Wasze historie mrożące krew w żyłach - duchy i niewyjaśnione sytuacje

duunia   zawiści nożyczki i dosrywam z doskoku :)
04 września 2011 21:47
Jak mówił, coś go przez całą noc prowadzało po łące. Dostał jakiegoś dziwnego otępienia. Dopiero, jak się rozwidniło przerażony i wycieńczony znalazł drogę. Później poszedł obejrzeć miejsce, po którym błąkał się w nocy. Okazało się, ze krążył w kółko - wydeptał w trawie ścieżkę w kształcie okręgu


tak jest
nie wolno po zmroku chodzić po lesie, on wtedy nie należy do ludzi
mój śp dziadek miał to samo.. "coś" zwodziło wkoło go zwodziło...ludzie nie moga jakos się  pogodzić z faktem że nie wszystko im wolno
a dziadek do strachliwych nie należał, urodził się w 1908 roku, dwie wojny przeżył

ja mieszkam w lesie i wiem- ze nawet latarką nie należy naruszać spokoju tych co co żyją w innym wymiarze, bo oni nic innego nie chcą...
ja mam za to spokój i oni tez  😉

ot- symbioza  😉
I słusznie!
Maddie   Hucykowa demolka na wakacjach
05 września 2011 11:03
Dziadek przyjaciółki opowiadał jak jeden jedyny raz w życiu przydarzyło mu się coś niewyjaśnionego.
Mieszkali oni w polu, droga dojazdowa do nich była polna (teraz też się jedzie ponad kilometr przez pola, ale już jest asfalt), ani jednego domu po drodze, a on jako górnik chodzić musiał ponad kilometr przez te pola na przystanek. Nie należy do strachliwych, chodził w nocy, latarni nie było, noce zdarzały się takie ciemne, że nie było widać gdzie się idzie. No i tak pewnego razu wyposażony w swoją torbę z kanapkami w środku nocy wyszedł na autobus. Noc była bardzo ciemna, gwiazd nie było, księżyc przysłoniony chmurami, nic widać nie było. I szedł sobie przez te pola, nagle jednak coś usłyszał bardzo blisko siebie. Wystraszył się, ponieważ nie miał pojęcia co to mogło być. Zatrzymał się, to coś podeszło. Podobno za duże na wilka, za małe na niedźwiedzia. Zaczęło go to coś szturchać nosem w brzuch. Szturchało, szturchało. Dziadek szybko wyrzucił swoje kanapki z torby, to coś się nimi zajęło i zniknęło...

To tak w temacie nocy, lasu i pól 😉

No i dom, w którym jestem aktualnie też nawiedzony - jak jestem sama, to często słychać jakby ktoś się w kuchni przechadzał, w piwnicy, a nikogo nie ma. Ale to przyjazne duchy raczej 😉
Było to przed II wojną,dziadkowie mieszkali pod Baranowiczami,znam opowieść od babci.Dziadek któregos dnia pojechał do znajomego do majątku w Myszy,zabawił dłużej w goscinie izbierałsie do powrotu gdy nastał zmierzch.
Siodłał konia gdy rozpetała sie burza z ulewą.Juz żegnał się z gospodarzami z siodła,wyjeżdał prawie z bramy,gdy koń  zaczął się zachowywać dziwnie,a to nie chciał iść,a to dęba stawał i w końcu dziadka zrzucił z grzbietu.
dziadek wytrawny jeździec był,kawalerzysta,rotmistrz ułanów,za  namową gospodarzy postanowił przeczekac nawałnice u nich.
Wyruszył w droge powrotną skoro swit.Koń zachowywał się normalnie,kłusujac szybko zblizali się do mostu na rzece,gdy podjechał blisko,okazało się ze mostu nie ma,ba nawet sladu po moście.
Most był drewniany,wezbrane wody rzeki zniosły gonie wiadomo jak daleko,a ze woda po ulewiebyła wysoka,musiał dziadek szukac przeprawy,brodu i tak dotarł do babci dopiero po południu.
Opowiedział co się  wydarzyło i stąd ja znam tę historię.
Dopowiem jeszcze ze ów końw  dniu smierci dziadka zdechł,nie ze starości,nie w wyniku choroby,dokonał zywota niespodziewanie,rano  znaleziono go martwego  w stajni.
Dziadek zginał w obozie koncentracyjnym w lipcu43r.
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
22 września 2011 09:53
A ja już od jakiegoś czasu nie schodzę do piwnicy...
Mieszkam aktualnie w starej, przedwojennej kamienicy na starych Włochach, gdzie mieszkali Żydzi. Już od początku czułam niechęć do piwnicy i po usłyszeniu o śmierci staruszki w owej(którą już opisywałam) sądziłam, że taki jest powód. Ale zdarzenie sprzed tygodnia zmieniło moje poglądy...
Zaczęłam, jeździć na rowerze, który w owej piwnicy trzymałam. Pierwszy raz zeszłam po niego z moim chłopakiem, pomimo lęku, sztywności i lekkiej paniki. Wieczorem chłopak sam zaprowadził rower na dół. Następnego dnia zeszłam po niego z psem... Moro już na wejściu był niechętny, ale zszedł. Stoję z nim w naszej części, próbuję odczepić rower, a nagle pies chowa mi się za nogami, zaczyna drżeć i popiskiwać. Pierwszy raz widziałam u niego taką reakcję, więc odruchowo się odwróciłam. I zdążyłam tylko zauważyć, jak za rogiem korytarza znika idący powoli chudy, obdrapany mężczyzna. Przed samym zniknięciem spojrzał na mnie, a ja prawie dostałam zawału... jego spojrzenie było tak przesiąknięte bólem i chłodem, że tętno to mi podskoczyło chyba trzykrotnie. Nie potrafię tego opisać.
Zadzwoniłam do chłopaka, żeby pomógł mi z rowerem. Sama za nic nie wyszłabym z piwnicy. Cały czas stałam tam, w totalnej ciszy, a pies powoli wracał do siebie. Po 2 minutach chłopak zszedł, spojrzał na mnie zdziwiony i spytał:
- A co Ty taka blada? Coś się stało?
Puściłam mu jakiś kit o tym, że niby uderzyłam się czy coś tam. Nogi się pode mną uginały, musiałam trzymać się roweru wchodząc na górę. W piwnicy nikogo nie było.
Nie schodzę tam już, a żeby psa do tego zmusić nie ma mowy. Bardzo rzadko widzę takie rzeczy wprost, a jeśli już to zazwyczaj w ciemnosci- stąd mój paniczny lęk przed nią. Przeważnie po prostu coś przemyka mi kątem oka, a ja staram się to ignorować. Ale tym razem...
Nie ma opcji, żebym tam jeszcze kiedykolwiek zeszłą.
Jak miałam naście lat moi rodzice kupili w sklepie z antykami meblościankę z barkiem. Po jakimś czasie mebel ten zaczął wydawac dziwne odgłosy, takie dziwne skrzypienie, pękanie. Sądziliśmy, że jest już wiekowa, drewno pracuje itp. W owym barku pękło lustro, myśleliśmy, że to jakieś naprężenia, ale później pękł gruby pokal do piwa oraz metalowy Krzyżyk wys 20 cm na 1 cm gruby. Wtedy to już się przestraszyłam i kazałam mamie oddac ten mebel
Opowiem wam  historie nie mrożąca krew,ale równiez ciekawą🙂
Zdarzyło sie to mi w ubr,szukałem  grobu na cmentarzu,grób zołnierza który poległ w 1944 r.
Szukałem tego grobu dośc długo,bez  skutku,az pewnego dnia spotkałem  tam kobietę której opowiedziałem historie żołnierza,zapytałem czy moze zna miejsce pochówku.
Odpowiedziała ze nie zna,ale  popyta starszych ludzi moze  pamietaja i  da miznac.
Zostawiłem numer tel.Po tygodniu  zadzwoniła owa Pani  i powiedziała zeszukałem w dobrym  sektorze,zejest tostara część cmentarza i że powinienem tam  szukac,bardziej w prawo od miejsca w którym się spotkalismy.
Wróciłem  na cmentarz nastepnego dnia,wszystkie  nagrobki przeglądałem  uważnie,każda mogiłe i nic.
Zrezygnowany zatrzymałem  sie obok kobiety pielegnujacej grób i zwierzyłem sie z problemu.
Była nietutejsza  jak mi powiedziała,ale ma sposób na taki problem.
Otzona tez nie mogła znaeźć grobu bliskich i w zaden sposób nie mogła uzyskać informacji,błądząc po cmentarzu wymawiał w duchu imię zmarłego i trafiła,poradziła mi abym i ja tak spróbował.
Usmiechnałem  sie w duchu,podziękowałem i udałem sie do  wyjścia,ale w  duchu  powiedziałem:"Tadek,niechowaj się,pokaz  się,gdzie jesteś!!"
Jakas  siła skierowała mnie w strone  cmentarza w której to części nie powinno byc grobu z tego okresu,natknałem sie po kilku  krokach na mogiłe której szukałem tyle  czasu!!
Po kilkunastu  minutach,postanwiłem wrócić na miejsce gdzie spotkałemkobiete i dostałem od niejową rade,chvciałem podziękować.
Nie zastałem kobiety,na miejscu byl męzczyzna pracujący przy pomniku,montujący go.
Zapytałem czy nie wie dokąd udała  sie Ta kobieta co tutajbyłe niedawno?
odpowiedzial ze nie widział żadnej kobiety  a jest  tu od rana.
Mówie muże niespełna kilkanaście minut temu  rozmawiałem z nia.
on a  to,że nikogo tu nie widział i ze ja jestem pierwszy z kkim rozmawia i widzi od rana!!
Cowy na  to?
Mysza   "Śmierć jest kolejnym koniem, którego dosiadamy"
02 października 2011 13:31
Jeszcze żeby się przeczytać dało 🙄
no właśnie, o matulu....  😵
Klawiatura  wariuje,sorrki.
Zapewne jednak  "doczytaliscie" 🙂😉
Kiedyś u nas w mieszkaniu w nocy spadł obraz, który wisiał tam lata całe. Rano sprawdziliśmy, nie było fizycznego powodu (urwany gwóźdź czy chociażby skrzywiony, zaczepka na obrazie cała) żeby spadł. Obrazy poniżej nie naruszone, żadnych śladów zarysowania. Obraz przedstawiał mojego dziadka, mama przypomniała sobie, że dziadek miał poprzedniego dnia imieniny/urodziny, spadający obraz ją obudził, odruchowo spojrzała na zegarek, była 12 w nocy. Mama się śmieje, że dziadek przyszedł straszyć, bośmy zapomnieli o imieninach 😁 Nigdy więcej, ani ten ani żaden inny obraz nie spadał 😉
Kiedyś u nas w mieszkaniu w nocy spadł obraz, który wisiał tam lata całe. Rano sprawdziliśmy, nie było fizycznego powodu (urwany gwóźdź czy chociażby skrzywiony, zaczepka na obrazie cała) żeby spadł. Obrazy poniżej nie naruszone, żadnych śladów zarysowania. Obraz przedstawiał mojego dziadka, mama przypomniała sobie, że dziadek miał poprzedniego dnia imieniny/urodziny, spadający obraz ją obudził, odruchowo spojrzała na zegarek, była 12 w nocy. Mama się śmieje, że dziadek przyszedł straszyć, bośmy zapomnieli o imieninach 😁 Nigdy więcej, ani ten ani żaden inny obraz nie spadał 😉

U mnie w domu było podobnie
Nie historia, ale o duchach:
http://kwejk.pl/obrazek/927893/zemsta.html
Kiedyś byłam z koleżanka w terenie w lesie w Jabłonnej - postanowiłyśmy pojechać nową trasą. Niestety mogłyśmy wyjechać dopiero jak jazdy sie skończą czyli ok 19 powoli sie juz wtedy ściemniało.
Jechałyśmy sobie kulturalnie stepikiem nagle konie zaczęły schodzić na prawo i sie do siebie dociskać oraz znacznie przyspieszyły po chwili wpadły w panikę a nic tam nie było. Następnego dnia tam wróciłyśmy po południu zsiadłyśmy z koni i jak weszłyśmy w las okazałosie ze tam w lesie był grób;/
Niektóre naprawde straszne historie tu wypisujecie  😲

Ja miałam też bardzo dziwny wypadek (?) w domu, jakieś 3/4 lata temu...
Słoneczny, piękny, bezwietrzny (!) dzień lata. Wychodzimy tak ok. 12-stej z kuzynką na ogród poopalac się. Idziemy korytarzem do drzwi wejściowych.
Nagle w pokoju obok, do którego drzwi były otwarte, na ościerz, z wielkim uderzeniem o ścianę, otwiera się okno, zrzucając donicę z kwiatem, która rozsypała się w drobny mak.  😵  No szok niesamowity przeżyłyśmy, bo okno było zamknięte, z przekręconą klamką pionowo w dół i nagle otworzyło się mega szybko (nie uchyliło) na ościerz! 🤔  Przeciąg nie wchodzi w grę, bo wszystko było wtedy pozamykane, żeby gorąc z dworu nie wdzierał się do domu  😵  Osobiście nadal boję się przebywac w tym pokoju dłużej niż parę minut, panuje tam taki dziwny chłód i wrażenie jakby ktoś cie cały czas obserwował  😲
Mi parę lat temu "coś"  namiętnie popitalało po schodach w nocy.  🤔 Zawsze jak wstawałam, by zobaczyć, to skrzypienie ustawało. Zawsze pytałam rodzinę, czy to ktoś z nich sobie urządzał wędrówki, ale zawsze przeczyli.  Kiedyś usłyszałam kroki bliżej mojego pokoju, to się strasznie wystraszyłam i zaczęłam prosić, żeby to sobie poszło. Później aż się modlić zaczęłam. POMOGŁO.
Notarialna   Wystawowo-koci ciąg. :)
14 kwietnia 2012 20:08
Mi został nawyk zamykania drzwi od pokoju rodziców, bo ciągle miałam wrażenie, że COŚ tam jest. Teraz jest mało aktywne, ale był czas kiedy TO dawało czadu w nękaniu. 🤔wirek:
Kiedyś byłam z koleżanka w terenie w lesie w Jabłonnej - postanowiłyśmy pojechać nową trasą. Niestety mogłyśmy wyjechać dopiero jak jazdy sie skończą czyli ok 19 powoli sie juz wtedy ściemniało.
Jechałyśmy sobie kulturalnie stepikiem nagle konie zaczęły schodzić na prawo i sie do siebie dociskać oraz znacznie przyspieszyły po chwili wpadły w panikę a nic tam nie było. Następnego dnia tam wróciłyśmy po południu zsiadłyśmy z koni i jak weszłyśmy w las okazałosie ze tam w lesie był grób;/


W tej okolicy stacjonowały wojska AK i prowadzili akcje wysadzania torów, może stąd ten grób. W końcu wtedy chowano ludzi na szybko,gdziekolwiek...
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
16 kwietnia 2012 09:28
Moja przyjaciółka była w terenie "bryczkowym" w puszczy Kampinoskiej. Przejeżdżali znaną drogą- po lewej pola, po prawej skraj lasu. W jedną stronę było ok, a w drugą)odstęp czasu ok. 20-30 minut) już gorzej. Nagle konie zaczęły się spinać, caplować, wyrywać do przodu- ogólnie wariować. Nie dało się ich w żaden sposób uspokoić- wyrwały galopem, zwolniły po paru metrach i wszystko wróciło do normy. Wrócić w dane miejsce na bryczce się nie dało, konie za nic nie chciały tam podejść. Wrócili do stajni, wsiedli w samochód i podjechali tam ponownie. Po wejściu w las, nieomal przy samej drodze znaleźli rozciętą sarnę- rozciętą równiutko na pół, jakby ktoś ją jednym sprawnym ruchem ciachnął. Żadnych śladów "szarpania" czy nierówności po nożu/pile/innym ostrym narzędziu, po prostu... jak przecięta kartka papieru  🤔wirek: Krew nie ciekła, wszystko czyste, a sarna na "starą" nie wyglądała- środek lata, powinna przynajmniej jakiś zapach wydzielać, szybko zacząć gnić czy coś, a ona... zero. Jakby zdechła przed sekundą  🤔wirek: Różne myśli przychodziły im do głowy(np. rozciągnięty cienki drut czy pastuch, na który wpadła- ale bokiem?), jednak nie umieli tego wyjaśnić. Następnego dnia sarny nie było, konie przeszły jak gdyby nigdy nic.
Szkoda że dawno tu dziewczyny nie pisałyście,ale mimo wszystko i ja się włączę  :kwiatek:
Od dziecka,interesowały mnie duchy,wszystko co 'inne','dziwne','nie wyjaśnione'
w wieku ok dwunastu lat zaczęło się to nasilać i uwolniło się całkowicie tj zaczęłam miewać dziwne sny,przeczucia które sprawdzały się i sprawdzają przeważnie na 100 %,silnie rozwinięta intuicja,widuję różne ciekawe rzeczy,cosie,ktosie itp  😉 niewielkie wizje,są rzeczy które 'po prostu wiem i już' nie wiadomo skąd  i jest to prawda..i wiele,wiele innych,na początku centralnie 'świrowałam',bałam się tego i nie byłam w stanie kompletnie ogarnąć co się ze mną dzieje...nie tak dawno bo w zeszłym roku,spotkałam pewną osobę która dość długo i mocno 'siedzi' w tego typu sprawach,pomogła mi zrozumieć,zaakceptować,odpowiedziała na wszystkie pytania,wyjaśniła wątpliwości,okazało się w przelocie że jestem mistrzowską 11 ( jeżeli ktoś siedzi w numerologii to być może wie o co chodzi) i dzieckiem indygo 😉 (nie będę tu tego tłumaczyć,wystarczy wpisać w google i setki stron Wam o tym wyskoczą ) te wszystkie rzeczy już same w sobie są dziwne,ale sądzę że do tego wątku najbardziej pasuje,widywanie tych 'cosi,ktosi',teraz już mniej ale nie raz czułam,coś w rodzaju energii,różnie,dobrej lub złej,która mi towarzyszy,idzie za mną,czasem nawet słyszałam kroki lub przelotem widywałam cień który zaraz znikał ( i nie mówię tu o tym gdy szłam ulicą o 12 w południe i setka innych ludzi  😀 tylko np późnym wieczorem,lub gdy szłam jakąś alejką zupełnie sama),pokazywały mi się czasem,czarne,ogromne,zakapturzone postacie..  🤔 które jak się potem okazało najprawdopodobniej żywią się po prostu ludzkim strachem,a ja się tego wszystkiego ogromnie bałam.. Ostatnim takim przeżyciem było to że gdy wracałam po ciemku ze stajni to wiele razy najpierw zdawała mi się że ktoś za mną idzie,odwracałam się,potem z powrotem szłam i przemykały mi gdzieś między krzakami i drzewami,małe postacie..coś a'la gremliny,gobliny..takie małe,wredne,złośliwe..znowu czarne i widać było tych ich zarysy..Potem się tu wszystko w miarę unormowało,znaczy potem jak potem powiedzmy że od tego roku bo w 2011 wszystko było bardzo aktywne,teraz przywykłam i to wszystko pojawia się bardzo sporadycznie,z resztą tego wszystkiego było znacznie więcej ale nie będę zaśmiecać bo to wątek o duchach  😀
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 lipca 2012 17:43
Djarumm doskonale wiem, o czy mówisz 😉 Ja nienawidzę, jak mi coś kątem oka przemyka... najgorzej dla mnie jest w miejscach, gdzie odbywały się jakieś bitwy, potyczki itd. Wtedy albo po zmroku od razu idę spać, albo wprowadzam w stan upojenia 😁 Inaczej chyba bym ze strachu osiwiała...
Miyako   聞こえる昨日の叫びが。
05 lipca 2012 17:50
Gorzej jak Ci coś takiego po domu przemyka.  😁
Bardziej obstawiam że to złudzenie optyczne (różne cienie itd).  Albo przynajmniej tak sobie tłumaczę. 🙂
CzarownicaSa   Prosiak statysta, który właściwie nie jest ważny.
05 lipca 2012 17:53
Przez parę dni mieliśmy coś takiego w mieszkaniu w Warszawie- wieczorem bałam się przejść z pokoju do łazienki przez korytarz- odległość ok. 20cm 😎
Miyako   聞こえる昨日の叫びが。
05 lipca 2012 18:01
A nie jest też tak, jak dużo się o czymś myśli. W pewien sposób sobie coś wmawiamy?  Wetdy zaczyna się nasilać.
Mnie kiedyś przeraziło coś siedzącego na moim łóżku, ale to było po przebudzeniu w środku nocy.  A co mnie obudziło to nie mam zielonego pojęcia.
CzarownicaSa - jak miło jest nie być braną za wariatkę  😀
Miyako - w domu też mi parę razy coś takiego przemknęło,często słyszę kroki,a już ciągłe wrażenie mam że gdy jestem sama to jednak nie jestem i ta obecność tego kogoś jest ogromnie wyczuwalna,co jeszcze..aaa wiem! Jak siedzę w domu sama to również ciągle słyszę jakbyś ktoś otwierał drzwi lub zamykał i to nie tylko ja bo kiedyś kumpela u mnie siedziała i mówi ' słyszysz to,mam wrażenie jakby ktoś parę razy drzwi otworzył' ja udawałam głupa że nic takiego nie słyszę,bo nakręcanie się nawzajem niczego dobrego nie wróży  😉 ale ujmę to tak że po roku przyzwyczaiłam się do tych dziwactw,mogę już zostać sama w domu i nie boję się ciemności bo na początku były ładne schizy  😉 a z tym nakręcaniem się to jest różnie,czasami faktycznie sami się nakręcamy np po jakimś horrorze,a czasami niestety nie chociaż większość osób stara to sobie jakoś tłumaczyć bo się boi lub nie przyjmuje takich rzeczy do siebie ;-)
Miyako   聞こえる昨日の叫びが。
05 lipca 2012 18:52
No właśnie po horrorze  😁
Miałam tak po klątwie.
Nikogo w domu nie było, zmierzch. Skończyłam oglądać horror.  W szafie coś zadrapało, a ja zwiałam do łazienki.  😁
Moje koty były ode mnie odważniejsze.  Co się okazało, z półki pospadały lakiery.  😁
JA nie kwestionuj czy coś istnieje, czy nie. Jeżeli tak to wolałabym nie spotkać  😉
Djarumm - a już myślałam, że ja jakaś nienormalna jestem- wizje, coś wiem i już, przeczucia!  Ot cała ja- aga020596, Agniecha, lub dla znajomych wiedzących, co ze mnie za "ziółko" - medium. Oczywiście grubo przesadzają z tą nazwą, ale chyba lepsze to niż cudne miano voo-doo, którym określił mnie pewien znajmy 😉
aga020596 - spoko,sama nie jesteś,dużo jest takich odmieńców :P heh ja bym siebie tam medium nie nazwała,ani nawet niczym innym,ewentualnie małym dziwakiem  😁 ale zdecydowanie dzieckiem indygo,od kąd się dowiedziałam że coś takiego istnieje to wszystkie moje wątpliwości oraz to dlaczego nikt mnie nie rozumie i u nich nie dzieją się takie rzeczy  a u mnie tak,zostały rozwiane,z dnia na dzień,jest coraz lepiej. Do wszystkiego da się przyzwyczaić i przestać bać ..  🙂
tutaj się trochę bardziej ośmieliłam o tym pisać,bo to jest forum,ale  w realu raczej wszem i wobec  o tym nie opowiadam,bo ludzie różnie mogą patrzeć i różnie mogą to zrozumieć  🤣 a tak z innej beczki ? Od kąd u Ciebie  i nie tylko (może ktoś tu jeszcze,też tak ma ) się to dzieje ?
ja tez tak miałam ale tylko z jedna jedyna osoba która z tego co wiem wylądowała w psychiatryku - ona tez twierdzila ze takie rzeczy zdarzaja sie tylko ze mna i w sumie ciesze sie ze znajomoc juz sie zakonczyla wieki temu;/
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się