Kącik instruktora

Jeśli do mnie przychodzą tak małe dzieci to w momencie kiedy zejdą z konia nic już nie robią , chyba , że się palą do tego same . Nie liczę , że umyją  wędzidło , czy coś w tym stylu . Jeśli przychodzą regularnie , to stopniowo wdrażam je w prace około końskie , a gdyby nie chciały robić nic (mi się nie zdarzyło) , to mam je w nosie . Szkoda nerwów , żeby cudze bachory wychowywać . Sama zrobię szybciej i sprawniej .  Nie sądzę , by był to materiał na jeźdźca , więc luz i dystans . Krzykiem nic nie wskórasz , lepiej szeroko się uśmiechnąć , ucałować konia w chrapki , przytulić , a na takie dzieci nie zwracać już uwagi . Inna sprawa , że klient płaci , to tak trochę głupio krzyczeć na niego , no chyba , że to ktoś starszy i bardzo przegina .  A najlepsza broń na trudnych ludzi , to zdrowe poczucie humoru .
Mnie raz rozwaliła pewna laska , może 15-latka . Pierwsza lonża , załapała anglezowanie i pyta mnie czy w takim razie może teraz pojechać na łąkę obok i sobie pogalopować  👀 . Na moment mnie zamurowało , ale za chwilę wyjaśniłam dlaczego nie może , NO chyba , że pokaże mi kłus anglezowany bez strzemion z rękami w bok . Oczywiście nie pokazała i więcej nie przyjechała . Dzięki Bogu !  Ja tam wolę ludzi z wyobraźnią .
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
08 października 2012 16:47
Nie cackam się. Ostatnio mam na jazdach dziewczynkę, max. 8-letnią. Na dzień dobry ona konia nie prowadzi, tata to robi, ona krzyczy, szarpie konia, więc grzecznie pytam, czy jeździ tata, czy ona, bo jeśli ona, to ona prowadzi. Tłumaczę, że koń zwierzyna płochliwa i może się krzyku wystraszyć. Proszę, żeby nie szarpała, bo konia to boli. Nie wytrzymałam przy "niech pani". I na całyh padok, a osób było kilka, powiedziałam, bardzo niemiłym tonem, że "nie, niech pani", tylko "czy mogłaby pani". Mam spokój i ciszę na jeździe. I nawet postępy zaczyna być widać. Problem polega na tym, że dziaciaki włażą rodzicom na głowę i później przekłada się to na zachowanie w szkole lub na zajęciach pozalekcyjnych. Chociaż mamy też w stajni dziewczynkę, której rodziców spytałam, co zrobić, żeby wychować TAKIE dziecko: dziękuję, przepraszam, czy mogę. Inny świat.
Ja się przyznam , że nie pozwalam małym dzieciom prowadzić koni na ujeżdżalnię (myślę o dużych koniach). Boję się , że koń nadepnie , czy coś w tym stylu . A teraz jestem przeczulona jeszcze bardziej , po mojej tego typu kontuzji z czerwca . Takiej masakry po nadepnięciu nie miałam nigdy , więc dmucham na zimne . Jak już dziecko ma te 12-13 lat , to owszem  , a tak to tylko kucyka .
Zelka2303 ja ze stanowczością i autorytetem nie mam najmniejszego problemu. "Niech pani" zdarza się raz jedyny i się nie powtarza, "moje" dzieci szybko łapią, że "proszę"i "dziękuję" to słowa premiowane i że trzeba sobie nawzajem pomagać ale te dzieci mnie przerosły, czegoś takiego jeszcze nie widziałam. Totalna zlewka wszystkiego co mówię, zero szacunku dla siebie nawzajem, mnie czy matki. Mamie chyba się spodobało, że stawiam wyraźne granice i wymagam posłuchu ale jak takie coś się powtórzy to chyba powiem, żeby znaleźli innego instruktora.
Właśnie dlatego, że za te dzieci odpowiadam nie pójdą w zastęp. Ma być bezpiecznie dla klienta i możliwie miło dla konia. Równowaga w łapie itp nie wchodzą w rachubę.

lira ja większość rzeczy robię sama ale przy asyście dzieci i właśnie umycie wędzidła jest jedną z rzeczy, które dzieci mogą zrobić same. Dla mnie jest to jedyny chyba sposób, żeby dziecku uświadomić, że koń to nie rower.

Lanka_Cathar dokładnie tak. Skoro na rodziców można pokrzyczeć, to dlaczego nie można na instruktora? Ostatnio usłyszałam od dziecka, że ono "płaci i wymaga" (konkretnego konia). Ale tu sprawa błyskawicznie się rozwiązała.
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
08 października 2012 19:40
W wakacje była piękna scena w stajni. Weszłam akurat w środek. Dwie instruktorki ogarniają dzieci i konie, a syn jednej z nich jęczy "mama, ale daj kasę" (i to nie pierwszy raz). Nie wytrzymała druga instruktorka i wydarła się "Mama daj kasę, mama daj kasę! Przestań wisieć na tej biednej matce, widzisz, że pracuje". I cisza. Problem się skończył.
Masz racje u mnie dzieciaki też same wszystko robią przy koniach. czyszczą ubierają, rozsiodłują, myją wędzidła i odnoszą sprzęt. Wszystko oczywiście pod moim okiem. Oczywiście pomagam, koryguje, pokazuje ale głównie to dzieciaki same wszystko robią, bo jazda konna nie polega tylko na jezdzeniu ale i na przygotowaniu rumaka do jazdy.
opolanka   psychologiem przez przeszkody
09 października 2012 09:26
Dzieciaki są różne. W grupie mam dzeewczynki w wieku od 12 do 18 r.ż. Co jedna, to inna.
Mniejszym dzieciom pomagam zakładać siodło (bo ciężkie) czy ogłowie (bo wysoko). Ale generalnie dzieci są samodzielne, chętnie czyszczą konie, wychodzą z nimi na trawę czy myją im kopyta.
jedyne czego nie moge wyegzekwować, to zamiatania stajni, ale planuje w najbliższym czasie zawody na czystość więc spróbujemy hehe
Lanka_Cathar   Farewell to the King...
09 października 2012 09:48
jedyne czego nie moge wyegzekwować, to zamiatania stajni, ale planuje w najbliższym czasie zawody na czystość więc spróbujemy hehe


He, he, u nas to główny punkt programu. Każdy sprząta po sobie, pensjonariusze zamiatają po wyczyszczeniu kopyt swojego konia. Zamiatasz po sianie, po słomie, po wypuszczeniu koni, po wpuszczeniu koni. Sens życia normalnie.  😁
jak byłam mała zaczelam jezdzic jazda za prace 🙂 pani instruktor dla nas co jakis czas robila konkursy-sprawdziany a mianowicie czyszczenie koniucha, wyczyszczenie jego szczotek, sprzętu i kawalka stajni przy boksie, oczywiście równiez zlob i poidło 🙂 W nagrodę dodatkowa jazda na wybranym zwierzulcu  czy jakiś terenik 🙂
kiara   Wczoraj to historia, jutro to tajemnica...
11 października 2012 19:24

Mnie raz rozwaliła pewna laska , może 15-latka . Pierwsza lonża , załapała anglezowanie i pyta mnie czy w takim razie może teraz pojechać na łąkę obok i sobie pogalopować  👀 . Na moment mnie zamurowało , ale za chwilę wyjaśniłam dlaczego nie może , NO chyba , że pokaże mi kłus anglezowany bez strzemion z rękami w bok . Oczywiście nie pokazała i więcej nie przyjechała . Dzięki Bogu !  Ja tam wolę ludzi z wyobraźnią .


Przebiję Cię 🙄
Chłopiec :7lat, gruby i bardzo słabo rozwinięty ruchowo, około 4 lonża, dopiero zaczyna chwytać rytm w kłusie anglezowanym, po kółeczku musi mieć przerwę bo się męczy.
Zaczynamy pracę, na ujeżdżalni jeszcze nie zostały złożone przeszkody po skończonym właśnie treningu a chłopiec się mnie pyta: " Dziś będziemy to skakać , czy tylko omijać? " 😲 😲 😲

Nie wytrzymałam:" Skakać to to może będziesz, ale za co najmniej 500 lekcji"  🏇
opolanka   psychologiem przez przeszkody
12 października 2012 06:46
kiara, wiele dzieci ma przerost formy nad treścią. Nie wiedzą, ile pracy przed nimi.

Mam uczennicę, która przyszła do mnie z innej stajni, żeby skakać. Generalnie siedziała całkiem nieźle, ale galop to była porażka... Prawie sie na mnie obraziła, jak ją wzięłam na lonżę. Ogólnie dziecko ambitne, ale chciałaby szybko osiągnąć upragniony efekt (starty w zawodach), do tego jeszcze od niedawna jeździ z nami jej młodsza siostra, którą owa uczennica straszy 😉
Ogólnie cyrk na kółkach.
Ale sie dziewczyna wyrabia, nabiera powoli pokory i to mnie cieszy. Zaczyna robić postępy.
Te same dzieci były u mnie w niedzielę i były nie do poznania. Dużo bardziej zdyscylinowane. Co prawda cały czas badają ile się da wejść na głowę ale poza tym całkiem ok.
Jak tak czytam to mam wrażenie, że jestem jakimś potulnym barankiem przy was. Chociaż nie powiem, że musiałam też kilka razy wrzasnąć na dzieciaki żeby się ogarnęły. U mnie dzieciaki w wieku 11 -12 lat robią wszystko samo wychodzę z założenia chcą jeździć poważnie to niech się uczą ja tylko kontroluje małe dzieciaki takie 8 lat same czyszczą siodłają tylko ile mogą czyli ja zakładam siodło one podpinają popręg po odpowiedniej stronie czy czaprak do siodła i dają radę spokojnie wręcz są happy, że mogą coś zrobić
opolanka   psychologiem przez przeszkody
17 października 2012 19:02
patkoniara, moje dziewczynki też robią wszystko same, ostatnio nawet przeszkody stawiają hehe 🙂
A tak z ciekawości, drodzy instruktorzy  😉 Bo jestem ciekawa waszego zdania na ten temat. Chyba wątek dobry, bo to w sumie prowadzenie jazd...

Co sądzicie o prowadzeniu jazd przez nie-instruktorów? (na przykład tych bez papierów i uprawnień) W sytuacji że biorą za to również pieniądze.

I drugie pytanko, jakie macie zdanie na temat nastolatek prowadzących jakieś jazdy i udzielających jakiś porad? Nie chodzi mi o hot dwunastki, które mają przerost ambicji nad umiejętnościami oczywiście.  😉

W sumie to rzucę sie Wam na pożarcie, bo sama czasem jestem zmuszona do pilnowania młodszych, udzielania drobnych uwag i porad, pilnowania czy nic się nie dzieje z końmi i czy dzieciaki nie robią głupot..
Właścicielowi zdrowie już rzadko kiedy pozwala na bieganie za koniem, albo za dziećmi i pilnowanie. Więc ja i kol, z racji że najstarsze, pilnujemy wszystkiego, tak w stajni, jak i jeżdżących. Według mnie też jest to nieodpowiedzialne, ja sama czuję straszne obciążenie i dyskomfort przez to 'zaufanie' jakim nas owy Pan darzy. Poza tym jestem znienawidzona przez młodych, bo zabraniam im gonić za źrebakiem ze sznurkiem od siana, albo biegać po stajni w czasie karmienia... No cóż.
uważam że prowadzenie jazd bądź lonż przez nastolatki jest nieodpowiedzialne. Sama jak byłam w tym wieku to prowadziłam lonże w zamian za jazdy i wiem że to była głupota. Niby wiedziałam wszystko co i jak powinno wyglądać, znałam podstawowe ćwiczenia ale co z tego, skoro to była w większości tylko "sucha wiedza". Uważam że osoby, które trafiają na naukę do takich nastolatek bardzo dużo tracą - nauka trwa najczęściej dużo dłużej niż pod okiem wykwalifikowanego instruktora.
Powiem tak: zależy.
Jeżeli nastolatka (nastolatek) jest odpowiedzialna i rozsądna, to może się sprawdzać właśnie w takich prostych zadaniach, jak oprowadzanki czy lonże, pod jednym warunkiem: jest pomocnikiem instruktora. To znaczy ma na nią oko instruktor - i przypilnuje, i wskaże jakieś uwagi. I taka nastolatka sama ma duże szanse skończyć jako instruktor w przyszłości  😉

A pomocnik instruktora jest nieoceniony - bo naprawdę często potrzeba pomocy, nie tylko przy ww. ale np. przy pomocy w siodłaniu, czyszczeniu, takich podstawowych rzeczach. Ale właśnie - tylko i aż pomocnik.
anioleczek.97, co do jazd prowadzonych przez osoby bez papierów, to zależy. Ogólnie, jeżeli chodzi o rekreacje, gdzie klienci nie umieją sprawdzić kwalifikacji i umiejętności instruktora, to uważam, że takie papiery osoba prowadząca jazdy  powinna posiadać. Inna bajka jest z osobami posiadającymi własnego (ew. wydzierżawionego) konia i potrafiącymi zweryfikować wiedzę i umiejętności prowadzącego jazdę.

Co do niepełnoletnich prowadzących jazdy/lonże, to jestem temu przeciwna. Taka osoba nie weźmie na siebie odpowiedzialności za ewentualne wypadki i niestety w większości przypadków nastolatki posiadają mniej wyobraźni. I oczywiście mniej doświadczenia jak postępować z dziećmi czy dorosłymi. Co do oprowadzanek - to pod okiem instruktora jak dla mnie jest ok.

P.S. Sama w wieku 14-15 lat prowadziłam jazdy, nie tylko lonże, ale również jazdy na placu czy skoki. Wtedy wydawało mi się to super wyróżnienie, dzisiaj wiem, że było mega nieodpowiedzialne. Dodam, że instruktora w większości wypadków nie było ze mną na placu. Na szczęście nikomu nigdy nic się nie stało.

Właścicielowi zdrowie już rzadko kiedy pozwala na bieganie za koniem, albo za dziećmi i pilnowanie. Więc ja i kol, z racji że najstarsze, pilnujemy wszystkiego, tak w stajni, jak i jeżdżących. Według mnie też jest to nieodpowiedzialne, ja sama czuję straszne obciążenie i dyskomfort przez to 'zaufanie' jakim nas owy Pan darzy. Poza tym jestem znienawidzona przez młodych, bo zabraniam im gonić za źrebakiem ze sznurkiem od siana, albo biegać po stajni w czasie karmienia... No cóż.


Jak mnie draznia sytuacje tego typu  👿

Jakis leniwy i/badz cwaniaczkowaty dziad ma swoja stajnie i konie, na 90% jestem pewna, ze w tej stajni wszystko jest byle jakie, na zasadzie "nie wazne, ze zepsute, stare i stwarza zagrozenia, wazne, ze w ogole jest". Nagle okazuje sie, ze nie jest w stanie/ nie chce mu sie/ nie umie temu podolac, wiec co robi? Znalezc jakas naiwna nastolatke, opowiedziec jej tkliwa historyjke, jaki to on jest biedny i pokrzywdzony, jakie te konie maja slodkie, blyszczace oczka i potrzebuja pomocy, jaka ta nastolatka jest wspaniala i wyjatkowa, tylko ona powinna sie tym zajac. Nosz do jasnej ciasnej no!

Anioleczek, najprosciej ujmujac dalas sie omotac jakiemus cwanemu kretynowi. Rozumiem - mozna byc chorym, ale w takiej sytuacji jest miliard miliardow innych, bardziej odpowiedzialnych opcji, niz powiezanie spraw niedoswiadczonej nastolatce. Mozna zawiesic dzialalnosc i oddac konie w dzierzawe, mozna caly osrodek oddac odpowiedzialnej osobie w dzierzawe, zatrudnic dobrego managera, ktory tym wszystkim pokieruje, ale nie do jasnej ciasnej isc po najmniejszej linii oporu i po chamsku bawic sie emocjami i ambicjami jakiegos mlodego dziewczecia.

Mam taka rade ode mnie - bo tez  kiedys bylam w takiej sytuacji - Nigdy, ale to nigdy nie pracuj dla kogos, komu zalezy mniej niz ty I powiem ci z wlasnego doswiadczenia. Na bank, ale to mowie z ogromnym przeswiadczeniem, na bank bedziesz plakac. Bo na pewno stanie sie cos niedobrego. Kiedys facetowi znudzi sie to wszystko na amen. Albo dziecko spadnie i sie polamie. Nie chodzi mi tylko o sprawy prawne - zostaniesz na bank oczerniona, albo ponizona. NA PEWNO. Widzialam kilka sytuacji tego typu i ZAWSZE, ale to ZAWSZE konczylo sie tak samo.

Widac, ze fajna dziewczyna jestes - nie daj sie wciagnac w ten syf.
Ja też prowadziłam jazdy za pracę, w dosyć sporym ośrodku, instruktor brał plac ja lonze lub odwrotnie, instruktor był zawsze te kilka metrów dalej. poza tym UWAGA UWAGA !!! jeśli poczytacie przepisy to będziecie wiedziały, że papier instruktora jest juz niepotrzebny. ministrowie itp zniesli obowiązek robienia kursu, czyli teraz każdy  może prowadzić jazdy, o ile jest zatrudniony oraz ma 18 lat.
A sprawa tego, że jazdy prowadzą dziewczynki hmmm....  W wakacje jeśli wlasciciel jest skąpy i glupi do pomocy nie da CI nikogo, lub na kilka godzin lub co kilka dni, za to masz 30 osób na obozie i masę klientów indywidualnych, jeden instruktor nie da rady chciażby stał cały dzień.  Ale owszem również nie jestem za.
Powiem tak, że bardzo potępiam prowadzenie jazd przez osoby niepełnoletnie. Zbyt mało doświadczenia, co z odpowiedzialnością za wypadki itd. Ale mogą pomagać instruktorowi np gdy cała grupa siodła konie - przy czyszczeniu, przy dociąganiu popręgów, przy wsiadaniu itp. Ale nie powinna samodzielnie prowadzić nauki jazdy konnej.

Co do osób bez uprawnień - to w zasadzie zależy. Bo ktoś może mieć papiery, a jest lipnym instruktorem, nie potrafi przekazać wiedzy, sam niewiele potrafi, a druga osoba wręcz odwrotnie ,ale nie ma kursu bo np nie ma na to pieniędzy.

Jestem też zdania, że lonża jest bardzo ważnym etapem nauki jazdy konnej i ją, tak samo jak pierwsze jazdy samodzielne powinna prowadzić osoba o dużym doświadczeniu i wiedzy. To ma nie być nauka jak nie spaść, tylko nauka prawidłowego dosiadu, prawidłowego używania pomocy - już od samego początku - przez wszelkie ćwiczenia (ale też nie przez wymuszanie prawidłowej postawy ). Każdą osobę trzeba "zdiagnozować" i znaleźć sposób na pracę z nią.
I do tego niestety potrzeba wiedzy.
Niestety lonża jest bardzo męcząca, wielu nie lubi jej prowadzić , stąd takie wysługiwanie się .....
Co sądzicie o prowadzeniu jazd przez nie-instruktorów? (na przykład tych bez papierów i uprawnień) W sytuacji że biorą za to również pieniądze.

Ja bym nie miała nic przeciwko temu, pod warunkiem, że taka osoba umie uczyć.
A takiej nie spotkałam.
Najczęściej takie osoby same nie umieją jeździć i oczywiście w związku z tym nie umieją uczyć.
I z resztą nie różnią się drastycznie swymi "nieumiejętnościami" od większości instruktorów po kursach tkkf.

Niestety lonża jest bardzo męcząca, wielu nie lubi jej prowadzić , stąd takie wysługiwanie się .....

Bardzo męcząca? Jasne, lepiej męczyć konia workiem kartofli na grzbiecie, którego pseudoinstruktor nie umie w siodle usadzić, bo sam nie wie jak i dlaczego należy siedzieć.
I potem taka osoba spuszczona z lonży przez pseudoinstruktora i tak wraca na lonżę u prawdziwego instruktora, lub dokładnie tyle samo poprawiania i tłumaczenia wszystkiego od początku musi przejść. Więc dla mnie jest szybciej i lepiej samej nauczyć od zera, niż poprawiać po kimś.

No też właśnie, do tego dochodzi "masówka", szef marudzący żeby więcej zysku było i mamy to, co mamy :/

Przypomina mi się sytuacja, kiedy pewna pani przyszła "na jazdę". Podczas wywiadu mówiła, że jeździ samodzielnie, że galopuje. Okazało się ,że ma problem z wsiadaniem, nie potrafi kompletnie nic - o anglezowaniu nie słyszała, więc lonża. Oczywiście tutaj pojawiła się wielka obraza, nawet na mnie naskarżyła. Po jakimś czasie dowiaduję się, że trafiła do sąsiedniej stajni i tam również trafiła na lonżę. Pani więc wróciła tam, gdzie może jeździć sama - jest taka stajnia, gdzie facet po prostu daje konie i trzeba sobie radzić.

Smutne.
Co do osób bez uprawnień - to w zasadzie zależy. Bo ktoś może mieć papiery, a jest lipnym instruktorem, nie potrafi przekazać wiedzy, sam niewiele potrafi, a druga osoba wręcz odwrotnie ,ale nie ma kursu bo np nie ma na to pieniędzy.



Masz rację, ale początkująca osoba chcąca się uczyć jeździć nie ma zielonego pojęcia czy instruktor ma jakieś umiejętności i wiedzę czy nie i nie potrafi tego zweryfikować. Papier powinien być tego gwarancją. (A poziom osób po niektórych kursach tkkf i irr to już osobny temat moim zdaniem).

Dementek   ,,On zmienił mnie..."
18 października 2012 14:21
Jestem instruktorem IRR z TKKF. Mam problem z prowadzeniem jazd dla osób początkujących ,,niekumatych". Proszę o ćwiczenie, nawet pokazuję jak, a ona i tak robi to źle (a może chce tak to robić). Najlepiej pracuje mi się z osobami jeżdżącymi samodzielnie, ew. lonża z osobą ,,kumatą".
Poza tym ciężko jest znaleźć pracę, nie mając doświadczenia (na papierze). W wakacje chciałam pracować przy obozach niedaleko mnie. Oferowali bardzo dobre warunki (zakwaterowanie+wyżywienie+płaca), ale mnie nie przyjęli, bo nie mam doświadczenia. Koleżanka (bez kursu) miała więcej szczęścia- znalazła pracę i się w niej trzyma już drugi rok.
Ci niekumaci sa zmora każdego, trafil mi się kiedyś chlopiec, (przychodził rzadko raz-3 w miesiącu)  i był na półkolonii także ( jak sie dowiedziałam na polkoloniach jest od 3 lat oraz w roku szkolnym przychodzil raz na jakis czas. OMG!!! szczerze no tak niepojętnego dziecka nie widziałam. Uwierzcie czy nie on nie wyszedł z lonży. zbyt trudne bylo dla niego pojęcie anglezowania, nie mówiąc o wysiadywaniu. Próbowałam najróżniejszych ćwiczeń, chociażby na proste plecy ( garbił się niesamowicie). Nikt i nic nie było w stanie czegoś zrobic z tym dzieckiem, a probowały także inne instruktorki. To był najcięższy mój przypadek ale podobnych było więcej.
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
18 października 2012 17:02
Jak jeszcze nie miałam uprawnień, to pomagałam w wakacje u znajomej przy jazdach: czyściłam, siodłałam konie i przyprowadzałam na plac. Po zdobyciu uprawnień Przodownika na swój region prowadziłam lonżę, ale głównie część rozgrzewającą (różne ćwiczenia). No i co roku przyjeżdżała z rodzicami czy kimś tam na jazdę. Nic jej nie szło, rok w rok lonża i te same ćwiczenia- zero efektów; w kłusie się gubiła, w pełnym siadzie mocno trzymała za pasek (już pominę fakt spóźniania się na jazdy- po ostatniej akcji się wielce zafochała i już nie przyjeżdża- na szczęście). Rok temu na konia zdecydował się wsiąść jej brat (na oko ciut młodszy) i normalnie szok! Tak szybko załapał, że na trzeciej lonży już zagalopował.
Dziewczyna była bardzo sztywna, ale też uważała się za taką och-ach (przed wyjazdem na obóz jeździecki miała przyjść zobaczyć, jak się konia czyści i siodła, ale oczywiście pojawiła się godzinę później, niż miała być...), za to brat był bardzo gibki (siedział w siodle i się gibał jak galareta).
poza tym UWAGA UWAGA !!! jeśli poczytacie przepisy to będziecie wiedziały, że papier instruktora jest juz niepotrzebny. ministrowie itp zniesli obowiązek robienia kursu, czyli teraz każdy  może prowadzić jazdy, o ile jest zatrudniony oraz ma 18 lat.


Według aktualnych przepisów w klubach zrzeszonych w związkach narodowych zajęcia mogą prowadzić tylko instruktorzy sportu. Czyli we wszystkich ośrodkach zrzeszonych w PZJ zajęcia, nieważne na jakim poziomie i czy to rekreacja czy sport, mogą prowadzić TYLKO instruktorzy sportu. WE WSZYSTKICH POZOSTAŁYCH OŚRODKACH zajęcia może prowadzić KAŻDY. Ze zniecierpliwieniem czekam na pełną deregulację.
tylko że zawód instruktora sportu też został objęty deregulacją. Przynajmniej tak mi się wydaje
Oczywiście instruktorzy sportu także zostali zniesieni 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się