Dzieci, ciąże & pogaduchy o wszystkim i o niczym

CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 13:27
O, też się tego "boję".
Wypraszanie też praktykujemy. Mówię jej "nie podoba mi się, że krzyczysz/płaczesz/jęczysz/nie robisz o co Cię proszę, wyjdź z pokoju i wróć, jak się uspokoisz".

Uff, nie jestem sama. Lżej mi 😀 I jakoś motywacja wzrasta.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
08 marca 2016 13:29
Julie, ale, ze co sprytne? Analogicznie jak dziecko np bylo chore czy wyjechalo i nie bylo go dwa tygodnie, to za nastepny miesiac placisz 100zl, bo odejmuje sie to, czego nie wykorzystalas.
CzarownicaSa Pewnie, że nie jesteś. Ja już się oswoiłam z myślą, że wszelkie dyskusje nad każdym aspektem życia są już na porządku dziennym.

Ostatni hit Franka wygląda tak:
- Franuś, umyj zęby!
- NIGDY!

On to mi dopiero dyskusję ucina  😁
Lotnaa   I'm lovin it! :)
08 marca 2016 13:54
Ojej, tak was czytam i myślę: małe dziecko, mały kłopot, duże dziecko... A mnie się wydawało, że to teraz jest największy hardcore  😁

Laski podbijam pytanie sprzed kilku stron- ktoś wie co u Gieni? Jak ona się czuje?  👀


No cisza totalna 🙁 Ktoś ma Gienię na fb może?
nerechta alternatywą jest mieć dużooo czasu i milion ton cierpliwości. Wytłumaczyć a potem czekać aż dziecko się zdecyduje, czasem działa a czasem czas albo cierpliwość się kończy. Jeszcze jeden sposób dać odczuć konsekwencje. Nie chce zakładać piżamy to jest bez jak zmarznie przyjdzie i założy. Też działa tylko trzeba  swoją opiekuńczość powściągnąć. 

Weźcie nie straszcie z tymi 3-4 latkami. Ja mam już jęczące/piszczące dziecko jak coś chce albo coś nie wychodzi. Przyuważyłam jak robi przerwę i zerka czy już reaguje spryciara. Dodatkowo czasem jak Alek płacze a ona ma mało uwagi to też zaczyna i mam stereo 😵 no i norma dziecko się bawi samo doskonale sięgam po telefon i dzwonię co by coś załatwić/porozmawiać i w 5 sekund robi się armagedon 😤
Chyba błędem było za szybkie reagowanie na to, tłumaczenie teraz staram się obracać to w żart albo ignorować chyba że coś jej się dzieje to wtedy rakcja ale taka wyważona albo żartobliwa. Mam nadzieję że powoli skoryguje trochę bo rzeczywiście przy takich wyjcach idzie sobie w łeb palnąć.
Hihi czytam i aż się boję, co to niedługo będzie 😁

Też bym się chętnie dowiedziała co u Gieni... Może nie ma czasu na rv chwilowo i wróci jak się ogarną.
Ech, u nas to samo z Milanem, ale chyba o wiele gorzej, niż u większości z Was. Jest straszny, strasznie się zachowuje, ciągle na przekór, na złość, nie da się od niego wyegzekwować żadnego zachowania ani działania ani prośbą, ani dobrym przykładem, ani tłumaczeniem, ani groźbą, a jak już trzeba zrobić coś szybko, np. ubrać się i wyjść, to robi wtedy konkretny bunt. Chwalenie go spływa po nim jak po kaczce, ganienie również. I mam takiego prawie 4 latka, który nie potrafi sam się ubrać, bo jak trzeba się ubrać, to on nie widzi akurat powodu. Jak mówię, że ma się ubrać, przynajmniej spróbować, to mówi, że on nie chce. Ja na to, że wszyscy się ubieramy i wychodzimy, no to on nie widzi problemu i wyjdzie nawet nago. Jeśli powiem, że nie można wyjść nie ubranym, bo można zachorować, to wtedy jest lament, że on nie umie i ryk - jakieś specjalne, teatralne nieudane próby plątania rękawów. Jak jeszcze bardziej przykręcę śrubę i udaję, że wychodzę, patrzę zza rogu, to jest totalna histeria i płacz, bo on myśli, że na prawdę zostanie sam. I tak jest za każdym, każdziutkim pierdzielonym dziesiątym, pięćdziesiątym i dwusetnym razem. Nauka ubierania się jest tylko w przedszkolu, przy paniach, bo tam nie wiem co jest, ale jest inaczej. Wg pań radzi sobie dobrze, ale pomagają mu np. zapiąć suwak albo docisnąć i zapiąć buty.
Też nie do końca jarzę, czemu mamy brać przykład z kobiet jaskiniowych. Oczywiście, że na wypadek armageddonu wiedziałabym co zrobić, aby dziecko miało buty na nogach - po prostu sama bym mu je ubrała. Ale ja chcę, żeby on je sam zakładał i nie ściemniał, że nie umie (tzn. teraz nie umie na prawdę, ale żeby chociaż próbował się uczyć).
dlatego zapytałam Jullie jak to widzi. Michał doskonale wie, że NIE=wyręczenie. Potrafi założyć buty, ale NIE założy, bo nie. Próbowałam zakładać za niego, po takim NIE, ale to nie działa na moją korzyść, bo NIE pojawia się przy każdej okazji. Dlatego chciałabym poznać inne rozwiązanie, takie które, nie uczy dziecka, że wystarczy parsknąć "nie" i sprawa rozwiązuje się sama
Znaczy powiem szczerze, chociaż trochę się boję, bo potem słyszę, że idealizuję, że dla mnie to nie jest żaden wielki problem. Widzę, że Franek bada teraz granice, zaczyna ogarniać, że nie jestem guru tego świata i też popełniam błędy, tracę cierpliwość, a czasem całkiem bez sensu (dla niego) się złoszczę. No i sprawdza mnie, nic dziwnego, przecież coś tam pod tą kopułą ma  😀

W wypadku Franka, który - serio, nie jest takim kizimizi łatwym dzieckiem, jak sądziłam, że będzie - najlepszym sposobem okazała się szczerość. Poza tym, nie mam żadnego klucza do bycia matką, czasem jestem neandertalczykiem i wymagam od niego dużej samodzielności. Czasem go tulę, lulę i rozpieszczam: staram się wtedy, gdy jest np. naprawdę grzeczny. ZAWSZE rozmawiam z nim szczerze, cokolwiek by to nie było. Przepraszam go, myślę, że średnio dwa razy w tygodniu np. "przepraszam, niepotrzebnie podniosłam głos, świetnie posprzątałeś". Dzięki temu nie musiałam go nigdy uczyć mówienia przepraszam. On sam na to odpala: "a ja przepraszam, że tak złośliwie odpowiadałem"  😁 A czasem mam ochotę rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. I szczerze? Mówię mu wtedy: Franek, potrzebuję chwili spokoju, bo mnie zdenerwowałeś. Rób, co chcesz, przez chwilę, potem pogadamy.

Do przedszkola ubiera się sam, ale ja wiem, że trwa to średnio 45 minut. Już go nie pospieszam, nie ganię, tylko włączam budzik wcześniej. On zakłada gacie - chwilę biega, krzyczy, potem zakłada skarpety - skacze nam po plecach, potem zakłada spodnie - zjada banana itd. 😉

Nie miejcie złudzeń, nie da się postępować idealnie cały czas. halo kiedyś pisała chyba, że jak się dziecko szczerze i uczciwie kocha, to wszystko przejdzie. Ja wierzę, bo na razie działa 😉

Jak mi coś szwankuje w naszej relacji to robię sobie mocne postanowienie poświęcenia mu dużej uwagi. Np. godzina dziennie tylko dla niego, z taką szczególną uwagą na jego potrzeby, zabawę uśmiech. Bo można być razem cały dzień, ale tak naprawdę osobno. A w tę godzinę staram się organizować coś naprawdę zbliżającego, fajnego. Na ogół naprawdę działa.

kenna Współczuję, orka na ugorze. Niezły charakterek.
Kenna- ja miałam dokładnie to samo z ubieraniem. W grudniu. Wsadziłam do auta w dole z piżamy (ostrzegalam kilka razy, że tak zrobię). Ryk był do przedszkola i niemoc niby. Pod przedszkolem kolejny wybór- ubierasz się czy mam Cię taką zanieść. ciągle się plątały rękawy i głowy nie szło przełożyć. Aż się na horyzoncie pojawił ulubiony kolega. Cudownie w 3 sekundy się nauczyła ubierać, 3 min później z uśmiechem na twarzy weszła do przedszkola. Teraz wspomnienie starczy. I minutnik do jajek odmierzający czas wyjścia.
Na mojego zakładanie czegoś na siłę jeśli sam odmawia nie skutkuje bo w trybie natychmiastowym zedrze z siebie czapke/buty/pieluchy czy co tam. U nas póki co działa metodą naturalnych konsekwencji plus moja stanowczosc i jasne wytłumaczenie co i dlaczego co wcale nie równa się temu ze udaje się złagodzić każdy konflikt. Dziś np nie chciał się ubrać więc wzięłam go pod pache tak jak stał, wsadziłam do auta i powiedziałam ze jedziemy. Zasnął z ryku i śpi nakryty kocem. Innym razem gdy latał goły po kąpieli i go uprzedziłam, że zmarzni sam przyszedł po paru minutach jak zrobiło mu się zimno.
wiem, ze teraz moze byc na cos takiego juz za pozno, albo w ogole moze nie dzialac 😀 ale probowalyscie moze kiedys robic z np ubierania cos w rodzaju konkursu (kto sie np szybciej ubierze) albo podejscie typu "umiesz? pokaz jak ladnie umiesz ubrac bluzke"? Dzialaloby?
Pamietam, ze moja mama na zasadzie "umiesz to zrobic rewelacyjnie" motywowala mnie swietnie 🙂

Atea podziwiam Cie bardzo, jestes bardzo madra i uwielbiam Cie czytac!

Cos dla matek karmiacych  😁


Ja sie o Gienie szczerze boje - taka cisza w eterze, kurde no...
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
08 marca 2016 16:38
kenna, no to piona! kazde wyjscie tak wyglada, a jak jakims cudem z domu wyjdzie jako tako, to jeszcze trzeba wsadzic do samochodu, a on akurat jezdzi na rowerze/skacze po blocie/ zabiera psie zabawki i wscieka sie na psy, ze mu odbieraja. Prosby, grozby, szantaz, ani nawet sila sie nie da. Co zalozysz w sekunde zdejmie i cisnie tak daleko, jak zdola. Czasami zdarza mi sie krzyknac czy moglibysmy raz na czas wyjsc jak zwykli  biali ludzie. Fakt faktem jak jetesmy we 2 tylko, najlepiej dluzej, to magicznie sie naprawia- ojciec, babcia, dziadek na horyzoncie i jazda!

edit: ner: ze tak powiem pfffffff :P gleboko w pupu ma wszelakie tego typu zachety/uwagi. W zaleznosci od aktualnej potrzeby twierdzi, ze jest juz duzy/jeszcze maly/umie/nie umie/nie sprobuje/. Na wszystko jest gotowa odpowiedz.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 16:45
No, u nas to samo 😁 Konkursy są beznadziejne, jeśli z góry nie można dostać wygranej za sam udziałć 😎

Atea fantastyczne podejście. Zazdroszczę! Chyba też muszę coś takiego wprowadzić w życie.
Julie, ale, ze co sprytne? Analogicznie jak dziecko np bylo chore czy wyjechalo i nie bylo go dwa tygodnie, to za nastepny miesiac placisz 100zl, bo odejmuje sie to, czego nie wykorzystalas.
A, to co innego. Źle to zrozumiałam.

no i co jak po drugim razie jest NIE?
Co jeśli to nie zmierza do tego by wyręczyć dziecko?
Jaki Masz na to pomysł?

Mam różne, ale od razu podkreślam, że nie ma uniwersalnego. Absolutnie nie mówię, że mi wszystko działa. Gabryś jest raczej grzeczny, ale bywają dni i sytuacje beznadziejne.
Wyręczyć... hmm... No może i jest to w pewnym sensie wyręczenie, ale mniejsze zło niż niewykonanie tego co miało być wykonane.
Weźmy ten doskonały przykład kapci:
Dziecko jest chore i lata z gilem do pasa na bosaka po domu, a podłoga zimna.
W tym momencie, jak dla mnie nie jest istotne kto je fizycznie założy, ja dziecku, czy dziecko sobie samo. Kapcie mają być założone tu i teraz.

Ostatni hit Franka wygląda tak:
- Franuś, umyj zęby!
- NIGDY!

A to jest nasz hit miesiąca. 😀
-Gabryś, idziemy spać.
-Nie! NIGDY W ŻYCIU nie pójdę spać!
(Za 5 minut hrrrrrr... 😁 )

dlatego zapytałam Jullie jak to widzi. Michał doskonale wie, że NIE=wyręczenie. Potrafi założyć buty, ale NIE założy, bo nie. Próbowałam zakładać za niego, po takim NIE, ale to nie działa na moją korzyść, bo NIE pojawia się przy każdej okazji. Dlatego chciałabym poznać inne rozwiązanie, takie które, nie uczy dziecka, że wystarczy parsknąć "nie" i sprawa rozwiązuje się sama. Rozumiem co masz na myśli, ale ja tego nie traktuję jako wyręczanie, tylko pokazanie, że jeśli powiedziałam, że TERAZ zakładamy buty i wychodzimy, to znaczy, że buty znajdą się na jego nogach w kilka sekund. A w jaki sposób? Whatever. Moim zdaniem "wyręczenie" w takim momencie nie spowoduje, że dziecko się odumie samodzielnego zakładania butów.
Najczęściej, gdy Gabryś nie chce się ubierać, biorę w rękę jego buty i zaczynam mu zakładać, to on się natychmiast reflektuje, że jednak woli sam.
Jak nadal się grzebie i cuduje, to mówię, że ja już wychodzę i jadę. Wychodzę za drzwi, a on już woła, że dobra dobra, już się ubieram. (Wiem, że to nie będzie działać wiecznie, wiem. 😉 )
Kolejny problematyczny moment, to siadanie w foteliku i zapinanie pasów.
Raz na parkingu podziemnym spędziłam pół godziny czekając aż się zdecyduje usiąść i już byłam bliska płaczu... ale jakiś czas temu problem rozwiązał się, jak Adam go odwoził do przedszkola.
Powiedział mu, że jak zaraz nie usiądzie, to go posadzi. I posadził. I od tej pory Gabryś woli sam.

Też nie do końca jarzę, czemu mamy brać przykład z kobiet jaskiniowych. Oczywiście, że na wypadek armageddonu wiedziałabym co zrobić, aby dziecko miało buty na nogach - po prostu sama bym mu je ubrała. Ale ja chcę, żeby on je sam zakładał i nie ściemniał, że nie umie (tzn. teraz nie umie na prawdę, ale żeby chociaż próbował się uczyć).
No właśnie to jest ten "problem", że nie mamy armagedonu, dlatego mamy "niegrzeczne" dzieci. Bo nie trzeba. 😉
Ale powtórzę, jestem pewna, że to nie oduczy dziecka ubierania butów samodzielnie.
Wydaje mi się, że wystarczy rozdzielić wychodzenie do przedszkola, od wychodzenia np. na spacer, jak nigdzie się nie spieszymy.
W pierwszym przypadku buty są na nogach w minutę, obojętnie jakimi sposobami, w drugim przypadku możemy się bawić w ubieranie w nieskończoność.

Dziś np nie chciał się ubrać więc wzięłam go pod pache tak jak stał, wsadziłam do auta i powiedziałam ze jedziemy. Zasnął z ryku i śpi nakryty kocem. Innym razem gdy latał goły po kąpieli i go uprzedziłam, że zmarzni sam przyszedł po paru minutach jak zrobiło mu się zimno.
No właśnie, o to chodzi!
To będzie mój kolejny krok: pod pachę i jedziemy tak jak stoi. 😁 Jeśli nam wychodzenie do przedszkola w 15 minut czasu operacyjnego przestanie wychodzić.
Na razie wychodzi, wstajemy o 8.00, 8.30 jesteśmy w przedszkolu (jazda samochodem zajmuje jakieś 7-8 minut).

wiem, ze teraz moze byc na cos takiego juz za pozno, albo w ogole moze nie dzialac 😀 ale probowalyscie moze kiedys robic z np ubierania cos w rodzaju konkursu (kto sie np szybciej ubierze) albo podejscie typu "umiesz? pokaz jak ladnie umiesz ubrac bluzke"? Dzialaloby?
Działało, ale przestało. 😁 Strategie trzeba zmieniać. 😁
Myślałam już, że tylko moje dziecko jest jakieś nie ogarnięte... 😵 a tu proszę  🤣
Ostatnio ponad godzinę spóźniliśmy się do lekarza bo jak jest pora ubierania... to NIE założy rajstop, NIE zmieni podkoszulki, NIE będzie się w ogóle ubierał BO nie ma czasu/ochoty/musi obejrzeć bajkę/potańczyć/pobiegać itp.
Buty są w ogóle nie potrzebne (wtedy pozwalam wyjść na dwór boso - zawsze szybko zmienia zdanie  :hihi🙂.
Jak już się ubierze (albo go ubiorę, tylko przy tym wrzeszczeć potrafi jak dziecko z buszu) to jeszcze musi zjeść kanapkę/banana/jogurt/napić się... no i zebrać klamoty.
Zawsze pozwalam zabrać jedną zabawkę ale szykuje średnio dziesięć i standardowo nie moze zdecydować się co zabrać  🤣
Jak zabierze np. swój ulubiony zegarek... a w poza domem przypomni sobie, że jednak miał zabrać autko to wtedy ryk, bo ON chce AUTKO i bez autka do sklepu/czy gdzieś tam nie wejdzie  😵
Albo ubzdura sobie, że w sklepie trzeba się rozebrać ( ja mam na myśli zdjęcie kurtki) a w jego mniemaniu trzeba zdjąć WSZYSTKO oprócz podkoszulki/bluzki i rajstop (buty są również zbędne).
Przy myciu to samo... szczególnie jeśli chodzi o głowę  😉 ostatnio nie wytrzymałam i powiedziałam, że jak nie da umyć włosów - zalegną mu się robaki  😡 a co na to moje dziecko? "ja lubię lobaki!!!"  😵

W aucie aby zapiął pasy - graniczy z cudem, bo jak już wsiądzie do auta to robi wszystko oprócz wsadzenia tyłka we fotelik  😉

Doszliśmy już do etapu... że zapytałam pediatrę, czy to moje dziecko jest w ogóle normalne  🤔wirek: bo ja mam czasami zwyczajnie dość.

Jak już muszę coś zrobić (choćby pozmywać) to wtedy akurat domaga się aby z nim tańczyć/zrobić kanapkę/picie itp  😵

Przy dzikim wrzasku o byle co, odsyłam delikwenta do pokoju aby przemyślał swoje zachowanie, co najczęściej kończy się tym, że wyrzuci wszystko ze szafki (później sam pozbiera - chociaż tyle).

Dla obcych osób jest dzieckiem idealnym/bezkonfliktowym i wręcz ludzie się dziwią, że takie grzeczne dziecko mam...  😉

Tak dla pocieszenia... artykuł znaleziony na facebooku:
http://babyonline.pl/moje-dzieci-przy-mnie-zachowuja-sie-100-razy-gorzej-i-bardzo-dobrze,aktualnosci-artykul,19306,r1.html
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 17:39
O, to my w sumie z ubieraniem nie mamy większych problemów- ale to dlatego, że w sumie zawsze ją sama ubieram. Niezbyt to dobrze, bo lepiej by było jakby to sama robiła, ale wpadłam już w taką rutynę, że robię to automatycznie 😵 Choć wiem, że umie- buty założy bez problemu sama, kurtkę też spróbuje, bluzę też, skarpetki bez kłopotu, majtki, spodnie- jedyne, z czym mamy problem to bluzeczki, bo nie czai jak je przełożyć przez głowę. Ale tu i z rozbieraniem problem, też nie wie jak bluzkę ściągnąć.
Głowę nauczyłyśmy się myć bez problemu, kazałam 😉 jej mi zaufać i przekonała się, że w sumie tragedii nie ma- bo jak obiecałam, że zrobię to szybko i bez lania wody na oczy to tak zrobiłam. Nauczyłam ją odchylać głowę totalnie do tyłu, przez co mogę spokojnie jedną ręką zakryć czoło, żeby nic nie naleciało a drugą polewać.
No, to coś co nam wyszło perfekcyjnie 😁
I sprząta sama po sobie. Nie ma przebacz- czy zmęczona, czy padnięta, czy boli czy coś. To jest jej stały obowiązek- zbierać po sobie swoje rzeczy. Nawet ojciec jej zmiotkę i szufelkę z Elzą kupił, żeby czuła się bardziej pro 😎 😁 I sprząta. Czasem jest bunt, często z płaczem- ale sprząta, co do zabawki.
kasiulkaa25, Ten artykuł to super podsumowanie. 😀

Nie ma przebacz- czy zmęczona, czy padnięta, czy boli czy coś. To jest jej stały obowiązek- zbierać po sobie swoje rzeczy. Nawet ojciec jej zmiotkę i szufelkę z Elzą kupił, żeby czuła się bardziej pro 😎 😁 I sprząta. Czasem jest bunt, często z płaczem- ale sprząta, co do zabawki.
No widzisz. Czyli to tylko kwestia umowna, co ustalimy z dzieckiem i co "nie ma przebacz". 😀
Tak samo można postąpić w innych sytuacjach. Teoretycznie. 😁 Bo w praktyce, to każdej z nas co innego wychodzi.  😜
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 17:55
No tak 😉 Muszę zmienić swoje podejście- wtedy i ona będzie się ze mną lepiej dogadywać.
Dziś był dobry dzień. Fajnie się z nią siedziało, było kilka spin ale dałyśmy radę. Teraz siedzi i czyta gazetkę 😉
To uwielbiam. Jej wkrętę w książki 😍 Potrafi tak godzinę spędzić. Przed snem obowiązkowo musi być czytanie, inaczej jest rozpacz. Muszę jej znów więcej czytać, bo się ostatnio opuściłam i mamy tylko to wieczorne odklepane.
Jeszcze tak w kwestii wychowania mi sie przypomnialo.
W pelnej rodzinie wazne jest,  aby oboje rodzicow mieli ta sama idee wychowawcza.
U nas nie ma czegos takiego,  ja pozwalam,  maz zabrania.
Jezeli aktualnie dziecko ma nieporozumienie na linii on tata,  absolutnie sie nie wtracam.
To oni maja do obgadaniania i oni maja to miedzy soba zalatwic.

Ostatnio bylam u znajomej. Corka znajomej wyciagnela sobie deskorolke.
I sie mamy pyta?? Moge sie pobawic??
Na to slysze odpowiedz.
Mozesz,  mozesz ,  tylko jak tata nie widzi,  bo tata Ci zabronil wyciagac deskorolke w domu.
No zdebialam.
Jak zabrania to zabrania i nie wazne czy teraz jest w Honolulu,  czy spi za sciana i nie widzi.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 18:07
O tak, nad tym też musimy popracować.

Śpiewać też oczywiście lubi 😎 Choć musimy popracować nad dykcją i stylem 😁
I sprząta sama po sobie. Nie ma przebacz- czy zmęczona, czy padnięta, czy boli czy coś. To jest jej stały obowiązek- zbierać po sobie swoje rzeczy. Nawet ojciec jej zmiotkę i szufelkę z Elzą kupił, żeby czuła się bardziej pro 😎 😁 I sprząta. Czasem jest bunt, często z płaczem- ale sprząta, co do zabawki.


O to właśnie ciekawe.  Emisia też nie ma problemu z obowiązkami. Rozładowanie zmywarki, wpuszczanie i wpuszczanie psów  (do tego specjalnie nauczyła się gwizdać 😁 ) oraz karmienie na luzie. Czasem tylko odwleka zmywarkę w czasie,  ale sama wraca i zrobi. Może dlatego , że to takie bardziej dorosłe?
Chryste, "rozładowanie zmywarki"!!!! Ja muszę się dobrze skupić, żeby przy rozpakowywaniu zmywarki połowy rzeczy nie upuścić, nie obtłuc jeden o drugi i rozmieścić w szafie tak, jak jest ustalone, dorosła córka A. ma z tym duży problem (odstawia wszystko "jak leci" na jedną półkę, obojętnie, czy szklanka, czy kubek), a jakbym pozwoliła Milanowi, to musiałabym nową zastawę co dwa dni kupować hehe. Ja mu nadal nie pozwalam używać na co dzień talerzy i kubków innych, niż plastikowe, bo on jak coś odstawia, to oczami i myślami jest już 20 metrów dalej ;PPPP


Apropos rajstop. Czy może moje dziecko tak zawzięcie choruje, bo ja nie używam rajstop 😁 👀. Ale tak w ogóle? Ani ja, ani Andrzej nie nosimy takiego wynalazku przy obecnych temperaturach (do -3 powiedzmy). No i jeśli sobie nie zakładam, to czemu miałabym zakładać dziecku? Jak jedziemy do przedszkola, to na przejście do auta bez sensu zakładać, w aucie ciepło, a w przedszkolu upał. Na spacerze podobno tak ganiają, że wracają cali mokrzy (panie śmieją się, że na spacer to raczej powinny ich rozbierać, a nie ubierać dodatkowo). Ma w szafce zapasowe kalesonki, ale nigdy panie nie uznały za stosowne ich mu założyć i ja też bym mu nie założyła. Jak jest "gilasta" pogoda, to nosi spodenki z podszyciem bawełnianym. Jak robi się dużo zimniej, tak poniżej -5 stopni, to na spacer zakładam mu na to, co nosi w domu (np. koszulkę z długim rękawem i dresowe spodnie) kombinezon i tyle. Zawsze zastanawiałam się, kiedy inni ludzie używają rajstop dla siebie (kobiety - jeśli nosza spodnie).
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
08 marca 2016 18:44
Hm... w sumie teraz to już w ogóle 😜 😁
Młoda nosiła tylko, jak byliśmy w Polsce i było ok. 0-5 stopni na dworze. Wtedy zakładałam jej rajstopy pod spodnie. A tak... to w sumie w skarpetkach lata. I spodnie na gołe nogi 😉

Moje dziecko właśnie zamknęło kucyki w klatce(pod koszem na pranie), stanęło na niej jedną nogą, zaśmiało się szaleńczo i powiedziało, że już nigdy stamtąd nie wyjdą.
😵
Kenna- widzisz, ja uznałam, ze jak nie potłucze, to się nie nauczy. Dlatego mam zastawy z Ikei, żeby móc dokupić na sztuki 😉
Ale póki co ja bardziej tłukę niż ona 😡
kenna Moja nosi rajtuzy pod spodnie, ale tylko dlatego, ze mamy dosc chlodno w domu i generalnie zimne podlogi, a przy raczkujaco-wspinajacym sie dziecku nie ogarne inaczej tematu. No i do sukienek/spodniczek tez nosimy rajtuzy! Ja osobiscie nigdy nie zakladam sobie.

Atea Bardzo mi sie podoba Twoje podejscie. Mam nadzieje, ze uda mi sie zbudowac zwiazek ze swoja corka na bazie dialogu i wzajemnego szacunku!


My dopiero zaczynamy z jakimkolwiek ustalaniem granic, wychowaniem, czy jak to zwal i zastanawiam sie, co z tego wyjdzie. Generalnie pozostawiam mojemu maluchowi sporo wolnej przestrzeni. Nie biegam za nia caly czas, ale pozabezpieczalismy dom na tyle (narazie  :icon_rolleyes🙂, zeby sobie nic nie zrobila. Pozwalam eksplorowac i uderzyc sie w noge, czy glowe. Przynioslo to taki efekt, ze bardzo uwaza wykonujac nowe ruchy i zaczyna szanowac swoje cialo, ze tak powiem  😉 Nie latam tez za nia, jak pojekuje i szuka kontaktu ze mna, tylko pozwalam, zeby to ona przyszla do mnie. A wtedy czekaja na nia szeroko otwarte ramiona mamy. Dobrze nam narazie w takim ukladzie.

kenna, o kwestia ubioru. Tu chyba Czarownica kiedyś pisala jak śmieszą ja panie porozbierane bo upal. A ich dzieci w furze czapce itp.
Od kiedy moje dziecko zaczelo lazic, ubieram tak samo jak siebie. Jak leżało sobie grzecznie w wózku, mialo o jedna warstwę wiecej.
Tej zimy kalesony leza sobie grzecznie w szafie.
Nie bylo potrzeby ubierania tego wynalazku.

dea   primum non nocere
08 marca 2016 19:17
Czarownica - na to jęczenie, próbowałaś, zamiast tłumaczyć, pytać? o cokolwiek: chcesz? czego? banana? a dlaczego? a gdzie jest? to taka gra w pomidor, mogłoby wybić z rytmu 😉 może na coś odpowie 😉 Taki luźny pomysł. Trochę się nie mogę doczekać tych problemów, ciekawa jestem  😜 masochistka  😀iabeł:  😎  😲
Jak mi dobrzena myśl że nie jestem sama !  💃

Hmm, z tą zmywarką mam teraz zagwozdkę..?nie wiem jak Filip miałby ją rozładować skoro nie sięga do szafek? W ogóle wychodzi że moje dziecko nie ma obowiązków. Prócz sprzątania zabawek? Muszę nad tym popracować.
Co do ubierania...wolę zrobic to sama, nawet ubrać Filipa co też czynię codziennie, niż wstawać 45 minut wcześniej? Niestety.
szafirowa   inaczej- może być równie dobrze
08 marca 2016 19:47
Ej, to wychodzi, ze 'co wy wiecie o hardkorze ubieraniowym'. To u nas nie jest tak, ze ojej sam nie ubierze, to ja mu ubiore i tak czy siak w 2 minuty jest ubrany. Jak sobie ubzdura, ze sie nie ubierze, to poki zdania nie zmieni, to sie nie ubierze, bo bedzie walczyl jak o zycie i kazdy kawalek zalozonej garderoby sila i tak zdejmie w ulamku sekundy. Nie ma sila, bo ja sie z nim szarpac nie bede, bo to do niczego nie prowadzi. Poza tym kto probowal ubrac cos, co robi z rak i nog wiatrak, wije sie, wierzga, wygina i ucieka ten wie, ze w zasadzie mozna nie probowac.
Dlatego ja musze prosba, grozba, tlumaczeniem i szantazem. chyba, ze sami jestesmy- to rzucam haslo, po krotce opowiadam co i jak po co i dlaczego i raz dwa jestesmy gotowi.
Wszelakie 'to my wychodzimy' dzialaja w 20%. Ostatnio zakomunikowal 'to idzcie, ja tu zostane bo musze posprzatac, bo jest bardzo brodno, jak wrocicie to bedzie czysto'. No i co? Wyszlo, ze matka blefuje z tym pojsciem sobie, bo przeciez nie zostawie go samego. A on tak calkiem serio juz ze swoim 'to idz, ja zostaje w domu/ nie ide'. Tym bardziej, ze czasami na kilka minut zostaje sam, bo ja ide do komorki po drewno/nakarmic psy/odebrac paczke od kuriera, wiec absolutnie nie ma leku na tym tle.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się