Sztuczki handlarzy i sprzedających. Jak się przed nimi ustrzec, lub je wykryć?

znajomy chcial kupic konia. na szczescie zabieral choc mnie do pomocy. same super-hiper. a to kulawy, a to krzywy a to jakis szurnięty czy znerwicowany.

az w koncu dojechalismy do znanego w okolicy hodowcy sportowych koni. mial dosc mlodego (chyba 6 lat?), ale mega spokojnego, dobrze zrobionego konia, na ktorym oczywiscie i dzieci jezdzily. 12 tys chyba (wiec co jak co ale juz sporo).
przyjezdzamy, chce obejrzec, wpuscili na hale.... w wypinaczach na maksa. kon ganiany przerażony lata.
mowie ze nie chce ogladac jak dzialaja patenty tylko jako kon sie rusza.... no to zdjęli kręcąc nosem.
faktycznie kon b. ladnie sie ruszal, ladny, duzy.... juz sie znajomy podjarał.

no to jako ta "świadoma i nienapalona" wypytalam co umie (oczywiscie prawie grand prix! a spokojny taki, ze dzieci same w teren jezdza, chodzi pod siodlem ponad 3 lata, to to moiwe ze chyba mniej jak ma teraz 6? cisza i miana tematu w odp.)poprosilam o osiodlanie...wsiada miejscowy chlopak...mowie ze nie, ja wsiade ...konsternacja juz duza (pomijajac ze bylismy oboje w garniturach :P)
koń torpeda, surowiutki, robiony napewno szybko na czarnej, wpadajacy w panike jak tylko kontakt nie byl na zasadzie "ciagnięcie na sile", plochliwy, nerwowy, nic kompletnie nie umial, no oprócz zasuwac do przodu z przerazeniem. powiedzialam ze chyba nie koniecznie taki nauczony...a oni haha ze cos tam, ale ze jaki ladny! i jak ladnie chodzi! (ta... ja tam o życie momentami walczylam) ale znajomemu sie ruch podobal i wygląd....eh laicy... powiedzialm, ze kon faktycznie fajny, z potencjałem, ale pracy od cholery i sobie kolega raczej nie poradzi, i ze koniecznie musi wsiąść sprawdzić jak już. oczywiście czasu właściciele nie mieli, wiec umowilismy sie za 2-3 dni.
na 2-gi dzień tel. od hodowcy, ze musi sie zdecydować czy bierze czy nie bo jutro wywozi caly transport do niemiec (sport) i tego tez jak go nie kupi.

no i debil wziął. na 2-go dzien przywiezli do mnie do stajni (zobowiazalam sie go zrobic). przybili targu.
zagladam pozniej w paszport - i zgadnijcie ile lat mial ten od lat chodzacy pod dziecmi super-sportowiec? - niecale 3!

kolega podpuszczany przez anajomych postanowil wsiaść na nowy nabytek , co oczywisci ekonczylo sie spektakularnie i blyskawicznie (kon szczegolnie bał sie facetów). konia zrobilam na "miska" no ale troche trwalo. przynajmniej kolega mial lekcje pokory. a siniaki pokrywajace szczelnie cale cialo pryzpominaly mu jak sie koni nie kupuje.

drugi znajomy postanowil kupic konia od tego hodowcy (wczesniej podobne jezdzenie i ogladanie super ...złomów, a ten niby szkółkowe wyprzedawał). uprzedzilam co i jak i ze jak chce od niego to ze mną chociaz. pojechal jednak sam ("po mam po drodze własnie"😉, obejrzal jakiegos "rekreanta co u niego w szkolce chodzil", ustalil cene (tez kolo 10) powiedzial ze przyjedzie ze mną. poszedl... przy samochodzie dogonil go hodowca i mowi "pół ceny (albo i mniej)ale bierzesz odrazu!" no i nastepny debil sie nabrał ;]
koń go zmasakrowal, polamał, kopal, rzucal sie, niedawal dotknąć (ta ostateczna faza lęku, musial byc bity itp) w ogole sie do jazdy nie nadawal. do tego z urazem.  oczywiscie też mlodziutki. no ale za oko łapał ....

głupich nie sieją ......
o to mi się przypomniało: pewien pan zachwycony końmi swoich ZNAJOMYCH kupił od nich już wałacha, chyba 5 lat miał wówczas, miał iść na zakład, ale się nie dostał ( bo komisja była zła), koń skaczący 120 ( pokazali mu przeszkodę, którą rzekomo skakał), kupił go za 10 tys , przywiózł i wsiadł...dobrze, że koń grzeczny chociaż. Przywiózł mi go do jazdy. Na początku myślałam, że się rozjeździ , bo stał ok roku, no mógł zapomnieć, nie być w kondycji, okazało się też że był podbity. Jak już doszedł do siebie, poruszał się w miarę skoordynowanie postanowiłam najechać na drążki, potem na krzyżak. Konisko nie wiedziało czym to się je dosłownie. Okazało się, że owszem skakał, ale luzem 🙂 I tak to jest nie tylko z handlarzami, ale i ze znajomymi.
Najczęsciej jak jedzie sie oglądac "ujeżdzonego "konia to handlarz nie am siodła, albo ogłowia, nawet wędzidła...ja w takim przypadku juz nie wsiadam na oklep na kantarze mimo ze niby dzieci jeźdizly tp, na bank kon nie ujeżdzony.

Co do sedalinu to nie spotkałam sie osobiscie, no albo sie nie połapałam, ale w wiekszosci konie były zbyt żwawe by mogly na czymś być. No i jak jade do handlarza który ma 10 koni spelniajacych moje kryteria to raczej nei wierze by inwestowal sedalin w 10 sztuk.

Ale u hodowcy moze prędzej.

Słyszalam tez o sprzedaży doroslego , nie wyrosnietego konia jako źrebaka.

Kupilam konia który mial miec 12 lat a mial 8.

Kupilam konia przez telefon....nie polecam oczywiscie....kobyla mlp 10 lat chodzi pod dziecmi, Pojechalam za jakis czas kobyla spokojna i na oklep na kantarze sprzedajacy jeźdizl po drodze. Ale nie bylo paszportu bo zapomnial wziac od wczensiejszego sprzedajacego, wiec kobyla u mnie a na paszposrt czekalam, okazalo sie ze paszposrt się spalil ( i ten tekst czesto slysze), na koniec okazalo sie z paszposrt to oni nn wyrobia. Na wiosne kobyla zaczela siwiec....byla zdecydowanie starsza niz 10 lat, ale pod dziecm chodzila, wiec bylam zadowolona.

Znajomi kupili kobyle ktora miala miec najpierw 3 lata, potem 8 a okazalo sie za ma powyzej 20.....byla tez po ochwacie i w siodle za dobrze nie chodzila , a paszport....pewnie też spłonąl...jakies łatwopalne te paszposrty.

Kolezanka kupila konia z dychawicą, u handlarza nic nie wskazywalo, byl nerwowy pod siodlem wial silny wiatr, troszke mocniej oddychal, dopiero po kupnie kon najpierw zacząl kaszlec , gorączka, po wyleczeniu okazalo sie ze dyszy dziwnie, wet stwierdzil alergir, on s=zostal sprzedany i dopiero wtedy okazalo sie ze to dychawica, wiec tym sposobem oszukano dwoch kupujacych.

Co do paszportow jezeli kon nie ma paszposru tzreba sie liczyc z tym ze moze byc starszy niz 10 lat. Moi znajomi handlarze czaeto najpierw cos mi oferuja w wieku 10 lat ale bez paszposrtu, ja nie kupuje , a za jakis czas w luźnej rozmowie przypadkiem sypią sie ze ten kon mial 15....


Mialam kiedys konia który byl mlodym ogierkiem ale byl strasznie spokojny i bardziej jak pies niz kon, zadzwonil gosciu ze bedzie ok 17 przyjechal 4 ! godziny wczesniej, nie mógl uwierzyc ze kon jest "tzreżwy" , oczywiscie był.

No i mam takiego fajnego konia, który jest ujezdzony i ułozony jak nalezy, ale jak przyjedzie go ktos obcy oglądac, czy jeździc, to kon udaje ze jest nie ujezdozny, nie daje nóg i wogole jest dziki....

rzepka jasny włos nie zawsze wyrasta z jasnej skóry, z jasnej wyrasta biały, z czarnej siwy, nie do odróżnienia na sucho, przykładowo są konie z białymi nogami a po zmoczeniu skóra jest w ciapki... więc to niekoniecznie było rozjaśniane 😉 ciemny włos konski rozjaśnia się na żółtopomaranczowo więc cięzko farbą zrobić odmiany i nie spalić totalnie skóry 😉
.
3. Zawsz,ZAWSZE ZAWSZE należy samemu sprawdzać konie pod siodłem, powtarzam ZAWSZE.

z moich doswiadczen wynika cos zupelnie innego. NIGDY, ALE TO NIGDY nie nalezy wsiadac na konia pierwszym 😎 wsiasc mozna sobie dopiero, jak ktos ze sprzedajacych na konia wsiadzie i pojezdzi. w 3 chodach 😉
akcja z cyklu: ujezdzony, pani! super chodzi!
no, to osiodlajcie i pokazcie.
eeee, ale my siodla nie mamy...
to jak ujezdzony on jest?
nooo od sumsiada my siodlo pozyczali.
tez jest do rozwiazania, kiedy na koncu wasza odpowiedz brzmi:
nie ma problemu, mam siodlo w bagazniku 😉
Słusznie katija prawisz ... ja raz wsiadłam pierwsza ( i to nie u handlarza ) i była walka o życie , koń w stępie dęba i dzikim galopem na ścianę budynku , po czym gwałtownie odbił w prawo mając nadzieję , że mnie zgubi ... Nie zgubił , a w kłusie okazało się , że koń kulawy .... nikt z właścicieli się nie odezwał .
I nigdy już nie wsiądę pierwsza na nieznanego konia , chcę żyć i być zdrowa dla tych koni , które znam ...
A u handlarza też się kiedyś nacięliśmy .Szukaliśmy konia spokojnego w zaprzęgu no i pod siodło . Nie wiem dlaczego u niego kobyła nie kaszlała , nie robiła bokami ,oddychała normalnie , a po przywiezieniu do nas  jeszcze w przyczepie pokasływała . Fakt , upał był niemiłosierny i sądziliśmy , że się przegrzała czy coś ( ale byliśmy naiwni , normalnie wstyd ). Przy spisywaniu umowy zażyczyliśmy sobie złożenie oświadczenia , że koń jest zdrowy .
No i zaczęło się oczekiwanie kiedy koń przestanie kaszleć , ale nie przestał. Dostał antybiotyk , syrop , zioła ... była lekka poprawa , nawet miała parę jazd ( koń cudo do rekreacji pod każdym względem).Wet w końcu orzekł , że jak możemy to konia oddać . To było miesiąc po kupnie. Telefon do handlarza i jego konsternacja bo przecież złożył oświadczenie .... Pojechaliśmy do niego, wybraliśmy innego konia ( choć ja moje serce już oddałam tamtej ...). Była to wysoko żrebna klacz z najprawdziwszym paszportem , tyle że przy dyszlu to nawet stać nie chciała . Znajomy hodowca- kaskader wskoczył na nią na oklep , pomyział łydkami , zrobił kółko w stępie i stwierdził , że jeżdżca kiedyś na sobie miała . Ogólnie wyglądała ok tyle , że miała kilka sarkoidów w tym jeden olbrzymi na kolanie , no złamane jakby ucho - efekt niefachowego usuwania sarkoida .
Konie zostały wymienione za dopłatą rzecz jasna ). Przejścia mieliśmy z nią różne , najpierw pod górkę oczywiście ... Szczęśliwie się ożrebiła  , stopniowo pozbywaliśmy się sarkoidów .Zrobiłam prywatne śledztwo i wiedziałam u kogo się urodziła , kto ją robił do zaprzęgu , kto ją ''oduczył '' chodzenia w zaprzęgu , dlaczego znalazła się u handlarza. Jazda na niej też była wyzwaniem , pominąwszy fakt , że nic nie umiała i nie lubiła ludzi zwł. facetów , to potykała się o własne nogi ( gł.efekt jeżdżenia na ryju ). Ten znajomy zrobił ją od nowa do zaprzęgu , ja zawzięłam się i półtorej roku intensywnie ją jeżdziłam  ( najpierw na pelhamie niestety). Efekt jest taki , że koń się nie potyka , jest mega wygodny w jeżdzie , choć słabszych jeżdżców wywozi , przy siodłaniu straszy , że zje .... Ale nic to , dziś nie wyobrażam sobie naszej stajni bez Lunki .
I tak sobie myślę , że gdyby kupił ją ktoś nieznający się za bardzo na koniach to miałby meeega problem  .....
Poza uspokajaczami zdarza się też faszerowanie środkami przeciwbólowymi... Koń w korytarzu na prochach skacze 130 cm a na drugi dzień nie może wyjść z boksu z bólu...
No i nawet super-mega-weterynarz bez zdjęć rtg nie znajdzie starej kontuzji która odnowi się przy każdej ambitniejszej jeździe.

I jeszcze ciekawa sztuczka... teraz już chyba nie do przejścia bo konie kupuje się po jeździe próbnej ale jeszcze kilka (naście) lat temu... Handlarz pokazywał konie tylko i wyłącznie w stajni - bo nie miał placu do jazdy, pokazywania itp. (rzeczywiście). A miejsca były... wyprofilowane pod konia  🤔 Koń który miał zadek wyżej o 10 cm od kłębu miał stanowisko z niższym tyłem, niski koń miał boks napchany słomą tak że tworzyła podwyższenie a największy stał w boksie na gołej ziemi w "dolinie" 🤣
Dlatego koni od handlarzy lepiej nie kupować
Mamy w kraju wielu hodowców - również koni rekreacyjnych... Sprawdzonych, z dobrymi opiniami. Po co zatem kupować od hanlarzy? Że taniej?  😲 bo nie rozumiem...
Moja rodzinka "para się" hodowlą hobbystycznie. Można wziąć konia na próbę po podpisaniu umowy określającej odpowiedzialnośc biorącego. Temat czysty - można konia posprawdzać dłużej niż 15 min na ujeżdżalni "pod domem". Pojeździć , posprawdzać konia w obsłudze, zrobić TUV, itp itd... Moim zdaniem bardzo uczciwy układ. Z tego co wiem, to nie jedyna taka mozliwość w Polsce ;-) zatem po co brać od handlarzy??  🤔
tylko fakt - jest drożej niż u handlarzy, za to uczciwie. Jesli koń po jakiejś kontuzji / chorobie - kupujący o tym wie. Jeśli klacz po źrebakach - potomstwo do obejrzenia na na miejscu - o ile nie sprzedane... Poza tym papiery nie są podłożone, wszystko można 50 razy sprawdzać... tylko trzeba chcieć szukać takich hodowli...
No albo, kon ma spuchneta noge ale handlarza zapiera sie ze u niego kopa dostala i bardziej spuchnieta byla juz jej schodzi....okazuje sie ze kon ma opuchliznę...chroniczną....w kazdym razie nie zeszla nigdy.

kupilam konia com mial chodzic w zaprzegu i siodle, ale wedzidla nie bylo , siodla ani woza, wiec sznurek w paszcze wsadzili ale tak zaciągneli ze nawet normalny , ujezdozny kon profesor by na tym nie poszedl, kobyla z ciezaru jeźdxca iedzacego na oklep nic sobie nie robila ale ruszyc nie chciala, bronila sie przed sznurkiem, no to mowie ze kon nie ujezdzony ..."no moze malo chodzila, ale w zaprzegu pieknie chodzi" kon mi sie podobal, mloda klacz , jeszce mleczaki miala, wiec wzielam , klacz nie chodzila w niczym, wędzidlo chciala sobie przednimi nogami wyjąc, co jest typowe u mlodych koni mających je w pysku pierwszy raz....kon totalnie surowy, zadzwonilam do handlarza ze rezygnuje z tego konia, a ten ze ok ale o 700 zł mniej mi odda!!!no to się wścieklam, konia nie oddałam, ale ze cygan to był i pisma nie znal to sobie odpuscilam dochodzenie praw.

Wcale nie uczciwie Gaga, najwiecej znanych mi przypadków procesowania sie o oszustwo przy zakupie/sprzedazy to sprawy przeciwko włąsnie takim hodowlom, a nie handlarzom, prawd emówiac nigdy nie slyszalam zeby handlarz mial sprawe w sądzie.
Problem w tym ze jak sie ma swoich znajomych handlarzy to cie nie oszukają na maxa, bo nie mogę powiedziec ze wcale. Ale jak ci kon nie spasuje to zawsze mozesz sie zamienic, bo to predzej niz oddanie kasy. Czasem mozna nawet dobrze na takiej zamianie wyjsc.
Najgorzej sie kupuje u hodowców i prywatnych wascicieli, kupilam konia od prywatnego, zostalam niedoinformowana, w sprawach jednak zdrowotnych, raz tylko kupilam konia co sie strasznie ploszy, ma wrażliwe uszy i nie da sie złapac w boksie ale okazalo sie ze u mnie te problmy nie istnieją.
Gaga, przekrętów nie robi się tylko przy trupiszczach za 3 tys. znajoma o której pisalam wczesniej, kupila konia od znanego trenera, w dodatku pelniącego jezdzieckie "funkcje oficjalne", za blisko 30 tysięcy, a się naciela niesamowicie, więc nie zawsze z hodowli, bądz od "znanej  i szanowanej osoby" to pewniak 😉
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 10:17
Zastanawiające też może być to, że po uprzednim umówieniu się na dzień i godzinę przyjeżdżasz na próbowanie konia pod siodłem, patrzysz a tu koń calutki zgrzany od stóp do głów a jest styczeń - i luzacy twierdzą że nic nie wiedzieli o wizycie i właśnie koń przyszedł z jazdy 👀
ja tam nie wiem, dla mnie u handlarzy wcale nie jest taniej. ale "moj" handlarz miewa fajne konie bardzo.
a moj hersztu tez jest od handlarza. i zachodze w glowe jak handlarz to zrobil, ze ten kon miesiac nie tkal. jaki to sposob jest 😉
Gaga, przekrętów nie robi się tylko przy trupiszczach za 3 tys. znajoma o której pisalam wczesniej, kupila konia od znanego trenera, w dodatku pelniącego jezdzieckie "funkcje oficjalne", za blisko 30 tysięcy, a się naciela niesamowicie, więc nie zawsze z hodowli, bądz od "znanej  i szanowanej osoby" to pewniak 😉

Tez znam historie podobna. Miala sobie zawodniczka mlodego konia i go sobie powolutku robila az sie okazalo ze ma poczatki szpata. Zawezwala wiec pana doktora, ktory dal blokady w stawy i kon ozdrowial na czas sprzedazy.
A no i jeszcze jest tak, ze jak sie zna konia którego sie chce sprzedac i wie jakie ma wady, to mozna go tak pokazac zeby nie byly one widoczne, co ciekawe ogladajacy wsiada na tegoż konia i też nie zauwaza tych wad.
Ja np sprzedawałam klacz która lubi bronic boksu, tzn jak sie podchodzi do boksu to się szczurzy, a jak sie ją wyprowadzi jest oki, ale traktuje tak obcych, swoich rzadko kiedy. Przyjachali oglądacze, weszlam pom konia nim podeszli do boksu wyprowadzilam, dziewczyna sama sobei wyczyscila i ubrala, jeździla ,wynajdywala wady jakich ten kon nie ma bo to osbna historia jak mozna pokazac konie którego sie nie zna zeby miał same wady nawet jak ich nie ma🙂
Generalnie o szczurzeniu sie klaczy musialam na koniec powiedziec bo nikt nie zauwazyl🙂

No a wracając do tych wad co ich nie ma, dziewczyna słuzyla kupujacemu pomoca, testowala konia i wyrazala swoje opinie, z jakiegos sobei znanego powodu nie chciala by ten kupujacy kupil tego konia, wiec uzywala dosc ciekawych trików by pokazac konia ze złej strony. np zamiast zagalopowac jak bozia przykazała, strzelala koniowi bata, kon wystraszony wyskakiwal do przodu gwaltownym galopem, przy okazji rozjeżdzaly mu sie nogi. wjeżdzala do kałuzy zeby udoodnic ze kon nie wejdzie i mimo ze kon wchodzil to ta twierdzila ze bardzo musiala pchac tego konia zeby wszedl......i takie tam.
Wcale nie uczciwie Gaga, najwiecej znanych mi przypadków procesowania sie o oszustwo przy zakupie/sprzedazy to sprawy przeciwko włąsnie takim hodowlom, a nie handlarzom, prawd emówiac nigdy nie slyszalam zeby handlarz mial sprawe w sądzie.

Sprawa prosta: handlarz często nie podpisuje żadnej umowy. Nie wiem co nieuczciwego jest w oddaniu konia na próbę np na 2 tygodnie?? Przecież w 14 dni można konia przejeździć, przebadać i przetestować na wszelkie możliwe sposoby...
nie mam na mysli dawania konia na próbę, tylko to co napisałas ze hodowcy są uczciwi.

Zresztą jak kupujemy konia od handlarza to jest to koń w cenie góra 3 tys, a od hodowcy kupujemy juz konia konkretnego najczesciej od 10 tys w góre.
Kupując od handlarza kazdy normalny czlowiek wie że nie kupuje konia z gwarancją, towar jest uzywany, reklamacji na ogól nie ma, no i cena za niego niska bo....coś z nim jest nie tak.
A od hodowcy lub z takiegfo miejsca gdzie sie w sumei handluje konmi ale są one przygotowane do sportu i mają orginalne papiery i coś sbą reprezentują, chcemy kupic konia do czegoś wiecej niz niedzielny wypad do lasu...najczęsciej.
tyle, ze to co kupuje się"na niedzielny wypad do lasu" okazuje się często wadliwe i ani w niedzielę ani w inny dizeń tygodnia ujechać się na tym nei ujedzie... 10 tyś to kwota poniżej kosztów hodowli 4 latka (przy zwyczajnej cenie ok utrzymania 200 zł/miesiac + kowal, szczepienie i odrobaczanie). Szkoda, że ludzie uważają, ze za 10 tyś to juz musi być wybitny koń... :-(

Pisałam też o uczciwych hodowcach - jako o osobach sprawdzonych z dobrą opinią... nie na zasadzie "pierwszy lepszy" co konia w stodole wyhodował ;-) (bez urazy)
z mykow,ktore spotkalam:
-nasmarowanie skory pod ogonem jakims cudownym kremem tak ze kon non stop kita w gorze-dla laika kon nawet z kiepawym ruchem ale z kita w gorze to ruch marzenie
-na jazde testowa zalozone dziwne kaloszki-zdjelam a tam...taka tasiemeczka z papierem sciernym, kon rzeczywiscie raz sie puknal i potem skakal pod niebo
- kilogram waty w nausznikach- nie powiem przyjezdzam, zakladaja oglowie czapraczek owijki pod kolor, no mowie fajnie,ladnie,zadbali, potem postanowilam sama go rzsiodlac i...😉
-scieranie zebow, zeby kon niby starszy i juz zajezdzony, dopiero wpaszporcie wychodzi ile ma
- rozne rozumienie pochodzenia, dzwonie, pyta, czy jest pochodzenie jest a jakze, pytam czy do hodowli , a jakze miod malina, jedna klaczobustronne nyny, druga matka wstepna ksiega , jakies typy pogrubiane
- do hodowli w PL- kon  juz po jezdzie, skan pochodzenia dostalam, wyciagamy umowe a tam pieczatka na paszporcie bez prawa wpisu do ksiegi,


niby drobne rzeczy, ale jak sie jedzie 300km na kilka dni i oglada 20-30 koni to rece opadaja
Wojenka   on the desert you can't remember your name
05 grudnia 2011 11:22
[quote author=Karla🙂 link=topic=76337.msg1210822#msg1210822 date=1323084006]
-nasmarowanie skory pod ogonem jakims cudownym kremem tak ze kon non stop kita w gorze-dla laika kon nawet z kiepawym ruchem ale z kita w gorze to ruch marzenie
[/quote]

Imbir w odbyt  😉
Wiwiana   szaman fanatyk
05 grudnia 2011 11:24
Bo to trzeba wiedzieć gdzie i na co patrzeć i o co i w jaki sposób pytać, a jak się nie wie to lepiej zapłacić specjaliście, który będzie wiedział. 😉

tyle, ze to co kupuje się"na niedzielny wypad do lasu" okazuje się często wadliwe i ani w niedzielę ani w inny dizeń tygodnia ujechać się na tym nei ujedzie
Amen. A jeszcze można z rozbitym łbem w szpitalu skończyć, bo śmiertelnie spokojny koń śmiertelnie boi się latających reklamówek  😂
Wychodzi, że najlepiej kupować te konie, które się wcześniej dłużej znało  🏇
Wiwiana, ale to bardzo trudne "znac konia dluzej, wczesniej"

teraz powinnam znalezc stajnię, w której są mlode konie, przez rok konia codziennie odwiedzac i calodniowo, zeby zobaczyc jak jest surowiak robiony, a potem po roku konia kupic.

ja to zalatwiam troszkę inaczej. robiłam zawsze etapową eliminację.
zalezy czego się szuka, ale zalózmy ze ma to byc kon do ambitniejszej rekreacji.
przyjezdzam oglądać konia, proszę o pokazanie na płycie, macam nogi, robię próbę zgięciową, sprawdzam plecy, proszę o potrzymanie nogi i patrzę na kopyta, przy okazji sprawdzam, jak sie zachowuje w obsludze znajduję zgrubienia, ew kon się ugina, albo ma wady postawy bardzo mocno widoczne-dziękuję jadę dalej.

jesli jest w porzadku, proszę o puszczenie konia luzem na wybieg, chwilę obserwuję zachowanie, czy jest nerwowy, czy ma w nosie i żre trawę. jak jest w porządku, to proszę o pogonienie lekko i patrzę na ruch.

jak pasuje, to proszę o pokazanie konia na betonie w ręku w stępie i kłusie. oprócz sprawdzenia czy nie ma wiekszych problemów z chodzeniem w ręku widać też lepiej czy znaczy badz skraca.

jak jest ok, proszę, zeby konia wyczyscic i ubrać, stoję dalej i patrzę, porównując dokladnie z paszportem, wypytując niby przypadkiem o poprzedniego wlasciciela, oraz proszę o pokazanie mi konia pod siodlem, w trzech chodach, chyba ze jeszcze cos ma do "zaprezentowania",

jak jest ok, to dziękuję i sie umawiam za jakis tydzien. wtedy wsiadam sama i zabieram znajomego, zeby popatrzyl z ziemii. jak jest w porzadku, to mówię, ze się zastanowię i zadzwonię ewentualnie.

wtedy za kilka dni, przypadkiem przejezdzam ze znajomym wetem, robię podstawowe badania, zęby, zdjęcia. jesli jest w porzadku i wet mówi"ok" to podstawiam przyczepę tego samego dnia

rezygnuję jesli:
powie "no nie wiem, musi  sie pani zdecydowac, bo taka cena, dobry kon, szybko pojdzie"
zajezdzony a nie ma siodla
ma jakies wady eliminujace
paszport nie zgadza sie z opisem
oczywiscie kuleje, gryzie badz robi cuda niezgodne z opisem, badz nie pasują rzeczy w stylu ruch, umiejetnosci konia itp
nie wsiadam nigdy pierwsza
własciciel nie zgodzi się na badania
wlasciciel nie zgodzi się na miesięczny okres "zwrotny" jesli wyjdą wady ukryte, kulawizna nie spowodowana winą kupującego, narowy i nałogi

nie biorę nigdy konia"na miesiac próbny"

oczywiscie się to sprawdza jesli konia się szuka w obrębie województwa. dalej juz sie mija z celem. do tej pory zaden kupujacy nie kupił miny jeszcze. JESZCZE.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 12:09
oczywiscie się to sprawdza jesli konia się szuka w obrębie województwa. dalej juz sie mija z celem. do tej pory zaden kupujacy nie kupił miny jeszcze. JESZCZE.

właśnie daltego ja jak szukałam konia to wyłącznie w obrębie okolic do ktorych jest dojazd w maks. 2 godziny
_gaga - jak pisalam z tymi hodowcami tez róznie, ten nasz "miejscowy" tez ma niby dobra renoma, dobre konie... a wcisnąć potrafi. i sie nie boi ze ta renome straci, wyrzutów sumienia, ze ludzi pozabija tez nie.
kolejni z okolic tez potrafi wcisnąć - świeżo podjezdzony (bo i niedawno kupiony) jako super do sportu mega zrobiony. albo agresywna klacz sprzedawana dla dziecka w drugiego konca polski - dzwonia ze cos nie tak, ze atakuje, a sprzedawca, ze moze nerwowa bo zmiana miejsca? w jej stajni tez sie rzucala na ludzi (relacje stajennych)- co podali ze kupcy nie zauwazyli?

brrr.... rozumiem- kasa, "glupi to niech ma" itp., ale az mnie brzydzi takie coś.

o i przypomniala mi sie inna ciekawa historyjka handlarzy 😀

gosc przywiózł kuca do takego handlazo- hodowcy (sie znali nawet chyba), chcial spredac lub wymienic. bo kuc taki "ciapa" - spokojny, powolny, nie do konca urodziwy, bez ruchu itp. a facet chcial jakiegos temperamentnego "szportowca" lapiacego za oko.
konia wzieli do stajni i z facetem usiedli do wodeczki.
koń został w tym czasie "podrasowany" - obciete szczotki, grzywa, posmarowane kopytka itp. nastraszony pożądnie, pewnie tez dupka posmarowana co by ogon wysoko mial.
wtedy handlarz mówi - wiesz, wlasciwie to ja mam takiego konika jak szukasz, twoj bez papiera, mój też bez papiera, to możemy sie zamienić, ale mój lepszy wiec dopłacisz mi "x", no i poszli na hale - koń pogoniony, przerazony "po liftingu" prezentował sie idelnie. takiego wałsnie szukał. no  kupił. własnego konia ;]
horse_art jak ktos jest kretynem i włąsnego konia kupije, to powodzenia życzę w ogóle ;-)

a co do hodowców - sama piszesz o hodowcy który niby renomę ma a potrafi coś wcisnąć - a ja piszę o hodowcach, którzy nie wciskają a wiem że są tacy... ot co...
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 grudnia 2011 12:32
Tylko jak takiego hodowcę rozpoznać? 🙂

ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 12:38
Tylko jak takiego hodowcę rozpoznać? 🙂




nawet bardzo renomowany i rozreklamowany hodowca ma to "szczęście" że jego hodowli konie mają kłopoty ze zdrowiem 👀 (rorer, szpat) - czyli gwarancji żadnej nie ma że jak koń z renomowanej hodowli to będzie mega zdrowy.
Popytać w środowisku. Jeśli jest możliwość - zobaczyć konie już sprzedane z tej hodowli. Porozmawiać osobiście z hodowcą na temat róznych jego koni - jeśli wszystkie będa "najlepsze na świecie", żaden nigdy nie chorował, nie miał najmniejszej kontuzji i wszystkie są do najwyższego na świecie sportu - znaczy coś jest "nie halo" ;-) Zdaję sobie w pełni sprawę, że temat nie jest prosty, i nikt kryształowy nie jest ale można chociaż próbować w ten sposób szukać "tego jedynego". Z pewnością kupowanie koni od handlarzy tylko układa im rynek i pozwala właśnie na przekręty, podrasowywanie koni etc...

Dodam, ze nie ma koni "mega zdrowych" i nie piszę o hodowlach renomowanych z których większość koni idzie do "szuper szportu" ale o koniach do ambitnej rekreacji i małego sportu z mniejszych prywatnych hodowi hobbystycznych...

Przepraszam za porównanie, ale podobnie jest przecież z używanymi autami - tu przekręty i naużycia są nagminne niestety :-(
Kurczak   Huculskie (nie)szczęście
05 grudnia 2011 12:47
ElaPe masz rację, ale chyba chodzi o to, że taki renomowany hodowca nie będzie próbował nas oszukać. Osobiście nie jestem tak bardzo o tym przekonana. Nasze konie kupowaliśmy w Gładyszowie. Niby wielka, renomowana stadnina, super konie i osiągnięcia, a jednak nasłuchałam się jakie potrafią robić numery sprzedając konie. Zresztą my również nie kupowaliśmy dziewczyn w taki sposób w jaki powinno się to robić, na szczęście udało nam się i trafiliśmy na prawdę dobrze.

_Gaga i tutaj się zgodzę. Najlepiej zasięgnąć opinii innych. Chociaż nie ufałabym ŻADNEMU hodowcy, nawet takiemu o którym słyszałabym same superlatywy.

Co do handlarzy to ogólnie uważam, że nie powinno ich być, ale wiem też, że można znaleźć u nich "perełki". Sama zastanawiałam się nad cudownym wałachem, z fajnym papierem, który był na sprzedaż właśnie u handlarza. Konik marzenie, tyle że zupełnie surowy mimo skończonych 6 lat. Nie potrafił nawet chodzić na uwiązie. Tyle, że ten handlarz, to chyba jeden z tych "lepszych". Gotowy był dać mi paszporty dwóch koni, którymi byłam zainteresowana, żebym mogła sobie posprawdzać różne informacje o nich.
ElaPe   Radosne Galopy Sp. z o.o.
05 grudnia 2011 12:50
ElaPe masz rację, ale chyba chodzi o to, że taki renomowany hodowca nie będzie próbował nas oszukać.

Nawet nie chodzi o chęć oszukania. Tylko i wyłącznie świadczy to o tym że nawet konie z "renomowanej" hodowli mogą mieć poważne schorzenia.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się