Patologia Jeździecka

kotbury, oczywiście że tak, ale to trzeba WIEDZIEĆ, że jest to stęp swobodny, który wykonuje się na długiej wodzy - nie ma to nic wspólnego z odpoczynkiem dla konia.
Acha. No to rzeczywiście nie wiedziałam🙂 Dzięki. W każdym razie było to miłe dla oka i zapewne dla konia.
Znalazłam ze dwa filmiki z treningów, już tak nie zachwycają niestety...
Widzisz, problemem jest to, że biorąc pod uwagę, że nie wiesz np co to jest stęp swobodny - podejrzewam, że nie wiesz także czy masz się czym zachwycać czy nie - bo nie wiesz, czy to co robi podczas treningu jest wykonane prawidłowo czy nie. I jak tu dyskutować jeśli części dyskutantów brakuje podstawowej wiedzy? Jak mają dyskutować o patologiach jeździeckich, jeśli tak na prawdę nie mają pojęcia co jest dobre a co złe (poza laniem batem i szarpaniem wodzami).
kotbury, oczywiście że tak, ale to trzeba WIEDZIEĆ, że jest to stęp swobodny, który wykonuje się na długiej wodzy - nie ma to nic wspólnego z odpoczynkiem dla konia.


Mhmm... No tak, stęp swobodny nie ma absolutnie NIC wspólnego z odpoczynkiem dla konia🙂    ....  😵

Może inaczej - owszem , nie znam się na programach ujeżdżeniowych, nie było mi to dotychczas do szczęścia potrzebne. Co to jest stęp swobodny wiem niestety ale nie pomyślałam o nim po prostu jako TYLKO elemencie programu. To był pokaz, program był dowolny i nawet jeśli to był TYLKO elemnt to chyba miło, że się tam znalazł, prawda? Pan Rapcewicz na przykład go nie miał a przynajmniej nie przypominam sobie🙂
Nie trzeba być ekspertem żeby dostrzec zadowolenie konia z możliwości wyciagnięcia szyi w stępie. Jak również nie trzeba być ekspertem żeby stwierdzić, że lanie batem i szarpanie za pysk to faktycznie patologia.

Co ciekawe, żeby napatrzeć się na dobre jeździectwo, nachłonąc się wzorców (żeby mieć punkt odniesienia jak to powinno wygladać ) nie wystarczy bezkrytycznie obserwować jeźdźców odnoszących sukcesy i stających na podium... Okazuje się bowiem, że odnoszenie sukcesów w sporcie a dobre jeździectwo nie zawsze idzie w parze. I to jest rzeczywiście dziwne...

Ale mam pomysł na nowy wątek - chyba , że jest już taki: AUTORYTETY🙂
I na koniec "znajdź różnicę" ze znanej ksiązki🙂
Boże nie !!! Tylko nie Haushman! Błagam! Nie ujmując oczywiście temu doskonałemu weterynarzowi wiedzy ale błagam, nie kolejna "gwiazda" w Polsce jako "święte i niepodważalne".

Co do stępa swobodnego i np. żucia z ręki - nie wiem czy ty Milenka_falbana to wiesz, ale w klasycznej jeździe podczas pełnowymiarowego treningu (np. 1h) zaleca się robienie tego elementy tak około 7-9 razy.. czyli odliczając stęp na początku i na końcu jazdy to co kilka minut🙂 i wierz mi, dobrzy zawodnicy znają "moc" tego ćwiczenia i je stosują.


A podczas programów ujeżdżeniowych to ćwiczenie niekoniecznie służy li tylko i wyłącznie po to aby koń szyję wyciągnął:
-prawidłowo wykonane pozwala odzyskać "ekspresję' chodów - tak więc można powiedzieć pokrętnie, że po to się je w pokaz wplata co by za chwilę jeszcze lepiej pozbierany koń szedł
- pokazuje czy pomoce zastoswane prze jeźdzca były do tej pory prawidłowe. koń będzie wyrywał wodze jeśli kontakt był za mocny i nie  będzie się chciał wyciągnąć jeśli kontakt był np. niestabilny.

Więc owszem, jest to ćwiczenie, które pozwala się koniowi "wyciagnąć" ale nie koniecznie zawsze robione ze szlachetnych pobudek🙂
Otóż to. "Moc" tkwi w wygodzie - nagrodzie i rozluźnieniu, czyż nie?
Dobrze już dobrze, uciekam z Heuschmannem😀 Znalazłam wątek o autorytetach założony przez Wrotki więc może tam będzie pasował do dyskusji🙂
Osobiście uważam, że Haushman dla wielu może być autorytetem i dla mnie też w pewnym zakresie jest ale jest kilka "ale" w jego teoriach.

Po prostu to, co próbuje przekazać zostało za bardzo upakowane w formę "łatwoprzyswajalną" i pojawiły się tam niedomówienia, niedpowiedzenia takie jak:
a) idea pracy grzbietem (taka jak ją opisuje haushman) - otóż gdyby koń pracował aż tak grzbietem musiałby mieć kręgosłup jak kot i nie dało by się na niego zakładać siodła
b) idea rozciągnięcia mięśnia najdłuższego grzbietu - otóż owszem do pewnego etapu pracy z koniem sprzyja temu nas przed pionem za wselką cene- czyli utawienie niskie i z nosem do przodu... jednak pamiętać trzeba o tym, że mięśnie działają antagonistycznie i nie ma czegoś takiego jak samoczynne rozciąganie się mięśni. Rozciagnięcie danego mięśnia powodowane jest skurczem innego. I nie da się uzyskać rozciągnięcia grzbietu konia bez zaangażowania zadu (które wywoływane jest także kurczeniem się mięśni dobrzusznych). Innymi słowy - jazda  niskim ustawieniu z nosem daleko przed pionem na pewnym etapie do niczego już nie prowadzi - wręcz, jeśli zwiększamy trudność- może szkodzić.
c) nos przed pionem - nie ma czegoś takiego jak ocenianie tego czy koń idzie z rozluźnionym grzbietem po ustawieniu nosa. Interesuje nas to w jakiej pozycji jest potylica i zad. I o ile nos za pionem w ustawieniu absolutnym to przeganaszowanie, rolowanie, tak już w niskim ustawieniu relatywnym często aby potylica była najwyższym punktem a mięsień najdłuższy grzbietu był w rozciągnięciu nos MUSI BYĆ ZA PIONEM!

Nie byłam na seminarium Haushama, nie miałam okazji ale czytając "gdyby konie mogły krzyczeć" czy relacje z jego seminariów ma się wrażenie, że jego wiedza jest tak właśnie spłycana. Z resztą widać to potem w wypowiedziach osób nim zafascynowanych.
milenka_falbana, nie, w programie ujeżdżeniowym nie ma on nic wspólnego z odpoczynkiem dla konia - odpoczynek dla konia to nie tylko zluzowanie wodzy, to także danie mu kompletnego spokoju - a w czworoboku koń ma być cały czas skupiony i fakt, że wodze są długie nie oznacza, że nie używasz pozostałych pomocy. Więc niestety w czworoboku to nie jest odpoczynek dla konia.
tak już w niskim ustawieniu relatywnym często aby potylica była najwyższym punktem a mięsień najdłuższy grzbietu był w rozciągnięciu nos MUSI BYĆ ZA PIONEM!

Możesz przełożyć na polski? Bo w żaden sposób mózg nie wyrabia.

Także - sama sobie przeczysz (w jakim rozciągnięciu, skoro wcześniej twierdziłaś, że rozciąganie=kurczenie innych). Czyli - ty możesz używać słowa rozciąganie w różnych znaczeniach, a innym nie wolno? A nie pomyliło ci się rozciąganie (w sensie - elastyczność) z... rozkurczaniem (przy każdym skurczu mięśnia)

Co do pana H.  byłam bardzo zaskoczona, przeczytawszy książkę. Bo wcześniej się nasłuchałam/naczytałam jaki to oszołom jest, jak się myli i przesadza. A tu... dosłownie garść oczywistości, nie mam pojęcia czemu niektórych wzburzają. A tytuł ma się do treści... średnio.
Bardzo "pozytywne rozczarowanie" to było.
halo, ale on na żywo jest oszołom, zwłaszcza, jak z weterynarza usiłuje się przerobić na jeźdźca 😉 <żeby było jasne: nie jestem całkiem na "nie">
Halo już próbuję tłumaczyć:
mięsień najdłuższy grzbietu nie rozciągnie się jeśli nie skurczą się mięśnie dobrzuszne. To skurcz (praca) mięśni dobrzusznych może wywołać rozciągnięcie antagonistów.

Z tym nosem chodzi o to, że często gdy ląduje on przy niskim ustawieniu przed pionem to koń przechodzi już w taka pracę mięśni, że mięsień najdłuższy grzbietu się kurczy, czyli napina - i wtedy jest pozorne tylko prawidłowe ustawienie konia. I niektóre konie w niskim ustawieniu muszą być od czasu do czasu jechane z nosem za pionem bo to u nich wywołuje dopiero skurczenie mięśni dobrzusznych a tym samym rozciągnięcie grzbietowych. Dokładnie chyba właśnie szerzej wyjaśniła to autorka Biomechaniki konia i jeźdźca.

Sama b. cenię haushmana, problem polega na tym, że często jest on przywoływany, cytowany bez pełnego zrozumienia i wychodzą potem takie nieprawdziwe uproszczenia.
kotbury, tak, pracujące mięśnie nie potrafią się rozkurczać "same". Skurcz uruchamia takie... mikro-mikro haczyki i potrzebna jest zewnętrzna siła (skurcz mięśnia przeciwstawnego) żeby rozkurczyć - przynajmniej tak mnie uczyli na AWF.
Inna sprawa, to zakres ruchu kośćca osiągany na skutek wytrenowania mięśni i... elastyczności układu wiązadeł (a to - to nie mam pojęcia jak się dzieje - w sensie biochemicznym, biofizycznym - że np. pewnego dnia, ćwicząc, robimy szpagat, a wcześniej ni hu). I myślę, że pojęcie "rozciąganie grzbietu" zazwyczaj dotyczy tej drugiej sprawy.
Nie mam też pojęcia, jak to się dzieje, że niektóre partie mięśni wchodzą jakby w stan "stałego skurczu" (podejrzewam "mylne" impulsy elektryczne), np. ludzkie mięśnie między szyją a ramieniem - na co pomaga zmiana tonusu, na skutek relaksacji i/lub masażu (no i środków chemicznych)...
Myślę, że zwiększona giętkość konia jest skutkiem "likwidacji" takich "punktów oporu - "stresowych". Ech, dużo niejasności mam nadal.
Nadal nie pojmuję, jak potylica może być najwyższym punktem w niskim ustawieniu (?)(geometrycznie) - co najwyżej w takim "niewysokim" - "na długiej szyi", ale nie w takim, że z kłębu szyja wychodzi w dół lub poziomo. Ani, poza jakimiś super-wyjątkami - jak nos może być za pionem GDY potylica JEST najwyższym punktem - przecież staw przy kręgu tuż za uszami ma bardzo ograniczony zakres ruchów i już stricte pion jest problemem (a raczej - osiągnięciem).
Na pewno masz na myśli potylicę? Czyli m.w. to miejsce, gdzie przebiega pasek od ogłowia?
milenka_falbana, nie, w programie ujeżdżeniowym nie ma on nic wspólnego z odpoczynkiem dla konia - odpoczynek dla konia to nie tylko zluzowanie wodzy, to także danie mu kompletnego spokoju - a w czworoboku koń ma być cały czas skupiony i fakt, że wodze są długie nie oznacza, że nie używasz pozostałych pomocy. Więc niestety w czworoboku to nie jest odpoczynek dla konia.


No dobrze ale przeciez w stępie może sie rozluźnić, rozciagnąc grzbiet - może nie jest to zupełny odpoczynek ale z pewnością rodzaj wygody. Poza tym mięsnie nie mogą być zbyt długo napiete bez bólu a wzmacniają się przez prawidlowe rozluźnianie czy tak? Moment rozprężania jest  dla mięśni wazniejszy i działa bardziej efektywnie niz skurcz, czytałam cos ostatnio o tym. Mhm. Albo w "biomechanice" albo "równowadze w ruchu" - od razu się przyznam, że jestem w trakcie jednej i drugiej więc mogłam coś pomerdać. Ale kto pyta nie błądzi🙂 Tylko czasem nie jest dobrze rozumiany...
milenka_falbana, ale o czym ty mówisz? Napisałaś nam, że bardzo Ci się podobała Adelinde, bo dała koniowi odpocząć na długiej wodzy. Więc nie, nie dała - po prostu wykonała taki element programu. I wykonuje go każdy jeździec. I nie ma on nic wspólnego w swoim celu z odpoczynkiem (w czworoboku). To co ty sobie tam wymyślisz, że w danym momencie jest dla konia odpoczynkiem nie ma nic wspólnego z tym, jaki jest cel tego elementu / ćwiczenia. I nie dopisuj do tego ideologi. Stęp swobodny w czworoboku służy do czego innego!. A że nie wiesz tego i próbujesz do tego dorobić ideologię (bo Adelinde zrobiła a Michał nie) to już obnaża braki twojej wiedzy. W kontekście innego wątku (bardziej naturalnego) jest to po prostu przykre. W kontekście tego też - bo próbuje się tu rozmawiać o patologiach jeździeckich. Ale trzeba by je umieć rozpoznać. Czasem dręczenie koni jest po prostu bardzo bardzo ciche - ale Ty tego raczej nie zobaczysz (poza oczywistymi obrazkami) bo po prostu nie masz podstaw i nie umiesz niektórych rzeczy zakwalifikować tylko dopasowujesz to co widzisz do wyimaginowanej rzeczywistości. Podejrzewam, że 3 szybkich też nie będziesz umiała zakwalifikować.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
24 grudnia 2011 14:07
stęp swobodny wchodzi w skład wielu programów uj. i tez podlega ocenie pod względem poprawności jego wykonania jak każdy inny element i jest to dośc ważny element tak że  daje mu sie x 2 w ocenach. Tym niemniej jest to jakas tam chwila wytchnienia dla konia bardziej fizyczna bo koń sobie idzie i wyciąga się w dół ale uwage cały czas jednak powinien mieć skupioną na jeźdźcu ktory cały czas pilnuje poprawności tego elementu.

W trakcie normalnej jazdy treningowej oczywiście że tak samo sie ten element wykonuje ileś razy na jeździe i też dba o jego jakośc i też stanowi on niejako chwile wytchnienia dla konia.


Więc nie wiem czemu Milenka takie zdziwienie (zachwyt?) wyraża widząc ten element.
nie, sport wyczynowy to nie zabawa - to ciężka praca, często ponad możliwości zawodnika, to przesuwanie możliwości tegoż zawodnika często za cenę bólu. I nie wiem czemu ktoś ciągle uważa, że można na szczyt dojść głaskaniem siebie czy konia? Sentymenty się kończą. I jeszcze raz piszę - nie chodzi o znęcanie się nad koniem! Ale trzeba zrozumieć co to jest faktyczna praca z koniem - ciężka i mozolna. A nie głaskanie i proszenie konika przez rok czasu żeby raczył nóżki zginać prawidłowo.
(...)
Niestety taka jest prawda - liczy się SKUTECZNOŚĆ. Nikogo nie interesuje jaki jest koń, co się dokonało gdy to wszystko jest tylko w opowieściach. Liczą się WYNIKI. Świata nie zmienisz. U siebie w domu możesz latać nad ziemią - jak tego nie pokażesz na czworobokach - to nic to nie oznacza. I dotyczy to każdego sportu i tak na prawdę każdej dziedziny. Można to przyjąć albo nie. Ale nie da się z tym walczyć.
A p. Ulla jak na emeryturę przejdzie jeździecką to dalej będzie trenować jeźdźców i podejrzewam tychże jeźdźców o zajmowanie wysokich miejsc na czworobokach.


No właśnie i tutaj jest przysłowiowy pies pogrzebany - bo akurat o tym jak wygląda sport decydują zawodnicy, sędziowie i kibice, a że większość woli show, drogę na skróty (szybkie pieniądze, sława) i ma głęboko gdzieś dobro konia (i mimo ustaw, zapisów, deklaracji - konia nadal traktuje się jak rzecz, która ma wykonywać polecenia swego pana), to mamy, co mamy. Bo liczy się "SKUTECZNOŚĆ", w imię której możemy przyłożyć zwierzakowi w krzakach, szarpać go za pysk, z uśmiechem rolować, wbijać ostrogi w żebra - no co ? Przecież jesteśmy sportowcami, nam wolno, ustanawiamy nowe rekordy, to jest sport wyczynowy a nie zabawa...
Taki stan rzeczy nie powinien być powodem do dumy, a raczej do ubolewania. I gdy się tak temu przyglądam, to ja już naprawdę wolę te (jak to ktoś raczył określić) "pokazy zza stodoły, piaffy na sznurku" - bo przynajmniej obrazek dla oczu milszy gdy jeździec i koń współpracują i są rozluźnieni. I może gdy ktoś zada sobie tyle trudu, by poziom i trudność treningu dopasować do aktualnych możliwości konia, jego budowy i psychiki - wtedy dostrzeże bezsens sportu, który zamiast nagradzać ciężką zespołową (koń+człowiek) pracę, nagradza efekciarstwo (niejednokrotnie przypłacone bólem i strachem - oczywiście konia, bo przecież nie jeźdźca).

I oczywiście najłatwiej nazwać tych których się nie rozumie, którzy postępują inaczej (wbrew komercyjnym kanonom) "tępakami, nieudacznikami czy oszołomami" - zawsze łatwiej kogoś ośmieszyć, niż samemu uderzyć się w pierś i próbować zmienić się na lepsze.
królik, co ty opowiadasz? Gdzie napisałam coś takiego? Gdzie napisałam o dręczeniu konia? Wcześniej pisałam owszem o ciężkich treningach, pokonywaniu fizycznych możliwości - nie łatwych ani dla jeźdźca ani dla konia (jeśli mają się rozwijać). Natomiast jak ty to wkładasz do jednego wora to tylko współczuję, że trafiłaś na takich a nie innych zawodników / trenerów.
I cóż, przy małej wiedzy to czasem można nie umieć odróżnić dręczenia konia od przemyślanego treningu, kiedy ten trening jest ciężki a dręczenie konia odbywa się w sposób "cichy" (nie umiem tego inaczej nazwać, ale czasem nie trzeba lać konia po krzakach, żeby go dręczyć - znam osoby, które potrafią w sposób niezauważalny wycieńczyć konia nie tylko fizycznie ale i psychicznie - przy czym 95% obserwatorów zapytanych stwierdziłaby, że bardzo ładny trening był...)
krolik, bla bla bla bla...
z okazji Swiat zycze Ci, zebys na swojej drodze spotkal/a lepszych trenerow i zawodnikow, a zawody zeby byly dla Ciebie przyjemnoscia, a nie udreka i zebys dostrzeg/al w tym sens.

a sportowcom  zycze, zeby nie bili swoich koni po krzakach 😅

tak ciekawska, bla, bla, bla...  😵

epk - boli mnie usankcjonowanie pewnych metod szkoleniowych mających na celu "pokonywania fizycznych możliwości" w imię sportu. Dręczyć konia można na różne sposoby, nie tylko lejąc go bez opamiętania, ale również stosując trening nieadekwatny do możliwości zwierzęcia (jak to trafnie określiłaś w sposób "cichy"😉.
BTW Bardzo mnie interesuje co rozumiesz przez pojęcie "pokonywanie fizycznych możliwości" i jak daleko może posunąć się zawodnik egzekwując to swoje "święte prawo"?
(...) Natomiast jak ty to wkładasz do jednego wora to tylko współczuję, że trafiłaś na takich a nie innych zawodników / trenerów.
A do jakich worów mam to wkładać?  Koń nie będzie "krzyczał" zarówno przy laniu go batem, ani gdy będzie miał zakwasy i obolałe plecy itd. Koń sparaliżowany strachem czy usztywniony, ustawiony od ręki czuje się równie niekomfortowo - z jedyną różnicą, że u większości z nas tylko bicie budzi sprzeciw, niestety znęcanie się fizyczne i psychiczne (poprzez stawianie wygórowanych oczekiwań) nadal nie, ciągle jest usprawiedliwiane jako metoda treningowa.

Epk, ciekawska – na szczęście, na co dzień mam do czynienia z normalnymi ludźmi i może dlatego irytują mnie opinie próbujące tłumaczyć patologię jako nieodzowny element życia „prawdziwego zawodnika”.
królik, ja proponuję wypuścić konie nasze na łąki - niech stoją i trawę wpierdzielają. Będzie bez przemocy 😉. I to całkiem na serio mówię.

no widzisz, teraz piszesz jasniej.
dla mnie wlasnie owo psychiczne dreczenie koni jest na rowni z tym fizycznym. robienie koniom wody z mozgu, itp. tylko widzisz, nikt tu jeszcze nie zalozyl tematu pt. patologia jezdziecka majac na mysli dreczenie psychiczne, ale szum, bo ktos opisal sytuacje, ktora niby widzial, ze konia leja w krzakach. zaczynam lubic ten zwrot powtarzany tu sto razy - lanie konia w krzakach 😍
[quote author=królik link=topic=78379.msg1235336#msg1235336 date=1324828925]
może dlatego irytują mnie opinie próbujące tłumaczyć patologię jako nieodzowny element życia „prawdziwego zawodnika”.

[/quote]
mnie tez to irytuje, bo wiem, ze tak nie jest. ba, uwazam, ze kon zmuszany do czegokolwiek, dreczony fizycznie, psychicznie, sztywny i wystraszony, nieprzygotowany do wysilku za chiny nie pokaze pelni swoich mozliwosci. nie mowiac juz o przekraczaniu ich.



ciekawska, to popularna krzakoterapia 😉

królik, Sprzedanie koniowi 3 szybkich, wbicie ostrogi czy szarpnięcie wędzidłem to ja raczej nie uważam za dręczenie konia. Ale już jazdę przez uznanego zawodnika GP na siodle, od którego koń ma koszmarnie rozwalony grzbiet, z bólu świruje a zawodnik nie raczy tego wziąść pod uwagę, bo co tam siodło - to już tak. Szczególnie jak tenże zawodnik w sumie cieszy się z buntów tegoż konia bo on lubi "charakterne" konie.
Jak widzę ponad dwugodzinny trening na którym koń przez 40 minut robi lotne i gotuje się na amen - to uważam za dręczenie, pomimo, że koń robi tylko elementy z własnego poziomu (tyle, że nie dość dobrze).
Jak widzę specjalne podk....wianie konia po to, żeby pokazał lepszy ruch i machał nogami a ma się w nosie resztę - to tak, uważam to za psychiczne dręczenie.
W tym miejscu się z Wami zgadzam i uważam, że takie zachowania trzeba piętnować na równi ze słynnymi "krzakami", a może nawet bardziej.
🏇 Witam przypominam sobie jak pracowałem w Niemczech  i na pierwszym treningu miałem problem z koniem (wyjeżdżeniem się w konia) ( po prostu inna rasa konia poziom wyszkolenia), i jakoś tak za mocno przytrzymałem konia na odskoku. Wyglądało to tak jakbym go szarpnął. Trener podszedł do mnie i powiedział tak to mogę jeździć w Polsce tu są Niemcy.  Nie wolno ci takich rzeczy robić na moim treningu. Przez 2 miesiące uczył mnie jeździć poprawnie (bez szarpania, ciągania wodzy, lekki kontakt poprawny dosiad, praca ciała a nie ręki) było mi wstyd myślałem ze brakuje mi śliniaka i smoczka. Krzysztof też uważał że potrafi jeździć, Oskar Murawski też miał problemy nie ma co się czarować. Nie mamy poziomu technicznego. Może się mylę?
królik, wiesz co? Piszesz w takich kategoriach - "może - nie może". Ale - wg ciebie! wg twojego sumienia (?) Odpowiem ci tak: człowiek może (!) dowolnie dysponować koniem do... jego śmierci. I robi to. Człowiek prowadzi hodowlę, zajeżdża konie, użytkuje różnorako (w sporcie także), uśmierca. Bez bólu, powiadasz? Toż każdy hodowca powinien sobie w łeb strzelić z powodu swojego okrucieństwa - przecież kobyłę BOLI (a i paść biedna może). Itd. Nie chodzi o to, CO się robi, tylko - w jaki sposób. Bo w każdym (!) użytkowaniu konia można zwierzaka zrujnować. Zaniedbaniem - także.
Na jakiej zasadzie przyjmujesz, że inni ludzie podzielają twoje (!) poglądy "co wolno, a czego nie wolno"? Kto akurat tobie dał prawo oceniania ludzkiego postępowania? Piszę do ciebie, ale dotyczy to każdego z nas. Na jakiej podstawie?
Trzeba zdawać sobie sprawę, że każdy ma jakieś poglądy, obraz świata. Ja np. nie znoszę zadawania bólu zbędnego - tak mam "ustawione" sumienie. I zakładam coś takiego, jak istnienie sumienia. Natomiast od wszystkich mogę domagać się przestrzegania prawa - nawet od skrajnych pragmatyków - o których piszesz.
W innym wątku pytałam o sławetne "dobro konia". Mało kto poruszył temat.  To powiem - na skutek wyciągania wniosków z lektury re-volty: dobro konia na tym polega, żeby MNIE nie dopadał dyskomfort, gdy czegoś jestem świadkiem/mam czegoś świadomość (pod MNIE podstawić dowolnego użytkownika forum).
Mnie np. boli ludzka ignorancja, nieumiejętność, brak wyszkolenia (coś jak prestor pisze). I co? mam potępiać każdego, kto tłukąc się bez sensu i równowagi po grzbiecie - zadaje przecież koniowi ból?
Prestor, a Ty Krzyskowi i Oskarowi chcesz antyreklame zrobic czy co?

A te filmiki to juz po treningu z Ludgerem? Czy przed?
Tak, tak, a w Niemczech to po prostu się konie traktuje idealnie. Zakazane jest szarpanie i kopanie ostrogami. Tak, tak... yhm...
Dementek   ,,On zmienił mnie..."
25 grudnia 2011 19:42
królik, ja proponuję wypuścić konie nasze na łąki - niech stoją i trawę wpierdzielają. Będzie bez przemocy 😉. I to całkiem na serio mówię.





Mój dupsko 4 m-ce non stop bezstresowo pasie na resztkach trawy i sianie. Tak sie spasł, że za łopatką i na zadzie kciuk mogę wcisnać. (tak tatuś dba o konika pod moją nieobecność) Teraz myślę, jak konia odchudzić... Niestety dwukółka jest do remontu (dyszle) 🙁
No to widzisz, jesteś poza tym wszystkim. I zostań tam, bo może się okazać, że przy okazji odchudzania konia zahaczysz o patologie...
Już zahaczył(a). Otłuszczenie konia = skracanie życia  😫
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się