Kto/co mnie wkurza na co dzień?

Angielski z niemieckim plączą mi się. Momentami nie mogę się wysłowić. Dziś już doszło do tego, że po polsku sobie słów nie mogłam przypomnieć  😂

To starość?  😵
Żeglarz, Mi podobnie. Ostatnio mieliśmy 5-cio osobową niemiecką rodzinę na jazdę konną. Tylko rodzice mówili po angielsku. Poprowadziłam dwóm osobom lekcję na lonży po niemiecku, a trzeciej miałam zamiar po angielsku (bo angielski niby biegle znam, dużo lepiej od niemieckiego). I co? I dupa. Musiałam dokończyć po niemiecku. 😁 Nie mogłam się przestawić.
Ehh.. a trzy lata temu mówiłam do ludzi na rajdach na zmianę tak i tak i mi to nie przeszkadzało. Głupio, że się wychodzi z wprawy i zapomina.
Ale żeby ojczystego języka zapomnieć? Takiego zaćmienia jeszcze nie miałam  😁
Oj, znam doskonale ten ból, jak się dwa języki mieszają.
Od dzieciaka uczyłam się angielskiego, mówiłam świetnie, swobodnie i bez najmniejszych trudności. W LO zaczęłam się uczyć niemieckiego, a ang. (który przecież uwielbiałam) poszedł w odstawkę. Zaczęłam studiować germanistykę, więc niemiecki zdominował moje życie, a angielskiego powoli zapominałam. I tak wyjechałam na rok do Niemiec, rozmawiałam tylko po niemiecku, aż ostatnie 3 mce zaczęłam spędzać z kapitalnymi ludźmi z Kanady. Na początku nie szło mi straszliwie. Ciągle mieszałam, wtrącałam niemieckie słówka, albo zatykało mnie. Miałam blokadę, ale na szczęście udało mi się przełamać. Wystarczyło kilka dni regularnych rozmów i wszystko powróciło, w dodatku zdałam sobie certyfikat z ang. biznesowego i ponownie pokochałam ten język  😅
Ale faktem jest, że jak się języka nie używa, to momentalnie się zapomina ogromną część...

Co do polskiego, to ja nie zapominam, natomiast jak rozmawiałam sporo po niemiecku, to potem robiłam kalki z niem. po polsku, np. zamiast "muszę się wysilić" to mówiłam "muszę sobie dać wysiłek, żeby..."  😁
Ale kocham języki obce, trzeba zacząć przyswajać coś trzeciego. Może jakiś skandynawski?
A ja mam tak, że wolę komunikować się za pomocą jezyka angielskiego poza jazdą, a jazdy prowadzić po niemiecku , bo znam więcej fachowego słownictwa po niemiecku. Jednak staram się mówić cały czas po niemiecku, bo jak pogadam po angielsku to się rozleniwiam i już nic nie wydukam,ewentualnie wszystko pomieszam i wychodzi mi po holendersku :P
Karino1998 To się dopiero słyszy jak lubuskie i lubelskie staną obok siebie. W szczególności młody z lubuskiego i starszy z lubelskiego. 😀 A tak to... nie da się opisać. 🙂
Jak się zaciąga po lubelsku? serio pytam , mieszkam tu pół życia i nie wiem  🤣

Też pierwszy raz słyszę o czymś takim. Może w miastach tego nie ma? Albo nasze pokolenie jest już na zaciąganie za młode? Jedyne co wiem, to że starsi ludzie z lubelskich wsi, tak samo jak na podlasiu, używają tej okropnej konstrukcji "dla kogoś..." zamiast "komuś".

Zaciągania podlaskiego też nigdy nie słyszałam, dopóki ktoś na studiach nie powiedział o tym głośno w kontekście mojej koleżanki z Suwałk. I nagle w co drugim zdaniu przez nią wypowiadanym słyszałam jakieś zaciągania...
na oko 13-latek z fajami w łapie poprosił mnie dziś o ogień, bo nie ma czym szluga zapalić. Krew mnie zalała.
I co zrobiłaś?  😎

Mnie wkurza tzw. dzień świra. Zmiana pogody+ sierpniowa pełnia = aktywność ludzi chorych na głowę.
Biedna ja dzisiaj.  😕
Mnie nie tyle wkurza, co trochę przygnębia fakt ludzkiej zawiści. I wiem, że są to sprawy "stare jak świat", ale mimo wszystko nie umiem tak do końca wzruszyć ramionami i żyć dalej. Ok, w moim życiu zaszło sporo zmian, takich na plus, i to jest wystarczający powód, żeby niektórzy nie byli w stanie nad tym przejść obojętnie. Nie oczekuję, że każdy będzie się teraz masturbował moim szczęściem, ale żeby od razu wbijać szpile? Rany, naprawdę w dziwnym społeczeństwie żyjemy 😉
zabeczka17   Lead with Ur Heart and Ur Horse will follow
20 sierpnia 2013 09:40
zen  Dlatego lepiej sobie darowac takie znajomosci, a nieprzychylnych unikac. Juz sam fakt ze się w zyciu powiodło jest bolesny do przełkniecia.
Gratuluję Ci zmian i przede wszystkim wytrwałości  😉
zen Tak to już jest. Zgadzam się z zabeczka! Po prostu upajaj się dalej swoim szczęściem i rób swoje! 🙂  :kwiatek:
BASZNIA   mleczna i deserowa
20 sierpnia 2013 10:16
A., taaa, i jeszcze zostaniesz opieprzona, ze chcesz psa na niesocjalnego wychowac. Piateczka.
Wkurza mnie, ze wszyscy przyjezdzajacy rozpieszczaja psy, ucza debilizmow. Nosz kuzwa, zaczne im karmic dzieciaki czekolada przed obiadem na przyklad, albo co...
zen, mam dziś podobnie. Niby przyjaciółka, ale teraz widzę, że mamy różne pojęcie na temat przyjaźni... Bo gdy ona chodziła 10 cm ponad chodnikami trzeba było znosić to jej, przepraszam za sformułowanie, rzyganie tęczą, choć człowiek miał depresję wielkości Rowu Mariańskiego... A gdy teraz chciałabym się z nią podzielić tym, że w końcu zaczyna się układać, że w moim życiu wyszło malutkie słoneczko, to ona wszystko neguje, twierdzi że przesadzam, że właściwie nie mam czym się cieszyć. A wszystko przez to, że ona z tęczy gruchnęła o przyziemną codzienność. Boli takie coś i wkurza...
Nam się zaczęło wszystko klarować i układać... I jeden krótki telefon godzinę temu i też spadliśmy z tęczy. Wielkie oczy i "co teraz"?... 🙁 Wkurza mnie to. Jak już się wszystko poprostuje to góra tydzień i już się sypie.
cavaletti - chodzi o to, że w Poznaniu a częsciej okolicach (niektórzy) mówią, że coś JEST 'do góry'. "Dawid jest do góry" (czyli siedzi w pokoju na piętrze). Nie wywraca Ci to flaków na drugą stronę, bo mnie tak? 😀
Nie spotkałam się natomiast z tym, żeby ktoś z Krakowa tak mówił. To zdecydowanie wielkopolskie i raczej prowincjonalne jest.

Aaaaaa! W tym kontekście! Nigdy się nie spotkałam z czymś takim, ale mało styczności z poznaniakami miałam 😉 U mnie się mówi "Dawid jest na górze" i teraz sama nie wiem, czy to jest poprawne 😁
Tania łącze się z Tobą w bólu...głowy... Miałam inne plany na dzisiaj ale nie nadaje się 🙁

Odnosnie lubelskiego to jednak jest różnica. Zwrócił mi na to uwagę mój chłopak. Ludzie z Lublina mówią tak śpiewnie i miękko. Mają zupełnie inna intonację, czasami trochę inaczej akcentują słowa 🙂



A.   master of sarcasm :]
20 sierpnia 2013 18:46
A., taaa, i jeszcze zostaniesz opieprzona, ze chcesz psa na niesocjalnego wychowac. Piateczka.
Wkurza mnie, ze wszyscy przyjezdzajacy rozpieszczaja psy, ucza debilizmow. Nosz kuzwa, zaczne im karmic dzieciaki czekolada przed obiadem na przyklad, albo co...


Ano, a bo jego znajomy ma dwa owczarki niemieckie i mu powiedział żeby dać głaskać! A i tak będzie bronił  🙄 No kurde, a pies czyj?! Staremu powiedziałam że to jak nie nauczyć dziecko załatwiać potrzeb do nocnika i potem jako dorosły będzie robic w portki. Obraziłam się śmiertelnie i poszłam spać na kanapę (przynajmniej mnie kręgosłup przestał boleć bo kanapa twarda w przeciwieństwie do łóżka!)
cavaletti - chodzi o to, że w Poznaniu a częsciej okolicach (niektórzy) mówią, że coś JEST 'do góry'. "Dawid jest do góry" (czyli siedzi w pokoju na piętrze). Nie wywraca Ci to flaków na drugą stronę, bo mnie tak? 😀
Nie spotkałam się natomiast z tym, żeby ktoś z Krakowa tak mówił. To zdecydowanie wielkopolskie i raczej prowincjonalne jest.


A ja się łapię, że często tak mówię.  😡 I tak, jestem z wielkopolski, spod Poznania. 😁
Poznaniacy mowia jeszcze "siedziec o ciemku", zamiast "po ciemku" i "chodzic po kolanach" zamiast "na kolanach" 🙂
[quote author=Żeglarz link=topic=20214.msg1854003#msg1854003 date=1376936458]
Angielski z niemieckim plączą mi się. Momentami nie mogę się wysłowić. Dziś już doszło do tego, że po polsku sobie słów nie mogłam przypomnieć  😂

To starość?  😵
[/quote]

Tak mi się przypomniało. Kiedys na angielskim miałam opisac pewnego grubego pana. Oczywiście zapomniałam jak po angielsku jest gruby. Co zrobiła mądra Sylwia? Zastąpiła angielskie "gruby" niemieckim "gruby". Dopiero później się zorientowałam co powiedziałam.

Wkurza mnie, że jak już się zaczęło z mieszkaniem układać, to znowu jest problem z kupnem drugiego.  😵 Przez ponad rok nie można było szukać bo nie było kupców, a jak już są, to nie ma co kupić
Poznaniacy mowia jeszcze "siedziec o ciemku", zamiast "po ciemku" i "chodzic po kolanach" zamiast "na kolanach" 🙂

O ile tego pierwszego zwrotu nie słyszałam w moich okolicach, to "po kolanach" dosyć często jest w moim środowisku używane.

Takie drobiazgi w mowie, które wydają się dla mnie codziennością i nie zwracam na nie uwagi, okazuje się, że dla innych są czymś irytującym i nieakceptowalnym.  😁
dempsey   fiat voluntas Tua
20 sierpnia 2013 23:11
wkurza mnie mysz w kredensie, która zamieszkała tam podczas mojego urlopu. ten zapach gdy wchodzę do domu!!!! to chrobotanie jak idę!!! fuuuuu 😤 😤 😤
jutro nie zdążę, ale pojutrze... ooo zemsta zemsta na wroga 


i wkurza mnie  jeszcze, że moje wcale nietanie przedszkole prywatne wycwaniło się i jak się spóźniłam 10 minut, to dostałam kartkę do podpisu z ekstra opłatą 15 zyla. A dzieci mam dwoje. I spóźniam się oczywiście notorycznie, już drugi raz w ciągu tygodnia (bo jeszcze wykonam ostatni telefon, oj już za pięć!). Czyli 60 zł poszło w  błoto .
Niech to szlag. Jedyna nadzieja, że dyrektorka, prywatnie moja znajoma, zgodzi się umorzyć połowę 👀
Ale przyznam uczciwie: dziś byłam już punktualnie... 😡 😡
No w Poznaniu też na szkitkach mamy  papcie, po  ulicach biegają kejtry, a wodę lejemy ze szlaucha (szlaufa), pyrki obieramy obieraczką siedząc na ryczce, a na deser jemy szneke z glancem, lubimy też jeść plyndze, czego nie zjemy to pakujemy w tytkę, by było na zaś, chodzimy na szagę, żeby się nie przemęczać, albo jeździmy bimą, ołówek temperujemy. Mamy też gilgotki i jak się śmiejemy to pokazujemy kielochy.  Dobrze, że nie siedzimy na polu ani na dworzu tylko po prostu na dworze.

Był gdzieś chyba odpowiedni wątek o dialektach ....
Był gdzieś chyba odpowiedni wątek o dialektach ....


Oczywiście, że jest 🙂
LINK
Gniadata   my own true love
21 sierpnia 2013 15:16
wkurza mnie, że zaczęło lać akurat, jak miałam jechać do konia.
No w Poznaniu też na szkitkach mamy  papcie

aaa wreszcie wiem, skąd się wzięło określenie, że "koń sobie zarzuca szkity na uszy", z którym spotkałam się dopiero na re-volcie 😁

Gniadata, mnie też to wkurza. tzn. nie tyle, że zaczęło padać, jak chciałam wyjść, tylko że pada/siąpi/kropi od samego rana, a lać zaczęło 3 h przed tym, jak planowałam być u konia. 🤔 może nam przynajmniej trawnik odrośnie (rozkopali nam wczoraj pół ogrodu na konto tego, że wymieniali rury od gazu i teraz skrzynka musi być na ulicy, a nie przy domu :respect🙂.
poza tym wkurza mnie mój samochód, już 4 raz w ciągu trzech miesięcy jest w warsztacie. tym razem posypał mi się immobilizer - za pierwszym razem myślałam, że dlatego, że miałam mokrą rękę i kluczyk też się zamoczył... szkoda, że było wtedy późno i że nie bardzo miałby mnie kto ratować, na szczęście wtedy po paru minutach kombinowania w końcu zaskoczył, ale co się zestresowałam, to moje. wczoraj natomiast posypał mi się, jak byłam w stajni - pomęczyłam się pół godziny, nic, zadzwoniłam po kogoś, żeby po mnie przyjechał (bo żaden bus do mnie stamtąd nie jeździ), przyjechał, przetarł kluczyk o koszulę, włożył do gniazdka - zaskoczyło. 😵 ale ponieważ zapasowy kluczyk wysypał się już dawno, to trzeba ten immobilizer wyciapać całkowicie i na razie zostałam bez samochodu. i do konia mogę sobie pojechać najwyżej rowerem (i w tym momencie przestałam mieć blisko 😉). co też jest wkurzające...
ushia   It's a kind o'magic
21 sierpnia 2013 21:44
a mnie nie tyle wkurza co smuci, ze ludzie moga robic to co jest i moim marzeniem a ja nie
bo oni maja kase/mozliwosci zapewnione przez rodzicow a ja nie
Gniadata   my own true love
21 sierpnia 2013 21:45
sumire też ejdyna rzecz, która mnie pociesza  😁 że w końcu może trawa pójdzie w górę.

ushia mam dokłądnie to samo...
Wkurza mnie, że zbliża się powrót do szkoły. I nie, nie jest to typowe marudzenie śmierdzącego lenia (którym swoją drogą jestem  😁 ). Nie chodzi mi o naukę, ani maturę. Chodzi mi o ludzi z mojej klasy. Tak bardzo niezgranej klasy dawno nie widziałam. Wkurzają mnie osoby, które słowem się nie odezwą, gdy coś im nie odpowiada, dopiero później wylewają swoje żale na fejsie, wkurzają mnie przemądrzałe rad moich dwóch kolegów (naprawdę mistrzowie w doprowadzaniu mnie do stanu irytacji, a ogólnie jestem raczej cierpliwym człowiekiem), świetne pomysły zarozumiałych dziewczyn uważających się za autorytet w klasie, narzekanie, ale nic z tym nie robienie, nie odzywanie się słowem, gdy dzieje się coś co się dziać nie powinno, nieogarnięta wychowawczyni, która okłamuje nas tylko po to, żeby mieć mniej do roboty. Ogólnie nie mogę się doczekać  😎 Nie potrafię się z nimi dogadać, no naprawdę... Na szczęście jest kilka wspaniałych osób, które pomagają mi przetrwać.
No, to sobie pomarudziłam  😁
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się