Co się z tym światem porobiło - czyli weterynarze odgrażają się forumowiczom

Obrażam się.  👿
Nie wiem o co chodzi. O jaki wątek.
Obrażam się. Uważajcie wychodząc z domów. Mój jastrząb nawali Wam na głowy.  😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
03 września 2013 15:47
aha dzięki. Szkoda że posty wyedytowane.
Ja ostatnio dostałam list od prawnika  😁
posty wyedytowane. Nieźle ktoś (nie Ktoś) dziewczynę postraszył.
Dziewczyna wystraszona przeprosiła. Ja nie wiem co było w tych postach ale skoro kilka osób twierdzi ,że nie było za co przepraszać no to jest to niechybnie zamykanie ust.
Ja mam IQ większe od małpy ,zatem potrafię odróżnić i odsiać pomówienia i plotki osób trzecich od opinii osób doświadczonych więc nie potrzebuję aby ktoś cenzurował czyjeś wypowiedzi  a tym bardziej swoich klientów . Wolność słowa musi być . Jeśli ktoś kogoś obraża i szkaluje to sąd jest od tego proszę bardzo. Z weterynarzami jest jednak trochę inaczej niż z lekarzami ,bo wet nie ciągnie z NFZ tylko ma swój prywatny biznes i musi się nieźle natyrać ,dlatego zrozumiałe jest sztorcowanie się w obawie o swój biznesik .
Ze swojego doświadczenia dodam ,że opinie o weterynarzach i szeptane informacje na temat w środowisku hodowców czy właścicieli stajni i koni, są naprawdę nieocenione i właśnie dzięki nim udawało mi się leczyć swoje konie bez przykrych doświadczeń . Zawsze kiedy coś skomplikowanego się działo do najpierw telefony do zaprzyjaźnionych ludzi oni kierują do innych fachowców itd. a internecik też się przecież przekopuje. a jeśli ktoś zaczyna przygodę z końmi i nie zna wielu takich koniarzy to gdzie zasięgnie opinii? Na forum nie wolno opisać swoich doświadczeń z wetem ,bo strach.... I tak właśnie dziewczyna wezwała tego dr. nie wiedząc konkretnie kto ,jak , za ile i czy to koniecznie musi tyle kosztować , wpędziła się w stres ,wysokie koszta i upokorzenie.
Sytuacja jest podobna do tej z koleśiem prowadzącym bloga kulinarnego- opublikował test tatara własnej roboty i gotowego znanej firmy produkującej wyroby mięsne. Usmażył oba. Jego tatar przyrumienił się(jak normalne mięcho) a kupny był nadal różowy i nie zmienił konsystencji .Oczywiście producent podał go do sądu za psucie wizerunku firmy  🤣
Sio   nowe wcielenie marchewki
03 września 2013 20:55
Ja nie rozumiem. Pierwszy post jest napisany niby o kimś konkretnym, a niby ogólnie. Jednak wychodzi,że chodzi o konkretne nazwiska....Po co taki temat, skoro jest o niczym?
Każdy lekarz to osoba publiczna,wiec jest skazany na komentarze (w internecie i realu), tak samo jak sklep obuwniczy, kosmetyczka i inne. I tak jak powiedziała Karla, tak samo lekarze mogą się wymieniać nazwiskami osób, do których strach jechać (chociaż to chyba niezgodne z prawem-ochrona danych pacjentów itp?) - bo im też czasem należy się zabezpieczenie (dlaczego lekarz ma jechać do klienta, który już trzech innych naciągnął na usługę z zapłatą potem?
aleqsandra   Kreujemy swój świat tym w co wierzymy
03 września 2013 22:07
Watek zostal zainspirowany trzema sytuacjami z trzema nazwiskami z jakimi sie natknęłam w ciągu ostatnich dwóch lat.

wg mnie jest to chore i ma uczulic tych wypowiadających opinie aby je wypowiadali bez obaw i rozsądnie, bo wymiana informacji jest bardzo ważna, a tych którzy sie obrażają ma uczulic ze nie maja ku temu podstaw i żeby przemyśleli swoje poczynania, psychikę i racjonalne prowadzenie biznesu.

przy okazji licze/liczylam na dyskusje i opinie osób postronnych na poziomie ogólnym, bo problem jest wg mnie istotny i wymagający debaty publicznej.

pisze z telefonu wiec przepraszam za utrudniona czytelność.
We spisach nie było nic poza wyrazem dezorientacji dziewczyny, co właściwie jest słuszne, kiedy (w jakiej kolejności) i co ile kosztuje - bo się pogubiła.
Sio z tym naciąganiem wetów przez właścicieli koni to nie zawsze jest tak jak piszesz. Gdyby każdy wet od razu jasno określał co i ile będzie kosztowało nie było by takich problemów z płatnościami.  Naciąganiem w czystej postaci jest na przykład : aplikowanie koniowi najdroższych specyfików lub poddawanie operacjom (wręcz eksperymentalnym) ,które tak naprawdę nie są w danym przypadku konieczne. Jest to nic innego jak sposób na większy urobek. Warto zasięgać opinii i konsultować nawet telefonicznie z innymi. Straszenie sądem za wypowiedzi ,które nie stanowią naruszenia prawa jest niepoważne i stawia w złym świetle tylko usługodawcę .Nie istotne jest co kto sobie wyobraża na swój temat, bo opinia publiczna klientów ma siłę niezaprzeczalną i na prawdę nie zależy ona od tego czy pacjent przeżył czy nie ale wyłącznie od rzetelnego informowania klienta o realnej sytuacji danego przypadku. Jest taki dr.Henklewski ,który nie jest żadnym cudotwórcom ale jest bardzo szanowany przez środowisko za szczerość i chęć pomocy a przez niektórych wetów za to samo wrogo traktowany.
Choćby jedna czy dwie osoby czuły potrzebę dyskusji o tym problemie to jak najbardziej po to jest forum, chociażby po to aby się upewnić czy jej żal jest uzasadniony.Takie tematy o wiele bardziej są interesujące i potrzebne od np. jakie czapraki lansuje Anky .....
Pędzidełko: czyli dyskusja ma dotyczyć tematu: czy forum/internet jest najlepszą drogą porozumiewania się/ nieporozumień z lekarzem weterynarii?
Bo wpisy wyedytowane i już do konkretu się odnieść nie można. Moim zdaniem lepiej (głównie dla konia) jest rozmawiać w realu i wyjaśniać na bieżąco. Net to tylko iluzja. I to się właśnie porobiło ze światem.
p.s
I zgadzam się, że temat jest ciekawy. Bo to rozmowa o odpowiedzialności i o granicach.
Na pewno forum czy net nie jest dobrym miejscem na takie rzeczy, ale wiadomo czasem ludzi ponosi.
Ja też mam kilka przejść z wetami, ale nie piszę jaki "Iksiński" to naciągacz czy konował, po prostu gdy ktoś się pyta o dobrego weta, polecam inną osobę, a jeśli zapyta o "Iksińskiego" to powiem, że owszem korzystałam z usług i wyszło to i tamto.
  Natomiast jednego nie potrafię zrozumieć - może ktoś z forumowych lekarzy mnie oświeci.
"Obsługuje" moją stajnię jeden weterynarz - to chyba utarty zwyczaj, że człowiek współpracuje z jednym lekarzem - rodzinnego też ma się jednego 😉. Lekarz też człowiek - wyjeżdża na urlop o czym nawet informuje - miło z jego strony. W czasie urlopu koń dostaje kolki - więc obdzwaniam okolicznych lekarzy, którzy jeżdżą do koni - reakcja jest taka: "aaa to Pani nie jest naszym klientem, a to bardzo mi przykro nie przyjadę", tylko lekarzowi, który zajmuje się głównie krowami nie przeszkadzało, że zwykle przyjeżdża ktoś inny. Wizyta nie wymagała operacji na otwartym sercu, konisko przeżarło się i potrzebowało pyralginy i sondy z parafiną.  Moim zdaniem takie zachowanie jest nieetyczne.
zielona_stajnia, też nie rozumiem takiego zachowania. Tym bardziej, że lekarze też mają różnie specjalizacje i rożny sprzęt. Oprócz lekarza pierwszego kontaktu, który jest blisko i się zwyczajnie lubimy korzystam z usług specjalistów kiedy zachodzi potrzeba. Nie widzę potrzeby ściągać weta z W-wy do szczepień czy badania kału. Natomiast "mój" wet nie ma ani USG ani RTG, a z fusów przecież wróżył nie będzie.

Co do obmawiania weterynarzy. Chyba każdy koniarz trafił na takiego weta/kowala, z którym nie chce mieć więcej do czynienia. Powody mogą być różne i zawsze to będzie subiektywne odczucie. Ja wychodzę z założenia, że wet to nie mechanik samochodowy. Może coś zrobić zgodnie ze sztuką, ale np. koń nie zareaguje na lek, albo odwrotnie dostanie uczulenia na niego. Dlatego staram się nie wchodzić w kompetencje lekarza. Raczej oceniam jego kontakt z koniem, próbę przekazania mi wiedzy o tym co się dzieje (znam takiego weta co nie chciał pokazać jaki lek podaje). Lubię też kiedy lekarz przedstawia mi różne wersje leczenia. Mówi o tym jakie są koszty i rokowania. Jako właściciel mam prawo zadecydować czy podejmę próbę. I właśnie tacy są lekarze, którzy do mnie przyjeżdżają 🙂
Leczenie koni to bardzo specjalny dział naszego zawodu. Według mnie, jeden z najtrudniejszych. Chociaż kiedyś zagraniczny specjalista od koni, przed którym ja miałam ochotę uklęknąć z podziwu dla jego umiejętności, powiedział do mnie:
- Drób? Wow! Podziwiam. Ja bym się bał tej specjalności. To musi być bardzo trudne.
Zatem punkt widzenia może być różny w obrębie samego zawodu, a co dopiero widziany z pozycji Klienta.
Każda sytuacja jest inna. I przekonanie, że net w czymś ją zmieni to dziecinada. Dla obu stron. W necie, jak na sitku w zlewie gromadzi się osad. Nikt nie opisuje zwykłych, dobrych przypadków pracy. Raczej tylko te wyjątki. I obraz jest zafałszowany. Jak w tytule wątku.
Różnica, jak rozumiem tutaj, polega na tym, że lekarz został wymieniony z nazwiska a Klient krył się za nickiem. Jak widać, przeprosił, wyjaśnił. Ale dla części dyskutantów, oczywiście został zastraszony. I tyle warte te netowe gadki. Pfff......
Taniu w żadnym zdaniu nie dostrzegłam ani tym bardziej sama nie napisałam ,że internet jest najlepszą drogą na porozumienia czy nieporozumienia z weterynarzami. Rozmawiać w realu jest najlepiej i oczywiście głównie w realu opinie rzeczone krążą. Dzięki internetowi można uzupełnić swoje wnioski gdyż umożliwia on kontaktowanie się z nowymi ludźmi. Po to jest internet i chwała mu za to. Jak już zostało powiedziane to każdy swój rozum ma i potrafi się zorientować co jest warte zastanowienia a co nie. Nie istnieje taka granica bądź przepis dotyczący tego o czym można dyskutować w internecie a o czym nie. Jeśli pewien hodowca (forumowicz re-volty) na łamach ogólnopolskiego miesięcznika opisuje przypadek niezwykle ryzykownego krycia operowanej wcześniej klaczy i w konsekwencji jej padnięcia,śmiało oskarża i obwinia wetów od krycia, jawnie oskarża o pijaństwo itd. .No więc jak -wolno mu czy nie wolno? czy to jest wiarygodna,sensowna opinia czy nie? Czy sytuować to jako "w realu"?
Jeśli ktoś miał potrzebę poruszyć taką kwestię na forum ( no bo gdzie, u Tomasza Lisa?) jest to jak najbardziej ok i ja nie widzę w tym żadnego TABU. Wymienianie z nazwiska osoby co do której są wątpliwości jest takim punktem zaczepnym i raczej na PW takie informacje powinny lecieć dla prywatnie zainteresowanych. Koniom to na pewno nie zaszkodzi.
ostatnio zastanawiałam się jak to jest z tymi lekarzami.

u nas w województwie wetów jest naprawdę dużo. a jak jest sprawa, ostra kolka i potrzeba pomocy nagle to... nie ma nikogo. rozumiem, urlop, jest daleko, jest na imprezie rodzinnej (rozumiem, że nie przyjedzie pod wpływem, nawet z kierowcą, bo ja też nie naraziłabym się na pózniejsze komentarze, że nachlany przyjechał).
tylko JEDEN weterynarz faktycznie wyraził żal, że nie może przyjechać bo jest na pilnym wezwaniu gdzieś daleko i jeszcze dzwonił dopytywać się czy się coś udało. weterynarz zajmująca się koniem na stałe przyjechała mimo zaawansowanej ciąży! potrzebny był ktoś, kto "obsłuży" zwierzę, bo (co zrozumiałe) w zaawansowanej ciąży strach ryzykować.

i naszły mnie takie refleksje. kolki są mało rentowne. trzeba kilka godzin spędzić, a mało pieniążka z tego jest, np w zderzeniu z planowanym badaniem czy zrobieniem zębów. i jeśli wet ma do wyboru walkę z kolką kilka godzin za taką samą stawkę jak na spokojnie przyjazd na planowane badanie to nie chce mu się...
i teraz jak ocenić weta, który nie ma czasu na kolkę, ale w tym samym czasie telefon i może być za godzinę na np endoskopię? a ocenić strach, bo jeszcze za oszczerstwa dostaniemy odpowiedniego maila...



edit: inna kwestia to "dowody". tak jak Bera oceniam podejście do klienta i konia, bo przecież wiedzę o leczeniu mam żadną. jeden wet-polecany- przyjezdzał jak po ogień na 5 minut. inny spędzał z nami dobrą chwilę. ten drugi podał antybiotyk i opowiadał, że rzadko, ale może się zdarzyć wstrząs więc poczeka. no i się zdarzyl. jeśli podchodziłby do klienta jak ten pierwszy to by się skonczyło bardzo bardzo kiepsko.
inna sprawa to właściciele. znam mojego konia i wiem jak reaguje na weterynarza. i jeśli mówię, ze proponuję założyć dutkę bo koń szaleje a weterynarz mówi, że eee nie potrzeba a potem walczy z koniem z pół godziny o pobranie krwi i wychodzi cały zakrwawiony a koń aż mokry ze stresu to raczej nie zostanie moim lekarzem. nie znam się na leczeniu, ale coś mi podpowiada, że jeśli wet po dwóch dniach od pobrania krwi pyta czy jej nie zostawił, bo znalezc nie może, a potem nie chce wysłac wyników (za które się zapłaciło) twierdząc, że wszystko w porządku to nie budzi mojego zaufania. ale nie mam dowodów, że badania wykonane nie zostały, więc oskarżać nie będę. ale mogę napisać o moich odczuciach i wątpliwościach, mogę je przeciez mieć. nie oskarżam, ale ponownie nie zawołam. jeśli w takim wypadku weterynarz zamyka usta, gdy ktoś wyraża wątpliwości to nie jest to lekarz, którego chciałabym wezwać. bo skoro czyta, to może równie dobrze w przyjaznym tonie napisać swoje zdanie a atmosfera może zostać oczyszczona. a po zasznurowaniu ust zostaje niesmak...
nie bardzo rozumiem emocje. Jeśli mi ktoś grozi lub nęka to idę na policję. Jeśli ktoś - moim zdaniem - przyczynił się do choroby/śmierci mojego zwierzęcia przez błąd w sztuce lekarskiej/kowalskiej to biorę prawnika i składam pozew do sądu.

Z resztą słyszałam, że wet X. ma "x" spraw bo "naginał" TUV-y, nie jest to etyczne, niewątpliwie, ale nie znaczy to, że jak mój koń będzie chory to nie poproszę tego lekarza o diagnozę...
Pędzidełko- nie napisałaś.  :kwiatek:
Ja po prostu pytam o czym jest ta dyskusja. Tak jak pisałam, nasz zawód podlega ocenie czy chcemy czy nie. Również w necie. Tak długo, jak oceniający nie podpisują słów krytyki prawdziwymi personaliami, tak długo takie opinie nie są dla mnie miarodajne. Mogę czytać, ale przy wyborze lekarza pytałabym o opinię, osoby, które znam w realu. I gromadziłaby własne przemyślenia.
Nie ma żadnego TABU. Dlaczego ma być? Jest odpowiedzialność za słowa.
gajowa, o czym ty mówisz? Sądy?

Z lekko innej branży.
Lekarz mówi do swojego pacjenta: " to badanie z robimy u X w szpitalu Y. On mi nie odmówi, bo jak miał proces o błąd w sztuce, to ja byłem biegłym i uratowałem mu tyłek zeznając, że błędu nie popełnił. Ma u mnie dług wdzięczności, bo tamtą wpadką złamałby sobie karierę"  😤
Dava   kiss kiss bang bang
04 września 2013 11:32
Nie muszę być wetem ani skończyć medycyny żeby widzieć, że np. koń leczony przez vet. nr1 'kuleje na prawą przednia', przez vet. nr2 'na lewą tylną', vet nr3 mówi, że to kręgosłup, vet nr4, że łopatka.
Każdy oczywiście vet serwuje odpowiednią kurację (inwazyjną, zastrzyki kwasy i cuda wianki) i odpowiednio 'podlicza' swoją wizytę.
Oczywiście koń kuleje dalej.
Przyjeżdża niemiecki vet diagnozuje coś zupełnie innego i koń zaczyna w końcu wracać do zdrowia. Okazuje się, że nikt nie widział na którą nogę koń kuleje, a leczony był na inne.
Wszyscy veci byli swojej diagnozy pewni, bo tak mniemam skoro od razu zalecają drogą kurację  🤣 😉

I nie muszę wiedzieć nic o medycynie, weterynarii i koniach żeby załamywać ręce na 99% vetów w PL, którzy wróżą z fusów i zdzierają kasę no i co gorsza dla właścicieli koni i dla samych zwierząt: są całkowicie nieskuteczni*.

*mówię tu o diagnostyce kulawizn, nie o kolkach i tego rodzaju sprawach
Tania, a dyskusja nie jest o bezbronności? Usługodawców i klientów?
Co to się porobiło? Porobiło się jak ogurek pisze: nieważne co i jak się robi, ważne są odcienie popularności.
Weci, lekarze są o tyle w kiepskiej sytuacji, że "nieważne jak, byle się mówiło" - no, jeszcze nie do końca się sprawdza 🙂

Pytasz o opinię osoby, które znasz w realu? Powiem ci coś osobiście: czując dojmującą potrzebę wyrażenia o kimś krytycznej opinii, dziś zdecydowałabym się na net, bynajmniej nie z powodu anonimowości (to mit) ale - jawnego "rzucenia rękawicy" - piszę, klikam enter - i już WIEM, że mam wroga 😀 A zapyta ktoś znajomy, opowiem coś (do samodzielnego wyrobienia sobie opinii)  i po X czasu spotyka mnie zemsta.

No to radzę: trzymać buzie na kłódki. Zwłaszcza (!) w realu. Bo czasy takie, że o Żywych można mówić dobrze, albo w ogóle 🤔
Ja dodam od siebie, że bardziej niż negatywne opinie o danym weterynarzu odstraszyło mnie takie zachowanie. Słyszałam różne opinie o weterynarzach z których usług korzystam i z żadnego z tego powodu nie zrezygnowałam. Z kolei już wiem z kogo usług nie skorzystam. Zawód jak zawód, każdy jest człowiekiem ma prawo się pomylić, klient może źle zrozumieć, ale jeżeli wiem że ktoś w tak burzliwy sposób reaguje na krytykę (chociaż nie wiem co było w edytowanych postach) to nie skorzystam z jego usług. Może popełnić błąd i jak ktoś już tutaj napisał nie trzeba skończyć studiów żeby zauważyć, że koń np. mocniej kuleje mimo przestrzegania zaleceń i wtedy mam potrzebę podzielić się tym, że nie jestem zadowolona. Dlatego bezpieczniej się czuję z moimi obecnymi weterynarzami, którzy prawdopodobnie za krytykę po sądach by mnie nie ciągali.
Tania, a dyskusja nie jest o bezbronności? Usługodawców i klientów?
(...)

Może być i o tym. Aktualnie jestem w trakcie remontów i zakupów i jako Klient jestem bezbronna. I do mnie na czas nikt nie przyjechał. A fachowcy, znani niby od lat, usiłują mnie okraść, jak tylko się odwrócę. Czuję się z tym podle. Płacę na czas, żądane sumy, a i tak jestem źle traktowana. Moje terminy dawno wzięły w łeb. Koszty rosną. Nerwy... to szkoda gadać.
Co się z tym światem porobiło? Piszemy o tym dużo w "Towarzyskim". Buuu......
Wczoraj zadzwonił do mnie kolega jakich to głupot nagadałem jednej babce. Jak mi powtórzył to sam się zdziwiłem.  Zastanawiam się czy  możliwe żeby by tak przekręcić, czy po prostu kłamała. Wiem, że nie odbiore telefonu od niej, ale ja mało asertywny jestem
Trudno teraz odnosić się do skasowanych postów, ale jeśli padają ceny 2-3y  większe od tych o których słyszałem
Taniu :kwiatek: no właśnie zawód ten tak czy siak podlega ocenie tylko dlaczego jawne wyrażanie tej oceny jest piętnowane? To jak z wolnością słowa, niby gwarantuje ją konstytucja ale tak naprawdę lepiej siedzieć cicho ,bo cię zamkną. A tymczasem do sądu trzeba mieć z czym iść i ponadto udowodnić ,że dana osoba podawała fałszywe informacje bądż działała na szkodę powoda bądź jego klientów! Za urażone ego nie przyznają zadośćuczynienia. Taka to dyskusja o prawach konsumenta.
Jeszcze o przydatności tematów o wetach w internecie- mam konia ,który odziedziczył na tyle rzadką przypadłość/wadę ,że wielu konsultowało przypadek,każdy o tym słyszał ale żaden nie spotkał. Jeden sławetny wet wymyślił cięcie,rżnięcie i dłubanie w kości stawów a to wszystko za cenę z kosmosu, na co inni robili osłupiałe z szoku miny. Znalazł się tylko jeden taki ,który stwierdził ,że lepiej zwierzęcia nie kaleczyć tylko wyrabiać mięśnie i poczekać. Dzięki za to że pocztą pantoflową dotarłam do niego, bo koń po prostu wyrósł z tego i dziś rusza się świetnie. Już ze dwa razy natrafiłam w internecie na właścicieli koni z taką samą przypadłością i od razu im opisałam swoją przygodę aby wyczulić ich na pewne aspekty i rozbieżności.
[quote author=Pędzidełko link=topic=92279.msg1866830#msg1866830 date=1378297611]
Taniu :kwiatek: no właśnie zawód ten tak czy siak podlega ocenie tylko dlaczego jawne wyrażanie tej oceny jest piętnowane? (...)
[/quote]
No właśnie trudno nam się rozmawia: Tobie i mnie, bo ja nie czytałam wątku wyedytowanego. I nie wiem kto o czym pisał, kto piętnował i jak.
Nie zgadzam się z tym co tu wcześniej zostało powiedziane, że opisać czyjąś nierzetelność, to po co, bo przecież poczta pantoflowa itd.

Poczta pantoflowa to działa w przypadku osób niejako w jeździectwie czynnych - zawodnicy, osoby długo  z końmi związane, mające już entego konia itd.
Taki rekreant jak ja czerpie informacje o tym którego veta warto wołać przy jakim schorzeniu min. z takich miejsc jak re-volta. I bardzo dobrze, że ludize piszą.

I też bym chciała napisać kilka niezbyt ciepłych słów na temat jakości pracy co poniektórych "gwiazd" polskiej weterynarii ale się zwyczajnie boję. I tego nie zrobię.


Ja ostatnio dostałam list od prawnika  😁


No właśnie o tobie (anonimowo) też chciałam wspomnieć, bo "jaskółki mówiły słówko". Rzeczywiście co też się z tym światem porobiło, że nie można na forum publicznym opisać jakości usługi handlarzy sprzętem jeździeckim bo listy z pogróżkami przyjdą. klicie jak jesteś zadowolony to masz peany na cześć pisać, ale jak ci się nie podoba bo daliśmy dupy ewidentnie to zamiast wydać kasę na "przepraszam" wolimy siedzieć cicho. A jak ty się zaczniesz dopominać i cicho siedzieć nie będziesz to wolimy na prawnika wydać. Marketing i CRM iście po "polskiemu".

bera7 może skrótem myślowym pojechałam, chodziło mi o to, że jak ktoś moim zdaniem na moim zwierzęciu dopuściłby się błędu w sztuce to najnormalniej idę z tym do sądu, a nie rozpisuję się na forum. A jeżeli ktoś mi grozi, to z odpowiednimi dowodami idę na policję... no, ale może nie dla wszystkich to jest oczywiste...
kotbury, przeze mnie przemawia rozgoryczenie 🙁 Byłam przyzwyczajona do mniej drapieżnego świata - do świata w zasadzie przyjaznego, przynajmniej w gronie bliskich, przyjaciół, znajomych. Opłakałam ten świat, "Mój" świat, już jakiś czas temu 🙁

ogurek, ale dziewczyna od razu sprostowała, że już wie co i jak, że jej się pokiełbasiło.
gajowa, no tylko co to da reszcie? Tzn sprawa sądowa to jedno, ale ostrzeżenie innych to drugie. Ja nie rozumiem, dlaczego nie można pisać?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się