Sprawy sercowe...

Mmm... zabrakło w mojej wypowiedzi, że tak wynika z mojego doświadczenia i z rozmów z ludźmi prawdziwie kochającymi i tymi, którzy myślą, że kochają. Więc jest to jedynie moja osobista refleksja, ale mocno wierzę, że prawdziwa 😉 W zasadzie jest pewnie mnóstwo ludzi, którzy całe życie przeżywają "chyba kochając" i to jest dopiero smutne.

Może nawet wystarczy chyba kochać, żeby być szczęśliwym, choć ciężko mi w to uwierzyć.

Możliwe, że "na pewno kocham" zmienia się z czasem na "chyba kocham", albo "muszę kochać" i to też jest smutne. Pytanie tylko czy to stan permanentny czy kryzys. Nie chcę się o tym przekonywać.

Nie chcę też powiedzieć, że w związku jest zawsze lukrowo i każdy problem rozwiązuje się sam, bo przecież TAK BARDZO KOCHAM! Chcę powiedzieć, że kocham nie tylko, "dlatego", ale także "pomimo".

xxmalinaxx Jeśli chodzi o moją opinię to zastanowiłabym się dlaczego (zakładając, że kochacie wzajemnie i już dłuższy okres czasu 😉 ) nadal jesteście daleko od siebie?
Atea są różne uzasadnienia. Szkoła, studia, pieniądze, zobowiązania... Bardziej chodzi mi o sam fakt. Są sytuacje, kiedy kochamy bardzo, a nie mamy realnego wpływu na to, jak się dalej ta miłość potoczy. Smutno mi to pisać... Ale tak wynika z autopsji.
Lov   all my life is changin' every day.
29 grudnia 2013 20:18
xxmalinaxx, masz trochę racji. Mimo wszystko jest dużo ograniczeń w wielu związkach. W moim przede wszystkim największym ograniczeniem jest to, że ten związek nigdy nie będzie akceptowany dla 99% moich znajomych i bliskich...

Atea, bo u was to w ogóle wszystko jest inaczej, jesteś szczęściarą i tyle! 😀
Lov no to witaj w klubie... Mój niedoszły/przyszły związek również nie byłby akceptowany przez NIKOGO. Z przyczyn, które zapewne znasz. Ale bardziej chodzi mi o to, że choćbym chciała się wyrwać... To nie mogę. Tyle rzeczy trzyma mnie na miejscu... I jego niestety też.
To chyba kiedyś Zafon napisał, że w chwilii kiedy zastanawiasz się, czy kogoś kochasz, to przestałeś tego kogoś kochać na zawsze 😉
Jak dla mnie po prostu się KOCHA. To jest albo nie ma. Nawet jeśli na chwilę obecną wspólne mieszkanie jest poza zasięgiem, ale staramy się bardzo, żeby w nadchodzącym roku juz być razem-razem 😉
madmaddie   Życie to jednak strata jest
29 grudnia 2013 20:50
To chyba kiedyś Zafon napisał, że w chwilii kiedy zastanawiasz się, czy kogoś kochasz, to przestałeś tego kogoś kochać na zawsze 😉

na pewno Zafon 😉

ja też mam takie podejście, że wiem, że na pewno tak, a jak się zastanawiam i rozmyślam, bo "może" to nie. ale kurczę, jak człowiek jest dłużej sam i są osoby które się lubi bardzo, to zaczyna się zastanawiać, czy by czegoś nie zacząć, bo samemu nie zawsze jest fajnie 😉
Lov Łe tam, nie pitol, do starej panny Ci jeszcze daleko.

A ja mam szczęście, wiem  💃

Atea, Powiem Ci, że zazdroszczę. Ale tak pozytywnie. Też bym chciała.
Bo na razie to u mnie widmo starej panny zjedzonej przez własne koty. 🙁
Lov   all my life is changin' every day.
30 grudnia 2013 07:59
Sankaritarina, daj spokój, koty są fajne 😁 Ja będę miała 10 kotów kiedyś 😎
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 grudnia 2013 09:35
Atea
Po tym, co napisałaś, nie ma chyba już nic do dodania, trafiłaś w samo sedno.

Lov
Zdaję sobie sprawę z tego, że Ci zależy na facecie i że Ty jemu też nie jesteś obojętna. Zadaj sobie tylko pytanie ile czasu można żyć w zawieszeniu (u Ciebie to już chyba dość długo trwa?), ile można czekać aż wszystko się wyprostuje, o ile w ogóle ma szansę się wyprostować? Ja Ci oczywiście kibicuję i życzę jak najlepiej, bo wydajesz mi się na prawdę fajną babką, ale szkoda Twojego życia na czekanie.
Zdaję sobie sprawę z tego, że łatwo powiedzieć, ale może oboje powinniście wyznaczyć jakąś granicę, wspólny cel, który w pewnym okresie czasu musicie osiągnąć RAZEM. Trzymam za Ciebie kciuki :kwiatek:


Skoro już tu przyszłam, to trochę jeszcze pojęczę...
Dostałam wczoraj wstępny grafik w pracy i jestem załamana, większość zmian mam po 10-11 godzin, więc w domu będę właściwie tylko spała, ale nie to jest najgorsze, najbardziej martwi mnie, że praktycznie przez cały miesiąc (kolejny już) będziemy się z P. widywać tylko wcześnie rano i późnym wieczorem, czyli wtedy, kiedy albo ja albo on będziemy jeszcze (albo już) smacznie spać przed pracą 😵
Normalnie wyć mi się chce... 😕
Dziewczyny, głowy do góry, na Nowy Rok życzę Wam spotkania właśnie Tego 🙂
To chyba kiedyś Zafon napisał, że w chwilii kiedy zastanawiasz się, czy kogoś kochasz, to przestałeś tego kogoś kochać na zawsze 😉
Jak dla mnie po prostu się KOCHA. To jest albo nie ma.


Zupełnie się z tym nie zgadzam. Jeszcze rok temu zastanawiałam się czy cokolwiek prócz wygody i przyzwyczajenia łączy mnie z P. Kilka lat nie byłam pewna czy to TEN. Teraz nie mam najmniejszych wątpliwości. Ja musiałam dojrzeć do tego uczucia, poturbowana po poprzednich przeżyciach może zbyt szybko związałam się z P. Z jednej strony wiedziałam,  że to dobry człowiek i mamy zbieżne ścieżki i marzenia, z drugiej nie potrafiłam się otworzyć na uczucia. Byłam jakby w depresji, jakikolwiek niepasujący mi sygnał kwitowałam propozycją rozstania.
Potrzeba mi było kilku lat by przełamać się i znów kochać.
Pauli, inni chcieliby chociaż sypiać wspólnie😉
Pauli, dacie radę... My ostatnio mamy identyko. W. wychodzi do pracy o 8, wraca 21-22. Ja pracuję czasem 8-13 i potem jeszcze 15-20. Zostają nam krótkie wieczory i śniadania, bo wstaję razem z nim żeby mieć chociaż te pół godziny rano. Weekendy też do kitu - albo on w pracy albo ja w szkole albo on w szkole. Chyba taki etap w życiu trochę, nie zawsze tak będzie 🙂 Głowa do góry!
U nas to samo, B zamyka projekt i cały czas pracuje bo terminy, bo zebranie, bo to bo tamto... Nawet jak juz w weekend zostaje w domu to i tak zamyka sie w gabinecie i cały czas pracuje. Ale jak tylko zamknie temat to bierze urlop i będziemy sie wakacjowac wiec wyczekuje tego dnia niecierpliwie😉
JARA   Dumny posiadacz Nietzschego
30 grudnia 2013 12:36
A co ja wam powiem mój oprócz pracy za dnia na budowie i nockach w patrolu autostrady jeszcze chodzi biegać, czasem na kilka godzin. Więc ostatnio idzie do pracy o 7😲0, wraca o 18😲0, idzie biegać na godzinę, wraca, idzie spać na 1-2h i o 22😲0 jedzie na patrol. Wraca po 7😲0 rano, idzie spać na 2h i jedzie do pracy i zów do 18😲0. Wraca idzie spać albo biegać 😉
Nie jesteście same. Wspieram! W dni pracujące praktycznie się nie widzimy. Mój pracuje na 4 różne zmiany, a i tak najgorsze są nocki, bo widzimy się w przelocie rano i wieczorem jak wracam do domu, daję mu wtedy kluczyki od auta i macham na pożegnanie. Takie życie... Teraz w te dni wolne trochę odrobiliśmy, ale od 2 stycznia znów zacznie się mijanie.
kujka   new better life mode: on
30 grudnia 2013 14:35
Czyli to moje pracowanie z Boyem to calkiem nienajgorsze wyjscie 😉
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 grudnia 2013 14:46
kujka
Całkiem, całkiem  😉

Czyli nie jestem z tym sama... ufff... 😉
W takim razie nie będę smęcić i postaram się jakoś przetrwać.
Obyście miały rację i ten stan nie okaże się permanentny. Mam nadzieję, że po świąteczno-noworocznym szaleństwie znajdzie się okazja, żeby skorzystać z chwili spokoju. Wszystkim Wam (i sobie) tego życzę :kwiatek:
Atea, Powiem Ci, że zazdroszczę. Ale tak pozytywnie. Też bym chciała.
Bo na razie to u mnie widmo starej panny zjedzonej przez własne koty. 🙁

Mnie zjedzą konie, ale mi to nie wadzi, bo przecież sama je sobie na głowę sprowadziłam.
A co!
Ale Dziewczyny, Wam pewnie nikt ostatnio nie powiedział, że serca nie macie. Ja to usłyszałam.
A jak było na początku w tych parach , które się mijają? Mieliście czas się wcześniej poznać, czy tak się mijacie cały związek... ?
Nie chciałabym sie obudzić za kilka lat po takim mijaniu, że to jednak nie ten, że pół dnia razem nie idzie wtytrzymać.
Pauli   Święty bałagan, błogosławiony zamęt...
30 grudnia 2013 16:25
whisperer13
Ja i mój P. zamieszkaliśmy razem po jakichś dwóch miesiącach znajomości i od tamtego czasu świetnie się dogadujemy, cały czas poznajemy swoje wady i zalety, uczymy się siebie, ale nasze wspólne życie układa się niemal idealnie.
Jesteśmy w stanie wytrzymać ze sobą więcej niż 24 godziny bez przerwy 😁
whisperer13, my przeżyliśmy burzę, gdy po latach nieobecności mąż zaczął często bywać w domu. NIC się nie zgadzało. Ale kochamy się, więc przewędrowaliśmy bez specjalnych "strat w ludziach" 😀
whisperer13, nam zaraz stuknie 7 lat razem i mamy chyba wszystkie możliwe formy bycia razem ze sobą, od beztroskich studentów po teraz 🙂 Znamy się jak łyse konie i dotarci jesteśmy świetnie, na tej zasadzie że nas nic nie dziwi a nie nic nie wkurza w sobie 😉
Kurde, fajny ten mój mąż. Na razie chyba mąż i koń mi w życiu najlepiej wyszły 😉
Ja sie i tak ciesze, ze moj facet nie jest na poczatku kariery w korporacji. Pamietam jak mial wyjazdy na..3 miesiace, bo cos tam robili przy spolce jakiejs. Jak siedzial w Londynie z zespolem i np.owczesny ich menago zabieral ich na dziwki, ot, taki zwyczaj 🙄 nie wyobrazam sobie funkcjonowac w takim zwiazku.

No, a dzisiaj do niego dzwonili jego medrcy z zespolu z pracy, ze cos sie zrypalo, to powiedzial, ze jest na urlopie i maja mu tylka nie zawracac, a jak nie potrafia tego naprawic, to znaczy, ze sie nie sprawdzaja. Chyba cos w nim peklo, i dobrze, w koncu od czegos ma ten zespol i od czegos kierownicze stanowisko.

Takze u nas znowu sielsko i anielsko 😉
zen Super to czytać! 🙂

whisperer My zaczeliśmy się mijać po czterech latach, a mijamy się od dwóch lat. Zaczynaliśmy od etapu beztroskich studentów, po mąż i żona ale bez ślubu. 😉 Najgorsze dla mnie jest to w tym mijaniu, że nie ma czasu na fizyczną bliskość, bo jak tylko jest chwila żeby się poprzytulać to po prostu zdążymy zasnąć zanim do czegokolwiek dojdzie. Gorzej jak emeryci. 😉 Ale mam nadzieję, że w Nowym Roku jakoś tak zaczniemy na nowo i wypracujemy sobie system gdzie będziemy mieli dla siebie czas. Chociaż przy pracy zmianowej jest niesamowicie ciężko.

Wszystkiego najlepszego w miłości na Nowy Rok, Dziewczyny!  :kwiatek:
W moim przede wszystkim największym ograniczeniem jest to, że ten związek nigdy nie będzie akceptowany dla 99% moich znajomych i bliskich...


Jesteś tego pewna czy to tylko Twoje domysły? A poza tym - czy to jest rzeczywiście takie ważne. Lov, jeśli to jest mężczyzna, z którym chcesz spędzać kolejne dnie i noce to nie oglądaj się na to. Ale zacznijcie operować konkretami. Oczywiście pewnych spraw przyśpieszyć się nie da. Warto jednak wyznaczyć cel, bardzo precyzyjnie, wspólny cel. I do niego dążyć.

A ja będę starą panną bez kotów. Lubię zwierzaki wszelkie, ale z kotami niewiele miałam do czynienia i chyba średnio się dogaduję. Będę starą panną z psem - technicznie będzie to trudne do ogarnięcia, ale tak zupełnie sama przecież nie wytrzymam. Psies musi być - nieduża kundelica, którą będę mogła zabierać do pracy.
busch   Mad god's blessing.
30 grudnia 2013 21:32
Lov no to witaj w klubie... Mój niedoszły/przyszły związek również nie byłby akceptowany przez NIKOGO. Z przyczyn, które zapewne znasz. Ale bardziej chodzi mi o to, że choćbym chciała się wyrwać... To nie mogę. Tyle rzeczy trzyma mnie na miejscu... I jego niestety też.


Ja bym się przyjrzała powodom, dla których nikt tego związku nie chce akceptować. Czasami nasi bliscy mają bardziej trzeźwy ogląd sytuacji, niż my sami kiedykolwiek będziemy mieć. Wiadomo, że są też bliscy którzy z jakichś głupich uprzedzeń będą źle znosić wybranka. Ale - jeśli jedna osoba mówi, że jestem osłem, to ją ignoruję, jeśli mówią to wszyscy wokół mnie - może czas kupić sobie siodło? 😉
Ascaia, na pewno nie bedziesz stara panna, bo gdzies po drodze spotkasz kogos godnego uwagi  🙂 A psa mozna miec we dwojke
Dobra, dobra. Takie teksty były na miejscu kilka lat temu. 😉
A mogę sobie być starą panną. Z psem. 😉
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się