY. Więc na pewno nie rozpuściłam, raczej przeciwnie. A mam z nią kontakt codzienny, bo przy domu stoją. Mąż tylko rano da przygotowane śniadanie a resztę robię ja... Gorzej jak wyjadę na kilka dni, bo zapominają gdzie ich boksy, wypuszczone łażą po stajni i ogólne rozprężenie następuje.
Na pewno nie pomaga to, że ona w tym naszym trzykonnym stadzie ma dużo do powiedzenia, niestety. W większej grupie ktoś by ją spacyfikował a tak to czuje się ważna i nietykalna.
Wczoraj ćwiczyłyśmy dokładność przejść (bez galopów). Potem chciałam pouginać i było "nie"... W końcu się udało, ale już tak gryzły komary, że to zaczynało się robić bez sensu. Spryskana była, ale jak się wkurzyła, to wszystko spłynęło z potem. No a ja nie mogłam odpuścić, dopóki czegokolwiek nie zrobiłam. Okazało się, że ustępowania to ona będzie robić na gorszą stronę, bo na lepszą to już umie i powtarzać tego nie będzie, bo to bez sensu  🤔wirek:
To cały czas jest przepychanka kto ma więcej cierpliwości. A ja ją powoli tracę.
SzalonaBibi, ale to nie chodzi o rozpuszczenie konia. To, cholibka, niedokładnie wiadomo o co chodzi.
O mózg konia, który postrzega człowieka jako... różnie, ale nie jako szefa.

"Moje" konie niby starannie ułożone z ziemi, a okazało się, że "niby", że to nie było takie 100% autentyczne.
Westowcy mają ten termin "broken".
I o coś takiego chodzi. Tylko nie pałką 🙂.
Ale chodzi o to, żeby koń Zupełnie delegował na człowieka zarządzanie świetną końską osobą, gdy ten człowiek przy/na koniu jest.
Hłe-hłe-hłe - wszystkiego najlepszego z hucułem 🙂
To jest takie... trochę dziwne. Bo wszyscy cenimy sobie końskie indywidua, a jednak można się nieźle przejechać na nadmiernym
upodobaniu do końskiego indywidualizmu. Czyli jednak - indywidualizm i barwna "koniobowość" - tak, ale dopiero w ramach jedności z jeźdźcem
Gdy koń jest Posłusznym wierzchowcem, to wtedy niech się realizuje na maksa 🙂.
Wiśta wio, łatwo powiedzieć.
Ale błędne jest myślenie, że w ten sposób, "po całości", bezdyskusyjnie, podporządkowany koń = Nigdy Nie Nieposłuszny, będzie nieszczęśliwy.
Choćby dlatego błędne, że tego wbrew woli konia Nie Da Się zrobić.
Nie da się konia na siłę uczynić Autentycznie podporządkowanym.
Trzeba sobie w jakiś sposób tego konia kupić, przekonać do siebie. I o ile są takie, że o to całkiem łatwo, to są takie, które żyją po to, by non stop zgłaszać "ale".
Ale, jeśli człowiek sobie takiego celu nie postawi, żeby Zawsze mógł liczyć na konia, żeby koń stał się niezawodnym wierzchowcem -
to tak się nie stanie.
Hłe-hłe-hłe - wszystkiego najlepszego z hucułem 🙂


Wiem, że się da... i to właśnie jest kwintesencja jeździectwa  🏇

I o coś takiego chodzi. Tylko nie pałką 🙂.
Ale chodzi o to, żeby koń Zupełnie delegował na człowieka zarządzanie świetną końską osobą, gdy ten człowiek przy/na koniu jest.


Czasem trzeba pałką... i batem. Bo to musi mi zrównoważyć dysproporcje naszych mas, jej błyskawicznego czasu reakcji i ma być moimi zębami i kopytami.
Nie chodzi o bezmyślne lanie batem, ale jak ktoś widział jak one między sobą ustalają zasady... Daleko mi do tego z jakimkolwiek narzędziem.

Ale błędne jest myślenie, że w ten sposób, "po całości", bezdyskusyjnie, podporządkowany koń = Nigdy Nie Nieposłuszny, będzie nieszczęśliwy.
Choćby dlatego błędne, że tego wbrew woli konia Nie Da Się zrobić.
Nie da się konia na siłę uczynić Autentycznie podporządkowanym.
Trzeba sobie w jakiś sposób tego konia kupić, przekonać do siebie. I o ile są takie, że o to całkiem łatwo, to są takie, które żyją po to, by non stop zgłaszać "ale".
Ale, jeśli człowiek sobie takiego celu nie postawi, żeby Zawsze mógł liczyć na konia, żeby koń stał się niezawodnym wierzchowcem -
to tak się nie stanie.


No jedną taką mam. A ponad pół genów kn więc też charakterek ma. Mam do niej maksymalne zaufanie jakie można mieć do konia. Ale bywało różnie. No i ona nie z każdym, a raczej mało z kim, pójdzie na współpracę.
A jak z drugą się uda to będę mieć zestaw nie do zastąpienia  😜


Jak się coś napisze, ktoś z zewnątrz skomentuje to zaczyna to inaczej wyglądać. Ja chyba chcę za dużo, za szybko i na raz. Trochę takie zwiększone wymagania względem własnego dziecka. Przepracowałam niejeden huculski bunt a tu trudno mi przyjąć, że to się w ogóle mogło zdarzyć. Więc, jak z większością takich niepokornych, wracamy do ujeżdżenia/wychowania oo podstaw zwracając uwagę na szczegóły, ale bez spięcia.
No i przyszła pora na mnie, bunt nie do końca z tych niebezpiecznych ale mocno utrudnia nam życie. Młoda nauczyła się ostatnio nadymać przy podciąganiu popręgu, robi to na tyle mocno, że popręg który dopinam na 2-3 dziurkę z każdej strony na jeździe, przy pierwszym zapinaniu nie sięga tak o dobre 15 cm i potrzebna jest przedłużka zeby go w ogole na 1wsza dziurkę zapiąć. Po dłuższym stępie/pierwszym kłusie można sciągnąć przedłużke i normalnie dopiąć popręg. Popręg z gumami po obu stronach, anatomiczny. Czy macie sposoby zeby konia takiego nadymania sie oduczyć?
nemaya A koń ma gilgotki? Kiedyś u mnie taki pomysł pomagał 🙂 Hmm. Tylko potrzeba byłoby drugiej osoby.
No właśnie nie za bardzo, wszelkie smyrania ignoruje  🤔
Ja tego mojego konia uduszę... albo sprzedam do szkółki.
Pojechałam do lasu. W pierwszą stronę "niechę/niebędę/niemogę/niezmusiszmnie". Zatrzymałam się na chwilę pogadać ze znajomymi, popasła się... Powrót bajka, koń skupiony, w dwóch paluszkach dał się prowadzić chociaż wiało grzmiało i było niefajnie...
Dojechałyśmy do domu, wjeżdżam na podwórko... "kto/do/cholery/postawił/tu/rower" - toż takie potwory zjadają małe, biedne koniki... ale tylko do czasu aż pańcia jest na grzbiecie... dzika panika, spadłam... A koń spokojnie, prawie depcząc rower, radośnie pokłusował do kolegów  😵
Tak mnie przytkało, że nie wsiadłam i nie wiem jak to wpłynie na dalszą pracę.
Strzyga   Życzliwościowy Przodownik Pracy
14 maja 2018 07:03
SzalonaBibi, A jak lonze?
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 08:48
pomogło przepchnięcie na bacie, kopanie zewnętrzną łydką i od razu stop przy okazji buntu. ale tak NAPRAWDĘ, to mu się poprawiło jak go w zimę puściłam na "wolne", 4 miesiace łaził może 4 razy. Teraz jak wsiadam, mam uwalanie, problemy z ruchem naprzód, nie mam zgięcia, dopiero ledwo ledwo zaczyna się rozluźniać - ale nie jest taki wkurzony aby mnie widzi, łatwiej godzi się z tym, że trzeba coś zrobić i już. Jeśli jesteś osobą zdecydowaną i nie boisz się jeździć na bacie i widzisz że to nie to, nic nie pomaga - może warto dać jej miesiąc wolnego? Nie sztuka konia zniechęcić, a miesiac jej nie zaszkodzi a może jej głowę naprawić trochę.


A nie pomyślałaś, że może koniowi cos dolegało i w czasie przerwy się zaleczyło, stąd brak buntu? Tak z ciekawości pytam. Zwłaszcza, jesli przejechanie "na kopach" działało do pewnego momentu. Czasami nawet duża bolesność może pozostać niewykryta dla niewprawionego "macanta" 😉

To ciekawe zagadnienie, jaki procent buntów i niesubordnacji z tego wątku wynika z problemów behawioralnych, a jaka z przyczyn fizycznych. Najgorzej jak zrobi się combo i koń się buntuje, bo już nie daje rady z bólu, który dłuższy czas kompensuje. I wtedy nagle BUM! A jeździec w szoku 😉

Szalona Bibi, Może warto zawołać fizjo albo masażystę? Tak dla czystego sumienia.
I najważniejsze ODCHUDZIĆ XD Dla grubasa wszystko jest męczące ;D

(edit: chciałam dopisać kolejną złotą myśl i skasowało mi znowu pół posta XD piętnaście edycji będzie...)

Konie miewają swoje autorskie pomysły 😀 Ale jeśli mimo konsekwencji, przejeżdżania do skutku, a zwłaszcza łamania bata - to ewidentnie jest coś nie tak. Złamiesz kolejny bat a koń nadal będzie się buntował i co zrobisz wtedy?
W pewnym momencie będzie ci ciężko ustalić, co konkretnie powoduje opór i bunt, bo koń będzie "na nie" ze wszystkim... Nawet z bezproblemowym wcześniej wyjazdem w teren albo zagalopowaniem na placu, o łapaniu na pastwisku i ogólnej zołzowatości nie wspominając...

PS Z tym płoszeniem się 20 m od stajni to jakbym moją widziała 😀 Ubrałam raz wielokrążek, koń się zdziwił i od tej pory mam spokój. (Ale pozostaję czujna 😀)

Dobra, bo w sumie napisałam 100 słów, a żadnej konkretnej porady (oprócz tego, żeby dobry masażysta konia obmacał).
1. Naprawić lonżowanie. Dopóki lonżowanie nie działa, nie ma sensu wsiadać. Jak?
a) proste a niegłupie: daj polonżować komuś innemu (oczywiście kumatemu ;-)). Być może z powodu Twojej spiny psychicznej koń też się wkurza już na starcie. Może z powodu jakiejś bolesności już cię nieprzyjemnie kojarzy? Poza tym wiadome jest, że do własnego konia ma się najmniej cierpliwości ;-)
b) koń ma ewidentnie problem z ruchem naprzód. Nagradzaj każdy najmniejszy przejaw zwiększenia tempa. Podniosłaś bat w stępie, a koń zrobił trzy kroki szybciej? Pochwal i zatrzymaj konia, niech sobie chwilę postoi, a ty niczego nie wymagaj. Odłóż bat, popatrz w chmury, głęboko odetchnij itd. 😀 Jeszcze przyjdzie czas na zwiększenie wymagań. Na razie musisz się cofnąć do lvl 0.
c) nagradzanie - taki leniuszek grubasek na pewno lubi sobie poodpoczywać w stój :-D po każdym ćwiczeniu rób chwilę przerwy. Fajnym "trikiem" jest nauczenie konia zwrot do środka koła i zatrzymanie jako nagrody.
d) cierpliwość, spokój, spokój, SPOKÓJ. Nie daj się wciągnąć w awanturę z bydlęciem. Jeśli na ciebie rusza - owszem, j*bnij :P Ale nie nakręcaj się, nie krzycz, nie ciskaj. Dlatego tu dobrze się sprawdza podpunkt a), czyli inna osoba ze spokojnym podejściem.

2. Wsiadanie - jak lonżowanie będzie działać perfecto i jesteśmy pewni, że konia nic nie boli, to wsiadamy.
a) w razie jakiejś stopki i cofki - dobrze mieć kogoś na ziemi z batem. Choćby dla zwiększenia pewności siebie jeźdzca.
b) i znowu to co na lonży - byle do przodu! Chwalimy za każdą reakcję na łydkę. Wymagania minimalne - koń na luźnej wodzy niechaj sobie biega.
c) nagradzamy analogicznie :-) zatrzymaniem, przejściem do stępa. A jak w ogóle będzie super, to wtedy trzeba zsiąść (co jest przykre dla jeźdzca, bo mu się tak dobrze zaczęło jechać 😀)
d) jeździmy krótko, najlepiej wsiadać początkowo po krótkim lonżowaniu. Dzięki temu w późniejszym etapie wsiadamy i jedziemy od razu jakiś problematyczny element, np te drążki. Przejedzie bez buntu i zsiadamy. To największa nagroda dla upartych leniwców 😀

Dobra, kurde, bo w pracy jestem XD Ale trzymam za Ciebie kciuki!
To ciekawe zagadnienie, jaki procent buntów i niesubordnacji z tego wątku wynika z problemów behawioralnych, a jaka z przyczyn fizycznych. Najgorzej jak zrobi się combo i koń się buntuje, bo już nie daje rady z bólu, który dłuższy czas kompensuje. I wtedy nagle BUM! A jeździec w szoku 😉


W filmiku o rozpoznawianiu wczesnych objawów kulawizn wrzuconym w wątku o niezdagnozowanych kulawiznach były badania na podstawie 506 koni, gdzie 47% okazało się mieć problemy związane z niezdagionowanymi kulawiznami lub innym bólem. Nie wiem jak to ma się do buntów z tego wątku, ale procent zaskakująco duży.
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 11:30
Jeśli bunt pojawia się WTEM ZNIKĄD, albo eskaluje mimo przejezdżania "do skutku" - to zaryzykowałabym śmiałą hipotezę, że na 100% konia coś boli.

Zdarzają się cwaniaczki, co kombinują jak zrobić, żeby się nie narobić 😀
Albo np. przestaje boleć, ale zachowanie obronne (stopka, cofnięcie, brykanie) zostaje. I to wtedy trzeba przejechać konsekwentnie. Z reguły raz wystarczy :-D A jeśli problem wraca, to jesteśmy w punkcie wyjścia...
Całościowo odpowiem, bo się inaczej zrobi mętlik i cytat na cytacie:
- nie mam nikogo do pomocy i mieć nie będę więc jestem zdana na siebie
-nie dam rady jej lonżować aktualnie, bo to trudne było, nawet jak się starała jak cholera; a teraz to jej fizycznie nie utrzymam
-ona nie ma problemu z ruchem naprzód, to lubi; nie cierpi skróconych chodów i podstawienia zadu, bo to wymaga wysiłku; raczej pracuje nad nie pędzeniem na oślep w uwaleniu na przodzie
-nie mam w tej chwili (i nie wiem jak długo) jak sobie pozwolić na jakiegoś fizjo; to jest koszt z kosmosu, już wet wychodzi taniej z kompletem badań; nie sądzę, żeby ją coś bolało, trochę umiem ocenić
-do wielokrążka wróciłam - jest lepiej; spadłam, bo pod domem straciłam czujność - trochę moja wina
-przecież staram się ją odchudzać - po to wsiadam na jak najdłużej, w miarę codziennie - nie nie da się tylko lonżować/jeździć krótko albo mniej i odchudzić - bo niby jak ma schudnąć nic (albo prawie nic) nie robiąc
-podejrzewam, że jest w wieku buntu, a udało jej się raz, przypadkiem zrobić córkę w trąbę więc kombinuje ile może sobie pozwolić; jak pisałam, to ona w moim trzykonnym stadzie rządzi i to od odsadka, więc jej to dobrze na umysł nie robi, niestety

Aaaa, ona nie bryka, stosuje bierny opór, i uskoki w bok.
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 12:08
O kurczę, to szkoda :-( Nie ma to jak świeży umysł kogoś z zewnątrz...
Najlepiej byłoby zbudować lonżownik, tak jak pisałaś wcześniej. Wbrew pozorom ucieczka z lonży to też odmowa ruchu, tyle że w takiej a nie innej formie ;-) Z jakiegoś powodu zgięcia, praca na kole sprawia jej trudność. Taki "bierny opór" to właśnie odmowa ruchu. Nie chcę źle wróżyć, ale może przerodzić się w czynny... Znam takie przypadki...

Aha, myślałam że taki z niej raczej grubasek leniwy, co się ledwo turla. Wiem, że odchudzasz ;-) i wiem też, że nie jest to łatwe. Ale samą nawet intensywną pracą nic nie zdziałasz. A jak z dietą? Może trzeba ograniczyć łąkę, np. piaszczysty padok albo uboższa trawa? Może ma za dużo energii z dobrego żarcia i dlatego pędzi? (o sadełku nie wspominając :-D). Ciężko dobrać ćwiczenie, które będzie wymagające (wszak chcemy coś tam spalić), ale nie za trudne na tym etapie.

Wiek buntu oczywiście sprzyja końskiej fantazji, nie przeczę :-D
Ale obstawiałabym jakąś bolesność mimo wszystko.
Szalona Bibi trochę nie rozumiem - raz piszesz, że koń nie chce iść w wybranym przez Ciebie kierunku a raz, że nie ma z ruchem do przodu problemu.

Lonżowanie jeśli sprawia aż taki problem, że nie możesz konia utrzymać, to ja bym jednak do niego wróciła - masz chyba u siebie pastuch - mozna zrobić prowizoryczny lonżownik. Pomoże to chyba trochę ustalić Wasze relacje i pokazać koniowi, że jednak ma się poruszać w zadanym przez Ciebie tempie i kierunku? Dopiero jak to zadziała wróciłabym do pracy pod siodłem.

Nie do końca rozumiem też, jakiego skróconego chodu wymagasz w terenie/na spacerze - a tam kobyła z tego co piszesz też odmawia współpracy?
Lonżownik z pastucha mi się nie widzi, bo wtedy cały czas jest fukanie i wpadanie do środka. A że chodzą na pastwisko to nie chcę zmieniać reakcji na drucik - ma się nie zbliżać. Jak jest coś innego to weźmie na klatę i będę ją ganiać po wsi.

Ja w jeżdżę głównie w tereny i tam też wymagam. Nie trzeba tylko się wieźć, a ćwiczyć można też na leśnej drodze a nie tylko wzdłuż ścian ujeżdżalni. I mogę oczekiwać, kontaktu, skrócenia podstawienia a nie snucia się byle przed siebie.
Najgorsze są zwroty i uskoki, to mnie maksymalnie wkurza, bo to nie strach a cwaniakowanie.

Ona idzie do przodu, ale nie chce się wyginać na wolcie, w skręcie, uginać, ustępować. Tzn nie ma problemu, żeby ją odpalić czy przyśpieszyć, ale skrócić już tak. No i jak leci to jak czołg, nie jest skupiona i zanim dotrze, że ja czegoś chciałam to wieki miną.

Ja sobie radzę z takimi zachowaniami... Tylko nie chodzi mi o to, żeby dać radę, tylko je wyeliminować. Koń ma się słuchać, niezależnie od okoliczności przyrody... Bo inaczej to się ta zabawa robi zbyt niebezpieczna.

Dodam jeszcze: marne pastwisko to jej jedyna pasza. I na razie tylko trawa wybierana z przerośniętych zeszłorocznych suchelców. Będzie gorzej jak pójdą na właściwe pastwisko, bo dla niej to za dużo. Chociaż to też marne i niby prawie bez wartości Nie zostawię na piasku, bo to proszenie się o kłopoty gastryczne - koń jednak powinien jeść prawie non stop. No i nie zostawię jej samej na mini padoczku wielkości kilku boksów - kontakt z końmi to podstawowa potrzeba. Więc jedzeniowo już nic nie zmienię.
fraziu   Grażka, weź przestań
14 maja 2018 12:31
W takim razie muszę przyznać, że nie widzę rozwiązania w tym momencie :-(
Poza budową solidnego lonżownika lub znalezienia innej zamkniętej przestrzeni. Tu trzeba wrócić do podstaw na lonży. Od d*py strony nic się nie wskóra ;-)

Ale z chęcią poczytam wypowiedzi mądrzejszych niż ja  :kwiatek:
Ja właśnie też nie bardzo. Zaczynam rozważać sprzedaż. Bo to nie jest zły koń, tylko ja czego innego potrzebuję. Nie po to mam konia, żeby nieustająco walczyć. Jednego takiego miałam, już go nie ma a ja do dziś żałuję, że się tyle lat męczyłam a nie posłałam go do diabła...
Zobaczymy, może naprostuje się z czasem, moim kosztem, i moich nerwów.
Ja nawet lubię z takimi końmi pracować, sporo tego robiłam, lubię patrzeć na efekty i postępy... No, ale co innego czyjś a własny miał być dla relaksu.
Fraziu dobrze pisze.
Siłowo nic się nie zdziała. Jedynie spokój może człowieka uratować w starciu z hc 🙂
Szkoda, że nie masz dostępu do lonżownika, bo to bardzo ułatwia sprawę początkowej pracy aczkowiel jesli koń atakuje to na lonzowniku wcale nie jest też bezpiecznie :/
Brak wygimnastykowania utrudnia pracę na lonży co sprzyja uciekaniu. Jesli fizycznie nie dajesz rady konia utrzymać na lonży to na razie jej nie rób. Najgorzej to jak koń ucieknie, a potem już się nie ma siły żeby to naprawić. Generuje się schemat lonza= uciekanie i co próba to jest wykonywana z większą determinacją :/

kiedy wymagam aktywnych ćwiczeń a nie snucia się. Wygięcia, ugięcia i skrócenia to samo zło. Ona ogólnie jest wielka, toporna i niezdarna. Jak galopuje na padoku to tak uwalona na przód, że przykro patrzeć, zero gracji.
Ja nie wymagam nie wiadomo czego, dosłownie paru kroczków.
A im więcej wymagam, tym gorzej to ona znosi.


To wygląda jakby miała trudności z wygięciem itp, a to oznacza, ze w jej ciele są spięcia i to już jest robota dla dobrego masażysty.
Raz weźmiesz, a już będziesz wiedziała  😉
Ja mam podobne zwierzątko o podobnym usposobieniu i też miałam podobne problemy.
Co po chwile mi to zwiewało z lonży. Ewentualnie step, ale tylko w jedna stronę był akceptowany, a kłus? 😲 kończyło sie zwrotem na zewnatrz i dzida w błyskawicznym tempie do stajni XD i co to jeszcze dosłownie wyjeżdżało mi to spod tyłka 😀 Nie wiedziałam czy problem może być fizyczny czy to jest niesubordynacja 4latka, ale wiedziałam tyle, ze koń nie musi być kulawy, żeby go coś bolało, wiec wzięłam fizjo.
Koń został zdiagnozowany i wszystko mi się wyjaśniło. Uniknęłam dalszych walk, które pomału nie były wcale bezpieczne :/ koń przestał uciekać na padoku. Po masażu od razu było widać różnice w ruchu. Dostałam także pracę domową, aby wzmocnić odpowiednie grupy mięśniowe konia i zapobiegać na bieżąco przykurczom, które generują się podczas pracy w siodle. Na początku bez lonży, w ręku, a później powoli zaczynałam dokładać krótkie odcinki i koń sie obecnie lonżuje na otwartej przestrzeni XD Chyba, ze ma przerwę to niestety muszę brać poprawkę na to i zmniejszyć wymogi, bo jak przegnę to dosłownie trzaska drzwiami i wychodzi XD


Szalona Bibi trochę nie rozumiem - raz piszesz, że koń nie chce iść w wybranym przez Ciebie kierunku a raz, że nie ma z ruchem do przodu problemu.

Jedno z drugim nie ma nic wspólnego. Koń może być z gatunku latających do upadłego z wywieszonym językiem, a nie chce iść prosto w pomoce, bo ich nie akceptuje i szuka możliwości ucieczki z nich (o, z rozpędu napisałam "szuja", hahah w sumie pasuje.

nie cierpi skróconych chodów i podstawienia zadu, bo to wymaga wysiłku; raczej pracuje nad nie pędzeniem na oślep w uwaleniu na przodzie

Jeśli stan wyjściowy to pędzenie, to koń na pewno nie jest gotowy na skracane chody i podstawianie go. Trzeba zacząć od akceptacji półparady, umiejętności wykonywania poprawnych przejść. Na skracanie i podstawianie jest czas i szansa dopiero wtedy, kiedy bazowe, robocze chody są w dobrej równowadze.
Sama dopiero co rozwiązywałam bunt młodzika, który dzięki pobłażliwej i trochę bojącej się żywego konia amazonce odmówił ruchu naprzód i nie tylko zaczął lawirować chodząc bokiem, ignorując pomoce do wolty czy zakrętu, ale też bezczelnie straszył, odkopując na łydkę, podrzucając zad i próbując wyszarpać wodze. Nic przyjemnego, ale szczęśliwie udało się to w tydzień rozwiązać (chłopak ma bardzo szczery i zorientowany na ludzi charakter), ale co ciekawe, po tym jak już koń poszedł w pomoce bunt przybrał inną formę i delikwent zaczął się płoszyć wszystkiego, tysiące razy, krzesełko, szranka, derka pod boksem, pies leżący nieruchomo na trawniku, kałuża, sam trawnik, nic... Irytujące na maksa, ale trzeba było niewzruszenie robić swoje. Minęło 0_o Ciekawe, co będzie następne, bo kolega jest bardzo inteligentny i nie lubi nudy 😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się